31 października 2016

Migawki Październikowe '16

Kolejny miesiąc minął niepostrzeżenie. I chociaż wczoraj pisałam Wam o tym, że robię mniej niż bym sobie tego życzyła, to jednak październik był bardzo intensywnym miesiącem i sporo się działo. 

Na początku miesiąca szykowaliśmy się do urodzin Pana Poślubionego. Na stole między innymi pojawiła się zupa dyniowa. To już taka mała tradycja, chociaż za każdym razem próbuje trochę innego przepisu (często też wymyślonego, na podstawie dotychczasowych doświadczeń) :)



No ale gwoździem programu był tort raffaello. 



I to co najważniejsze czyli spotkania rodzinne!





A już kilka dni później szykowałyśmy się do przyjęcia z okazji urodzin Marysi. 
Marysiu a jak siedzi dama?


Grunt to dobry plan z moją asystentką.


A potem realizacja. :)



Dzieciaki towarzyszą w montowaniu domku dla lalek. Jakie skupienie!


Ktoś bardzo polubił moją nową poduszkę ciążową i ciągle jej używa. :)


Marysia dostała urodzinowe kwiatki. Bardzo mnie rozczulają takie małe bukieciki dla dziewczynek.


W tym miesiącu Marysia czuła wielką potrzebę wyżycia się artystycznie. :) 




Niestety również w tym miesiącu chorowałyśmy. Ale w pewien sobotni poranek obie dostałyśmy śniadanie do łóżka! Słodkie!


A tu cieplutko ubrane, jesteśmy gotowe do wyjścia w odwiedziny do Babi (mojej babci).


Nasze rodzinne wieczory. 


Odwiedziłam też wystawę Łódź Design. Niestety wydaje mi się, że za czasów moich studiów festiwal miał znacznie wyższy poziom. Ale kilka rzeczy z przyjemnością zabrałabym do domu! :)




To był miło spędzony czas z Marcysią i Anią.



A potem zgłodniałyśmy. :)




W tym miesiącu pierwszy raz ścięłam włoski Marysi. Schowałam je do naszego pudełeczka (na pierwszy loczek Marysi), które dostała w prezencie na swój chrzest od cioci Ani i wujka Łukasza.


Będąc w ciąży mam różne zachcianki np. sok wyciśnięty ze świeżych grejpfrutów. Często kupuje sobie jakieś soki, gdy jestem na zakupach.


Marysia przychodzi do nas codziennie do łóżka (co z resztą bardzo lubimy) zazwyczaj ok. 4 tej nad ranem. Ale czasami zdarzy się jej przyjść przed północą, wtedy lubię sobie na nią popatrzeć. :)


Odwiedziny Juli i Ali. Potwory Chusteczkowe. ;)


Podczas USG dostałam najcudowniejsze zdjęcie dzidziusia w brzuszku. Och, jak jak już bym chciałam wiedzieć kto to jest! :)


Jeden weekend przeznaczyliśmy na porządki ogrodowe. Mamy najlepszą asystentkę. Naprawdę!



Jak fajnie, że Tata teraz często pracuje również w domu, bo można się do niego przytulić.


A ja zbieram takie chwile dla siebie.


Chodzenie po sklepach bywa coraz bardziej trudniejsze.


Wybraliśmy się również rodzinnie (dwie Babcie, my i Marysia) na obiad w ramach Restaurant Week. To była poezja!!!






Goście, goście!


A gdy tylko wyjęłam te nowe jesienne butki z szafy, Marysia chce je nosić cały czas... po domu!


Gdy obie ciężarne mają na coś ochotę, kończy się to pyszną pizzą z dostawą do domu. A dziewczyny też niech skorzystają! A co!


Co tydzień jeden wieczór jest mój i Pana Poldarka oraz lodów...


Rozczula mnie widok, gdy odnajdę misternie przykrytego misia w pokoju Marysi.


A w weekend przyjemny wieczór z przyjaciółmi. Dobre jedzenie i kino.



Niedzielne placuszki. Ile sztuk zje Marysia?


Chwile aktywności muszą być zrównoważone chwilami przyjemności. :)


A pewnego wieczora Marysia zażyczyła sobie na kolacje sushi. Mówiąc pięknie (dwadziesia tysięcy razy) susi, susi! Na psy mówi łołoły (od szczekania wow wow - nie dała sobie wmówić hau hau, bo tak nasze psy nie szczekają) ale sushi wymawia prawie idealnie! :)


Kocham ją!!!


Całuje Was mocno i pozdrawiam z Magicznego Domku!

Do napisania. :)
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig