31 lipca 2012

Żeglarski Weekend

Ahoj po chwilowej przerwie! 
Wróciliśmy z żeglarskiego wypadu za miasto. Przemęczenie z minionych miesięcy dało mi w kość, więc postanowiłam zmienić otoczenie i chociaż na chwilę gdzieś wyjechać. To taka namiastka wakacji, ponieważ w tym roku nie planujemy dalekich i dłuższych wyjazdów. Jednak właśnie takiego oddechu mi było trzeba! To był jeden z lepszych naszych wyjazdów! 

Zostańcie chwilkę ze mną i zobaczcie co działo się w miniony weekend...



















Zanim doświadczyłam takiego pięknego wschodu słońca w sobotę, dzień wcześniej spakowaliśmy z przyjaciółmi samochód i ruszyliśmy nad zalew, gdzie czekała na nas wypożyczona żaglówka. 
Po drodze zrobiliśmy żywieniowe zakupy w samoobsługowym Tesco.



















Gdy odebraliśmy łódkę od właściciela, postanowiliśmy uczcić rozpoczęcie wakacyjnego weekendu!



















Wieczorem rozpoczęliśmy przygotowanie do kolacji. 
Były steki zamarynowanie dzień wcześniej z tymiankiem, bagietka oraz pomidory z cebulką.





















To największa przyjemność jeść na świeżym powietrzu latem. Siedzieliśmy przy marinie do późnego wieczora.



















Wczesnym rankiem w sobotę, wstaliśmy na pyszne śniadanko. Musimy mieć dużo sił! Wypływamy!



















Potem liczy się tylko wiatr i dobre towarzystwo. :)




































Była przepiękna pogoda. Opaliliśmy się błyskawicznie.



Niedzielę również rozpoczęliśmy od pysznego śniadania.





















































Następnie popłynęliśmy na dziką plażę po drugiej stronie zalewu. 







































To były prawdziwe polskie wakacje, które pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Lato w pełni, woda i przygoda. Gdy już wracaliśmy złapał nas nagły, potężny wiatr. Jeszcze takiego przechyłu nie doświadczyłam! Wszystko się jednak zakończyło się pomyślnie, a ja starałam się naładować jak najmocniej akumulatory. I wiecie co? Da się! Nawet w weekend! :)





































Dobranoc / Dzień dobry moi mili! Do napisania. Ahoj!
SHARE:

26 lipca 2012

Zaraz Wracam :)


Kochani, wiem, że po bardzo regularnych wpisach trochę się niepokoicie, że nie piszę tak często. Ale zrobiłam sobie chwilowe wakacje od bloga. :)
A tak na prawdę mam kilka spraw na głowie i dzieję się bardzo dużo. Szykują się zmiany w Magicznym Domku i już niedługo dowiecie się o co chodzi. Chcę pozałatwiać kilka spraw, ale już po weekendzie wracam z porcją postów. Będzie recenzja kosmetyków Alverde, raport z prezentów urodzinowych (Ah jak czas leci! To już prawie miesiąc!), żeglarski post z nadchodzącego weekendu, relacja z postępów prac w ogródku, jakiś kulinarny przerywnik, obiecany muzyczny post i masa innych. Mam nadzieję, że znów wpisy będą pojawiać się regularnie.
Tak więc kochani, nic się nie martwcie, myślę o postach i o Was bardzo często, ale czasami muszę zwolnić tempo w wirtualnym świecie, by przyspieszyć w świecie realnym.

Pozdrowienia z Magicznego Domku
Do najszybszego napisania!!!
SHARE:

19 lipca 2012

Dzień z G. 10

Kochani, dziś ostatni, dziesiąty dzień foto-pamiętnika. 
Jestem pełna podziwu, że dałam radę. :)
Uwielbiam robić zdjęcia, więc nawet gdy nie umieszczam postów codziennie, robię niesamowitą ilość zdjęć. Po tym względem fotorelacja nie była taka trudna. Jednak to co innego łapać wyjątkowe chwile w obiektyw, a co innego konsekwentnie uwieczniać prawie każdy ułamek dnia codziennego.
To była fajna przygoda, którą myślę, że kiedyś powtórzę. Może będę robiła taki cykl 10-dniowy każdą porą roku? 
Czas wrócić do tradycyjnych postów. Mnóstwo tematów czeka w kolejce!

Tymczasem, zapraszam Was do mojej ostatniej retrospekcji dnia codziennego.


CZWARTEK, 19.07.12


Jeszcze chłodno, ale wieje ciepły wiaterek. Czuję, że już niebawem znów zrobi się typowe lato. Biorę szybki prysznic, maluje się, ubieram i zaplatam włosy. Szczurki (tak mówimy o Gapci i Lunce) nakarmione, bazylia podlana i kawa wypita. Czas do pracy. Po drodze jadę do banku i po narzędzia ze sterylizacji.















W pracy spokojny dzień. Wykorzystałam chwilę by wypielić trawnik przed naszym budynkiem. Jak już wiecie, staram się dbać o wszystko, więc bywam i 'ogrodnikiem'. :)

Po pracy burczy mi głośno w brzuchu. Nie mam za dużo czasu, więc po drodze jadę do Ikei na obiad. 



































Zaraz jadę na spotkanie, jeszcze tylko wskoczę do Rossmana po waciki, grzebień (do torebki) i lakier do paznokci.






Na 18-tą umówiłam się z Panią Ulą w jej mieszkaniu, które jest w trakcie remontu. Póki co zostało wybrane już prawie wszystko. Czekamy na okna i panele. Już coraz bliżej końca, nie mogę się doczekać urządzania detali, mebli i ozdób. Dziś ustalamy plan 'co dalej'.















W drodze powrotnej łapie mnie deszcz.


















Lunęło strasznie i równie szybko zaczęło się przejaśniać.  Poczułam niesamowitą chęć by pojechać gdzieś i  złapać oddech pełną piersią.
W drodze powrotnej zatrzymuję się w miejscu, gdzie wystarczy wspiąć się na górę i zobaczyć całą panoramę mojego miasta.













Rozciągający się widok jest przepiękny! Za chmur wychodzi słońce. 
Nie mogłabym mieszkać w miejscu gdzie cały czas jest bezchmurne niebo. Uwielbiam chmury w dobrych proporcjach, zmieszane ze słońcem!




















Uwielbiam przestrzeń. To jest moje ukochane miejsce, jeszcze z dzieciństwa, gdzie zawsze mogłam się wspiąć i uwolnić myśli. Uwielbiam widok horyzontu.
To moja atawistyczna potrzeba, która pozwala mi się zdystansować.
Nagle po deszczu nie ma śladu. Zza chmur wychodzi słońce i wieje ciepły wiatr. Wszystkie problemy ulatują.  Są takie małe z tej perspektywy.




















































Dziękuję, że byliście ze mną.
SHARE:

Dzień z G. 9

ŚRODA, 18.07.12


Nie wiem czy to przemęczenie, czy pogoda i niskie ciśnienie, ale coraz trudniej mi wstać rano. Zwierzaki przeciągają się leniwie, najchętniej bym naciągnęła na siebie kołdrę i spała do południa.



















Jednak dziś planuję dzień roboczy. Jest kilka spraw do załatwienia, więc po wszystkich porannych czynnościach ubieram się bardzo na luzie.


















Jadę do drugiej siedziby firmy, sprawdzić czy wszystko gra. Otwieram drzwi... nie te klucze! W samochód, jadę z powrotem po pasujące klucze i wracam na miejsce. Co za pech. Straciłam na jeżdżenie w tą i z powrotem dobrą godzinę.
Na miejscu sprawdzam korespondencję, zabieram faktury i podlewam kwiaty, które na co dzień pięknie rosną pod okiem pani Kasi.


















Następnie jadę odebrać samochód Mamy z warsztatu. 

Wracam do domu, gdyż dziś mam w planach uregulować faktury i płatności przez internet.



























W międzyczasie Pan Poślubiony jeździ  po lekarzach ze swoją Babcią. Jest pod naszą opieką (reszta rodziny jak wiecie wyjechała) i bardzo boli ją ząb. Udaje się umówić wizytę w godzinach popołudniowych, więc Pan  Poślubiony zabiera Babcię do nas na obiad.
Robię coś błyskawicznego. Makaron ze szpinakiem, serem blue i łososiem.




































Kończę pracę w domu a wieczorem jadę na spotkanie z dziewczynami.




































Mam wielkie zaległości towarzyskie, na które coraz mniej mam czasu. Ale z Kasią i Julą ustaliłyśmy sobie pewien patent na spotkania. Każda z nas jest zabiegana, ale umawiamy się z góry z 2-3 tygodniowym wyprzedzeniem. Dzięki temu chociaż nie wiem co by się działo, można się świetnie zorganizować. Nasze spotkania stały się już tradycją.

Wracam do domu zmęczona. To był szalony dzień. 
Tęsknię za Panem Poślubionym, bo w tym tygodniu widujemy się w przelocie. Codziennie nocuje w domu swoich rodziców i pilnuje zwierzaki. W związku z tym planujemy wyjątkowy weekend! :)

Jaki będzie jutrzejszy dzień?

Do napisania!
SHARE:

18 lipca 2012

Dzień z G. 8

WTOREK, 17.07.12


Ostatnio popsuła się u nas pogoda. Upały mają wrócić na początku przyszłego tygodnia. Jestem osobą, na która pogoda ma wielki wpływ. Cieszę się, że jest trochę oddechu od wysokich temperatur, ale z drugiej strony jestem wyjątkowo senna w deszczowe dni.






























By dodać sobie trochę energii zrobiłam na śniadanie owocowy koktajl. Mam nadzieję, że bomba witaminowa pomoże mi przetrwać szaro-bury dzień.




































Intuicyjnie ubieram się adekwatnie do pogody. Jeansy i szara marynarka.



















Po pracy, w której siedzę do 17tej, jadę do moich rodziców. Odkąd Tata zachorował, to ja zostałam jego nadworną kosmetyczką i zajmuję się pielęgnacją. Jestem już mistrzynią golenia męskiego zarostu. Doceniam to, że Tata wraca do zdrowia i mogę z nim w trakcie 'zabiegu' porozmawiać. Bardzo lubię te chwile.

Wieczorem przychodzi do mnie Ania (której dom mogliście podziwiać tu), która wróciła z długich wakacji po drugiej stronie oceanu. Stęskniłam się!





















































Zjadłyśmy pyszną kolację i plotkowałyśmy do 24 w nocy w asyście białego wina ze.. Spritem. Kiedyś byłam wielkim przeciwnikiem takich miksów, ale muszę przyznać, że to zestawienia jest bardzo smakowite. Wino ma wtedy delikatniejszy smak i jest bardzo orzeźwiające. Polecam wypróbowanie (w proporcjach pół na pół) oczywiście osobom pełnoletnim.





























Bardzo udany wieczór!
Do napisania moi mili, jutro kolejna relacja!
SHARE:

16 lipca 2012

Dzień z G. 7

PONIEDZIAŁEK, 16.07.12


Początek kolejnego tygodnia. 
Już wiecie doskonale co robię po przebudzeniu. Następnie zaplatam włosy i ubieram się do pracy. 



















Mam dziś spadek formy. Po 17tej wychodzę z pracy i jadę zawieźć sterylizację. 
Dziś planujemy zakupy żywieniowe. Bardzo tęsknię za czasem, gdy miałam go więcej, by codziennie gotować. To szalony okres, który już niebawem jeszcze przyspieszy. Liczę jednak, że jesienią czas zwolni i będzie więcej czasu na odpoczynek.



















Czy to normalne, że już w poniedziałek myślę o weekendzie?
Jestem dziś przemęczona. Jedyne o czym myślę to pójść spać przed 23.
Nasze łóżko działa na mnie kojąco. Sypialnia w Magicznym Domku ma być oazą spokoju po ciężkim, męczącym dniu.






































Dobranoc Kochani! 
Mam nadzieję, że jutro porobię więcej zdjęć.
SHARE:

Dzień z G. 6

NIEDZIELA, 15.07.12


Trochę zmęczeni po wczorajszym weselu, budzimy się później niż zwykle. Muszę w końcu wypocząć, więc leniwie przeciągam się w łóżku. Nadrabiam zaległości w internecie. Odpisuje na maile przyjaciół, czytam wiadomości i oglądam filmiki Nissiax83 (pozdrawiam bardzo bardzo mocno!).
W kuchni przy kawie oglądam zakupione ostatnio magazyny wnętrzarskie.



















Na obiad jedziemy do moich rodziców z Gapcią (uwielbia szaleć w ogrodzie). Chodzę we flanelowej koszuli mojego Taty. Bardzo lubię te dni, gdy nie muszę 'wyglądać'. Bez makijażu, w starych ciuchach czuję się wyjątkowo swobodnie.
Jemy same pyszności. Obiadek Mamy, a na podwieczorek naleśniki Babci z konfiturą domowej roboty. Nawet nie wiem, kiedy zasypiam na kanapie rodziców.

Po powrocie do Magicznego Domku czeka na trochę pracy. W specjalnym namiocie bezcieniowym robię zdjęcia do naszego sklepiku internetowego. Już są ekologiczne opakowania na świeczuszki! Mamy przygotowane nowe zapachy i formy, muszę tylko, w najbliższym czasie, namalować do nich etykietki.




































Późnym wieczorem Pan Poślubiony jedzie do domu swoich rodziców zaopiekować się zwierzakami. Ja relaksuje się w łóżku i oglądam film "Służące".




































Film bardzo mnie poruszył. Przepiękna, mądra historia, na dodatek tocząca się w moich ukochanych latach 60tych. 
Przed snem mam same przyjemne, trochę pompatyczne myśli. O tym jak bardzo cieszę się z tego co mam. Pomimo, iż z życiu spotykają nas przykrości i trudności, wiem, że to co najważniejsze jest przy mnie. Myślę o chorobie mojego Taty, o Panie Poślubionym i o wszystkich moich bliskich. Im jestem starsza, tym staję się bardziej rodzinna. A może tak mają zodiakalne raczki?
Pod kołderką grzeje mnie Gapcia. Obok mruczy Lunka. Naprawdę czuję się dziś szczęśliwa. Po prostu.

G.
SHARE:

15 lipca 2012

Dzień z G. 5

SOBOTA, 14.07.12

Upragniony weekend. Obiecałam sobie, że pośpię trochę dłużej. Lubie takie poranki, gdy po przebudzeniu nie muszę się śpieszyć i mogę spokojnie 'dojść' do siebie.


















Po wstaniu ogarnęłam sypialnie, pościeliłam łóżko, zabrałam kubki z nocnego stoliczka i poszłam nakarmić zwierzaki. Następnie wstawiłam pranie.


















Zaparzam kawę i snuje plany na dzisiejszy dzień. Magiczny Domek wymaga ogarnięcia, więc zaraz zabieram się za porządki, na które w tygodniu nie było czasu.


















Zanim zabiorę się za sprzątanie, podlewam wszystkie kwiaty w domu.













Na początku sprzątam całą kuchnię. Zaglądam do lodówki, prawie pusta! Trzeba zrobić zakupy! Z drugiej strony jest to dobra okazja by lodówkę porządnie wymyć.


















Następnie biorę się za mycie podłogi w kuchni i przedpokoju.
(Gdy stawiam krzesła na stole i nucę sobie podczas sprzątania, to wyobrażam sobie, że jestem właścicielką kafejki lub małego bistro. :)


















Kolejny bardzo ważny etap w Magicznym Domku - Łazienka. Ja sprzątam a zwierzaki (Gapcia na fotelu) sobie leniuchują. Nie, nie ma sprawiedliwości na tym świecie. ;)


















Zmieniam żwirek w kuwetce Lunki.


















Następnie zdejmuje wyschnięte ubrania, układam, szykuje kupkę do prasowania. Rozwieszam dopiero wyjęte pranie. W kolejce czeka następne.













Ścieram kurze i odkładam rzeczy na miejsce w każdym pokoju. Uwielbiam ten moment, gdy przy końcówce sprzątania, tak ślicznie pachnie dom czystością. Dopiero w ładzie i porządku zaczynam czuć, że odpoczywam.
W tym czasie Pan poślubiony szykuje leciutki obiadek i kaloryczny deser. ;) Sałatka z przepysznym sosem czosnkowym i lody z ciepłą polewą owocową domowej roboty.


















Po obiadku zamykam się w łazience i oddaję się wszelakim pielęgnacjom, które stosuje każda kobieta przed randką lub ważnym wyjściem. Dziś wybieramy się na wesele.


















Wybieram malinową, prostą sukienkę.



































Przed wyjściem, szybciutko pakuję część prezentu dla Pary Młodej.













Mam nadzieję, że prezent się spodoba. Jest to obraz zrobiony przeze mnie z nici, włóczek i sznurka. Kompozycja zajmuje sporo czasu, ale powstaje bardzo ciekawa faktura.

Ślub był wyjątkowy, sukienka przepiękna! W moim stylu, bez zbędnych dodatków, z pasującym do sylwetki krojem. Meg wyglądała po prostu przepięknie.
A najfajniejszy punkt wesela? Jak Panna Młoda złapała za mikrofon i zaśpiewała. Z Meg poznałyśmy się na początku liceum, na muzycznym konkursie międzyszkolnym. Świetnie śpiewa, wiec wszyscy byli oczarowani!































Do następnego Kochani!
G.
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig