Niewątpliwie to trochę spóźnione migawki z poprzedniego miesiąca, ale na pocieszenie Wam powiem, że po prostu szybciej nadejdą kolejne. :) Pisząc migawki zawsze nadchodzi mnie taka myśl, że coś się działo zaledwie miesiąc temu, a mnie się wydaje jakby to było w innej czasoprzestrzeni. Morał jest taki, że czas to paradoks, a zmienić życie można niemalże z miesiąca na miesiąc. :) My życia nie zmieniliśmy, ale wrzesień był dla nas bardziej wakacyjny niż same wakacje, z resztą zobaczcie sami. Zapraszam Was na blogowy foto pamiętnik z września.
Porządki w szafie dziewczyn i Miłoszka oraz system odkładania na kupki. Jedna z rzeczami do wyrzucenia (zepsute, mocno poplamione), druga do wydania, trzecia na pamiątkę (niektóre sentymentalne rzeczy zachowuje), czwarta dla Miłoszka (niektóre rzeczy po dziewczynach), piąta dla dziewczyn na przyszły rok.
Uśmiech dla siostrzyczki.
Caaały ośliniony, we wrześniu wyszedł nam 3 i 4 ząbek - nie było łatwo. ;)
Bidy z nędzą - dosłownie. Czyli pierwszy dzień przedszkola w dobie koronawirusa. W maseczkach, szykowane w biegu (byliśmy w samym centrum remontu dachu), jakoś tako smutno (nie widać uśmiechu) - zupełnie nie-instagramowe zdjęcie! Ale takie jest życie! Ale one całe zadowolone - wreszcie chodzą do jednego przedszkola w jednej grupie (metoda Montessori) bo Gabrysia już prawdziwy przedszkolak!
A u nas armagedon - z lekkim dreszczykiem obrzydzenia spoglądam na te zdjęcia. ;)
Remont dachu, który miał się odbyć w 2018 roku! Okna czekały w gabinecie 2 lata! Szkoda gadać!
Plus był taki, że była akurat dobra pogoda i w końcu udało się wymienić cały dach i okna na poddaszu. Mieliśmy jednak nie lada zamieszanie. Goracy okres w pracy, 3 dzieci, 3 zwierząt i remont - nie polecam! ;)
Chociaż dla nich nigdy nic nie jest problemem. Czasami im zazdroszczę! ;)
Pierogi z serem wg Pana Poślubionego - uwielbiamy!
W końcu zrealizowałam swój prezent urodzinowy (z czerwca) i bite 4 godziny spędziłam w SPA. Miałam peeling i masaż całego ciała, zabieg odmładzający na twarz i manicure! Taki czas tylko dla mnie był mi bardzo potrzebny. Wyszłam jak nowo narodzona!
Lunka czeka na naleśniki. :)
Śmichy-chichy!
Domowa pizza - najlepsza!
Sezon na śliwki - wtedy często u nas gości taki pyszny biszkopt.
Remont trwa i przestawiamy meble z pokoju do pokoju...
A w Layette czyściutko i piękne świeże kwiaty w wazonie. :)
A ja oczywiście z wielkim zimnem pod nosem. Samo życie. :)
Mam takie marzenie, żeby zawsze przychodzili do nas rano do łóżka, no chociażby do 18 stki!
W połowie miesiąca dach miał być już wymieniony, bo my wybieraliśmy się na 2 tygodniowe wakacje! Skończyło się na tym, że w dniu wyjazdu pakowałam nas oraz jednocześnie zabezpieczaliśmy meble foliami, bo właśnie w pokoju dziewczynek i salonie na górze mieli wymieniać okna, gdy nas miało nie być! Jakie szczęście, że wszystkim zajęła się moja Mama i siostra Michała, która kilka nocy u nas nocowała i zadbała o wszystko. Bez nich nie dalibyśmy rady!
No to w drogę!
Mazury i wynajęty od znajomych przepiękny domek.
Dziewczynki miały przeuroczy pokoik na poddaszu.
No ale ogród to po prostu bajka.
Trafiliśmy na bite 2 ostatnie tygodnie września cudownej pogody - dosłownie wakacyjnej!
Miłoszek chodził całe dnie w ogrodzie na boso. Chłopak zahartowany!
Ten ogród mnie oczarował.
Jezioro i my... czyli 2 rodziny - 4 dorosłych i 6 dzieci w przedziale 0-6! Wszyscy pukali się w głowę, ale okazało się, że przetrwaliśmy i było cudownie!
Grupa maluchów. Miłosz z bliźniaczkami!
W kwestii porannych przytulasów łóżkowych, nic na wyjeździe się nie zmieniło.
Pierwsze ognisko i noce takie gwieździste (uwielbiam niebo daleko od miasta!)
Atrakcja wyjazdu! Nasza fajowa, odschoolowa motorówka!
Miłoszek też w Tuli na pokładzie! Ależ mu się podobało!!
Przerwa na kąpiel! Dzieci szalały - w połowie września!! :)
Marysia z Alą znają się od pierwszych dni! Teraz już takie panienki!
Nikt mi nie powie, że w innym miejscu na ziemi jest piekniej.
Sami gotowaliśmy wspólnymi siłami obiady na tyyyle osób! Były naprawdę same frykasy. Nie tam, że konserwa z puszki czy sos pomidorowy z makaronem ale obiady na 102!
Miłoszkowi na wyjeździe przebiły się wreszcie dwie górne jedynki. Potrzebował co prawda dużo bliskości, ale miałam chwilkę na czytanie książki.
Jak przetrwać na wyjeździe? Zamknąć większość dzieci w kojcu. ;)
Jestem pewna, że te wakacje zostaną dziewczynkom w pamięci.
Miłoszek ciocię to chyba przerośnie!
Bywało i tak. W drodze na wycieczkę złapaliśmy gumę!
Fajne miejsce i pyszne jedzonko! Galindia.
Zanim dotarliśmy na jedzonko spotkaliśmy wielką ropuchę. :)
Przejechaliśmy się na dziku.
I jest jedzonko. Urokliwe miejsce.
Maluszki śpią więc można spokojnie po obiadku zjeść deser i napić się kawy.
To miłe jak po uśpieniu maluszków z Julą zeszłyśmy na dół i czekała na nas kolacja przy świeczkach przygotowana przez naszych mężów. :) Ten złoty czas, kiedy wszystkie dzieci już śpią. :)
Prace plastyczne na wakacjach też są fajne! Spontanicznie wymyśliłam fajną zabawę. Papierowe talerzyki, na środek przyklejona taśma dwustronna i przyklejanie skarbów z ogrodu w różne kompozycje.
Gabrysi minka jak u pingwinka.
Brudne, szczęśliwe dzieci. Dobrze, że dzieciom wzięłam większość rzeczy do znoszenia.
Piękne okolice. Ścieżka na tyłach domu i krówki na wyciągnięcie dłoni.
Pojechaliśmy też na wycieczkę do Gałkowa do stadniny koni, gdzie dziewczynki jeździły na kucykach. Byłam zdziwiona, że na miejscu przywitała nas sama Pani Karolina! Tak, ona tam naprawdę czynnie pracuje i ma przepiękne włosy! :)
Amazonki. :)
Reszta udała się w stronę restauracji a my jeszcze chwilę pooglądaliśmy trening. Tęsknię do jeżdżenia, miałam długą przerwę odkąd spadłam z konia i naderwałam sobie ramię, potem otwarcie Layette, ciąża, pandemia, mały Miłoszek... ale wiosną mam zamiar wrócić!
Tuż obok Gałkowa chyba jedna z lepszych restauracji na Mazurach!
Będę tęsknić za możliwością jedzenia pod chmurką.
Udało nam się kolejny raz wyjść do restauracji z 6 dzieci! :) Zamieszanie było jednak nie małe, więc nie mam dużo zdjęć. :)
Tata wszystkiego nauczy! A ja jak widać cały czas z Miłoszkiem w Tuli - takie z nas wilki morskie!
Tatusiowie z rana z 6 dzieci. Hehe.
Moja pomocnica. Chyba już rozumiem fenomen wielodzietności. :)
Wynajęliśmy również żaglówkę! Ahoj!
Tym razem z Miłoszkiem robimy zdjęcia z brzegu.
Zachody słońca nad jeziorem.
Grande familia. Przyjechali do nas goście. :)
A tu z Miłoszkiem już na pokładzie.
Nasza kluseczka vel księciunio.
Wróciliśmy w samą porę, zrobili cały dach. Nawet perspektywa sprzątania i ustawiania wszystkiego na miejsce nie jest taka zła, wróciliśmy z naładowanymi akumulatorami!
Nasza trójeczka chyba zadowolona z wakacji! :)
Wieczorem cisza i spokój i imieninowa kolacja dla męża.
Już jesienna aura za oknem i kilka zmian w domku (niebawem na blogu!).
Próba generalna przed pierwszymi zajęciami z pływania.
Udało się też wygospodarować chwilkę na urocze śniadanie z dziewczynami.
A tu w drodze do Babi! Takie urocze mini muffinki znalazłam w TKMaxx. Kupiłam z myślą o odwiedzinach. :)
Taki był wrzesień! Już niebawem migawki października - gdzie ten czas tak gna?
Ściskam Was mocno i do napisania niebawem!