Kwiecień upłynął nam pod znakiem prac ogrodowych, nowych pasji dzieciaków, tańcem pomiędzy wszelkimi rolami w życiu. Jednoczenie ze wszystkich sił starałam się zachować balans i celebrować wolniejsze tempo w naszej codzienności. Zobaczcie czy nam się to udało. Zapraszam na migawki kwietnia.
Zaczynamy od spisania wszystkich planów i projektów ogrodowych. Vincent bardzo zaintrygowany tym co tu się będzie działo.
Dzieciaki i zajęcia pozalekcyjne. I tu paradoks. Jestem za tym, by dzieci nie pakować w zbyt dużo zajęć, by miały chwile na odpoczynek i nudę, która wyzwala kreatywność. Ale ostatnio mają ochotę na próbowanie wielu aktywności (zwłaszcza sportowych). Równoważą więc siedzenie w ławce koszykówką, wspinaczką, pływaniem na basenie i zajęciami z Kung-fu.
Wraz z nadejściem wiosny miałam ogromną potrzebę jedzenia warzyw i owoców.
Mam to szczęście, że dzieciaki nam nie chorują, ale Marysię na dwa dni plus weekend dopadła dziwna przypadłość. Była osłabiona, miała delikatną gorączkę i cały czas spała i spała.
A mnie, Mamę oczywiście wciąż rozczula widok śpiącej dziesięciolatki.
Z perspektywy czasu zauważam ile zrobiłam w ogrodzie. Pracowałam po kilka godzin (w dni kiedy miałam pracę chociaż godzinkę, dwie) co było bardzo wyciszające i uziemiające dla mojej głowy, ale nie ukrywam, że kładłam się spać rąk i nóg nie czując.
Ludzie często marzą o domie z ogrodem, ale nie zdają sobie sprawy ile potrzeba pracy by ten ogród był zadbany i co roku zakwitał. Nie da się nie robić nic lub jako tako ogarnąć i skosić tylko trawę. Warto sobie zadać pytanie czy jest się na takie wyzwanie gotowym. Wiosna to praca w weekendy (i nie tylko) od świtu do zmierzchu.
Gdy wiosna zaczęła się już rozgaszczać, nadeszły jesienne dni.
Wtedy dobrze jest pobyć w przytulnym domku.
W centrum ogrodniczym. Czas na rośliny jednoroczne, które posadzimy na tarasie.
Kupiłyśmy też drzewko - głóg, za którym stoi pewna historia. Ale o tym napisze osobnego posta.
Zakupy zakupami, ale potem to wszystko trzeba posadzić. 😅
W ogrodowych pracach i pracy fizycznej, która zajmuje dużo czasu najtrudniejsze jest to, że musisz być wciąż tą Mamą, która w międzyczasie przygotuje obiad.
Sezon na szparagi. Uwielbiam.
Za każdym razem, kiedy pokazuję jakieś zdjęcie jedzenia jest masa pytań o przepisy. Mam nadzieję, że uda mi się wprowadzić nowy cykl kulinarny chociaż raz w miesiącu.
Czas umyć przyczepę po zimie i przygotować ją na nadchodzący sezon.

Lubię, gdy dzieciaki pomagają mi w różnych pracach. Są naprawdę zaangażowane, a ja czuję takiego ducha naszej rodziny gdy robimy coś wspólnymi siłami.
Czasami człowiek skupiony na codzienności nie zauważa jak pięknie się rozwija i małymi kroczkami popycha sprawy do przodu. Będąc codziennie w ogrodzie miewałam myśli, że coś nie rośnie tak jak powinno oraz obawę czy posadzone rośliny się przyjęły - a jednak po zdjęciach widzę jak bardzo się rozrosły.
Warto w naszej codzienności, w każdym jej aspekcie spojrzeć na naszą pracę z dystansem, by uwierzyć w siebie i w swoje możliwości - nawet jeśli ten rozwój trudno zauważyć z dnia na dzień. Między innymi dlatego lubię podsumowania miesiąca - widzę wtedy ile pracy i siły włożyłam w różne aspekty naszego życia. W gorszych chwilach można o tym zapomnieć i być dla siebie zbyt krytycznym.
Jedzenie w ogrodzie - coś na co czekam z utęsknieniem w zimne miesiące. A domowe burgery męża to po prostu coś niesamowitego.
Mam chyba swoje dwa ulubione miejsca w domu - łóżko i wannę. 😆
W poniedziałki Pan Poślubiony ma kurs wspinaczkowy i dość późno wraca do domu. Więc to jest dzień naszych nocowanek z dziećmi i zajmujemy całe łóżko. Harmonogram rozpisany aż do wakacji.
Z Gabrysią śpi się...wyjątkowo. No takiego wiercipiętka nie ma chyba na świecie. Kręci się kręci aż w końcu pada w różnych dziwacznych pozycjach.
Śmiejemy się, że z kolei Marysia jak wampir ze skrzyżowanymi rękami, kładzie się w jednej pozycji i trwa nieruchomo w niej przez cała noc.
Udałyśmy się z Mamą do przepięknego sklepu z antykami. Szukałam stoliczka do przedpokoju. Panował tam taki spokój i kojąca cisza, że czułam się jak po wizycie w muzeum.
Wizyty kontrolne u lekarza Miłoszek odbywa celująco, ale to co zrobił podczas szczepienia a wcześniej na wizytach u laryngologa (płukanie uszu), przechodzi ludzkie pojęcie! 😱
Ale pomocnik z niego pierwsza klasa.
Ciocia Ania wpadła z prezentami.
Coraz świadomiej odrzucam multitasking i staram się robić jedną rzecz w danym momencie. Oczywiście w ciągu dnia jest sporo rzeczy (różnych) do zrobienia i trzeba jakoś to ze sobą pogodzić, ale staram się skupić się na jednej czynności i dopiero rozpoczynam kolejną. Okazuje się, że "ślimacze" tempo i konsekwentne, regularne działania dają paradoksalnie szybsze owoce niż nerwowe odhaczanie kilku rzeczy na raz.
Zarządzanie swoją energią wymaga czasami rezygnacji. Chociaż da się sprzątać rozmawiając z kimś przez telefon, czy jadąc samochodem (oczywiście na głośnomówiącym) to zauważyłam, że jestem wtedy niepotrzebnie pobudzona, rozdrażniona i wypadam z poczucia bycia tu i teraz. O wiele bardziej mi sprawiają przyjemność czynności nawet takie za którymi nie przepadam (prasowanie, zmywanie naczyń) gdy skupie się na poprawnym i spokojnym wykonaniu w ciszy. Widzę w niej wielką moc.
Tegoroczne święta były bardzo wiosenne i ciepłe.
Przygotowania do świąt sprawiły nam masę przyjemności.



W kwietniu rzeczywiście mocno skupiłam się na domie i ogrodzie. Nie chodzi w tym o to by było idealnie. W moim odczuciu w dbaniu o dom chodzi o zaopiekowanie się. Rezygnowanie z tego co nam nie służy, naprawieniu tego co się zepsuło, usprawnianiu stref użytkowych i zwyczajne dbanie o przedmioty, którymi się otaczamy.
Lubię porządek właśnie dlatego, że wtedy naprawdę czuję, że dbam o naszą przestrzeń. Ścielę łóżko i odkładam rzeczy oraz ubrania na miejsce, bo wtedy te przedmioty się nie niszczą i służą przez lata.
Obecnie mamy trochę zamieszania w naszej garderobie na dole (a sprzątałam ją już w ostatnim czasie nie raz!) za sprawą trzymania tam wszystkich butów, by nie gryzł ich Vincent. Gdy się śpieszymy wrzucamy tam buty jak popadnie, stoi tam chwilowo jeden rower, gdzieś upchane są torby na zakupy. Raz kurtki wrzucamy (bo już ciepło) a raz szybko łapiemy jedną, a z wieszaków spadają trzy inne. Gdy ostatnio ktoś nie zamknął na klamkę drzwi do garderoby, pies pogryzł kilka par butów, a w rogu stłukła się doniczka (nie wiedzieć czemu tam trzymam takie zapasowe domowe).
I już wiem, że nie wystarczą tam regularne porządki lecz muszę zrobić w garderobie większą rewolucję i na nowo zorganizować całą przestrzeń. Nie dla idei bycia perfekcyjną, nie dla poklasku czy z przymusu. Porządek w domu po prostu ułatwia codzienne funkcjonowanie - łatwiej coś znaleźć, rzeczy nie ulegają uszkodzeniu i to ma realny wpływ na nasze samopoczucie oraz zachowanie.
Temperatura była tak zmienna, że nie obyło się bez lekkiego przeziębienia. Duża porcja domowego rosołku zawsze podnosi na nogi.
Kwiecień przyniósł nam też smutne chwile, bo odeszła nasza Matyldzia. Trzeci muszkieter z naszej cudownej trójcy jest już po drugiej stronie tęczy. 😥
Jest to dla mnie bardzo wymowny znak czasu - bo przecież nasza trójeczka była kwintesencją Magicznego Domku. Wszystkie zwierzaki witały po kolei nasze dzieci, były w tych najważniejszych chwilach.
Obrazek dostałam lata temu od mojej serdecznej przyjaciółki Agatki...
Figurki zwierzaków czuwają, więc nie mogło zabraknąć też Matyldy (chociaż znaleźć odpowiednik nie było łatwo). Przemalowałam tak, by najwierniej odwzorować naszą Matyldkę.
Jestem też niezmiernie wdzięczna mojej Mamie, że dała Matyldzi spokojne schronienie u siebie w jej ostatnich miesiącach życia. Była wciąż z nami, ale w drugiej części domu, gdzie doczekała się późnej spokojnej starości.
Na wszelkie zmartwienia, smutki, brak sił, chęć przemyślenia problemu czy wyprostowania myśli najlepszy jest spacer na łonie natury. Prawda stara jak świat, którą we współczesnym świecie trzeba odkryć na nowo.
Ja uwielbiam spokojne poranki nawet w ciągu tygodnia. Im wcześniej wstaję, tym więcej zrobię bez pośpiechu. Lubię w rześkie poranki przechadzać się po ogrodzie z filiżanką kako. Podlać kwiaty, zobaczyć jak wszystko się rozwija.
Dalsza część wiosennych porządków. Pachnące zasłony suszą się po praniu a dywany trafiły do pralni.
Gdy jesteśmy na zakupach z Mamą, trudno oprzeć się naszej ulubionej cytrynowej tartaletce.
Staram się jednak równoważyć te wybryki zdrowszym jedzeniem.
Poszukiwania stoliczka idealnego do przedpokoju zakończone. Jak się jednak okazało ten przepiękny okaz był nam przeznaczony i czekał cierpliwie w... domu moich teściów. Dziękuję ogromnie za ten cudowny prezent! 💖
Czasami wskoczę do centrum miasta przy okazji spotkania z moją serdeczną znajomą, właścicielką marki
Animalkingdom, tworzącą najpiękniejszą biżuterię.
Uwielbiam te nasze inspirujące spotkania, gdy rozmawiamy o życiu, marzeniach, prowadzeniu firmy, byciu Mamą. Dziękuję, że jesteś.
Jednak w kwietniu wszystkie drogi prowadzą do naszego ogrodu. 😄
A ten zestaw to po prostu spełnienie moich ogrodowych marzeń!
Dzieci sprzątnęły na błysk ogrodowy domek. Zredukowały ilość rzeczy (zabawkowa kuchenka wędruje na strych "dla potomnych") i otworzyły kawiarenkę Miś Truskaweczka. Ponoć niebawem mają być tam serwowane najlepsze lemoniady oraz lody.
Czekając na Gabrysię uczęszczającą na trening koszykówki czytam książkę. Naprzemiennie przeplatam prozę z książkami, które zgłębiają tematy, które mnie obecnie interesują.
Czas na nocowanie z Marysią i nasze wieczorne SPA. Tak kochani, też nie wiem kiedy ona tak urosła!
By unieść wyzwania każdego miesiąca stawiam na dobrą regenerację.
Kojąca kąpiel z naturalną pielęgnacją, mata do akupresury, dobra książka i lecznicze działanie kakao ceremonialnego są moimi sposobami na zadbanie o siebie.
No dobrze drogi maju, zwolnij jeszcze mocniej, daj się nacieszyć wiosną!
I Wam życzę cudownej majówki i chwilę oddechu od pędzącego świata. Do napisania niebawem!
Wasza G.