31 maja 2011

Z cyklu 'Podglądamy': Biuro Ani i Łukasza

Jakiś czas temu zabrałam Was do domu Ani i Łukasza. Tym razem przedstawiam Wam ich biuro, gdzie wspólnie prowadzą firmę reklamową. Biuro mieści się w starej kamienicy w centrum miasta. Jest dla mnie niezwykłym miejscem. Tu właściciele umieścili mój dyplom, który wykonałam na obronę kończąc studia na Akademii Sztuk Pięknych na wydziale Form Przemysłowych. Moją praktyczną częścią obrony był projekt meblościanki złożonej z modułów "C".










































































Ponieważ modernistyczne formy nie pasują do Magicznego Domku, mebel zagościł w biurze Ani i Łukasza na stałe. Pasuje do kolorystyki pomieszczenia, która opiera się głównie na szarości, bieli i czerwieni. Biuro jest nowoczesne ale nie brakuje w nim również przytulnych akcentów.
Zawsze wpadam tu z wizytą gdy jestem w centrum miasta.
















































Ania, z którą razem kończyłyśmy ten sam wydział, zaprojektowała meble do sypialni. Biała komoda (zdjęcie powyżej) oraz łóżko z tej samej linii były przedmiotem jej pracy dyplomowej. 
Z sentymentem patrzymy na nasze projekty i przenosimy się w studenckie czasy. :)

Dziękujemy Ani za gościnę oraz pyszną kawę! :)
SHARE:

28 maja 2011

Duch Jamie'go

Nie jestem doświadczoną kucharką ale gotować lubiłam od zawsze. Pierwszym daniem była zupa 'kartofelkowa', którą zrobiłam mając około 4-5 lat. Wlałam wodę, obrałam i pokroiłam ziemniaczki (wyobraźcie sobie jaka byłam zadowolona, że pod nadzorem Mamy i Babci mogłam coś pokroić - nożem! :) i doprawiłam pieprzem. Największą jednak przyjemność zrobił dla mnie mój Tata, który moją 'zupę' zjadł i powiedział, że jeszcze tak dobrej nie jadł. Nie mam pojęcia czy udawał czy się poświęcił ale jestem przekonana, że to zdarzenie miało wpływ na moją odwagę w eksperymentowaniu z potrawami. Teraz w moim gotowaniu jest wiele 'na oko' i dań zrobionych z 'niczego'.
Jednak warto mieć kulinarnych przewodników. Moje ostatnie gotowanie odbywa się z duchem Jamie'go Olivera. Jest prawdziwym fenomenem w kulinarnym świecie. Jest jedną z najbardziej lubianych osobowości telewizyjnych, a także uznanym ekspertem. Jego programy telewizyjne: "Nagi szef", "Przekręty Jamiego Olivera", "Wielka włoska wyprawa Jamiego", czy "Restauracja Jamiego" odniosły olbrzymi sukces nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale w wielu innych krajach, w tym także w Polsce. Cenię sobie również jego książki kucharskie.
W TKMaxx'ie odnalazłam przyprawy i makarony z jego podobizną. :) To fajne uczucie gdy podczas przyprawiania potrawy uśmiecha się i inspiruje mnie Jamie. :)








































Dlaczego ostatnio tak lubuję się w tartach? Wystarczyło jedno magiczne zdanie: 'Tartę można zrobić właściwie ze wszystkiego!' :) Można więc eksperymentować do woli!



























Tym razem tarta ze szpinakiem i fetą na cieście francuskim. 



























SHARE:

24 maja 2011

Mleko

Opinii na temat mleka jest nieskończenie wiele. Z jednej strony jest źródłem minerałów i witamin. Z drugiej strony słyszy się o uczuleniach i nietolerancji laktozy.
Ludzie Wschodu i Afrykanie tradycyjnie unikali mleka, traktując je co najwyżej jako środek przeczyszczający. Za to w kulturze zachodu każe się pić mleko każdego dnia, przez całe życie. Jednak powszechna dziś pasteryzacja mleka niszczy jego naturalne enzymy i zmienia budowę jego delikatnego białka, przez co mleko staje się jeszcze gorzej strawne. Żołądek dorosłego człowieka nie jest w stanie strawić mleka pasteryzowanego.

Nie pijam mleka często, ale zdarza się, że raz na jakiś czas nachodzi mnie niesamowita ochota na szklankę mleka do śniadania z maślanym rogalikiem. Pycha!













































To proste dziś śniadanie niezmiernie zainteresowało moje zwierzaki! ;)
Wczoraj będąc z przyjaciółką w sklepie, natknęłyśmy się na Mlekomat. To nowoczesne urządzenie sprzedające świeże niepasteryzowane mleko prosto z gospodarstw mleczarskich. Tylko z takiego mleka można samemu zrobić maślankę czy kwaśne mleko. Tym sposobem mogłam dziś wypić szklankę niepasteryzowanego mleka z uroczej szklanej butelki. :)
Uważam, że mlekomaty są dobrym rozwiązaniem w dużych miastach, gdzie nowoczesna technologia łączy się z chęcią bycia blisko natury.


SHARE:

Wieczór Izraelski

Spędziłam wczoraj przeuroczy wieczór u moich znajomych. Pretekstem spotkania był ich niedawny wypad do Izraela. W planach oprócz oglądania zdjęć i słuchania historii z podróży było wypróbowanie tamtejszej kuchni. Razem z pozostałymi dziewczynami miałyśmy okazję zasmakować przywiezionych izraelskich przypraw i nieprzytomnie pysznego piwa Maccabee! 
Pierwszym smakołykiem była Thina i Hummus. Są składnikiem niemal każdej potrawy (w Izraelskiej kuchni zagościły dzięki arabskim wpływom). Thina to gęsta sezamowa pasta, którą roztrzepuje się z dodatkiem wody i doprawia solą, pieprzem, czosnkiem, oliwą z oliwek i sokiem z cytryny. Hummus jest połączeniem Thiny z gęstym  kremem z ciecierzycy i pietruszki. Można ją jeść samą w sobie, maczając w niej pitę lub macę. Idealne do jedzenia grupowego. Stawia się talerzyk na środku z Thiną i Hummusem i każdy macza w nim swoje kawałki macy. Naprawdę ciekawa kompozycja smakowa w porównaniu z już oklepanymi, meksykańskimi deepami. 
Danie główne - Falafel. To smażone kulki z bobu albo cieciorki, najczęściej podawane w picie, czyli arabskim chlebie z kieszonką. Usmażone falafelowe kulki najczęściej rozgniata się na bardziej jednolitą masę i podaje z sałatkami i dodatkami. Coś pysznego!

Zdjęcia nie są najwyższej jakości. Robione spontanicznie przez różne osoby, w trudnym świetle i bez lampy  - ale wrzucam. :)




















































Wieczór bardzo inspirujący! Naprawdę przeniosłyśmy się w tamte klimaty. I cudownie było się spotkać w naszym stałym babskim gronie.

P.S Ta czarna postać to nikt inny jak Iza po kąpieli w Morzu Martwym wysmarowana leczniczym błotkiem.
SHARE:

22 maja 2011

Patent

Ahoj! Wróciłam! Zdałam! Zdobyłam patent żeglarza! :) Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę!
Było dosyć stresująco jak na każdym egzaminie ale cudownie było znów poczuć ten wiatr w żaglach. 




















































Po egzaminie teoretycznym i praktycznym oraz omówieniu wyników mieliśmy chrzest żeglarski! Obowiązkowo wrzucali nas do wody w całym ubraniu! Woda była zdumiewająco przyjemnie ciepła! 
Każdy z nas dostał swoje żeglarskie imię. Od dziś na wszelkich wodach tego świata jestem 'Tańczącą z falami'! 
Podoba mi się! :)











































To był cudowny dzień! 
Dotarło do mnie, że z roku na rok coraz bardziej smakuje mi życie. Po wszystkim złapała nas burza i oberwanie chmury. Padał jednak ciepły, letni deszcz. Z rozkoszą biegliśmy w nim na boso cali mokrzy. Już zapomniałam jak piękny jest zapach wilgotnego lasu i jak ślicznie wygląda opalona skóra w strugach deszczu. 
Czy świeci piękne słońce czy pada deszcz, czy jest zima czy lato nie chcę przegapić kolejnej pory roku. Często uciekamy przez naturą. Chowamy się w domach przed deszczem, przemieszczamy się w bezpiecznych samochodach a tak naprawdę życie w zgodzie z tym co nam przynosi pora roku, pogoda potrafi dać wiele szczęścia. 
Zatem gdy będzie padało załóżcie kalosze na nogi, letnią sukienkę (a gdy chłodniej zarzućcie sweter) - idźcie otulić się kroplami deszczu... Proste lecz niewyobrażalne szczęście...

Panna z mokrą głową oraz tańcząca z falami :)
SHARE:

19 maja 2011

Rabarbar!

Naprawdę warto jeść sezonowe warzywa i owoce. Jedzenie zgodnie z porami roku jest zgodne z nasza naturą. 
Dziś wreszcie kupiłam świeżutki rabarbar, który zaraz po powrocie do domu przeistoczył się w rabarbarowe ciasto. :) 



























Pięknie o rabarbarze pisała też jakiś czas temu Mimi. Ja zdecydowałam się na kruche ciasto z ekologicznej, razowej mąki. Oraz rabarbarowy koktajl.


























Miałam straszną ochotę na rabarbar i straszną ochotę na...coś słodkiego. Ciasto towarzyszy mi przy wieczornej nauce.
Już w tą niedzielę po intensywnym kursie czeka mnie egzamin (teoretyczny i praktyczny) na patent żeglarza! Cofam się zatem do czasów studiów i siedzę w łóżku nad książkami. 





























Oj... trochę się boję! Trzymajcie więc kciuki w niedzielę za moje żeglarskie poczynania!
Do następnego!

SHARE:

Rowerowo

Dziś postanowiłam pojechać do pracy rowerem. Odległość z Magicznego Domku to równe 12 km. (Średnim tempem jedzie się ok. 45 min) Jadę wtedy zupełnie inną trasą niż samochodem. Przez pewien odcinek biegnie nawet ścieżka rowerowa.
W drodze powrotnej zatrzymałam się na ryneczku i kupiłam rabarbar (wreszcie!), rzodkiewki i szczypior. Przysiadłam też na polance i nacieszyłam oczy błękitnym niebem. Dziś naprawdę wiele więcej mi do szczęścia nie potrzeba! :)
































































Mój rowerek darzę wielkim sentymentem. Dostałam go kiedyś na swoje 20-te urodziny. :)
SHARE:

17 maja 2011

Zachód

Dziś był przepiękny zachód słońca. To niesamowite jak świat zmienia się pod wpływem światła... Bardzo lubię w Magicznym Domku to, że jest bardzo nasłoneczniony. Słońce wpada do pomieszczeń o różnych porach dnia. Zachody słońca można podziwiać we frontowym pokoju. Nabiera wtedy orientalnych barw.









































Marokańskie kolory. Chyba właśnie w tym kierunku będzie się rozwijał nasz najmłodszy pokoik.






































Dzisiejszy zachód słońca sprzyja marzeniom o dalekich podróżach... 






















































Dobranoc moi drodzy. Pędzę do snów o nieznanych miejscach...
SHARE:

16 maja 2011

Panie Bakłażanie!





































W sklepie spojrzał na mnie uwodzicielsko i już wiedziałam, że chcę obiad zjeść w jego towarzystwie. :)











































I tak przygotowałam na obiad tartę z bakłażanem. (mix z cukinią, pieczarkami, cebulką, czosnkiem, mięsem z indyka oraz serem pleśniowym).

PRZEPIS:

Przepis na ciasto: 15 dag mąki; 10 dag masła; ok.3 łyżek wody; sól. 
Masło drobno posiekać. Dodać mąkę, szczyptę soli, wodę i szybko zagnieść palcami ciasto. Składać i rozwałkowywac je kilkakrotnie. Odłożyć do lodówki na godzinę. Schłodzone ciasto rozwałkować i przełożyć do formy. Pokłóć widelcem i wsawić do piekarnika na 10 minut. (następnie wyjmujemy i nakładamy farsz)

* można też kupić gotowe ciasto kruche lub francuskie

Przepis na farsz: pół dużego bakłażana, 1 cukinia; 1 cebula; 3 ząbki czosnku; mięso z indyka (lub kurczaka); kilka pieczarek; ser pleśniowy typu blue
Posiekać cebulkę i czosnek. Podsmażyć na patelni z oliwą z oliwek. Następnie dodać bakłażan, cukinie, pieczarki. Następnie dodać mięso. Przyprawiamy wg uznania. Otrzymany farsz wykładamy na ciasto. Posypujemy serem i wylewamy mieszankę śmietanę lub jogurtu greckiego (3 duże łyżki) z 1 jajkiem.
Wkładamy do piekarnika na ok. 30 min. (temperatura 180 stopni)





































Mniam! Wyszło znakomicie! :)

A na deser uraczyłam się nowościami domowymi. Dawno niczego nie kupowałam. Ale zawsze gdy jestem w sklepie (w którym dziś zauroczył mnie Pan Bakłażan) zaglądam obok do maleńkiej kwiaciarni. Tam oprócz kwiatków jest masa pięknych przedmiotów (większość z Belldeco). Nie mogłam się oprzeć i wyszłam z kilkoma drobiazgami. (Drewniana taca, doniczka oraz ptaszek na tealight'y.)


SHARE:

15 maja 2011

G&L

































































Nie wyobrażamy sobie Magicznego Domku bez tych sierściuchów! :)
SHARE:

12 maja 2011

Wielka akcja

Zaczęło się od tego, że w trakcie zimy i po zimie miałam bardzo podrażnioną twarz. Stwarzała same problemy. Wówczas pobiegłam do apteki kupić zestaw dermokosetyków z La Roche Posay. Gdy zużyłam już wszystko nie zobaczyłam żadnej poprawy! Pomyślałam, że tak bywa po kuracjach, które dla skóry są dosyć szokujące. Zaczęłam stosować bardzo delikatne (teoretycznie) produkty dostępne w drogeriach - myśląc, że skóra musi trochę odpocząć i wystarczy ją ukoić i nawilżyć. Kolejne wielkie nic. W pewnym momencie nie byłam zadowolona z żadnego kosmetyku, którego używałam do pielęgnacji. Płyny do kąpieli strasznie wysuszały moją skórę, płyn do płukania ust aż wżerał się w język, szampony plątały mi włosy, krem do rąk nie dawał żadnego ukojenia moim dłoniom po żaglach a maseczki do twarzy podrażniały jeszcze bardziej moją cerę.
Cudownym krokiem było zaopatrzenie się w kosmetyki z Biochemii Urody, które dają naprawdę ukojenie! Stosowałam je jednak naprzemiennie z kosmetykami, które chciałam wykończyć, co prawdopodobnie obniżało ich skuteczność. 
Lubię ten kobiecy rytuał pielęgnacji - to taka odskocznia i relaks dla każdej z nas każdego dnia. Ale jeśli nie przynosi to rezultatów jakich oczekuję zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak jest. Czyżbym popełniała jakiś błąd?
Obejrzałam szokujący film o kobiecie, która postanowiła sprawdzić czy rzeczywiście kosmetykach znajdują się substancje mogące szkodzić zdrowiu. Postanawia przez miesiąc z nich nie korzystać i się nie myć! To zdecydowanie nie jest dokument dla osób brzydliwych ale daje do myślenia, ponieważ  my współczesne kobiety przesadzamy z ilością kosmetyków! 
Drugą sprawą są szkodliwe substancje w kosmetykach. Jest o tym ostatnio głośno. Zaczekam więcej czytać i buszować w internecie. Zaczytywałam się w  blogach i oglądałam filmiki na youtube. Trafiłam też na cudowną stronę, która otworzyła mi oczy! Wypisana jest na niej cała lista toksycznych składników wraz ich szkodliwym działaniem na skórę. (może szata graficzna stonki nie jest zachwycająca ale przecież nie o to chodzi)

Ponieważ już wcześniej miałam przejrzeć swoje kosmetyki i zrobić w nich porządek. Postanowiłam zrobić też wielką akcję! Sprawdzałam zawartość każdego kosmetyku zgodnie z listą i to co odkryłam było dla mnie wielkim szokiem! KAŻDY kosmetyk posiadał jakieś toksyczne składniki. Spisałam je na karteczkach by zobaczyć ile 'złych' składników posiada dany kosmetyk.



























Część kosmetyków na zdjęciu to już puste opakowania (przeraziło mnie to, że właśnie regularnie tego używałam aż do dna), część kosmetyków to prezenty - nawet jeszcze nie odpakowane. Mimo wszystko przeraziła mnie ilość i skład tych kosmetyków. Wszystkie moje płyny do kąpieli, szampony i peelingi do twarzy zawierały SLS oraz inne toksyny! Niektóre niewinnie wyglądające słoiczki miały w swoim składzie niemalże połowę składników, które są uznawane za toksyczne. Oczywiście nie chodzi o to by popadać w paranoję. Jeśli w kremie na ostatniej pozycji jest jeden paraben - nie dajmy się zwariować. Jednak moje rozłożone kosmetyki (najróżniejsze firmy, drogeryjne i apteczne, tańsze i droższe) wyglądały ze swoimi wypisanymi składnikami toksycznymi przerażająco. Została mi garstka kosmetyków eco i z biochemii urody.
Pomyślałam teraz albo nigdy! Jeśli chcę to zmienić muszę dokonać tej przemiany w sposób kompleksowy i  na 100%.
Jeszcze tego wieczora dokończyłam kosmetyki sięgające dna. W dawno nieużywanych sprawdziłam datę ważności i wymagany czas otwarcia. A resztę (tym mniej przejmującym się!) po prostu oddałam!
Wielką paczkę dostała moja Mama i Babcia. Nowiutkie, nieotwarte jeszcze kosmetyki oddałam przyjaciółce. Uczuliłam je na problem ale wiem, że tak naprawdę same muszą zdecydować czy taka filozofia im odpowiada.
Ponieważ półki i szuflady zostały niemalże doszczętnie oczyszczone (paradoksalnie zrobiło mi się przyjemnie i lekko) musiałam zrobić zakupy. Postanowiłam przejść na produkty naturalne w 100%. Od płynu do kąpieli po pomadkę ochronną do ust. A do tego postanowiłam mieć ograniczoną ilość kosmetyków.
Zabrałam przyjaciółkę i ruszyłyśmy na zakupy do Apteki Naturalnej, gdzie był naprawdę ogromny wybór produktów i firm z produktami BIO i ECO.











































Ponieważ zrewolucjonizowałam całą swoją idee pielęgnacji, zakupy były dość spore. Pozytywnie zaskoczyły mnie ceny. Panuje jakiś mit, że kosmetyki naturalne są potwornie drogie. Nie są oczywiście tak tanie jak drogeryjne ale niczym się nie różnią (a nawet bywają tańsze) od dermokosmetyków kupionych w aptekach.
W moim zestawie jest: aromaterapeutyczny płyn do kąpieli; szampon; odżywka do włosów; olejek do ciała; orzeźwiająca pianka do mycia twarzy; krem do twarzy regulujący, krem pod oczy nawilżający i ochronna pomadka do ust. W prezencie dostałam kosmetyczkę z mini produktami firmy Nuxe. Ten zestaw plus moje kosmetyki z Biochemii Urody od dziś będą jedynymi jakie będę używać. Dam znać po miesiącu jakie są rezultaty!
SHARE:

11 maja 2011

Początek dnia

To będzie ciężki dzień, pełen drobnych spraw do załatwienia. Odkąd weekendowo zamieniam się w żeglarkę, wszystko musi się zmieścić w ciągu tych pięciu dni w tygodniu. Ale im cięższy dzień, tym przyjemniejszy powinien być jego początek. :)





























Miłego dnia! :)
SHARE:

10 maja 2011

Balkon

Nasz balkonik w Magicznym Domku nie należy do tych najokazalszych (jest naprawdę malutki) i najpiękniejszych (znajduje się od strony ulicy). Jednak uważam, że trzeba się cieszyć z tego co się ma, doceniać i to pielęgnować. 
Postanowiłam więc zagospodarować nasz balkonik by służył nam jak najlepiej. Przemalowałam barierki, osłoniłam matą z gałązek oraz kupiłam najmniejsze mebelki ogrodowe jakie były dostępne. Czekałam z utęsknieniem do maja aż kupię doniczki i zasadzę w nich kwiatki. Teraz obserwuję jak zioła (tymianek, melisa, mięta) się rozrosną (bazylia rośnie w kuchni), poziomki dadzą owoce a reszta kwiatów (wiszących) przyozdobi barierkę również z drugiej strony. 
Oto nasz najmniejszy ogródek świata. Balkonik w Magicznym domku.





















































































Z balkoniku widać zachody słońca, można napić się porannej kawy, a zwierzaki lubią sobie tu posiedzieć i podglądać świat.

A tak wyglądał balkonik za czasów mojej nastoletniej Babci (w ciemnych włosach po lewej). Zdjęcie pochodzi z 1939 roku!




















SHARE:

09 maja 2011

Ogrodnik

Nareszcie! Ponieważ wolę kwiatki, które kwitną dłużej (od końca kwietnia do początku października) musiałam na nie trochę poczekać. Gdy tylko pojawiły się w centrum ogrodniczym, wybrałam się na zakupy! 
Załadowałam kwiatkami cały samochód, a w domu zamieniłam się w ogrodnika. :)





















































Od dziś szczęśliwie rosną na naszym balkoniku. :)
SHARE:

06 maja 2011

Czerń

Czerń – magia, czar i tajemnica. Działa wspierająco, inspirująco, ale także ochronnie. Przeciwdziała niepożądanym zmianom. Wskazany dla osób niezależnych, opanowanych. Sprzyja trwaniu przy własnych opiniach i nieuleganiu presji. Kolor ten w niewielkich ilościach nadaje niezwykłe wyrafinowanie innym kolorom tworząc dla nich silny kontrast. 

Nie mogło zabraknąć szczypty czerni w Magicznym Domku.




SHARE:

03 maja 2011

Żagle

Wróciłam!
To był niesamowity wypad! Przyznam, że było wiele emocji. Pogoda w kratkę pozwalała trenować we wszystkich możliwych warunkach. Przy słabym wietrze i mocniejszym, w słońcu i w deszczu. Były zwroty przez sztag i przez rufę, podchodzenie do portu, wiązanie węzłów i przechyły! Musiałam się z nimi oswoić!  A do tego świetna załoga czterech facetów i same męskie tematy! :)






























































































































Nie mogę doczekać się następnego weekendu i dalszej nauki! :)

Z drugiej strony to cudowne uczucie wrócić do Magicznego Domku i móc w stanie totalnego przemoczenia, zmarznięcia i zmęczenia wygrzać się w wannie, zjeść porządną kolację (autorstwa Pana Narzeczonego!) i wtulić się w dwa futrzaki.
Lubię przygodę i nowe wyzwania ale świadomość, że mam ten swój punkt na ziemi, do którego z przyjemnością wracam, daje mi poczucie bezpieczeństwa.
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig