12 września 2014

O Ciąży w Ciąży cz. 3

Kochani, jeszcze jestem z Marysią w całości :) ale z racji tego, że książkowo, od zeszłej niedzieli wszystko może się zdarzyć, postanowiłam wkleić do blogowego pamiętnika, moje przemyślenia na temat III trymestru ciąży.
O poprzednich trymestrach pisałam tu - (klik pierwszy) i tu - (klik drugi).

Pomimo, iż jestem już w połowie ostatniego miesiąca ciąży, to nadal nie mogę uwierzyć jak szybko zleciało te 9 miesięcy! Pomimo przygotowań, nadal nie wiem co właściwie nas czeka, bo po prostu tego nie da się przewidzieć i w 100% zaplanować. :)

III trymestr okazał się dla mnie dość trudny a za razem wspaniały. Trudny ponieważ w 7 miesiącu dużo chorowałam. Zaczęło się, jak pamiętacie, od ostrego zapalenia zatok i nie obyło się bez antybiotyku. Już wychodziłam na prostą, a tu, nagle zator w nerce i złapały mnie paskudne kolki nerkowe! 
Raz złapało mnie w nocy, bolało strasznie, napinał mi się brzuch i naprawdę mocno przeraziłam się, że już rodzę! I tak trafiłam do szpitala, gdzie na szczęście okazało się, że z Marysią wszystko dobrze, a mi po prostu schodził piasek z nerek (w życiu wcześniej nie miałam z tym problemu!). Ciąża jest jednak wyzwaniem dla organizmu, który od chwili poczęcia funkcjonuje na zwiększonych obrotach. Jednak w III trymestrze jest to już rozbuchana maszyna, która może nas czasem zdziwić! 
Z drugiej strony brzuszek jest już bardzo widoczny (a ja okazałam się osobą, która z tego stanu rzeczy jest bardzo dumna i nie miałam problemu z jego eksponowaniem) i można być zaskoczonym, jak reagują na kobietę w ciąży ludzie. Naprawdę można poczuć się jak gwiazda! Spotkałam się z niezwykłą życzliwością zupełnie obcych ludzi. Wszyscy się uśmiechają, pozdrawiają, życzą wszystkiego dobrego i zalewają komplementami. Spotkałam na swojej drodze troskliwych mężczyzn, którzy gotowi byli przebiec parking/sklep/miejsce pracy, by tylko w czymś mnie wyręczyć! Kobiety zagadywały, opowiadały swoje historie i można było nawiązać więź nawet w poczekalni do lekarza czy sklepie. Szczerze, to czuję się jak zupełnie w innym świecie! :)
W dzisiejszych czasach ludzie pędzą na oślep zajęci własnymi sprawami, zdarza się, że nie znają własnych sąsiadów, ograniczają kontakty do garstki osób, a tu taka pozytywna odmiana. :) Ten aspekt dał mi niezmiernie dużo wiary w ludzi i nabawiłam się jeszcze więcej pozytywnego myślenia. :)

Nigdy wcześniej nie czułam się tak kobieco i pięknie! Cera, włosy, paznokcie, nawet tycie odbywało się modelowo i nie powoduje żadnych kompleksów. Zawsze mi się wydawało, że będę się czuła ociężale i paskudnie, ale myślę, że wszystko zależy od naszego pozytywnego nastawienia, bo pomimo końcówki, czuję się we własnym ciele zaskakująco dobrze! :) 
[Aj zobaczymy czy ten stan utrzyma się po porodzie ;) ]

Oczywiście, pojawiło się też kilka nieprzyjemnych, ciążowych dolegliwości, ale mogę wam przysiąc, że i tak ten stan błogosławiony nie jest taki straszny jak niektórzy straszą. :)

Tak, pojawiły się uderzenia gorąca a lato było wyjątkowo upalne i dla mnie ta mieszanka była wręcz wybuchowa! Przemęczyłam się strasznie! 

Tak, pojawiła się nowa 'życzliwa' przyjaciółka - zgaga, o której przed ciążą nie miałam nawet pojęcia. Ta przypadłość okazała się, w moim przypadku bardzo dokuczliwa i nazbyt częsta. 

Do typowych zachcianek (typu śledzie na początku ciąży) dołączyła jedna moja obsesja, która staje się wręcz kultowa. Nie mogę nad nią zapanować i jestem niezmiernie ciekawa czy minie mi po porodzie. 
Otóż, maniakalnie jem...lód!
Zwykły lód, który zamrażamy w lodówce i dodajemy do napoi latem. Ja próbuje wszelkie konsystencje i kształty (w całości, kruchy, mały, duży, z przegotowanej wody czy gazowanej) i chrupię niczym orzeszki. Śni mi się po nocach, wyszukuje specjalistyczne sprzęty do robienia i kruszenia lodu w internecie. Jednym słowem, jestem bliska szaleństwa! :) 
A najlepszy lód jaki można 'zjeść' znajduje się w mojito w KFC - gdzie udaje się po niego przynajmniej 2 razy dziennie i proszę właściwie lód zalany napojem (nie odwrotnie) i dodatkowy kubeczek z kruszonym lodem i dosypuje sobie jak tylko moje lodowe orzeszki spałaszuje... Uwierzcie mi, że w tej chwili nie ma nic pyszniejszego na świecie. :)

Również  pojawiło się i chrapanie w nocy i sapanie podczas nawet prostych czynności. Może mniej sprawne ruchy, chociaż dopiero teraz czuję, że organizm zwalnia tempo, bo wcześniej byłam całkiem szybka i ruchliwa. :)
Do tej pory jeżdżę samochodem (został może niecały centymetr odległości pomiędzy siedzeniem + brzuchem - ustawionym tak bym sięgała nogami - a kierownicą) :)

Muszę jednak przyznać, że taki mały kryzys nadchodzi właśnie teraz. Najbardziej męczą mnie - nocne wstawanie do ubikacji (oj, tego nacisku główki na pęcherz nie da się przeoczyć) oraz specyficzna bezsenność (kładę się spać wykończona po całym dniu, a i tak budzę się miedzy 3-5 rano i nie mogę dalej zasnąć) po czym zasypiam nad ranem a tu dzwoni budzik i trzeba wstać totalnie niewyspanym! 
Przekręcanie się w nocy z boku na bok to tortury. Moment leżenia na plecach boli! Mam tak ogromny brzuchol (13-14 kg , które przytyłam w ciąży, praktycznie zgromadziły się właśnie tylko w tym miejscu), że naciska na kości i nerwy.

Ale to nic, uwierzcie, że takie tam drobne nieprzyjemności nawet nie są w stanie przyćmić panującego podniecenia, wyczekiwania i  magii przygotowań. :)
W rodzinie panuje cudowna atmosfera. Przyjaciele kibicują i wszyscy nie mogą się doczekać. I pomimo, iż z racji tego, że termin zbliża się wielkimi krokami i siłą rzeczy (prawie) wszystko kręci się wokół tego tematu, to absolutnie mi to nie przeszkadza. :)

I tu muszę jeszcze dodać, że nie przeszkadza mi określenie 'jesteśmy w ciąży', które wypowiadają niektórzy mężczyźni. Przynajmniej w przypadku Pana Poślubionego to określenie jest zupełnie na miejscu. Bo owszem, to ja, moje ciało, zmaga się z różnymi przemianami i chwilowymi niedogodnościami. Ale to właśnie ta druga strona nas w tym wszystkim wspiera. Byłoby znacznie trudniej bez masowania pleców i łydek każdego wieczora, bez komplementów i podziwu w oczach, bez podtykania pyszności pod nos i przywożenia lodu z KFC nawet w środku nocy. Bez załatwiania różnych spraw logistycznych, jak i bez świadomości, że w czasie porodu będzie ktoś bliski, bo zdecydowaliśmy się na poród rodzinny. :)

A teraz czekamy na rozwój akcji, ale jeszcze proszę Marysię o chwilę wytchnienia, tak bym miała czas na zamknięcie jeszcze paru spraw w Magicznym Domku. :)

Przepraszam, że takie przerwy pojawiają się na blogu, ale jak zwykle dzieje się dużo! Aż za dużo. :)

Weekend zapowiada się dość spokojnie, więc postaram się nadrobić zaległości.
Do napisania! :*
SHARE:

22 komentarze

  1. Kochaniutka buziaki dla Was, już nie mogę doczekać się postu kiedy Marysieńka będzie już z Wami <3 Ja miałam termin na 27.11 a Mieszko urodził się 24.11 pojechałam o 6 rano do szpitala a o 10.24 już miałam syna w ramionach...życzę Ci równiez tak szybkiego porodu i pamiętaj oddychaniu to najważniejsze ...dmuchaj piórko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To musi być wyjątkowy czas : ) gratuluję i podziwiam Twój optymizm, jest zaraźliwy nawet przez łącza :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za Twój czas i ten post. Wzbudził falę wzruszenia, wywołanego przypomnieniem sobie tego okresu "czekania na..." pięć miesięcy temu. Jest coś magicznego w tych "końcowych" oczekiwaniach na spojrzenie w oczy swojego Dziecka. Powodzenia i dużo siły!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wprawdzie ciąży na razie nie planuję, ale i tak z przyjemnością czytam Twoje wpisy na ten temat. Cieszę się Twoim szczęściem, będziesz cudowną mamą. Co do ludzi spotykanych na ulicy, to moja przyjaciółka niestety spotkała się z czymś przeciwnym - brakiem uprzejmości, uszczypliwymi komentarzami itp. Kiedyś w autobusie usłyszała, że "o, wypina brzuch, żeby jej miejsce ustąpić". Byłam w szoku, kiedy mi to opowiadała. Ludzie są różni i niestety nie wszyscy mają szacunek do kobiet w ciąży, bo "ciąża to nie choroba". Ale cieszę się, że Ty się spotkałaś tylko z miłymi sytuacjami. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh moja droga. Jakbym czytała o sobie. Jestem w 31 tygodniu ciąży i dopiero teraz się zaczęło-ból pleców i całej miednicy. Boli na tyle, że moja położna postanowiła skonsultować mnie z fizjoterapeutą w UK aby zobaczyć czy nie potrzebuję specjalistcznych masaży, po tym jak powiedziałam jej, że ledwo doszłam do przychodni bo mnie tak plecy bolą-a to raptem 10 minut spacerkiem. Co do nocnych przewracanek czuje to samo-to taki nieznośny ucisk-ja jeszcze czuje go w pachwinach. Chyba będę musiała rownież opisać swoje dolegliwości na blogu bo widzę, że nie jestem sama. Powodzenia moja Droga-ściskam Cię i trzymam kciuki za Was xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Z radością czyta się takie posty, z radością czyta się kiedy kobieta kwitnie w ciąży. Z pewnością jest to specyficzny czas dla każdej z nas i każda zupełnie inaczej to odbiera. Rozumiem kobiety dla których ciążą jest wyzwaniem i nie tryskaja energia. Sama jestem w połowie i choć cieszę się a myśl o córce to wciąż targaja mną niepewności, dolegliwości która powodują że oczekiwanie nie jest aż tak pozytywne jak to media kreują.
    Życzę dużo zdrowia i radości!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    z tą chętką na lód to mnie zaskoczyłaś, bo to taka nietypowa zachcianka ciążowa, ale też i po drugie tym, że mam podobne upodobania (bez ciąży) - na lód, ewentualnie lód z odrobiną napoju, musu owocowego itd. Kiedyś moja lekarka rodzinna powiedziała mi, że nagła ochota na coś bardzo zimnego jest oznaką braku żelaza w organizmie. Objawia się chęcią na wypicie mega zimnego napoju, zjedzenia lodów lub też ssania kostek lodu.
    Organizm ludzki to przedziwna maszynka, prawda? Przytulki dla Marysi, niech będzie grzeczna i poczeka na termin. Pozdrawiam. :) Asia

    OdpowiedzUsuń
  8. Taka sama zachcianke ciazowa opisuje emilynoel83 na youtube,nawet poleca maszynke yonanas ktora szybko robi lody z owocow wszelakich :) zobacz sobie :) gratuluje i zycze wszystkiego dobrego,nieczesto komentujaca mama trzylatki (czas leci!)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekamy na posta wozkowego i wyprawkowego Gusiu pozdrawiam i życzę Zdrowka dla Waszej trojeczki

    OdpowiedzUsuń
  10. Powodzenia i czekam na post już z maleńką :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam te posty 'w ciąży' szczególnie, że jestem jakieś dwa miesiące za Tobą. Mam nadzieję, że jeszcze zanim Marysia się pojawi to napiszesz post o wózku bo czekam na niego z niecierpliwością!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na obiecane posty weekendowe :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytajac Twoje posty o przebiegu ciazy przypomina mi sie ten moj magiczny czas ktory dobiegl konca 3 lipca :) :) tego wlasnie dnia pojawila sie na swiecie nasza ukochana coreczka Marysia !!!
    Te chwile sa niesamowite .
    Szczesliwego rozwiazania :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Podziwiam Cię za tak wielką dawkę pozytywnego myślenia, nie-narzekania i cierpliwości :)

    Trzymam kciuki by porób był krótki, bezbolesny, a macierzyństwo Cię nie rozczarowało :)

    :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też czekam na post z wyprawka,albo chociaz z wozkiem,ale juz chyba sie nie doczekam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak tak chcemy post wyprawkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cieszę się, że chociaż Ciebie obcy ludzie traktują przychylniej. Ja jak stoję w kolejce to wszyscy udają, że mojego wielkiego brzucha nie widzą... Ehh...
    Ja również chętnie obejrzę posta wyprawkowego! Sama zaczęłam zbierać wyprawkowe różności :)Trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie jestem mamą ani nie planuję ciąży jeszcze przez długi czas, ale Twoje posty o ciąży świetnie się czyta, są pełne optymizmu i radości :)
    Życzę Wam wszystkiego dobrego, dużo zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Oprócz smaku na lód u mnie dokładnie wszystkie objawy takie jak u Ciebie, nawet dzisiaj 4 rano a ja spac juz nie mogę ;/ a na kiedy masz dokładnie? termin, bo ja mam na 21.09 i już bym chciała miec córcię przy sobie a każdy dzień tak bardzo się dłuży. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig