30 września 2013

Migawki Wrześniowe

Kończy się kolejny miesiąc tego roku. Czas na chwile uwiecznione aparatem i niezapisane w poprzednich postach.

Najpiękniejsze, różowe poduszeczki na świecie. :)


















Świeże, pyszne i niedrogie pyszności w sushi bar w Berlinie.



































Mój powrót do praktyki jogi // Na początek raz w tygodniu, ale mam zamiar więcej i więcej


















Lekka, zdrowa kolacja // Łosoś i sos koperkowy


















Nowa półeczka w kuchni // oraz... nowy czarno biały wazon na stole :)


















Co robi zazdrość z psem? // Proteusz z uporem maniaka wcisnął się w koszyczek Matyldki, który przygotowała moja Mama na wypadek odwiedzin nowej suni u rodziców. :)


















Kolejny lekkostrawny weekend za nami




































Sztuka dzisiejszych czasów - robić kilka rzeczy na raz // Kolacja i pisanie posta na moim ledwo żyjącym laptopie



















Nochale - brzydale do wycałowania :)



















Mała, jesienna obsesja - pepitka :)



















Urodzinowo-imieninowe (Pana Poślubionego) wyjście ze znajomymi



































Imieninowa kolacja w Magicznym Domku.



















Tradycyjne zakończenie tygodnia czyli niedzielna kąpiel w wannie


















Buziaki!
SHARE:

29 września 2013

Kosmetyki Alverde z drogerii DM

Korzystając z okazji, że byłam w Niemczech, udałam się do drogerii DM. Spędziłam tam przynajmniej godzinę, tak naprawdę skupiając się tylko na jednej marce! :)
Zaskoczył mnie ogromny wybór naturalnych kosmetyków Alverde i ich przystępna cena. Wrzucałam do koszyka niemalże wszystko! :) Ale na szczęście wcześniej robiłam sobie internetowy rekonesans i wiedziałam, że produkty, które mnie interesują to kosmetyki do ciała, włosów i do makijażu.
Większość rzeczy czeka w kolejce, aż wykończę kosmetyki, które obecnie używam. Ale te do makijażu już używam i mogę zrobić małą recenzję.





















































Zacznijmy od prezentów (pierwsze 3 zdjęcia): balsam po goleniu dla Pana Poślubionego, zestaw kosmetyków dla dzieci dla koleżanki, która lada moment urodzi Lenkę :), dwa identyczne zestawy na zamówienie: szampon i odżywka (seria nawilżająca) dla Ani i Natalii, ja również kupiłam sobie ten szampon oraz intensywnie regenerujący (bordowy) oraz maskę do włosów, dwa płyny do mycia ciała (o jednym z nich pisałam w jesiennej pielęgnacji)





















































Krem do stóp, krem do rąk, dwa olejki do ciała (kokosowy i antycellulitowy z cytryną), krem do rąk dr.Scheller, chusteczki do demakijażu, dwa naturalne mydełka (przepięknie pachną!)


















Oraz malutkie pudełeczko balsamu do ciała (na wyjazdy, lub do torebki)

Zawsze bardzo ciekawiły mnie produkty Alverde do makijażu, więc kupiłam parę przydatnych produktów.



























































1. RÓŻ DO POLICZKÓW - trwały, ładnie się rozprowadza i idealnie ożywia cerę

2. OPALIZUJĄCY ROZŚWIETLACZ - pięknie pachnie, cera wygląda zdrowo (idealny do osób z szarym odcieniem cery), jest delikatny i wygląda bardzo naturalnie

3. CIEŃ DO POWIEK - Na oku znacznie jaśniejszy niż w opakowaniu, daje efekt lekko mokrej powieki, ładnie rozświetla spojrzenie

4. PUDER WYKOŃCZENIOWY - moja miłość od pierwszego wejrzenia! Puder-kamuflaż. Po nałożeniu pory są niemalże niewidoczne, daje satynowe wykończenie (nie płaskie, matowe). Nie zapycha i nie dusi, skóra naturalnie oddycha. Zakupie ponownie na 100%.

5. BŁYSZCZYKI - nawilżające błyszczyki w 2 kolorach. Od razu przyznaje, że nie są trwałe, ale używa ich się bardzo przyjemnie. Usta po ich nałożeniu są idealnie nawilżone. Traktuje je jak balsamy do ust z intensywnym kolorem, bo pomimo iż kolor znika po jakim czasie, to nawilżenie pozostaje na wiele godzin.

6. KREDKA DO LINI WODNEJ w beżowym kolorze. Sprawdza się idealnie. Cenię za naturalny skład, bardzo wskazany przy tak bliskim kontakcie z okiem. 

7. KREDKA ROZŚWIETLAJĄCA - używam jej w wewnętrznym kąciku oka. 

8. TUSZ DO RZĘS (ALL IN ONE) - Jestem bardzo miło zaskoczona. Wcześniej miałam jeden tusz naturalny (dr.Hauschka) który był bardzo pielęgnujący, ponieważ zawierał olejki i czuć było, że nawilża rzęsy. Niestety nie zasychał i przez to mógł się rozmazywać. 
Tusz z Alverde jest idealny w konsystencji, ładnie rozdziela, wydłuża oraz podkręca rzęsy, na których nie powstają grudki. Nie rozmazuje się i nie wykrusza. Daje naturalny efekt, więc używam go do minimalistycznego makijażu. Nie sądziłam, że aż tak go polubię, ponieważ zazwyczaj wolę mocniej podkreślone rzęsy (np. ukochanym tuszem z Chanel). Doceniłam ostatnio również też lżejsze, delikatne makijaże gdyż...naprawdę wygląda się młodziej! :)

Do napisania moi drodzy! Udanej niedzieli życzę.
SHARE:

27 września 2013

Matylda

Kochani, muszę się przyznać, że od prawie 3 tygodni skrywam mały sekret dotyczący Magicznego Domku. Z różnych powodów bałam się Wam o tym od razu powiedzieć, ale już czas najwyższy byście poznali naszego nowego mieszkańca - suczkę Matyldkę. :)

Jak Matylda trafiła do naszego domu? 
Z niewyjaśnionych przyczyn znalazła się w naszym...ogrodzie. Była przestraszona i skulona na naszym drewnianym tarasie. Matyldę znalazła Gapcia z Proteuszem (labradorem sąsiadów czyli rodziców :), który dzieli z Gapcią ogród). Zwierzaki nie wracały długo do domu i jak się okazało były bardzo zajęte obwąchiwaniem nowego przybysza.
Matyldka miała na sobie obroże, więc pomyśleliśmy, że pewnie komuś uciekła. Pojechaliśmy od razu do weterynarza ponieważ miała kulejącą nóżkę. Niestety nie miała żadnych namiarów na właścicieli ani wczepionego czipa. Zrobiłam zdjęcie i wydrukowałam plakaty, które rozwiesiliśmy w newralgicznych miejscach w promieniu 5 km od naszego domu. Zgłosiliśmy odnalezionego pieska również w schronisku. Tam najczęściej poszukują zaginionych psów właściciele. Oczywiście o oddaniu psiaka do schroniska nie było mowy, postanowiliśmy ją przetrzymać. Nie ukrywam, że to dosyć stresujące. Z jednej strony gdyby nam zginęła Gapcia czy Lunka (tfu tfu) też byśmy chcieli je odnaleźć a nie żeby ktoś je sobie zabrał, z drugiej strony z każdym dniem przywiązywaliśmy się do Matyldki i dzwonek telefonu w pierwszych dniach podnosił adrenalinę. Jednak nikt nie zadzwonił.

Mamy podejrzenia, że Matyldkę ktoś wyrzucił. :( Czy do naszego ogródka, czy gdzieś w lesie i przecisnęła się pod furtką - nie wiemy.

Poznajcie Matyldę.
Ma ok 1-2 latka, więc jest jeszcze młodziutka. Jest bardzo grzeczna, ułożona i od razu zakochały się w niej wszystkie zwierzaki i reszta domowników. :)






















































Po smutnej historii z Kikulkiem nie planowaliśmy trzeciego zwierzaka, ale jak sami widzicie Matyldka po prostu się wprosiła. :)

Gapcia przy Matyldce (jakmawiamy w gronie rodzinnym) zamieniła się w 'taboret'. Przez wakacje przytyła strasznie i czeka ją dieta. Pomimo, iż dostaje takie same porcje to jej podkradanie jedzenia od sąsiadów kosztowało ją dobre 2 kg. To dość skomplikowane gdy jeden z psów ma schudnąć a drugi przytyć... :)

Do napisania! :*
SHARE:

24 września 2013

Jesienna Pielęgnacja

To już kolejny cykl o pielęgnacji, którą stosuję w różnych porach roku. Prawda jest taka, że nasza skóra potrzebuję wtedy zupełnie innych składników ponieważ ma inne wymagania i potrzeby. Wraz z początkiem września zmieniłam moją pielęgnacje letnią na jesienną i mogę podzielić się z wami rezultatami po 3 tygodniach. Praktycznie wszystkie produkty są dla mnie zupełnie nowe, ale część z nich zdążyła mnie zauroczyć i myślę, że nie raz do nich powrócę. :)
Od razu przepraszam, że nie podaję cen. Kupowałam sukcesywnie kosmetyki jeszcze latem i spokojnie czekały na swoje otwarcie. Przez to ich koszt rozłożył się na parę rat i nie był tak odczuwalny dla portfela. 
Produkty są bardzo wydajne i myślę, że spokojnie starczą mi do grudnia, gdy zacznę pielęgnację zimową, którą oczywiście się z Wami również podzielę! :)
Zaczynamy!

PORANNA PIELĘGNACJA

Rano lubię przemyć twarz wodą, dlatego stosuję piankę do mycia twarzy marki Caudalie.


















Ma bardzo kremową konsystencję oraz delikatny, przyjemny zapach. Odświeża, nie wysusza, nadaje się również do demakijażu (nawet oczu), dlatego sięgam po nią również wieczorem.

Następnie zamiast toniku używam wody z winogron również tej firmy. 


















Od jakiegoś czasu nie używam typowych toników. Odkryłam wspaniałe właściwości wód termalnych. Tym razem poszłam ciut dalej i wybrałam podobną opcję - hydrolat pozyskiwany z 100% ekologicznych winogron w sprayu. Użytkowanie jest szybsze i łatwiejsze. Nie musimy zużywać wacika kosmetycznego jak w przypadku toników płynnych. Woda marki Caudalie dodatkowo nie musi być osuszana ręcznikiem, ponieważ błyskawicznie się wchłania. Produkt ładnie się rozpyla. A ja czuję jak cera jest orzeźwiona i soczysta. :)

Po wchłonięciu się wody z winogron nakładam krem po oczy.



















Jest to jeden z lepszych kremów pod oczy jaki stosowałam. I pomimo, że nie nie jest to typ, który po pierwszym nałożeniu zmienia nam skórę oczu niczym fotoshop - błyskawicznie, to regularne stosowanie rano i wieczorem powoduje, że skóra jest przepiękne nawilżona (przez co są mniej widoczne zmarszczki) a spojrzenie jaśniejsze (sukcesywnie minimalizuje cienie pod oczami). Jest to krem, który po prostu opiekuje się naszymi oczami. :)

Z tej samej serii wybrałam krem nawilżający marki Caudelie.



















Krem według producenta, oprócz nawilżenia, ma sprawić, że nasza skóra stanie się bardziej delikatna i przyjemna w dotyku i trzeba przyznać rację, że coś w tym jest. Krem po aplikacji nie tworzy tłustej, ciężkiej warstwy i nie zapycha. Mam wrażenie, że cera jest ukojona i zabezpieczona przed czynnikami zewnętrznymi. Krem przepięknie, delikatnie pachnie i z przyjemnością używam go każdego ranka.
To już drugie moje spotkanie z firmą Caudalie (pierwsze klik) i muszę przyznać, że kosmetyki są naprawdę świetnej jakości. Nie są najtańsze, ale ceną porównywalne do dermokosmetyków typu La Roche Posay czy Avene.

WIECZORNA PIELĘGNACJA

Po ciężkim, długim dniu, najważniejszy jest dokładny demakijaż. W tym celu nadal stosuję produkty Boujois, o których pisałam we wcześniejszych sezonowych pielęgnacjach (klik i klik) ponieważ woda micelarna bardzo przypomina mi tą z Biodermy, ale jest znacznie tańsza. 
Jednak, jak już wcześniej wspominałam, naprzemiennie stosuję piankę Caudalie, ponieważ bardzo dobrze sobie radzi z moim makijażem. :) A następnie spryskuję wodą winogronową twarz i dekolt i nakładam ten sam krem pod oczy.

Wieczorem zamiast kremu stosuje serum Lemon z Biochemii Urody.


















Serum jest w postaci nawilżająco - natłuszczającego olejku, który wspomaga łagodne oczyszczenie skóry, regulację pracy gruczołów łojowych oraz redukcję wyprysków, zaskórników i blizn potrądzikowych. By go uzyskać mieszamy olej z kocanki z olejem tamanu, kwasu salicylowego (BHA - 2%), wybielającym olejem z nasion pietruszki oraz z  antyseptycznym olejkiem z cytrynowego drzewa herbacianego.

Czytałam wiele dobrego na jego temat oraz wiele obaw ze strony osób, które chcą zacząć go stosować. Moje doświadczenie z tym produktem jest takie, że nie zauważyłam żadnego wysypu pryszczy w wyniku oczyszczania się skóry. Być może był na tyle delikatny, że aż nie zauważalny, ponieważ wszelkie niedoskonałości bardzo szybko się goiły. Oczywiście nie jest to produkt, który działa w ciągu pierwszego użycia. Ale regularne stosowanie produktu widocznie minimalizuje pory i wygładza cerę. Nie wiem czy to zasługa olejków w nim zawartych, czy mojej pielęgnacji dziennej, ale również nie zauważyłam wysuszenia czy łuszczenia się skóry. Dodam, że cerę mam raczej normalną w stronę suchej i nic złego się nie działo. Jestem bardzo ciekawa dalszych rezultatów. :)

PIELĘGNACJA DODATKOWA

Ponieważ nie chodzę do kosmetyczki, nie stosuję żadnych chemicznych peelingów ani mocnych kuracji złuszczających naskórek, mam hopla na punkcie peelingów, które możemy stosować w domu. Wierzę w to, że systematyczne oczyszczanie cery z martwego naskórka, pozwala zachować promienną i zdrową cerę. Kremy lepiej się wchłaniają, a cera lepiej oddycha.



















Peeling gruboziarnisty i enzymatyczny zamówiłam również ze strony Biochemii Urody. O właściwościach i składzie możecie poczytać tu i tu. Stosuję je raz w tygodniu (czasami jeden po drugim by wzmocnić działanie) i jestem zachwycona. Peeling gruboziarnisty jest naprawdę mocny, więc nie polecam go osobom o bardzo wrażliwej skórze lub z naczynkami. Ja jednak lubię czasami poczuć 'silny masaż' na swojej twarzy. W momencie zmywania drobinek, skóra jest niesamowicie wygładzona i oczyszczona. 
Peeling enzymatyczny znam już bardzo dobrze, gdyż kiedyś zużyłam 3 opakowania. Działa bardzo dobrze, wygładza i apetycznie pachnie. Złotą dwójkę stosuję z wielką przyjemnością.

Drugi raz w tygodniu stosuję inny peeling do twarzy firmy Ogranix. Jest tak delikatny, że nie ma mowy o podrażnieniu i zbyt częstym używaniu. Ładnie utrzymuje oczyszczenie cery.


















Uzupełnieniem peelingów są według mnie maseczki, gdyż doskonale się wchłaniają po uprzednim oczyszczeniu cery. Obecnie stosuję maseczkę oczyszczającą (o której już wcześniej pisałam) firmy Sanoflore oraz maseczkę nawilżająco-relaksującą z tej samej serii co peeling Organix, który wybrałam ze strony www.lovemeeco.pl. Jesienią i zimą gdy potrzeba dodatkowego nawilżenia przydają się bogate maseczki. Plus dla tej z Ogranix, że nie zapycha, a skóra po użyciu jest elastyczna, zdrowa i odżywiona. Jedyny minus jest taki, że jak na maseczkę relaksującą, nie posiada zmysłowego aromaterapeutycznego zapachu. Ale ponieważ miałam już wcześniej produkty z tej firmy to wiem, że stawiają raczej na działanie, natomiast nuta zapachowa we wszystkich produktach utrzymana jest w tej samej specyficznej tonacji.


















Maseczkę oczyszczającą bardzo sobie cenię ze względu na jej delikatność. Pomimo, iż jest na bazie glinki, nie ściąga skóry przy wysychaniu. Staram się stosować obie maseczki raz w tygodniu.



















Olej Tamanu używam na wszelakie sposoby. Czasami stosuje go punktowo w celu przyspieszenia gojenia się niedoskonałości, od czasu do czasu stosuje go na całą twarz (np. w weekendy w domu). Pomimo, że jest to olej, dość szybko się wchłania (po parunastu minutach). Myślę jednak, że na recenzję trochę za wcześnie. Jestem zadowolona, ale więcej o tym produkcie napiszę przy pielęgnacji zimowej (bo opakowanie z pewnością mi starczy na parę miesięcy)


















 PIELĘGNACJA CIAŁA

Do kąpieli w wannie (od których jestem uzależniona) lubię dolać jakiś płyn, który delikatnie spieni wodę. Niestety jest mało naturalnych płynów do kąpieli. Dlatego stosuje takie, które pewnie lepiej sprawdzają się pod prysznicem. Są delikatniejsze i zbyt szybko rozpuszczają się w wodzie. Czekam na płyn idealny (może polecicie coś?), który jednocześnie nie będzie za drogi. Do tej pory najlepiej sprawdzającym się naturalnym płynem do kąpieli, który wypróbowałam jest z firmy Florame, ale nie mogę go nigdzie znaleźć. :(
Od niedawna używam żelu do kąpieli marki Alverde. Plus ogromny za to, że nie wysusza skóry i ma naturalny skład. Jest jednak bardzo delikatny w zapachu i w pienieniu się.



















Będąc już w wannie namydlam się osobnym mydełkiem. Teraz w sezonie jesiennym wróciłam do naturalnego mydła oliwkowego. Ma bardzo nietypową konsystencję - półprzezroczystej pasty i specyficzny zapach. Parę lat temu, gdy powąchałam je pierwszy raz, nie przypadł mi do gustu, jednak jest to jeden z tych zapachów, który po czasie może uzależnić. :)
Mydełko dobrze się pieni, ładnie oczyszcza skórę (można nawet stosować do twarzy omijając okolicę oczu) i nie wysusza skóry.



















Naturalne kosmetyki, które nie powodują wysuszenia skóry trochę mnie rozleniwiły. Nie przepadam za smarowaniem ciała. Tak jak potrafię poświęcić trochę czasu mojej twarzy, tak na ciało mi tego czasu już szkoda. ;) Dlatego po kąpieli używam olejków, które stosuję na mokra skórę. Najlepiej lubię te z Alverde. Tym razem testuję o zapachu kokosowym.



















PIELĘGNACJA WŁOSÓW

Oszalałam na punkcie trzech produktów do włosów, które obecnie stosuję. Kokosowy szampon i odżywka  firmy Organix są absolutnym ulubieńcem, do których będę wracać i wracać.
Gdy jak ja macie włosy suche i lekko niesforne te produkty przypadną Wam do gustu. Mają przepiękny, utrzymujący się na włosach zapach i niesamowite działanie. Nawilżają bez obciążenia, zabezpieczają końcówki przed rozdwajaniem, nadają połysk i sprężystość. Dla mnie i mojego typu włosów - cudo! :)


















Ponieważ produkty do pielęgnacji włosów kończą mi się dość szybko, czekają w kolejce na mnie produkty marki Alverde. Jednak gdy tylko wszystkie zapasy wykończę, wrócę do Coconut Milk z wielką przyjemnością.

Dopełnieniem pielęgnacji jest maska do włosów włoskiej firmy, której również jestem bardzo zadowolona.



















Jesienną pielęgnację uważam za bardzo udaną. Żaden produkt mnie nie zawiódł, a wręcz wiele z nich będzie mi towarzyszyć w przyszłej pielęgnacji. Pragnę dodać, że tylko dwa produkty dostałam w prezencie od czytelniczki Eli, a resztę kupiłam sama za własne pieniądze.

Następny kosmetyczny post o pielęgnacji pojawi się dopiero zimą, ale jeśli będziecie miały ochotę wcześniej może się pojawić aktualizacja kosmetyków do makijażu oraz zakupy z drogerii DM. Dajcie znać! :)
Pozdrawiam i do napisania!
SHARE:

22 września 2013

Jesienny Pokój Dzienny

Wraz z nadchodzącym sezonem, mam ochotę na małe zmiany. Wystarczy zmienić parę akcentów by pokój nabrał jesiennego wyglądu. Przy szaro-burej pogodzie wskazane jest ocieplenie przestrzeni kolorami. 
Jest już chłodniej, dni stają się krótsze, ale przyroda, by nas pocieszyć, zaczyna swoje kolorystyczne przedstawienie. To niesamowite jak przyroda sprzyja naszemu dobremu samopoczuciu. Dobrze jest przenieść ten efekt do własnego domu. :) 




































Bardzo lubię jesienne kolory - ugry, czerwienie, brązy.




















































Drewno do kominka, zapas aromatycznych herbat i masa pomysłów do zrealizowania w jesienne wieczory.









































A  Wy jak przygotowujecie się na nadchodzącą jesień? :)

Do napisania! :)
SHARE:

19 września 2013

Weekend w Stolicy: Berlin

Witajcie Kochani po malutkiej przerwie. Jesteśmy po kolejnym weekendzie poza domem. Tym razem spędziliśmy go w Berlinie dzięki gościnności Lolo. Kolejne spotkanie ze wspaniałymi ludźmi z różnych stron świata. Studenckie warunki (mieszkaliśmy w kawalerce w 7 osób), szwendanie się po mieście (zrobiliśmy na nogach kilkadziesiąt kilometrów) oraz mało snu pozwoliły nam się poczuć jeszcze młodziej. :)
Berlin nie jest miastem przepięknym, ale ma swój nietuzinkowy klimat. To po prostu raj dla hipsterów, który pachnie... kebabem. ;) 
A oto jak, za pomocą zdjęć zapamiętaliśmy weekend w Berlinie.














































































































































































Uwielbiam tych ludzi! :)


























































































































































Jutro piątek i czuję się bardzo dziwnie, że nigdzie nie wyjeżdżamy. ;) Z drugiej strony to były szalone tygodnie i czuję, że muszę się trochę zregenerować i zwolnić tempo.
W weekend wracam do regularnych postów, mam parę zaległości. Natomiast w październiku szykuje się więcej postów wnętrzarskich. W Magicznym Domku szykują się drobne zmiany.

Do napisania kochani!
Wasza G.
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig