28 marca 2014

Łazienka Na Poddaszu

Dawno nie gościła na stronach Magicznego Domku. Pomimo, iż niewiele się w niej zmieniło w przeciągu minionego roku, bardzo ją lubię za to, że ma swój konsekwentny styl. Trochę bardziej męski (głównie  jesli chodzi o mycie korzysta z niej Pan Poślubiony) ale w sezonie wiosenno-letnim jest wyjątkowo urocza. Wpadają do niej rześkie powietrze i promyki słońca. :) 






































































Marynistyczne akcenty i dodatki nadają letniego klimatu. :)





































































Łazienka ma specyficzny kształt, ale nie sprawia wrażenia małej. Tu wejście.






































































Jestem przeszczęśliwa, że mamy już wiosnę. Już się nie mogę doczekać aż 'otworzymy' nasz taras, który jest w bardzo podobnym, marynistycznym klimacie i rozpoczniemy sezon jedzenia na świeżym powietrzu!

Ahoj czytelnicy! :)
SHARE:

27 marca 2014

Co Jest W Mojej Torebce? (Wiosna'14)

Dziś postanowiłam wreszcie 'przepakować się' do wiosennej torebki. Idealny moment na zrobienie posta "Co jest w mojej torebce" po porządkach. Chociaż takie porządki robię zazwyczaj po całym tygodniu pracy w piątek, bo nie lubię gdy w torebce panoszy się bałagan. :)

































Torebkę zamówiłam na stronach Zalando i wybrałam materiałową w kolorach beżowo-neonowych firmy Clarks. Z jednej strony jest stonowana, ale dzięki odważnym kolorom ożywia i pasuje do sezonu wiosenno-letniego.

A w niej noszę:





















Od lewej góry: dokumenty do pracy i kalendarz, który dostałam od pracowników na gwiazdkę (w pracy wolę takie większe formaty), kosmetyczkę, przekąskę na głoda (orzechy z żurawiną), telefon, chusteczki, długopis, pieczątka, pen-drive, portfel Fossil, plastry na odciski, cukierki z melisą (gdy czasami trzeba poskromić nerwy ;) ), gumy do żucia, okulary przeciwsłoneczne. 
Brakuje tu tylko kluczy do domu i kluczyków od auta (w momencie zdjęć czekały w przedpokoju) oraz aparatu, który właśnie robi zdjęcia ;). 

Kosmetyczkę dobrałam pod kolor torby (Mam ją z jakiegoś zestawu kosmetyków Clinigue).
























A w niej trzymam sporo miniaturowych rzeczy:






















Od lewej góry: krem do rąk, żel antybakteryjny do rąk, żel pod spuchnięte oczy, kieszonkowy krem z filtrem 50+, mała szczotka do włosów, korektor Bourjois (jest spory więc można poprawić makijaż na większej powierzchni), naturalny korektor antybakteryjny (jak coś zaczyna się dziać - i maskuje i leczy), miniaturowy róż w płynie Benefit, mocny korektor i rozświetlacz MAC, balsam do ust EOS, miętowy błyszczyk do ust VS, błyszczyk nude Clinique, miniaturowa próbka perfum i dwie gumki.
Dorzucam jeszcze pomadkę lub błyszczyk, który w danym dniu użyłam przy porannym makijażu.

I to wszystko! :)
Jak widzicie nie noszę za wielu rzeczy. Gdy idę do sklepu lub w innym celu i tylko na chwilę wyskakuje z domu, zabieram malutką torebkę na portfel, telefon i klucze.

Do napisania! :*
SHARE:

25 marca 2014

O Ciąży W Ciąży cz. 1

- Dziś post dla wytrwałych czytelników. ;) -

[Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży, zastanawiałam się jak zmieni ona Magiczny Domek w sferze blogowej. Blog początkowo miał być przecież typowo o tematyce wnętrzarskiej. Jednak jakoś naturalnie, już dawno temu, zaczęły się pojawiać posty o naszym życiu w Magicznym Domku. Ponieważ teraz przeżywamy wyjątkowy czas w naszej szalonej rodzince, temat ciąży, a w przyszłości dziecięcego świata, z pewnością zacznie się gdzieś przeplatać. Mam świadomość tego, że czytają nas przeróżne osoby i nie każda ma ochotę na taką tematykę, dlatego uspakajam, że 'normalne' posty nie znikną. :) Musimy tu znaleźć kompromis. Pisanie na te tematy to moja naturalna potrzeba, wnikająca z pewnego okresu w moim życiu - w końcu muszę czuć się na tych 'stronach' swobodnie i być sobą. :) Zawsze można przeoczyć/przeskoczyć jakiegoś ciążowo-pokrewnego posta (jak np. mój brat szerokim łukiem omija posty o kosmetykach ;) ) i każdy będzie zadowolony.]

Dziś właśnie w ciążowym tonie będzie, a mianowicie o Pierwszym Trymestrze w Magicznym Domku. Piszę i dlatego, że sama chłonęłam takie posty jeszcze kilka tygodni temu, ale również dlatego, że chcę ten okres zapamiętać jak najlepiej. Po kilku latach pisania bloga, wiem, że takie kartki z pamiętnika sprawdzają się idealnie! :)
Ciąża i jej temat to bardzo specyficzna przestrzeń. Z jednej strony to intymne zdarzenie w rodzinie. Z drugiej strony jest to takie szczęście, że ma się ochotę wręcz zatrzymywać ludzi na ulicy, by oznajmić im (jakby ich to wielce interesowało ;) ) że oto stoi przed nimi 'ten wyjątkowy stan brzucha'! 
Sama nie wiem co jest dobre i gdzie jest granica. Czasami nie dociera mnie ilość osób, które czytają i oglądają życie w Magicznym Domku, wiec często piszę trochę sama dla siebie i automatycznie robi się intymniej.

No nie będzie, aż tak intymnie, by opisywać tu jak doszło do tego całego 'zamieszania' :), ale mogę powiedzieć Wam jedno, czułam pismo nosem, że jest jakoś inaczej. 
Kłucie w środku (zagnieżdżenie), ogromne wzdęcia (ciągle mi wszystko bulgotało), potem objawy jak na nadchodzącą miesiączkę (bolące piersi, bóle menstruacyjne), ale jakoś dziwnie inne niż zazwyczaj. Do tego jedna rzecz się nie zgadzała. Zazwyczaj cera przed rozpoczęciem nowego cyklu bywała paskudna, a tu proszę - idealnie gładka. Gdy dzień zero nie nadszedł, już następnego dnia zrobiłam test ciążowy, no i było wszystko jasne. :) 
I co się okazało? Nie było płaczu, czy przerażenia (jak bywa na tych niektórych filmach) ani przesadnego skakania z radości. Po prostu śmiałam się do siebie, nie dowierzałam i od razu poczułam się kimś wyjątkowym! :) (to są własnie te bardzo miłe uboczne skutki bycia w tym stanie) :) 
Oczywiście zadzwoniłam od razu z tą wiadomością do Pana Poślubionego, który był akurat na wyjeździe służbowym, chociaż lata temu wyobrażałam sobie, że zrobię to przy blasku świec, przy romantycznej kolacji wręczając np. buciki (no kiedyś ta wizja nie była aż tak obcykana). Ta! Emocje są tak silne, że nie da rady ich powstrzymać. :)
Tego samego dnia powiedziałam o tej nowinie (jeszcze jakże niepotwierdzonej naukowo) moim kochanym dziewczynom (Kasi i Juli), które są bardzo biegłe w tych około ciążowych sprawach. Dostałam wytyczne co robić dalej. Tak więc stosując się do zaleceń, następnego dnia pobiegłam na badanie krwi (hormonu beta hCG) a po upłynięciu 48 godzin na kolejne (przeważnie gdy ciąża przebiega prawidłowo stężenie hormonu powinno wzrosnąć w drugiej dobie o przynajmniej 100%) i miałam potwierdzenie w rączce. Kupiłam suplementy (kwas foliowy) i umówiłam się na wizytę do lekarza.
Rodzinie powiedzieliśmy dość szybko, najbliższym przyjaciołom ciut później, ale nie czekaliśmy do końca pierwszego trymestru. Nie wierze w zapeszanie, wiec tym najbliższym chciałam powiedzieć jak najszybciej.
Pierwsza wizyta u lekarza (6 tydz. ciąży) była bardzo stresująca i wcale nie dlatego, że coś było nie tak. Również lekarka (z polecenia) była miła i kompetentna. Byłam po prostu taka podekscytowana, że nie mogłam skupić się na poleceniach! Lekarka kazała rozebrać górę, a ja zdjęłam dół. :) Gdy w końcu kazała przygotować się do badania ginekologicznego, ja ubrałam się cała. :) Całe szczęście, że na badaniu był Pan Poślubiony (jeśli od razu zapytacie czy się wstydzę - to nie, nie wstydzę się męża, nawet na fotelu ginekologicznym :)), który słuchał szczęśliwy wszystkiego ze stoickim spokojem. :) Przy pierwszym USG doktor potwierdziła ciąże..."jeden pęcherzyk ciążowy, o! i jest drugi, ciut mniejszy!" 
Bliźniaki?? Byliśmy bardzo zaskoczeni! Ale poinformowano nas, że na tym etapie ciąży wszystko może się zdarzyć i pęcherzyki mogą rozwinąć się oba, albo rozwinie się ten silniejszy. I tak się właśnie stało.
Przy następnym USG (9 tydz. ciąży) okazało się, że prężnie rozwija się jeden człowieczek, a drugi pęcherzyk się wchłonął. Na początku byliśmy zawiedzeni, chociaż nie ukrywam, że z przerażeniem czytałam blogi i portale o bliźniaczych ciążach i późniejszym wychowaniu, ale w jakimś stopniu czuliśmy się z ta myślą fajnie. Po jakimś czasie pomyślałam sobie jednak, że z jednym dzidziusiem to przynajmniej damy radę! :)
No i już wtedy widać na USG serduszko i jest to naprawdę przyjemne i lekko abstrakcyjne uczucie (W czwartym miesiącu, nie czuje jeszcze ruchów dzidziusia i wciąż nie mogę uwierzyć, że mieszka właśnie we mnie). 
Na badania USG chodzę raz w miesiącu prywatnie, natomiast równolegle chodzę po bezpłatne badania ogólne do rejonowej poradni na NFZ. W pierwszym trymestrze zaleca się niesamowitą ilość badań, oczywiście wszystko w swoim czasie zrobiłam. Przy kolejnym badaniu USG (13 tydz. ciąży) byliśmy zszokowani jak bardzo w tym czasie rozwija się ludzki organizm! Dzidziuś przypominał już człowieczka i ruszał się niesamowicie płynnie i szybko! W 13 tygodniu miałam też nieinwazyjne badania prenatalne (czyli specjalistyczne USG i badanie krwi).
Jest coś w niepokojącego w tym pierwszym trymestrze - tyle się słucha, czyta (nie róbcie tego za często!!), że każde USG i dobre wyniki badań bardzo uspakajają. Nie wiem jak radzą sobie dziewczyny np. w Wielkiej Brytanii, gdzie ciążą zaczynają się zajmować dopiero po 3 miesiącu. (oczywiście i tam się rodzą zdrowe dzieci, wiec i bez tego można! Ale co jak co, w Polsce prowadzenie ciąży jest naprawdę zadowalające.)
Dzięki tak wczesnej opiece biorę np. Luteinę (ze względu na znikające jajeczko, które spowodowało minimalne zabarwienie krwią) i czuję, się dzięki temu bezpieczniej. Lepiej dmuchać na zimne! :)
Tak więc wszystko wspaniale, ale jak minął mnie samej ten ponoć najtrudniejszy okres w ciąży? 

Zachcianki? - Tak! 
I była ogromna chęć na marchewkę z groszkiem na samym początku, potem dzień gdy w myślach miałam rodzynki w czekoladzie, ogórki się również przewinęły i niepohamowana ochota pewnego wieczora na śledzie!  Dni jedzenia więcej i dni gdy apetyt był minimalny.

Nudności i wymioty? - Tak i nie!
Nie wymiotowałam ani razu, więc chyba jestem szczęściarą! Jednak bywały dni kiedy było mi lekko niedobrze (tak delikatnie, coś jakby z przejedzenia).

Częste siusianie? - Tak!

Nasiliło się w 3 miesiącu. Wcześniej wydawało mi się, że to występuje pod koniec ciąży jak dzidziuś naciska na pęcherz, a tu okazało się, że ta ciążowa przypadłość towarzyszy nam niemalże od początku ciąży za sprawą hormonów.

Burza hormonów? - Tak i nie!

W tej sprawie Pan Poślubiony ma inne zdanie, bo ja uważam, że jestem taka sama jak wcześniej! Wręcz zauważam w sobie czasami pokłady stoickiego spokoju. No może... z wyjątkiem jednego wydarzenia w 12 tyg. ciąży, gdy złapała mnie policja, gdy rozmawiałam rzekomo przez telefon w samochodzie. 
Tylko jedno zdanie powiedziałam jak cywilizowany człowiek, po czym ryknęłam płaczem, zaczęłam krzyczeć na policjanta, rzucać się po samochodzie, z rozmazanym makijażem kazałam się aresztować i wykrzykiwać, że jestem w ciąży, że są potworami... no cóż... puśćmy to w niepamięć! 
*notabene puścili mnie bez mandatu pewnie myśląc, że właśnie mieli do czynienia z ciężarną wariatką!

Problemy z wypróżnianiem? Tak i nie!

To drażliwy temat, ale znany tym, co już wiedzą jak jest. Nie jest źle, ale pojawił się pan "H" a to dopiero początek. :(

Tycie? - Tak i nie!

W pierwszym trymestrze przytyłam modelowe 3 kg. Jednak problem polega na tym, że tuż przed ciążą, po paru miesiącach folgowania, ważyłam najwięcej w całym swoim życiu! Oh!

Rozstępy? - Nie.

Oczywiście to dopiero początek i na to jeszcze za wcześnie, ale powiem Wam, że dobrze zacząć pielęgnację od samego początku. Bardzo szybko zaczęła mnie swędzieć skóra, zwłaszcza w okolicach piersi i brzucha i częste smarowanie przynosiło mi ulgę.

Senność i zmęczenie? - Tak, tak, tak!

W pierwszym trymestrze dopada niczym przyczajony tygrys. Bywały takie dni, że ledwo wracałam z pracy (prowadząc samochód było to dość niebezpieczne!), marząc tylko o tym by się zdrzemnąć. Zaczęłam też wcześniej chodzić spać - godzina 21.00 była dla mnie środkiem nocy. Był nawet taki weekend gdzie wstałam, zjadłam, położyłam ponownie się spać, wstałam na obiad, następnie szybko popołudniowa drzemka, trzy okrążenia w domu i o 21 spać! :) Teraz już jest lepiej!

Ogólnie jednak, nie mogę narzekać na nasz pierwszy trymestr, bo był wyjątkowo dla mnie łaskawy. Są dni kiedy czuje się wyjątkowo ładnie (zagęściły mi się włosy, szybciej rosną paznokcie a cera jest rozpromieniona) i rozpiera mnie energia (w tych chwilach gdy nie ogarniała senność :) ). 
No i to poczucie szczęścia panujące w domu jest nie do opisania! Ale ja postaram się Wam czasami jednak o tym temacie napisać. :)

Dajcie znać jakie tematy z 'tej branży' by Was zainteresowały. Piszcie też w komentarzach jakie Wy (przyszłe i obecne Mamy) miałyście objawy w pierwszym trymestrze.

Buziaki ogromne!
Do napisania niebawem! :)
SHARE:

21 marca 2014

Fajne Rzeczy Na Wiosnę

Dziś pierwszy dzień upragnionej Wiosny. W centralnej Polsce pogoda wspaniała!
Słońce, 21 stopni i lekki wiosenny wiaterek. Dziś mam wagary i wolne od pracy. Szczęśliwy dzień! :)

Lekki temat o fajnych rzeczach na wiosnę. Może coś upatrzycie dla siebie.




























































































1. Nowa torebka na sezon wiosna-lato. Od dziś, ciemne torebki idą w kąt szafy!
[Zalando - firma Clarks]

2. Peeling cukrowy do ciała. Wydobywamy blask i piękno naszego ciała na cieplejsze dni!
[Bomb Cosmetics - klik]

3. Przy okazji relaksujemy się i otaczamy zapachami kwiatowymi.
[Bomb Cosmetics - klik]

4. Nowa sukienka! :) Bardzo  rozciągliwa! ;)
[Marks&Spencer]

5. Świeczka o zapachu konwalii w prześlicznym opakowaniu.
[TKMaxx]

6. Relaksujący żel do nóg.
[Manufaktura z Czech]

7. Nasiona ziół i warzyw. Czas na wiosenne prace w ogrodzie. :)
[Centra ogrodnicze i budowlane]

8. Serwetki na otwarcie grillowego sezonu. :)
[Duka]

9. Lekki krem BB. Wybrałam Shiseido ze względu na wysoki filtr.
[Douglas]

10. Kosmetyki Logona z serii miętowej - bardzo orzeźwiające w wiosenne poranki!


Życzę nam i Wam, żeby nasza tegoroczna wiosna była przecudowna!
Buziaki!

SHARE:

Dom

Na wiosenne Dzień Dobry - Oto co zobaczyłam wczoraj po powrocie z pracy. :)



























































I jak nie kochać tego domu? :)

Buziaki!
SHARE:

20 marca 2014

Czeskie Prezenty

Jakiś czas temu, Pan Poślubiony przy okazji służbowego wyjazdu do Pragi, przywiózł swojej ukochanej (czyli mnie! :P ) fajne prezenty.
Kilka produktów z Lush'a, który nie jest jeszcze dostępny w Polsce. Peeling, odżywkę do ciała (którą używa się jak odżywkę do włosów), peeling cukrowy do ust i przepięknie pachnąca różami kulę do kąpieli. 



















Jeśli wybieracie się w najbliższym czasie do Pragi, warto zajrzeć do ich rodzimego sklepu z naturalnymi kosmetykami - Manufaktura. Polecam! (byliśmy tu 2 lata temu - klik i byłam oczarowana). Teraz przyjechało do mnie parę prezentów.
Balsam do ciała i krem orzeźwiający do nóg i balsam do rąk oraz kamienny świecznik w kształcie rybki do łazienki na piętrze.




































Przyjechały również kosmetyki o naturalnym składzie z rozkosznym krecikiem dla naszego dzidziusia...





















































Tak kochani! Dobrze myślicie! Od ponad 3 miesięcy rośnie mi brzuch! :) :) :) :)


Wiosennego dnia kochani!! :)
SHARE:

11 marca 2014

Popołudniowa Kuchnia

Spontanicznie naszła mnie ochota na pstryknięcie paru zdjęć naszej kuchni. :) Bardzo lubię, jak wpada do niej popołudniowe słońce. Pojawiło się parę zmian, a raczej kierunek, w którym zmiany będą się klarować - czarne dodatki. :)




































Nawet Lunka doskonale się wpasowuje ;)




































Nie lubię, gdy za dużo rzeczy jest na wierzchu, jednak w kuchni, troszeczkę tego 'ducha gotowania' nie zaszkodzi. :) 




































Na powieszenie czeka wieszak. :) (tak tak, listewki nadal też!)








































Za oknem wciąż brązowa roślinność, która już niebawem zacznie buchać zielenią. Wtedy widok z okna jest przepiękny. Ale wówczas przez bujną roślinność mniej wpada słońca do pomieszczenia. Gdy jest gorąco, jest to bardzo zbawienne, ale w takie wiosenne dni jak dziś, można cieszyć się promykami słońca.




































Wiosennych dni i do napisania! :)
SHARE:

06 marca 2014

Zmiana Kolorów

Zima mija bezpowrotnie. To dobry czas na odmianę oblicza Magicznego Domku. Uwielbiam dostosowywać wnętrze do pór roku. Co prawda, do salonu wszedł już kolor, który bardziej pasuje do letnich, wakacyjnych klimatów, ale wiosna tak szybko w tym roku nas powitała, że jestem o krok do przodu. :)




































Znacie Magiczny Domek, u nas przedmioty migrują po całym domu, gdzie zmieniają kompletnie swoje oblicze. Tekstylia wyjęte z pudeł, przeżywają swoją drugą (właściwie kolejną) młodość.








































I właśnie o to w tych zmianach chodzi. Wnętrze żyje, zmienia się, ale małym kosztem i przy niewielkim wysiłku.



















Brakuje mi w tym miejscu tylko jednej rzeczy. Gdy tylko się pojawi i zawiśnie (nad kanapą), z pewnością zasłuży na osobnego posta. :)

A tym czasem przesyłam masę promyków słońca i do napisania niebawem! :)

Ahoj!
SHARE:

01 marca 2014

Migawki Lutowe '14

To był szybki i króciutki miesiąc. Większe wydarzenia znalazły się w poprzednich postach. Było kilka szczególnych spotkań i wydarzeń. To wyjątkowo króciutkie migawki, ale luty wczoraj był, a dziś już go nie ma - tak minął! :)

Nie pamiętam, by kiedykolwiek luty był tak słoneczny jak w tym roku! :)



















Śniegi już topniały, gdy byliśmy na spacerze w lesie na początku miesiąca.




































Już się nie możemy doczekać na wiosenne i letnie owoce i warzywa! Ciężko było zimą! Jednak parę pyszności się trafiło.





















A przy śniadaniu, trzy potwory w kuchni. :)





















Z tyłu ogrodu przechadza się jelonek! I jak nie kochać tego domku? :)



















Buziaki i do najszybszego napisania! 
W tym miesiącu postaram się wrócić do regularnych postów. :)
Czyż to nie cudownie, że już niebawem pierwszy dzień wiosny??
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig