30 listopada 2011

Candle Candy

"...Codzienne trudności przyjdą same,  przyjemności do swojego życia musimy zaprosić..." *


Czas w końcu przerwać tą złą passę budującym myśleniem i pozytywnymi czynami. 
Dziś mija dokładnie rok odkąd piszę Wam, Drodzy Czytelnicy o Magicznym Domku. Z tej okazji przygotowałam dla Was maleńką niespodziankę - 'świeczuszkowe' Candy! :)

Zasady Candy są wszystkim pewnie znane. Wystarczy zostawić po sobie ślad w komentarzach do tego posta na naszym blogu. Wyraźcie swoją chęć brania udziału w losowaniu i napiszcie kilka słów od siebie - 'Czym dla Was jest szczęście?" lub "Co czyni Wasze życie przyjemniejszym?". 
Jeszcze nie wiem czy wybiorę osobę z najciekawszym wpisem, czy też zdam się na los za pomocą pyszczka Gapci lub Lunki (z pewnością chętnie pomogą w losowaniu). :) Podejmę decyzję w połowie grudnia kiedy zakończę losowanie i wytypuję szczęśliwca. Tak więc zaczynamy!

Cóż można wygrać w pierwszym Candy w Magicznym Domku?
Dwie aromatyczne świeczuszki naszego autorstwa. Świeczki wykonane są z ekologicznego wosku oraz olejków eterycznych. Dzięki temu świeczuszki znacznie wolniej się wypalają, a topniejącym woskiem można smarować ciało i dłonie, wykonując np. masaż. Czysta natura.



 















































Do wygrania są dwa zapachy: 'Lawendowy Wiatr' - zapach intensywnej lawendy.





















Oraz "Księżycowa Nocka" - zapach czekolady z delikatną nutką cytryny.










Ruszamy z malutką produkcją Naszych Świeczuszek. Powstaje sklepik internetowy, nowe zapachy i projekty plakietek. 
Już niebawem takie świeczuszki będzie można u nas kupić! :)


* polecam gorąco artykuł w grudniowym Zwierciadle - "Jak cieszyć się życiem"





































Korzystając z okazji chcę Wam przeogromnie podziękować za słowa wsparcia i otuchy pod ostatnim postem. 
Dzięki Wam łatwiej mi uwierzyć, że wszystko będzie dobrze. Bijące od was ciepło i dobroć dodają mi energii i siły. Dziękuję kochani...
SHARE:

27 listopada 2011

Znaki oraz nieszczęścia, które chodzą parami

Kocham jesień, ale zawszę boję się listopada. 
Po kolorowych dniach w towarzystwie spadających liści, następuje szarość i wszechogarniający smutek. Ostatnie dni w naszej rodzinie to bardzo stresujący i melancholijny okres.

Zaczęło się od telefonu przed czwartą rano od mojej Mamy. Wiecie doskonale, że takie wiadomości nigdy nie przynoszą nic dobrego.
Czas stanął w miejscu i wszystko inne przestało się liczyć. 
Potem pamiętam wszystko jak przez mglę. Zamieszanie w szpitalu, nerwy, oczekiwanie. W trakcie 7 godzinnej operacji serca mojego Taty zdałam sobie sprawę jakie to wszystko jest kruche i nietrwałe. Całą swoją energię włożyłam w myśli, że wszystko musi się udać...

Tata przeszedł operację i pomimo, iż jego stan jest jeszcze ciężki, z każdym dniem (dziś mija 10ty dzień) czuje się coraz lepiej. Jesteśmy z nim codziennie. Już w trakcie śpiączki ściskał nam rękę. A wczoraj ponownie usłyszałam jego głos. Poprawę widać każdego dnia. 

Gdy patrzę na Pana Poślubionego od razu dostaję zastrzyk pozytywnego myślenia. Dokładnie miesiąc temu przeszedł swój ciężki czas i operację w szpitalu. Dziś chodzi już bez kul i wraca do zdrowia w zawrotnym tempie. Wierzę, że z Tatą będzie podobnie, wierzę w dobre znaki.

ZNAKI
Jakiś czas temu kupiłam na powitanie Pana Poślubionego dwa Misiaki do Magicznego Domku. Jeden niestety jeszcze tego samego dnia upadł mi na ziemię. Ułamała się prawa nóżka w biodrze. Nie mogłam za nic w świecie skleić jej zwykłą kropelką. Dałam Misiaka Tacie, by skleił go specjalistycznym klejem. Śmialiśmy się wtedy, że to taki Mały Pan Poślubiony, który przecież lada moment wróci ze szpitala. 
Czy to nie znak, że w tym samym miejscu gdzie miał operację, mojemu nowemu Misiakowi ułamała się nóżka?


Kilka dni później trafił do szpitala mój Tata. Drugi Misiak zamiast kokardki ma duże, czerwone serce...




































Gdy zdałam sobie z tego sprawę, rozkleiłam się niesamowicie. Teraz są to moje talizmany*, pozytywne znaki, dzięki którym wiem, że będzie dobrze. 
Trzymajcie za nas kciuki!


* Gdy pełna emocji opowiadałam moje odkrycie Panu Poślubionemu. ("Ah zobacz na te miśki! Czy to nie znak?? Tu Nóżka. I to PRAWA! A tu po prostu serduszko! Czy to nie dziwne??") 

Odpowiedział całkiem poważnie:  "Kochanie, nie kupuj więcej tych Misiaków"   :)
SHARE:

15 listopada 2011

Gotowanie Ręczników

Jakiś czas temu na weselu Ani, w dużym gronie przyjaciół (męskim również!), poruszyliśmy temat prowadzenia domu. Pomimo iż każdy z nas żyje w innym tempie, ma inne obowiązki na głowie, zmagamy się z tym samym problemem: Jak sprawnie gospodarzyć się w swoich czterech kątach.
Temat na czasie! - wszyscy chętnie dyskutowali i głosili swoje zdanie. 

W pewnym momencie usłyszałam: " A czy Wy gotujecie swoje ręczniki?"

Ponieważ niestety moja wyobraźnia działa znacznie szybciej niż.. inteligencja, wyobraziłam sobie zaparowaną kuchnię, z wielkimi kotłami na piecu i łychę do mieszania pływających ręczników.
Już słyszałam < uszami wyobraźni ;) > bulgoczącą wodę w garach i głośny syk gdy wylewała się na palniki w czasie mieszania. Zdążyłam też w myślach zadać sobie tysiące pytań: Jak te ręczniki potem wyciskać? Gdzie wieszać? Jak to zaplanować? 
Opracowałam już w myślach nawet strategię. Na szczęście w porę się ocknęłam. 
Czasami zapominam o tym, jak daleko posunęła się otaczająca nas cywilizacja - przecież mamy wiele funkcji w naszych pralkach! :)

Przyznam, że do tego momentu ręczniki prałam na bieżąco z bielizną i podkoszulkami. Do tej całej sterty prania dodawałam dwa zużyte ręczniki. Ponieważ po pierwsze bielizna jest delikatna, a po drugie nie lubię włączać pralki na ponad dwie godziny, nigdy nie ustawiałam temperatury powyżej 40-60 stopni.

Błąd! Zostałam szybko przekonana, że czasami < a nawet częściej :) > ręczniki trzeba porządnie ugotować w pralce ze względów higienicznych.





















































Po tej inspirującej rozmowie < i kto by pomyślał, że o ręcznikach, młodzi ludzie dyskutują na weselach :) > postanowiłam zebrać sporą kupkę naszych ręczników i je wygotować.

Sprawiło mi to dużo przyjemności. Każda nowa rzecz, metoda, sposób, nawet w tak 'absurdalnie' normalnej czynności jak pranie, zabija rutynę i wnosi coś świeżego. 

Miłego dnia Kochani!


Z dedykacją dla Mai i Ani! :*
SHARE:

14 listopada 2011

Weekend w Stolicy

"Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość" 

- w tym cytacie nieznanego autora kryje się wiele prawdy.

Spędziliśmy wspaniały długi weekend w przemiłym towarzystwie. Wraz z Anią i Łukaszem odwiedziliśmy naszych serdecznych znajomych w Warszawie. Dawno się tak nie odprężyłam i wybawiłam!

Poniżej kilka rzutów na nowe mieszkanko gospodarzy.



























Sypialnia



























Kuchnia i Pan Domu :)



















Oraz nasz pupilek i duma właścicieli - suczka Lilu. 































Zastaliśmy pięknie ubrany stół z serwetkami prosto z Paryża - to tam niedawno gospodarze spędzali swoją podróż poślubną.






































Świetny pomysł na kamyczki z imionami gości! :)




































Pani Domu  przygotowała przepyszną kolację!















Z dziewczynami przyjaźnimy się od czasów studiów. Tak się złożyło, że wszystkie trzy wyszłyśmy w tym roku za mąż. Jeszcze kilka lat temu, w najśmielszych snach nie zdołałybyśmy przewidzieć takiego przebiegu zdarzeń. 

Nasze spotkanie to również idealna okazja, by przeżyć te chwile jeszcze raz i obejrzeć wspólnie zdjęcia.





















































Czerwone wino zrobiło swoje. Były śpiewy, kalambury i śmichy i chichy. Dzięki przyjaciołom cały stres z ostaniach tygodni dosłownie wyparował. Było przezabawnie! :) Dziękuję Wam Kochani! :*


P.S Wybaczcie moi drodzy, że ostatnio jest więcej zdjęć niż treści w postach o Magicznym Domku. Przebieg minionych  zdarzeń spowodował, że wolny czas skurczył się do minimum.
Pomału wraca jednak wszystko do normy, więc będzie nas więcej! :)

Do następnego! Miłej nocy lub już.. miłego poranka! :)
SHARE:

11 listopada 2011

Sypialnia i Nowe Łóżko

Po powrocie, Pan Poślubiony zastał nietypową niespodziankę w naszej sypialni - 'nowe' łóżko! 
Ponieważ po operacji biodra łatwiej wchodzić i schodzić z wysokiego łóżka, postanowiłam je podwyższyć aż o 30 centymetrów.
Stolarz przymocował solidne nóżki i wzmocnienia. Za namową przyjaciółki postanowiłam tą zmianę zamienić w duży plus.
I tak zwykle 'Ikeowskie'* łóżko zyskało zupełnie inny wymiar. Łóżko kompletnie zmieniło proporcje i charakter. Teraz przypomina raczej nowojorskie łoża z masą poduszek. Wydaje się znacznie większe!

*seria Malm

Poniżej wykonane przez stolarza belki.



















Nasze odnowione łóżko i rzut na całą sypialnię.







































Pojawiło się kilka nowych drobiazgów. Dwa miśki, ramki na zdjęcia, nowa roślinka i poduchy oraz pojemnik na przybory do makijażu.




















































Bardzo lubię taką kolorystykę w pomieszczeniach. Miks wielu kolorów. Wszystkie jednak pasują do siebie i ocieplają pomieszczenie.
Trzeba się grzać na wszystkie sposoby - idzie zima!




















































Dokupiłam również ławeczkę i postawiłam przed łóżkiem. Wieczorem odkładamy tam narzutę i poduszki. Również dzięki niej, Gapcia może łatwiej wskoczyć na łóżko. :)





















































Mam tak, że im krótsze i zimniejsze dni, tym mam większe chęci do otaczania się masą przedmiotów. Jesienią i zimą robi się u nas znacznie przytulniej. Wraz z wiosną nadchodzi pora na prządki i oczyszczanie.
Nawet Magiczny Domek żyje zgodnie z porami roku. :)















































A tu już nocny żywot naszego łóżka. Ma ciężkie zadanie - w końcu musi pomieścić aż cztery persony! :)


Cóż za rozpieszczone stworzenia! :)



Udanego długiego weekendu kochani! Do następnego!
SHARE:

09 listopada 2011

Witaj w Domku!

Czas wytęskniony i wyczekany. Pan Poślubiony wrócił szczęśliwie ze szpitala i wszyscy mieszkańcy Magicznego Domku są już w komplecie. :)

Przygotowaliśmy kilka małych niespodzianek by uczcić to wydarzenie.















































Witaj w domku! 



























Wieczorem w rodzinnym gronie, wznieśliśmy toast za szybki powrót do zdrowia. Atmosfera była przemiła!





















































Teraz niezmiernie raduje mnie fakt, że wreszcie mogę przygotować dwie (!) aromatyczne kawy o poranku. We dwójkę (hmm.. czwórkę) wszystko smakuje lepiej i intensywniej. Również domowa karpatka, którą z wielką ochotą robi się dla drugiej osoby. Po prostu się chce!








































A jakie jeszcze niespodzianki czekały na Pana Poślubionego, gdy wrócił do Magicznego Domku? Dowiecie się niebawem w następnych postach.

Dziękuję Wam ogromnie za wsparcie w minionych tygodniach. Mocno pozdrawiam czytelników! Do następnego!
SHARE:

03 listopada 2011

Moja Babcia i magia starych zdjęć

Zbliża się pierwsza rocznica od kiedy umieszczam posty o Magicznym Domku. Z tej okazji za parę dni, pod koniec miesiąca przygotuję Wam małą niespodziankę.

W pierwszym poście na naszym blogu, pojawił się zarys historii Magicznego Domku. Już w nim możecie się dowiedzieć jak ważne miejsce w moim życiu zajmuje moja Babcia - czyli Babi.*

* u nas w rodzinie nigdy nie zwracamy się do Babci - 'Babciu'. Mówimy: "Babi, chodźmy na spacer" lub o niej: "Babi zrobiła ciasto" - mówimy tak z moim bratem oraz mówią tak nasi rodzice, a nawet moi znajomi, gdyż znaczna większość zna moją Babcię osobiście :)

Moja Babcia jest osobą niezwykle suwerenną, posiada własne zdanie i jak nikt zna się na polityce. Pomimo, że urodziła się w latach dwudziestych, jest niezwykle sprawna fizycznie i psychicznie. Jest otwarta na wszelakie nowinki techniczne - wysyłanie SMSów, obsługę komputera czy użycie zmodernizowanych przyrządów kuchennych. Nie boi się próbować i uczyć się nowych rzeczy.
Przy tym jest niezwykle ciepłą osobą i doskonałą gospodynią. Wiele rzeczy się od niej uczę. Strasznie się cieszę, że to ona jest moją sąsiadką. (mieszka tuż pod nami)
Oczywiście jak to bywa przy bliskich relacjach, miałyśmy okresy gdzie strasznie się kłóciłyśmy. Babi ma silny charakter a ja lubię postawić na swoim. Nie wyobrażam sobie jednak byśmy miały się gniewać dłużej. 
Często się odwiedzamy i pomagamy nawzajem. A nawet jeśli, czasami z braku czasu nie widzimy się tydzień, to sama świadomość, że jesteśmy blisko daje mam obu poczucie bezpieczeństwa.


Uwielbiam przeglądać jej stare albumy ze zdjęciami. W miniony weekend podczas rodzinnego obiadu ponownie wpadły w moje ręce. Stare zdjęcia mają w sobie coś niezwykłego. Przyglądam się panującej wtedy modzie, wnętrzom domów oraz tym jak znane mi osoby zmieniały się przez lata.

Ten jeden moment i tamta chwila, zaklęte w czarno-białej fotografii. 
Sama magia.

Poniżej mała Babi ze swoją Mamą i ciocią*

* czy Wy też patrząc na to zdjęcie słyszycie muzykę?





















Kiedyś chodziło się do najlepszych zakładów fotograficznych w mieście. Zdjęcia te były naprawdę dobre. Prosta lecz dopasowana scenografia, dobrane oświetlenie. Osobiście nie posiadam żadnego tak pięknie i profesjonalnie  wykonanego zdjęcia jak moja 6-letnia Babcia na zdjęciach poniżej:























A poniżej nastoletnia Babi ze swoim młodszym bratem. Lubię te zdjęcia i z przyjemnością patrzę na modę z tamtych lat. 
























Żałuję, że nie poznałam mojej Babci jak była młodą kobietą. Strasznie mnie intryguje np. to jaki miała wtedy głos. :)





















Zdjęcie poniżej - wg mnie przepięknie urządzona sala biologiczna.*

* oglądaliście "O północy w Paryżu" Woody Allena? Jakże trafny jest wątek o 'Belle Époque' każdego z nas. Czy Wam też się wydaje, że kiedyś (i tu każdy ma inne to 'kiedyś') wszystko było takie gustowne i wyjątkowe? :)





















Zdjęcie poniżej zwróciło moją uwagę. Jakoś nie widziałam go nigdy wcześniej. Przedstawia moją Babcię na wycieczce w górach. 
Na co wtedy spoglądała i o czym wtedy myślała? Jestem pewna, że była wtedy zakochana - widać po oczach!
To zdjęcie zawiśnie gdzieś w Magicznym Domku. :)














































































Mam wrażenie ze pomimo, że od zdjęcia poniżej minęło 25 lat, nic się nie zmieniła. :) Taką Babi pamiętam od dzieciństwa.









































Tu (klik) Babi jeszcze w Magicznym Domku. :) A w niedalekiej przyszłości pokaże Wam jak urządziła swoje kąty piętro niżej.

Do następnego kochani! 

P.S A w Magicznym Domku trwają przygotowania na przybycie Pana Poślubionego. Wychodzi ze szpitala już w poniedziałek! :)
SHARE:

02 listopada 2011

Skrzaty

Ostatni tydzień minął w Magicznym Domku w błyskawicznym tempie. Ciężki, pełen emocji i za razem nadziei. Chociaż czuję duże zmęczenie i osłabienie, wiem, że teraz będzie tylko lepiej.

Po operacji Pana Poślubionego czułam się jakbym wstrzymała powietrze i zanurkowała w nieznane wody. Było kilka momentów, w których czułam się bardzo niepewnie. Miewałam najgorsze myśli i trudno mi było od nich uciec. 
Teraz gdy codziennie widzę duże postępy Pana Poślubionego w wracaniu do normalnego życia, wiem, że gdy jest się razem, można wyjść zwycięsko z najgorszych przeciwności losu. To bardzo zbliża.

Dziękuję Wam za wsparcie i słowa otuchy. Potrzebowałam tego. Dzięki Wam i moim bliskim było mi łatwiej uwierzyć, że wszystko będzie dobrze, bo czuwają nad nami dobre Skrzaty. :)

A znacznie łatwiej w nie uwierzyć, gdy los zaczyna nam sprzyjać lub gdy wpadnie nam w ręce oto ta książka:







































Wypatrzyłam ją w księgarni Bona w Krakowie. Jest to wznowione wydanie książki, którą pamiętam z dzieciństwa. Książka ma przepiękne, nietuzinkowe ilustracje, więc nie wyobrażałam sobie by jej nie kupić i nie powiększyć mojej małej kolekcji. (O wcześniejszych perełkach pisałam - tu.)
Cieszy mnie niezmiernie, że pojawia się coraz więcej pięknie illustrowanych książek dla dzieci. Z pewnością pomogą wykształtować w dziecku jego zmysł estetyczny. 
Ja również z miłą chęcią zaglądam do książek z dzieciństwa i podziwiam kunszt pisarski autorów dziecięcej literatury. Baśnie Andersena czy wiersze Jana Brzechwy dają do myślenia nawet gdy nasze lata dzieciństwa już dawno minęły.

"Skrzaty" to przepiękna książka, która przenosi nas w świat, w który niezmiernie chcielibyśmy wierzyć... 

A tu nasze dwa Skrzaty, które zawsze pocieszą w trudnych chwilach: 





















































Pozdrowienia dla czytelników Magicznego Domku! Dziękuję Wam raz jeszcze! 
Do następnego kochani.
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig