28 września 2014

Migawki Wrześniowe'14

Jak zwykle nie mogę uwierzyć, że mamy już jesień i końcówkę września! Ale to moja ulubiona pora roku, która w 2014 będzie z pewnością 'przełomowa' w naszym życiu! :)
Czas na migawki wrześniowe!

Moje Baby Shower zorganizowane przez przyjaciół! :)


























































Rodzinne urodziny teścia! :)




















Babskie pogaduchy w piątkowy wieczór.




















Jesienne, owocowe śniadanie.




















Ogródkowe porządki i podcinanie drzewka przed domem.




















Rozmarzony Gapcioszek. :)




















Randka i pyszności (bo właśnie tak randkuje się w 9 miesiącu ciąży). :)




















Zamknięcie sezonu grillowego w Magicznym Domku.







































Łapiemy z Anią ostatnie takie chwile, gdy zupełnie beztrosko, wręcz po studencku siedzimy po nocach na kanapie, przeglądamy internet i podjadamy czipsy! :)




















Ryż czy makaron - obiadowe wariacje.







































"Rzuciłam" już pracę i wreszcie mogę odpocząć przed godziną zero. Cała reszta korzysta! ;)




















Impreza! A ja naprawdę niedługo wybuchnę! :)




















Wszystko gotowe na przyjście Marysi. Z pomocą kochanej rodzinki cały dom posprzątany, z pomocą przyjaciół wszystko zakupione. Jedyne czego potrzebujemy to odpoczynku i regeneracji! :)




















Trzymajcie kciuki i do napisania!
SHARE:

20 września 2014

Nowa Jesienna Pielęgnacja (Twarz)

Pisałam wcześniej, że szykuje się do zmian w pielęgnacji. Chciałam wszystkie produkty powykańczać i zredukować ilość produktów. I tak tego jest sporo, ale nie mam absolutnie nic więcej niż to co znajdzie się w tym poście. Nic mi nie brakuje, czuję, że jestem w pełni wypielęgnowana i bardzo zadowolona z 'zestawu'. Wiele produktów znam już dobrze, bo postanowiłam do nich powrócić. Mieszam ciut droższe kosmetyki, z tanimi, jak i naturalne z 'prawie' naturalnymi. 
Zazwyczaj zmiany w pielęgnacji planuje dobre kilka tygodni wcześniej i wtedy rozkładam zakupy na raty, a następnie czekam z utęsknieniem aż zacznę nową pielęgnację. :)
W dzisiejszym poście zapraszam do pielęgnacji twarzy. W kolejnych będzie pielęgnacja ciała i włosów oraz makijażowi ulubieńcy.

Zdecydowałam się powrócić do naturalnych kosmetyków dr. Hauschka, które bardzo dobrze wspominam. Niestety do stacjonarnego sklepu w moim mieście jakoś było mi nie po drodze, ale okzało się, że już funkcjonuje sklep internetowy, gdzie można na spokojnie przejrzeć wszystkie produkty, poczytać o nich i zamówić.

PORANNA PIELĘGNACJA

W zależności ile mam czasu rano, przemywam twarz wodą lub tylko płynem micelarnym. Oba sposoby cudownie odświeżają cerę. 

Krem do mycia twarzy 

Jest to kultowy produkt tej marki, który albo się kocha albo nienawidzi. Ma tak dziwną konsystencję oraz sugerowany sposób użycia, że moim zdaniem, by go polubić, trzeba zapomnieć o typowym myciu twarzy i uznać ten produkt jak dodatkową, inną formę pielęgnacji.




















Niewielką ilość kremu (papki) nakładamy na zwilżoną twarz, delikatnie rozprowadzamy, a następnie przyciskamy dłońmi twarz, jakbyśmy chcieli odessać zanieczyszczenia. Jest to niewątpliwie dziwna forma mycia twarzy, ale po prostu działa! Po zmyciu specyfiku skóra jest czysta, nawilżona (ale nie pozostawia żadnej powłoki) i promienna. Pory są znacznie zmniejszone, przez co skóra wygładzona. To właśnie przez to działanie powracam z przyjemnością do tego produktu.

Następnie w zależności od potrzeb nakładam krem bądź olejek.

Olejek do twarzy

Regulujący olejek do twarzy jest dostosowany do cery również mieszanej czy tłustej, ponieważ idealnie się wchłania, można bez problemu używać go pod makijaż.



















Olejek nie jest tłusty, pomaga regulować sebum ale jednocześnie nawilża. Łagodzi stany zapalne. Ma bardzo przyjemny zapach. Stosuje go gdy czuję, że skóra jest bardziej przesuszona, lub gdy widzę, że warunki na dworze są mniej przychylne.

Krem do twarzy z melisą

Krem z melisą o właściwościach delikatnie matujących (ale nie wysuszających) idealnie sprawdza się na dzień i pod makijaż.




















Łagodzi podrażnienia, nawilża suche partie twarzy a matuje przetłuszczającą się strefę T. Idealny do cery mieszanej. Delikatnie pachnie i jest bardzo przyjemny w użyciu. 
Ja bardzo lubię kosmetyki naturalne, nie tylko ze względu na właściwości i skład, ale również przez zapachy. Są inne, nietuzinkowe. Po prostu nie są tak 'wywąchane' jak w przypadku znanych marek w drogeriach. 
Dzięki tym zapachom i eleganckim, prostym opakowaniom wprowadzam do pielęgnacji nutkę ekskluzywności. ;)

Nawilżający krem pod oczy

Wygładza i delikatnie nawilża partie skóry wokół oczu.




















Jest delikatny i pomimo, iż bardzo szybko się wchłania (idealny pod makijaż) i go nie czuć na skórze, po regularnym stosowaniu widać efekty.

Płyn micelarny 

Jeśli się śpieszę i nie ma czasu na ceremonię mycia twarzy wodą, przecieram dokładnie twarz wacikiem z płynem micelarnym, który doskonale usuwa reszki z minionej nocy.




















Testuję różne płyny micelarne, ale tym razem trafiłam na produkt naprawdę godny uwagi. Płyn micelarny firmy Green Farmacy, zaskoczył mnie działaniem (idealny również do zmycia makijażu), wielkością (500ml) i ceną (coś. ok 12 zł). Ładne, delikatne opakowanie, przyjazny skład i chyba płyn stanie się moim ulubieńcem.

WIECZORNA PIELĘGNACJA

Demakijaż to podstawa w mojej pielęgnacji. I tu, w zależności od nastroju, czasu, bądź potrzeb stosuję różne metody, jednak przenigdy nie chodzę spać w makijażu! 

Powracając do kosmetyków dr. Hauschka, postanowiłam zastosować się do nietypowej wieczornej pielęgnacji, która już wcześniej się u mnie doskonale sprawdziła. Polega ona na tym, że oczyszczamy skórę, następnie tonizujemy i... nic więcej.

Mleczko do demakijażu

Ogólnie nie przepadam za mleczkami do demakijażu, ponieważ większość z nich pozostawia specyficzną powłoczkę na skórze. Jednak chciałam zastosować delikatniejszy sposób demakijażu oczu. Poza tym po użyciu mleczka i tak przemywam twarz wodą i kremem do mycia twarzy (o którym pisałam wcześniej), więc w tym przypadku sprawdza się idealnie.




















Mleczko nakładam na 2 waciki i zmywam z oczu makijaż. Następnie nakładam niewielką ilość mleczka na resztę twarzy i wykonuje delikatny masaż. Zmywam wodą i następnie przemywam twarz krem do mycia twarzy.
Mleczko idealnie zmywa makijaż, jednocześnie robi to bardzo delikatnie. Nawilża, skóra jest delikatniejsza i wygładzona. Po użyciu kremu do mycia twarzy czuć, że jest w 100% oczyszczona.

Mogę pominąć te dwa kroki (gdy jestem bardzo zmęczona) używając tylko płynu micelarnego, jednak wtedy potrzebuję dodatkowego nawilżenia (np. olejku).
Gdy używam produktów dr. Hauschka, mogę z powodzeniem zastosować metodę tonizowania bez innych produktów.

Tonik regulujący do twarzy

To własnie ten kolejny kontrowersyjny sposób pielęgnacji twarzy, który nie jedną osobę może zdziwić. Zazwyczaj na noc nakładamy bardzo dużo produktów, a tu dr. Hauschka proponuje...dać skórze odpocząć!




















Skóra doskonale wie czy jest chwilowo przesuszona (wtedy delikatnie w ciągu nocy się natłuszcza) czy jest przetłuszczona (tonik wtedy pomaga wyregulować produkcje sebum). Stosuję tą metodę 3 raz i rzeczywiście działa!
Po dokładnym demakijażu i umyciu twarzy, spryskujemy twarz tonikiem i czekamy na efekty, które są naprawdę widoczne niemalże od razu. Pory są zwężone, skóra nie jest ani tłusta, ani sucha (coś jak skóra dziecka), stany zapalne w ciągu nocy są zminimalizowane, a skóra promienna. 
Uważam, że ta metoda idealnie sprawdzi się u tych, którzy lubią zdrowy minimalizm. 

Jednak z doświadczenia wiem, że metoda działa przy zastosowaniu kompleksowym, przy użyciu całej serii (mleczko gdy musimy zmyć makijaż, kremu do mycia twarzy i toniku) w innym przypadku (przy użyciu np. płynu micelarnego muszę nałożyć dodatkowo olejek)

To samo się tyczy kąpieli w wannie. Lubię wtedy, w koszyczku mieć osobne produkty do zastosowania z wodą, tak by nie musieć przekładać kosmetyków z miejsca na miejsce.
Gdy kąpie się wannie, po uprzednim ogólnym demakijażu, lubię użyć specyfiku do mycia twarzy z wodą.

Pianka do mycia twarzy




















Na sezon jesienny wybrałam piankę do mycia twarzy firmy Himalaya i używam jej własnie jak korzystam z wanny. Następnie używam pasty peelingującej (średnio co 3 dni), który jest dla mnie po prostu hitem.

Pasta do oczyszczania twarzy

Trafiłam na nią przypadkiem i jest to moje 2 opakowanie. Ostatnio zauważyłam, że staje się bardzo popularna! I dobrze, bo według mnie naprawdę jest produktem godnym uwagi!




















Pasta ma rzeczywiście konsystencję pasy (do zębów?), która ma bardzo fajny świeży zapach. Od razu zaznaczę, że ja lubię dość mocne tarcie twarzy i nie mam bardzo wrażliwej skóry, dlatego pozwalam sobie na stosowanie pasty Ziaji nawet co trzeci dzień. Skóra po użyciu jest niesamowicie wygładzona! Produkt niedrogi i ciekawy. Przygotowuje cerę na dalszą pielęgnację.

Maska do twarzy

Maskę firmy Himalaya stosuje również w wannie raz na tydzień, ponieważ jest bardzo brudząca (jest prawie czarna!). Nakładam ją w wannie, po umyciu twarzy i peelingu pasją z liści manuka. Dzięki temu nie martwię się, że mi gdzieś skapnie i ubrudzi ubranie, poza tym para wodna opóźnia jej zaschnięcie.




















Maska jest głęboko oczyszczająca oraz antybakteryjna. Reguluje wydzielanie sebum, oczyszcza zatkane pory i zapobiega powstawaniu wyprysków. Lubię takie oczyszczające maseczki i uważam, że naprawdę działają, gdy używa się ich regularnie. Ta może jednak troszeczkę wysuszać cerę suchą, dlatego po jej zastosowaniu należy skórę nawilżyć.
Po pielęgnacji w wannie również sięgam więc po nawilżająco-regulujący olejek do twarzy.

PIELEGNACJA - DOMOWE SPA

Raz na tydzień, bądź dwa, lubię się zaszyć w łazience i urządzić sobie domowe SPA. Paradoksalnie nie zabiera to aż tak dużo czasu, bo zazwyczaj jestem już po kąpieli i czasie kiedy nałożone produkty działają na twarzy, mogę robić inne rzeczy. Mam taką ambicję by w miarę możliwości, nie zaniedbywać tego kroku nawet jak Marysia się pojawi na świecie  - ostatecznie nie ma tu wielu kosmetyków i myślę, że aż takiego problemu nie będzie. :) 

(a osobą, które nie oprą się komentarzom typu - "zobaczysz, na pewno nie będziesz miała czasu" powiem tylko, że znam osobiście takie mamy, którym po porodzie są jeszcze bardziej zorganizowane i mają dzięki temu nadal na wszystko czas)

Peeling

Dawno temu zamówiłam peeling Ziaja PRO przez internet i byłam bardzo zadowolona. Teraz gdy cała seria kosmetyków Ziaja PRO dostępna jest w stacjonarnych sklepach postanowiłam do niektórych powrócić.
W domowym SPA bardzo ważne dla mnie jest oczyszczenie twarzy. Lubię dość mocne peelingi, gruboziarniste, jednak trzeba używać je z głową. 




















Lubię ten peeling, ponieważ posiada regularne granulki i jest ich dużo. Dzięki temu, pomimo iż jest bardzo mocny, nie czuję by skóra była podrażniona. Ma wygodną pompkę i jest bardzo wydajny. Po tak dokładnym oczyszczeniu, skóra przygotowana jest do dalszego etapu.

Maseczka oczyszczająca

Moja ukochana maseczka oczyszczająca. Jej fenomen polega na tym, że pomimo, że jest na bazie glinki i ma skórę oczyszczać, jednocześnie jej nie wysusza a wręcz łagodzi podrażnienia.




















Maseczka z firmy Sanoflore, ma naturalny skład. Skóra po niej jest oczyszczona, a jednocześnie wygładzona i nawilżona. Ulubieniec!

Maseczka Kojąca




















Po mocnym peelingu i oczyszczaniu nakładam dodatkowo - kojącą maskę z glinką różową z serii Ziaja PRO. Delikatnie chłodzi i minimalizuje podrażnienia. Cera po tych trzech krokach jest wygładzona i wypielęgnowana. :)

AKCESORIA

O jakiegoś czasu (przy myciu twarzy w wannie pianką) używam również naturalnej gąbeczki konjac z firmy Ecotools.




















Jest bardzo delikatna i miła w użyciu. Ma się ochotę ją zjeść. :) Jestem ciekawa jak sprawdzi się po dłuższym zastosowaniu, gdyż wymaga ona bardzo higienicznego traktowania. Dość długo schnie, przez co utrzymanie higieny może być utrudnione. Macie jakieś sposoby?

Kolejnych fajnym gażetem w pielęgnacji twarzy są waciki peelingujące z firmy Lilibe Cosmetics dostępne w Rossmanie.





















Jeśli zmywam bardzo mocny makijaż i chcę mieć 100% pewność, że dokładnie oczyszczę twarz (a nie mam czasu na zastosowanie peelingu lub pasty), używam właśnie takich płatków z płynem micelarnym. Są świetne!

To wszystko jeśli chodzi o pielęgnację twarzy. Te kosmetyki są obecnie w mojej łazience i nie mam niczego więcej. Z pielęgnacji jestem bardzo zadowolona, jak również ze stanu cery. Mam nadzieję, że to nie tylko ciążowe hormony się do tego przyczyniły i że po porodzie, będę również zadowolona. Oby! :)

Życzę udanego weekendu kochani!
Wasza G.
SHARE:

17 września 2014

Kącik Karmienia

Od razu mówię, że nie wiem jak to jest i co mnie czeka. Jednak ja lubię planować, urządzać sobie przestrzeń oraz stwarzać atmosferę. Ponieważ Marysia będzie na samiutkim początku pewnie spała i jadła (i pewnie płakała ciut ciut :) ) postanowiłam nasze wspólne chwile karmienia trochę uprzyjemnić i ułatwić.

W pokoiku Marysi postawiłam duży, wygodny fotel, w którym zawsze lubiłam siedzieć. :)





















Dostałam idealną poduszkę do karmienia od Pana Poślubionego! :) Ma idealny kształt, jest wykonana z przemiłych i dobrych gatunkowo materiałów. Ma również metki do zabawy dla dzidziusia. Gdy już nie będzie potrzebna do karmienia, chyba będę na niej spać! Jest taka wygodna! (kupiona tu - klik)




















Odkąd pamiętam, zawsze spałam w piżamach. Dopiero w ciąży zaczęłam przekonywać się do koszul nocnych. Przy karmieniu będą tym bardziej potrzebne więc kupiłam dwie urocze koszule, które są przystosowane do karmienia piersią. (Szarą - na zdjęciu - oraz niebieską w kropeczki firmy Italian Fashion)




















Ponieważ pierwsze miesiące życia Marysi (i karmienia jej) przypadają na jesień i zimę, zaopatrzyłam się w milusi, ciepły szlafrok (TKMaxx). 
Mój wewnętrzny Big Lebowski (bo ja strasznie lubię chodzić w szlafrokach) będzie prezentował się całkiem nieźle. ;)




















Wygodne, ciepłe kapcioszki również czekają.




















Jestem gotowa na nocne wstawanie? Oj! :)

Do napisania! :)
SHARE:

15 września 2014

Pojazd Marysi - Wózek Marki Joolz

Witajcie!
Obiecałam wyprawkowego posta dotyczącego wózka, który zdecydowaliśmy się kupić dla Marysi. Będzie to post poglądowy, ponieważ Marysi wozi się jeszcze w brzuchu a nie w wózku, więc dopiero po jakimś czasie pojawi się aktualizacja dotycząca tego, jak wózek sprawdza się w różnych sytuacjach życiowych.

Na wózki holenderskiej firmy Joolz trafiliśmy przypadkiem. Oczywiście już wcześniej oglądaliśmy przeróżne wózki w sklepach, a na forach internetowych oglądaliśmy rankingi i przyznam Wam szczerze, że przerażał nas wybór! Przed ciążą nie wiedziałam, że tego jest AŻ tyle i tak trudno będzie cokolwiek wybrać. 
Jednak przy okazji zakupów mebli do pokoiku, trafiliśmy do fajnego, kameralnego sklepiku, gdzie obok mebli i pięknych akcesorii dziecięcych, wystawione były wózki firmy Joolz. 
Okazało się, że właściciel, świeżo upieczony, młody Tata, zdecydował się na taki wózek i był tak z niego zadowolony, że postanowił wprowadzić markę do asortymentu sklepu. A my, będąc w sklepie, już wiedzieliśmy, że to wózek właśnie dla nas.




























































Dlaczego wózek marki Joolz?

Po pierwsze prostota i funkcjonalność. 
Wózek nie posiada zbędnych bajerów, bardzo łatwo się prowadzi oraz składa.

Po drugie design. 
Lekki wizualnie, eleganckie detale oraz kolory.

Po trzecie cena. 
Oczywiście, że można kupić znacznie tańszy wózek, ale są też wózki o takich cenach, że można spaść z krzesła! My ustaliliśmy sobie budżet maksymalnie do 3000 zł na wózek z gondolą i spacerówką* i w takiej cenie się zmieściliśmy.

* spacerówki nie umieszczam na zdjęciach, ponieważ jej nie składaliśmy i trzymamy zabezpieczoną w pudle (będzie potrzebna dopiero gdzieś za pół roku) ale widoczna jest na filmiku poniżej - jest jeszcze bardziej czadowa! :)



Po czwarte (co było jedną z najistotniejszych spraw) - wózek musiał zmieścić się do mojego małego samochodu, w którym jest naprawdę mały bagażnik - fiata Pandy.





















Mam nadzieję, że "żulka"* Marysia polubi i będzie sprawdzał się w naszej rodzince idealnie. 
Póki co, z uporem maniaka poluje na niego Lunka. Już kilka razy przyłapałam ją jak w nim śpi, pomimo, iż wózek jest zamykany w pomieszczeniu gospodarczym!

Do napisania! :)

* Joolz wymawiamy jak "Żul(s)" :)
SHARE:

12 września 2014

O Ciąży w Ciąży cz. 3

Kochani, jeszcze jestem z Marysią w całości :) ale z racji tego, że książkowo, od zeszłej niedzieli wszystko może się zdarzyć, postanowiłam wkleić do blogowego pamiętnika, moje przemyślenia na temat III trymestru ciąży.
O poprzednich trymestrach pisałam tu - (klik pierwszy) i tu - (klik drugi).

Pomimo, iż jestem już w połowie ostatniego miesiąca ciąży, to nadal nie mogę uwierzyć jak szybko zleciało te 9 miesięcy! Pomimo przygotowań, nadal nie wiem co właściwie nas czeka, bo po prostu tego nie da się przewidzieć i w 100% zaplanować. :)

III trymestr okazał się dla mnie dość trudny a za razem wspaniały. Trudny ponieważ w 7 miesiącu dużo chorowałam. Zaczęło się, jak pamiętacie, od ostrego zapalenia zatok i nie obyło się bez antybiotyku. Już wychodziłam na prostą, a tu, nagle zator w nerce i złapały mnie paskudne kolki nerkowe! 
Raz złapało mnie w nocy, bolało strasznie, napinał mi się brzuch i naprawdę mocno przeraziłam się, że już rodzę! I tak trafiłam do szpitala, gdzie na szczęście okazało się, że z Marysią wszystko dobrze, a mi po prostu schodził piasek z nerek (w życiu wcześniej nie miałam z tym problemu!). Ciąża jest jednak wyzwaniem dla organizmu, który od chwili poczęcia funkcjonuje na zwiększonych obrotach. Jednak w III trymestrze jest to już rozbuchana maszyna, która może nas czasem zdziwić! 
Z drugiej strony brzuszek jest już bardzo widoczny (a ja okazałam się osobą, która z tego stanu rzeczy jest bardzo dumna i nie miałam problemu z jego eksponowaniem) i można być zaskoczonym, jak reagują na kobietę w ciąży ludzie. Naprawdę można poczuć się jak gwiazda! Spotkałam się z niezwykłą życzliwością zupełnie obcych ludzi. Wszyscy się uśmiechają, pozdrawiają, życzą wszystkiego dobrego i zalewają komplementami. Spotkałam na swojej drodze troskliwych mężczyzn, którzy gotowi byli przebiec parking/sklep/miejsce pracy, by tylko w czymś mnie wyręczyć! Kobiety zagadywały, opowiadały swoje historie i można było nawiązać więź nawet w poczekalni do lekarza czy sklepie. Szczerze, to czuję się jak zupełnie w innym świecie! :)
W dzisiejszych czasach ludzie pędzą na oślep zajęci własnymi sprawami, zdarza się, że nie znają własnych sąsiadów, ograniczają kontakty do garstki osób, a tu taka pozytywna odmiana. :) Ten aspekt dał mi niezmiernie dużo wiary w ludzi i nabawiłam się jeszcze więcej pozytywnego myślenia. :)

Nigdy wcześniej nie czułam się tak kobieco i pięknie! Cera, włosy, paznokcie, nawet tycie odbywało się modelowo i nie powoduje żadnych kompleksów. Zawsze mi się wydawało, że będę się czuła ociężale i paskudnie, ale myślę, że wszystko zależy od naszego pozytywnego nastawienia, bo pomimo końcówki, czuję się we własnym ciele zaskakująco dobrze! :) 
[Aj zobaczymy czy ten stan utrzyma się po porodzie ;) ]

Oczywiście, pojawiło się też kilka nieprzyjemnych, ciążowych dolegliwości, ale mogę wam przysiąc, że i tak ten stan błogosławiony nie jest taki straszny jak niektórzy straszą. :)

Tak, pojawiły się uderzenia gorąca a lato było wyjątkowo upalne i dla mnie ta mieszanka była wręcz wybuchowa! Przemęczyłam się strasznie! 

Tak, pojawiła się nowa 'życzliwa' przyjaciółka - zgaga, o której przed ciążą nie miałam nawet pojęcia. Ta przypadłość okazała się, w moim przypadku bardzo dokuczliwa i nazbyt częsta. 

Do typowych zachcianek (typu śledzie na początku ciąży) dołączyła jedna moja obsesja, która staje się wręcz kultowa. Nie mogę nad nią zapanować i jestem niezmiernie ciekawa czy minie mi po porodzie. 
Otóż, maniakalnie jem...lód!
Zwykły lód, który zamrażamy w lodówce i dodajemy do napoi latem. Ja próbuje wszelkie konsystencje i kształty (w całości, kruchy, mały, duży, z przegotowanej wody czy gazowanej) i chrupię niczym orzeszki. Śni mi się po nocach, wyszukuje specjalistyczne sprzęty do robienia i kruszenia lodu w internecie. Jednym słowem, jestem bliska szaleństwa! :) 
A najlepszy lód jaki można 'zjeść' znajduje się w mojito w KFC - gdzie udaje się po niego przynajmniej 2 razy dziennie i proszę właściwie lód zalany napojem (nie odwrotnie) i dodatkowy kubeczek z kruszonym lodem i dosypuje sobie jak tylko moje lodowe orzeszki spałaszuje... Uwierzcie mi, że w tej chwili nie ma nic pyszniejszego na świecie. :)

Również  pojawiło się i chrapanie w nocy i sapanie podczas nawet prostych czynności. Może mniej sprawne ruchy, chociaż dopiero teraz czuję, że organizm zwalnia tempo, bo wcześniej byłam całkiem szybka i ruchliwa. :)
Do tej pory jeżdżę samochodem (został może niecały centymetr odległości pomiędzy siedzeniem + brzuchem - ustawionym tak bym sięgała nogami - a kierownicą) :)

Muszę jednak przyznać, że taki mały kryzys nadchodzi właśnie teraz. Najbardziej męczą mnie - nocne wstawanie do ubikacji (oj, tego nacisku główki na pęcherz nie da się przeoczyć) oraz specyficzna bezsenność (kładę się spać wykończona po całym dniu, a i tak budzę się miedzy 3-5 rano i nie mogę dalej zasnąć) po czym zasypiam nad ranem a tu dzwoni budzik i trzeba wstać totalnie niewyspanym! 
Przekręcanie się w nocy z boku na bok to tortury. Moment leżenia na plecach boli! Mam tak ogromny brzuchol (13-14 kg , które przytyłam w ciąży, praktycznie zgromadziły się właśnie tylko w tym miejscu), że naciska na kości i nerwy.

Ale to nic, uwierzcie, że takie tam drobne nieprzyjemności nawet nie są w stanie przyćmić panującego podniecenia, wyczekiwania i  magii przygotowań. :)
W rodzinie panuje cudowna atmosfera. Przyjaciele kibicują i wszyscy nie mogą się doczekać. I pomimo, iż z racji tego, że termin zbliża się wielkimi krokami i siłą rzeczy (prawie) wszystko kręci się wokół tego tematu, to absolutnie mi to nie przeszkadza. :)

I tu muszę jeszcze dodać, że nie przeszkadza mi określenie 'jesteśmy w ciąży', które wypowiadają niektórzy mężczyźni. Przynajmniej w przypadku Pana Poślubionego to określenie jest zupełnie na miejscu. Bo owszem, to ja, moje ciało, zmaga się z różnymi przemianami i chwilowymi niedogodnościami. Ale to właśnie ta druga strona nas w tym wszystkim wspiera. Byłoby znacznie trudniej bez masowania pleców i łydek każdego wieczora, bez komplementów i podziwu w oczach, bez podtykania pyszności pod nos i przywożenia lodu z KFC nawet w środku nocy. Bez załatwiania różnych spraw logistycznych, jak i bez świadomości, że w czasie porodu będzie ktoś bliski, bo zdecydowaliśmy się na poród rodzinny. :)

A teraz czekamy na rozwój akcji, ale jeszcze proszę Marysię o chwilę wytchnienia, tak bym miała czas na zamknięcie jeszcze paru spraw w Magicznym Domku. :)

Przepraszam, że takie przerwy pojawiają się na blogu, ale jak zwykle dzieje się dużo! Aż za dużo. :)

Weekend zapowiada się dość spokojnie, więc postaram się nadrobić zaległości.
Do napisania! :*
SHARE:

04 września 2014

Nowe Drobiazgi

Nie mogę spać. Niestety już męczy mnie bezsenność, która pojawia się pod koniec ciąży. Chyba właśnie tak organizm przyzwyczaja się do wstawania, gdy już dzieciaki wychodzą z brzucha i robią trochę hałasu w nocy. :)
Pomyślałam, że napiszę króciutkiego posta z małą aktualizacją nowości, które pojawiły się w pokoiki Marysi. :)

1. Na półce pojawiły się prześliczne literki, które zrobiła i podarowała nam w prezencie starsza siostra Pana Poślubionego. 





















2. Wzięłam sobie do serca Wasze sugestie dotyczące przewijaka w pokoiku, który ma ułatwić przewijanie w nocy. Drugi, który dostałam po przyjaciółce, stoi w łazience i będzie służył przy kąpielach. 
Nowy przewijak na łóżeczko jest przenośny i niedrogi (ok. 50zł) a ładny, dyskretny i pasuje do otoczenia.





















3. Będąc ostatnio na pchlim targu min. z rękodziełami, oczarowały mnie dwa stworki. Zagościły na półeczce w pokoiku. :)





















4. Na koniec niebieska poduszeczka upolowana w TKMaxxie. :)




Już niebawem ciąg dalszy obiecanych postów. :)

Do napisania!
SHARE:

01 września 2014

Migawki Sierpniowe '14

Minęły wakacje a wraz z nimi sierpień. Czas na migawki miesiąca!

DIY do pokoju Marysi.


















Upalne wieczory i kolacje na tarasie.





















W sierpniu chodziliśmy do szkoły rodzenia, a zawsze po niej szliśmy na jakąś randkę i kolację (trzeba korzystać póki czas!)  ;)


















Kąpiel wszystkich psów w Magicznym Domku. Proteusz, Matylda i Gapcia.















W sierpniu mieliśmy naszą 3 rocznice ślubu. Ale to szybko minęło, a przecież jeszcze niedawno pisałam Wam o tym na blogu - klik i klik.



















Spotkanie z Marcysia i Stefcią.





















A tu z Anią i Sonią (sierpień był miesiącem niezwykle towarzyskim) w Magicznym Domku. Kilka prostych pyszności dla gości. :)





















































Smaki z dzieciństwa - placuszki z jabłkami na śniadanie...





















... i wspólne robienie z Mamą  knedli ze śliwkami na niedzielny obiad.



































Po takim obiedzie obowiązkowy spacer z psiakami.



















Miesiąc pod znakiem zakupów (głównie dla Marysi) np. w ulubionym TKMaxie. Przy okazji coś dobrego po drodze.


















Urodziny Ani i szczęście ciężarnej - czyli spełnienie zachcianki na grillowanego ananasa oraz możliwość zjedzenia deseru na leżąco. Te fory mi się bardzo podobają! :)



































Jeszcze raz jedzenie... ;)


















Migawki od lewej: ja i brzuchol w drodze na badania, lunch po badaniach, warsztaty 'wyprawkowe' z Julią, moja mała obsesja - Mojito z KFC!








































Z wizytą u Stefci w ciepłe popołudnie.


















'Suszki' na kolację (bez surowej ryby).


















Pchli targ na Księżym Młynie i przepyszna lemoniada!





















To był niezmiernie różnorodny i kolorowy miesiąc. Do tego jeszcze praca i przygotowania w Magicznym Domku na przyjście Marysi. Sama nie wiem jak to się wszystko zmieściło w jednym miesiącu. Jedno wiem, czas zwolnić! 
We wrześniu daje sobie prawo do tego by nic nie musieć i w końcu zająć się sobą i ostatnimi dniami z brzucholem!

Do napisania! :)
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig