26 lutego 2015

Wiosenne Przepowiednie

Czuje nosem, że idzie już wiosna! Pomimo, iż dni sa jeszcze nieśmiale pogrążone we mgłach a słońce schowane za kurtyną chmur, wiem, że gdy opadnie, będzie to jej wielke wejście. :)
Nie mogę się już doczekać. Ogród powiekszy dom, bo bedzie można bezkarnie wchodzić i wychodzić na zewnątrz. To przenikanie jest najwspanialszym elementem posiadania ogrodu. Oczywiście inną sprawą jest to, że będzie trzeba włożyć w ogród dużo serca i pracy. Już sobie wyobrażam jak spacerujemy z Marysią i łapiemy promienie słońca i zapach wiosennego wiaterku. :)
Wiosnę już czuć w Magicznym Domku. Wiosenne porządki, wietrzenie pomieszczeń, pranie narzut, kocy, zniamy aranżacji. Uwielbiamy te sezonowe zmiany!



































































Co jest takiego w cietych, pachnących kwiatach, że sprawiają tyle radości? :)





















































































Cały dom pogrązony jest w tych subtelnych zmianach, chyba można stwierdzić, że jestem od nich uzależniona.


















































































Poduchy: w gwiazdki TKMaxx, w kwiaty Leroy Merlin, świeczka TKMaxx, świecące kuleczki Cotton Light Balls, koc TKMaxx

Pozdrawiam i życzę wszystkim jak najszybszej wiosny!
SHARE:

23 lutego 2015

Z(a)baw mnie!

Wczesnym rankiem, popijając herbatkę, gdy w Magicznym Domku jest cicho i spokojnie, piszę Wam "Marysiowy" post, czyli o tematyce dziecięcej. Wiem kochani, że część z Was takie posty mogą kompletnie nie interesować, ale faktem jest, że spora cześć czytelników pyta regularnie co u nas słychać. Jak przebiegał poród, jak sobie radzimy, jak Marysię przyjęły nasze zwierzaki itp. Przyznam się Wam, że napisałam już 3 posty na ten temat! 
O porodzie po porodzie pisałam jak oszalała niemalże z detalami! :) Tak buzowały we mnie hormony i było to tak niewiarygodne przeżycie, że był to referat niczym praca doktorska! :) Potem zaczęłam pisać o tym jak to jest z miesięcznym noworodkiem i miałam zamiar pisać tak co miesiąc, opisując z niesamowitą dokładnością co nas zaskoczyło i co spotkało na różnych etapach naszej wspólnej przygody. Potem chciałam w jednym poście odpowiedzieć na różne Wasze pytania, które napływają niemalże codziennie. Jednak trzy razy coś mnie powstrzymywało. 
I kochani nawet nie była to kwestia intymności (bo zawsze przecież piszę tyle, ile jestem wstanie w zgodzie ze sobą napisać- nie mniej, nie więcej). 
Myślę, że dotarło do mnie to, że jestem osobą wszechwiedzącą (no prawie), nieomylną (no prawie), jestem wręcz nadzwyczajnym ekspertem... ale jednego dziecka. :) 
Mojej kochanej Marysi. 
Nie ma dwóch identycznych dzieci, nie ma dwóch identycznym porodów, nie ma dwój identycznych poglądów na rodzicielstwo. I nawet jeśli jest osoba posiada 5 czy 10 dzieci, to może wypowiedzieć się na temat tych konkretnych 10 dzieciaków. Może mieć pojęcie, może większe doświadczenie, ale nie wie wszystkiego o wszystkich innych dzieciach na całym świcie. 
Niestety zauważyłam, że temat dzieci wzbudza bardzo duże emocje w cyberprzestrzeni (i nie tylko) i pseudo ekspertów na temat każdego dziecka jest więcej niż samych dzieci. :) Obiecałam sobie, że nigdy nie będę oceniać innych rodziców oraz radzić, gdy tej rady nie potrzebują. 
Oczywiście co innego jest rozmawianie na tematy dziecięce (no i proszę okazało się, że są to tematy niezwykle dla mnie interesujące! :P ), zbieranie różnych doświadczeń i opinii, by potem w zgodzie z własną intuicją przenieść to na własne życie rodzinne.
Myślę jednak, że te lekkie tematy dziecięce będą poruszane, bo przecież nieuchronne jest to, że w Magicznym Domku to temat numer jeden. :) A odpowiedzi na Wasze pytania będą gdzieś się pojawiać miedzy słowami na blogu czy instagramie.

Dziś zupełnie subiektywnie chcę podzielić się z Wami opinią na temat niemowlęcych zabawek w pierwszym okresie życia (0-6 miesięcy). 
Odkąd pojawiła się Marysia widzę i jestem zdumiona jak rozwinięty jest przemysł dziecięcy. Ilość zabawek jest zatrważająca!
Jednak obserwując Marysię, mogę powiedzieć Wam jedno, nie przesadzajcie! Dajmy dzieciom przywiązać się do paru zabawek. Jeśli zostaną zarzucone całą stertą, z pewnością wprowadzimy w ich życie chaos i zbyt dużą dawkę bodźców zewnętrznych. Oczywiście to nie jest tak, że my okazaliśmy się wzorowymi minimalistami, bo oczywiście, że kupiliśmy parę zbędnych rzeczy nie mając jeszcze doświadczenia. Ale brnąc w materialny świat maluchów coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mniej znaczy więcej. Postaram się co jakiś czas napisać posta o tej tematyce.

Myślę, że optymalnym rozwiązaniem jest posiadanie jednej zabawki z jednego gatunku. Zabawki w pierwszym okresie życia niemowlaka mają rozwijać jego zmysły i zdolności ruchowe. Umówmy się, że w 2 pierwszych miesiącach dzidziuś nie potrzebuje niczego oprócz snu, jedzenia i bliskości rodziców. Rozwija się szybciej poprzez zabawy personalne. Więcej pożytku dadzą powtarzające się zabawy a-kuku, zakrywanie pieluszką i odkrywanie, mówienie, śpiewanie, przytulanie. Materialny świat dziecko odkrywa w okolicach 3 miesiąca. I tu podkreślam, dajmy oswajać się z zabawkami stopniowo.

























Na samym początku sprawdzają się zabawki, które łatwo można utrzymać w rączkach. Idealne są przytulanki (takie małe, płaskie kawałki materiału) oraz ażurowe kule, które magicznym trafem zawsze zahaczą się o nieskoordynowane jeszcze paluszki dziecka.
Taki maluszek na samym początku widzi kontrasty, tak wiec góra dwie czarno-białe czy czarno-żółte książeczki wystarczą. Jedna zabawka grająca i świecąca - np. grające pianino. Nie mówię o pozytywach czy karuzeli, która w naszym przypadku sprawdziła się (od 3 miesiąca) do wypracowania nawyku zasypiania a teraz jest dla Marysi bardzo lubianą do obserwowania i ciągnięcia atrakcją. :)
Jeden potwór ;) (my mamy ośmiornice) z szeleszczącymi odnogami i różnymi atrakcjami dla zmysłów (różne kolory, faktury, doczepiane elementy). Ukochany Misio do tarmoszenia (polecam póki co z materiału, który można sobie bezkarnie ciućkać, bo na pluszowe przyjdzie jeszcze czas a do gryzienia są takie sobie :P). A jeśli chodzi o gryzaki, to oprócz typowych idealna okazała się żyrafka Sophie. I mimo, że na początku myślałam, że to wiele hałasu o nic, to dzięki temu, że Marysia dostała ją w prezencie, mogę się przekonać jak bardzo się maluchom podoba. Jej zróżnicowana faktura daje ulgę dziąsłom a różne kształty (a to osobno pyszczek, a tu ucho czy kopytko) są idealne do poznawanie świata ustami (paszczurami :P) ).











































Od lewej góry: proste, grające (na dotyk lub potrząsanie) pianinko Fisher Price, Pan Mis z materiału z miłym dla ucha dzwoneczkiem Mamas & Papas, miękka książeczka z rożnymi fakturami IKEA, żyrafka gryzak Sophie, książeczki z serii Oczami Maluszka, pszczółka Skip Hop.











































trzy gryzaki (nieznana firma), pszczółka grzechotka z dzwoneczkiem Fisher Price, wielofunkcyjna ośmiornica LAMAZE, materiałowy piesek rudasek Peace & Love, piesek materiałowy z metkami TKMaxx, piłeczka Moulin Roty

Póki co taki zestaw nam w zupełności wystarcza. Marysia posiada jeszcze matę edukacyjną i kilka dodatkowych zabawek, które odziedziczyła po Stefci, które przydadzą się w późniejszych miesiącach. I naprawdę nie czujemy potrzeby kupowania nowych rzeczy. Dzięki temu na widok znajomej zabawki, Marysia się ożywia i raduje. :)

Oczywiście każde dziecko jest inne i będzie miało inne preferencje. Ale głównym celem dzisiejszego posta jest przekonanie Was, że nie trzeba wydawać fortuny na zabawki dla niemowlaka. Zbawmy nasze dzieci od tego panującego nadmiaru i nie przygniatajmy ich stertą gadżetów.
Trzeba też brać pod uwagę to, że rodzina i przyjaciele będą rozpieszczać dzieciaki, dlatego też i u nas na regaliku jest parę pluszaków z tej okazji. Nie można popadać w skrajności, ale trzeba się mieć na baczności. :) A jeśli chodzi o umiar, to czasami sprawdza się zasada, że mniej, ale lepszej jakości. Lepiej kupić jedną zabawkę, która się nie zepsuje, niż trzy tańsze w tej samej cenie. Ostatnio ten tok myślenia wdrażam we wszystkie strefy życia.
O tym, że nie wszystko co dostępne na rynku się sprawdza i jest potrzebne przekonałam się na przykładzie kompletowania wyprawki. Ale o tym pewnie innym razem...

Do napisania kochani!
SHARE:

22 lutego 2015

Lisek Chytrusek

W pokoiku, przy łóżeczku,
zawisł obraz na sznureczku.
Lisek w ramce, dla Marysi
nastrój stwarza wręcz milusi.

W Magicznym Domku brak zmiany,
są jak lody bez bitej śmietany!

:)





















































































Lisek trafił do nas dzięki wspaniałej Agatce (klik na bloga), której wyjątkowe prace zdobią już niejedno pomieszczenie w Magicznym Domku. Gdy zobaczyłam akwarelowe cudo na jej instagramie (klik) od razu padło zamówienie! Jakiś czas temu kupiłam w TKMaxxie kocyk z liskami dla Marysi i czekał na dobry moment by się pojawić, od razu wiedziałam, że będzie z tego idealny duet! :)











































































































Jestem strasznie szczęśliwa, że w obecnej chwili jest tyle wspaniałych rzeczy dla dzieci. Począwszy od ciekawych zabawek, ozdób do pokoików dziecięcych, po książeczki i piękne ubranka. I niekoniecznie w kolorach niebiesko-różowych! Jednak w tej różnorodności warto zachować umiar i myślę, że niebawem napiszę o tym osobnego posta.











































Marysia od razy testuje nowe rzeczy przy okazji przedpołudniowej drzemki. :)
































































Udanej niedzieli kochani!
SHARE:

14 lutego 2015

Kuchnia Pełna Miłości

Dziś spojrzałam na naszą kuchnię w Magicznym Domku i pomyślałam, że jest taka normalna, swojska. O tej porze roku wpada do niej bardzo dużo światła, przez co działa terapeutycznie gdy za oknem panuje zimowa aura. Latem z kolei, można się w niej schować w chłodzie za ścianą drzew, które rosną przed oknami. 
Wiadomo, że w kuchni pole do zmian jest ograniczone, ale ja lubię od czasu do czasu coś pozmieniać. Ostatnio panują małe kontrasty. Czarne elementy na tle jasnej, białej kuchni. Zawsze staramy się utrzymać porządek, bo nic tak nie psuje efektu jak panujący nieład, który w kuchni potrafi zrobić się w błyskawicznym tempie. Jednak z drugiej strony kuchnia to miejsce, w którym często spędzamy czas, dlatego nie brakuje tu 'codzienności'. A to przypraw i różnych pojemniczków, a to koszyczka z rachunkami, brakujące listwy, torba pełna folii do ponownego użycia i wypolerowane psimi językami miseczki. :)

















































Tu czujemy się swojsko i bezpiecznie, a za oknem, na wprost zlewu kuchennego wypatrujemy naszej rodziny sarenek z lasu.































































































































Jest tu wiele przedmiotów, które darzę ogromnym sentymentem. Staram się jednak zachować umiar. Z pewnością nie jest to minimalistyczna kuchnia, jak w laboratorium, jednak wszystko ma swoje miejsce i zastosowanie.











































Ponieważ kuchnia to serce domu, właśnie taki wpis przygotowałam dla Was w Walentynki. :)

I z tej okazji życzę Wam morza miłości! :)
SHARE:

11 lutego 2015

Klops!

No i klops! 
Miałam tu ostro wziąć się do roboty, tematów na posty nie brakuje, ale...ale po prostu nie mam siły. Zapadłam w sen zimowy, wszystko wolniej mi idzie, czekam z utęsknieniem do wiosny. Zdradzę Wam tylko, że może w iście żółwim tempie, ale się do niej mentalnie przygotowuje. To tu to tam zmieniam coś w domku, bo marzą mi się małe, niskobudżetowe zmiany. ;) Kompletuje od kilku dobrych tygodni 'nową' szafę, bo od jakiegoś czasu stawiam na jakość a nie ilość, wiec panuje tu niejako rewolucja. By na to sobie pozwolić ostro ruszyłam ze sprzedażą swoich rzeczy i dzięki temu kupiłam parę perełek.
Jednym słowem jest we mnie silna potrzeba zmiany i uporządkowania jeszcze silniej przestrzeni wokół siebie. Być może, na takie działanie trzeba zapasowej energii i dlatego nie mogę sobie pozwolić na dotychczasowe przyjemności czyli np. regularne pianie bloga.
Jednak gdy zwierzyłam się z tego, że powinnam coś napisać a nie mam weny, by do tego usiąść, ktoś bliski mi powiedział - przecież tego bloga piszesz dla siebie, a nie z obowiązku! :) I coś w tym jest, że blog żyje w takim tempie jak jego autorka. :)

































Ale proszę się nie martwic, ja naprawdę zaraz wracam! :*
SHARE:

02 lutego 2015

Mój Sekretarzyk

Czytelnicy, którzy śledzą nasz instagramowy profil wiedzą już od jakiegoś czasu, że w Magicznym Domku pojawił się nowy mieszkaniec - sekretarzyk na poddaszu.
Historia jak z romansidła. Zimowy spacer z Marysią w odwiedziny do Babci (nota bene do starego Magicznego Domku). Po drodze weszłyśmy do sklepiku z meblami i dodatkami prowansalskimi. Pomimo, iż ta stylistyka już lekko mi się przejadła, zawsze coś można ciekawego trafić, a chociaż sobie popatrzeć.  Jednak nie przypuszczałam, że się zakocham i to w...meblu! 
Nie ukrywam, że nie był to zakup planowany. Teraz jest masa wydatków i planów oszczędnościowych (a to na wakacje, a to na lepszą torebkę, a to na Marysiowe sprawy czy godną przyszłość) jednak była ogromna przecena i ten wyjątkowy sekretarzyk był zbliżony do ikeowkich cen. No nie mogłam tej okazji przegapić!
Chodziłam chora cały dzień. Czy kupić czy nie? Czy zamówić, jak przewieźć? Wszyscy w rodzinie "żem chora, oszalała", że po co a na co. :)
Prawda jest jednak taka, że w właśnie w tym momencie życia bardzo brakowało mi mojego miejsca do pracy. Odkąd urządziliśmy pokoik Marysi (klik), moje biurko zniknęło bezpowrotnie (klik). Jednak sekretarzyk bije je na głowę ponieważ jest zgrabniejszy, zajmuje mniej miejsca, a ma szuflady i szufladki, gdzie można wszystko co niezbędne pomieścić. Jest po prostu uroczy! :)





















































































Nie wiem dokładnie z jakiej firmy jest sekretarzyk, ale wydaje mi się, że z firmy Belldeco (sklep, w którym go kupiłam, w wiekszości posiada asortyment tej firmy).

























To tu piszę obecnie posty na bloga i pracuję. Będę miała Marysię na oku, bo tu będzie jej baza zabaw. ;)











































Wreszcie mam miejsce na swoje notatniki, kalendarzyki, ołówki i cały ten 'szkolny klimat'. :)





















































































W przyszłości może używać biureczka Marysia, pasowałby do jej pokoiku. :)











































Bardzo lubię tu przesiadywać. Mam na oku cały dom, ponieważ sekretarzyk stoi przy schodach, mam pod kontrolą również parter. ;)





















































































Mam nadzieję, że w tym miejscu powstanie mnóstwo kreatywnej energii! :)

Do napisania! Uściski!
SHARE:

01 lutego 2015

Poddasze

Witajcie po małej przerwie! Ależ ten czas zleciał! 
Mam nadzieję, że nie kazałam Wam za długo czekać, ale ten czas po prostu był nam bardzo potrzebny. Co prawda nie wszystko udało się zrealizować zgodnie z planem, ale styczeń bywa na tyle ciężkawym miesiącem, że może zabraknąć trochę sił. Z drugiej strony nie musimy się ograniczać w ramach miesiąca, jest jeszcze luty, a potem marzec i WIOSNA! :) Czyż to nie cudowne? :)

Nie mniej jednak w Magicznym Domku dużo się działo. Cały czas analizuje nasze wnętrza. Czy wszystko co mamy rzeczywiście potrzebujemy? Jak pogodzić chęć utrzymania minimalizmu z pragnieniem otaczania się pięknymi przedmiotami? I jak to u nas, rzeczy ubywa i przybywa. Dom żyje i zmienia się, zresztą o tym doskonale wiedzą czytelnicy śledzący nas od lat (to już 5 rok!).

Na naszym poddaszu mamy pewien przechodni pokoik prowadzący do dwóch sypialni (naszej i Marysi) oraz łazienki i stryszku. Takie pokoje są często pomijane w urządzaniu, bo to taki 'większy przedpokój'. Jednak ja bardzo ten pokoik lubię, bo idealnie spełnia się w roli saloniku. Na dole salon ma wypoczynek z kominkiem, stół i wyjście na taras. W saloniku na górze mamy kanapę z telewizorem (mikro kino domowe), gdzie oglądamy filmy, jak również biblioteczkę z książkami i dużą przestrzeń do zabaw z Marysią. Ostatnio zagościł również nowy gość - mój sekretarzyk, ale jemu poświęcę kolejny, osobny wpis. :)

Wraz nowym rokiem zapragnęłam delikatnych zmian na poddaszu i tak zmieniło się już mocno zużyte pokrycie na kanapę, pojawiły się świecące kulki (cotton light balls), skrzynia na zabawki Marysi i małe przemeblowanie za sprawą sekretarzyka.
Bardzo lubię tu przebywać ponieważ jest tu niesamowicie dużo światła, za którym tak tęsknimy w zimowe dni oraz przestrzeni, która daje możliwość wyprostowania własnych myśli.

Nasz wielofunkcyjny pokoik - salonik na poddaszu.













































































































Bardzo mi zależało by nie przytłoczyć pomieszczenia dodatkami. Zaledwie kilka akcentów a mimo wszystko jest tu bardzo przytulnie.











































Nasz nowy mieszkaniec Magicznego Domku, mój wymarzony sekretarzyk pojawi się w następnym poście. :)









































































































































































Do napisania już jutro! :)
Udanej niedzieli Wam życzę!
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig