09 sierpnia 2021

Migawki Lipca '21

To był naprawdę udany miesiąc! Długie wakacje dodały nam energii, więc mogliśmy cieszyć się letnimi tygodniami pełni sił w domowym (i ogrodowym) zaciszu. Nie brakowało też aktywności i różnych rodzinnych wycieczek. Zapraszam Was do migawek lipca!

Powroty do domu są cudowną częścią podróży!

Lubię wracać wtedy do pewnej domowej rutyny i rytmu dnia.

Jak miło! Po trzech tygodniach zebrało się trochę paczek. Lubię takie prezenty!


Głównie to książki dla mnie i dla dziewczyn, ale...z racji, że pod koniec czerwca miałam urodziny, to tym razem kupiłam sobie parę drobiazgów od bliskich mi osób.


Np. takie piękności w ulubionym Animalkindom. :)


Niedzielne rozpustne śniadanie na słodko!


Małe wspomnienie smaków Chorwacji za sprawą pyszności, które ze sobą przywieźliśmy.


I zaczynamy pełnoprawny sezon w naszym ogrodzie!


Po wyjeździe było mnóstwo prania! Potem to wszystko trzeba ułożyć, posegregować na poszczególne dzieci, pochować do szuflad i szaf - mała fabryka!


Podwórkowe dzieci! :)



Stęskniłam się za tym miejscem w Layette!


Gdy upały, to i lody muszą być!


Nasza mini plaża. :)


Wakacje to taki okres, gdy jestem przede wszystkim mamą w domu. Dziewczynki w tym czasie nie chodzą do przedszkola, więc całe dnie staram się za wszystkimi nadążyć. Pracuje wtedy w nietypowych godzinach, w przyspieszonym tempie lub gdy chociaż na chwilę mogą wesprzeć nas babcie.


Jednak lubię ten stan, zawsze szykuje na wakacje masę pomysłów i atrakcji, by być przygotowaną na każdą okoliczność i pogodę. 


A gdy dziewczynki ubłagają 3 dni nocowania u babci, to jestem wtedy mamą jakby jedynaka i...co tu dużo mówić jest jak na wakacjach! Jeździmy na rowerze...


A w czasie południowej drzemki, mogę nadrobić książki. 
Fajny jest taki wakacyjny tryb. :)


Wakacyjne miesiące są dla mnie też takim pretekstem to powolnego wdrażania pewnych rzeczy. Staram się bez pośpiechu robić porządki w szafach i szufladach oraz zadbać o większą systematyczność. Moją piętą Achillesa jest prasowanie - zawsze w szafie "czeka" na mnie mały stosik w misce - teraz staram się prasować w miarę na bieżąco.


Jak pies z kotem. Relacja Lunki z naszymi psiakami zawsze daje mi taką lekcję, by naprawdę nie zważać w życiu na stereotypy. 


Udało nam się wyskoczyć z małym towarzyszem na potrójną randkę do ulubionej restauracji. (Pierwszy raz od czasu pandemii)


Mysi Domek. Chociaż myszki muszą się dzielić, bo ostatnio częściej pomieszkują tu też lalki Barbie. No cóż zrobić, chyba większość dziewczynek przechodzi w końcu ten etap. Niech rzuci kamieniem ta, która tego nie robiła. ;)


Miłoszkowi jednak to obojętne, bo lubi szperać we wszystkich domkowych akcesoriach.


Lecz, gdy tylko świeci słoneczko, większość dnia spędzamy w ogrodzie.


Cudownie się wtedy zasypia i śpi przy uchylonym przez całą noc oknie! :)


Do wieczornej książki herbatka, albo dobre piwo bezalkoholowe. :)


Kuchnia. Tu tętni życie rodzinne.


Zdecydowanie jesteśmy miłośnikami kawy i nasz dzień naznaczony jest kawowymi przystankami. Ja w tej chwili pijam 3 kawy (ale lżejsze z mlekiem), a mąż nawet 5-6 w ciągu całego dnia! To chyba jeden z naszych sekretów dlaczego jeszcze na to wszystko mamy siłę. :)


Już jakiś czas temu padł nam ekspres do kawy i na gwiazdkę kupiłam Panu Poślubionemu kawiarkę i spieniacz do mleka (prezent trochę "na Kickiego"* bo kawę z mlekiem pijam tylko ja). Uwielbiam taki lekko palony i karmelizowany smak kawy z kawiarki i powiem szczerze, że chociaż posiadanie ekspresu to duża wygoda (włącza się przycisk i kawa gotowa), to ja uwielbiam naszą poranną ceremonię parzenia kawy, która pozwala nam nacieszyć się niespiesznym porankiem. To jak często pijamy kawę widać po zaciekach na kawiarce i chociaż zazwyczaj jestem z tych pedantycznych osób, to uwielbiam w niektórych przypadkach takie ślady użycia.

*prezent "na Kickiego" oznacza tyle, że ktoś kupuje coś drugiej osobie, a sam planuje z tego z premedytacją korzystać. ;) Nazwa funkcjonuje w naszej rodzinie od czasu, gdy mój kolega wręczył mi na osiemnastkę płytę Myslovitz i od razu ujmująco i szczerze zaznaczył, że chciałby ją od razu pożyczyć i przegrać. ;)


Pijamy różne kawy (ważne żeby nie były zbyt kwaśne) i lubię szukać wyjątkowych aromatów. Ostatnio w Coffeedesk wyszukałam kawę do kawiarki na spróbowanie, bo nie ukrywam, że oczarowały mnie również przepiękne puszeczki. Teraz musimy tylko zainwestować w dobry młynek do kawy, bo póki co mamy ręczny.


Miłoszek ostatnio długo śpi! Wszyscy już się krzątają po domu, a on ani drgnie. To dla mnie nowość, bo dziewczynki od urodzenia lubiły wstawać między 6-7 rano.


W odwiedzinach u Babi. Super fajną zabawką jest jeżdżenie na balkoniku po całym mieszkaniu! :)


Nowa stacja w ogrodzie czyli wodny stolik piratów. 


I do nas dotarła ogromna wichura. Ilość liści, gałązek, małych szyszek była ogromna, musieliśmy cały ogród zgrabić (w czym ochoczo pomogły nam dziewczynki).


Czekamy na gości!



Ekipa!


Mój szczerbolek! Dwa zęby już wypadły, tu jeszcze trzeci dynda, a parę dni później stałe zęby już w połowie wyrośnięte. To wszystko dzieje się za szybko!!


Rodzinne jedzonko na mieście - jak dobrze móc, w miarę "normalnie" po prostu wyjść gdziekolwiek.



On właśnie taki jest! Mój romantyk kochany!


Po obiadku lody!



I spacer ulicą Piotrkowską.


Na ciastko też chyba znajdzie się miejsce. :)

(Widać, że do zdjęć najlepiej lubią pozować słodkości. :) Tak to już jest, że po prostu najładniej się prezentują i to one częściej trafiają do migawek)


Chłopaki cudaki.


Gabrysia ze spuchniętym okiem (uczulenie - właściwie cała była przez pewien czas opuchnięta), Marysia z dyndającą jedynką, Miłoszek z rozwaloną wargą od upadku parę chwil wcześniej. 
Oj tej trójce coraz trudniej zrobić zdjęcia razem. :)

 
Liczy się każda sekunda! :)


Lipiec - czyli czas na rodzinne urodzinowe przyjęcie Tymka.


Rodzice kontra dzieciaki?


Muszę zmierzyć dziewczyny, bo bardzo urosły w ostatnim czasie! 4 letnia Gabrysia taka sama (jak nie większa!) jak jej 6 letni kuzyn!


To niesamowite jak mogą dzieci z jednej rodziny się różnić. Marysia jak zaśnie, to w takiej samej pozycji się obudzi. Gabrysia wędruje po całym łóżku, a bywa i tak, że znajduje ją na podłodze!

Tu Gabrysia jak po bardzo ciężkiej imprezie! :P 


A Marysia cała szczęśliwa, bo bawi się od samego rana prezentem od wróżki zębuszki!


Domowy fryzjer i podcięcie końcówek. Zawsze wtedy pięknie prostuje Marysi i Gabrysi włosy na szczotkę i delikatnie prostownicą, by zrobić równą linię na sucho. Mamy wtedy taki dziewczęcy wieczór pielęgnacji.


Gdy czuję, że potrzebuje tego moje ciało i umysł kładę się na macie, a Miłoszek sprawdza, czy nadal jest tu takie "kuj kuj".


Pucia znamy jeszcze za czasów Marysi, ale to Miłoszek jest jego prze-fanem! (A Bobo, przyznajcie, to jego sobowtór)


Czas na rodzinny basen i zajęcia z pływania dla maluchów.


Lody u Babci Joli po rodzinnym obiadku, na którym była też moja Mama i Babi - fajnie, że nasze rodziny tak się ze sobą zżyły. :)


Staramy się w wakacyjne weekendy często gdzieś wychodzić, dobrym pretekstem może być też śniadanie na mieście, gdy każdy może zamówić to na co ma ochotę.



Szalone dwie! :)


Następnie udaliśmy się na jarmark staroci i rękodzieła na Księżym Młynie.


A potem kawa w ulubionej kawiarni Tubajka tuż przy parku Źródliska. Miałyśmy taką sytuacje, że zaczął padać deszcz i nie było już wolnych stolików, więc dziewczynki bez cienia wstydu, zapytały sympatyczną Panią, która sama siedziała przy stoliku, czy możemy się dosiąść. Cieszy mnie to, że moje dzieci nie boją się ludzi i ładnie, kulturalnie z nimi rozmawiają. A po drugie ta sytuacja spowodowała, że odbyłyśmy z nowo poznaną Panią bardzo ciepłą, interesującą rozmowę. 


Taki kompromis: trochę bajek na komputerze za parę stron książki podczas drzemki Miłoszka. :)


Nasza Pilea urodziła dużo małych pieniążków i czas na ich rozsadzenie. Nie jestem w tym ekspertem, ale po prostu delikatnie odcinam w odpowiednich miejscach korzonki nożykiem i wsadzam do nowych doniczek ze świeżą ziemią. Mam nadzieję, że wszystkie się dobrze przyjmą. (Ślimaczek z tyłu nie jest prawdziwy, chociaż w naszym ogrodzie takich jest mnóstwo -  tak je lubię, że w jednej z doniczek siedzi sobie figurka z podobizną).


W tym miesiącu częściej odzywałam się do Was na naszym Instagramie. Była relacja z pracy w Layette, z jednodniowej wycieczki, a nawet z porządków domowych. Jeśli chcecie wiedzieć co u nas w trawie piszczy na bieżąco, a jeszcze nie znacie naszego konta, to zapraszam Was na www.instagram.com/magicznydomek

Pod koniec miesiąca dziewczynki chodziły na półkolonie, wiec razem z teściami i Miłoszkem udaliśmy się na cudną wycieczkę do Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Do tego miejsca przyciągnęła mnie książka o Zofii Zamoyskiej, ale... obiecuję o mojej ostatniej fascynacji napisać osobno posta. Będzie więcej zdjęć z wycieczki, ale również stos książek, które ostatnio dosłownie studiuję! 



Kolejny weekend i mała rodzinna wycieczka. Tym razem do stajni Stilo, gdzie oprócz konnych atrakcji mieści się restauracja z przepyszną kuchnią.



Ostatniego dnia miesiąca udaliśmy się na... prawdziwą imprezę do znajomych, którzy mają w swoim domu prawdziwy pub i salę do tańczenia! To było pierwsze tego typu wyjście od niepamiętnych czasów, ale wróciliśmy grzecznie do domu o północy. 

Przyznajcie jednak, że toaleta gospodarzy naprawdę oryginalna!


Gdy wchodzi się do toalety przy normalnym świetle, po chwili gasną wszystkie lampy i pojawia się taki oto widok! :)


To był naprawdę aktywny i towarzyski miesiąc, a wszystko w wyważonych proporcjach - tak jak lubię! :)

Pozdrawiam Was cieplutko i już niebawem wracam z nowymi wpisami!
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig