W ostatnie dni coś mnie wzięło i cofnęłam się do naszych migawek od 2017 roku (tuż przed narodzinami Gabrysi) - doszłam już prawie do 2019 roku i aż mi ciepło robi na sercu i czekam tylko na wolną chwilkę by nadrobić nasze dalsze wspomnienia. Tyle się działo, tyle przygód i zwrotów akcji, a mimo to wydaje mi się, że byłam wtedy bardziej zorganizowana i że było znacznie łatwiej niż teraz. :) Dochodzę do wniosku, że chociaż bardzo dbam o harmonię i proporcję między pracą a domem, to jednak obecnie dość sporą cześć czasu i energii zajmuje nam praca (a że Pan Poślubiony nie pracuje tylko w Layette, to tym bardziej jest mocno przeciążony). Ja w 2017 roku kończyłam pewien etap zawodowy i mogłam wówczas spokojnie przejść na urlop macierzyński. Odłożyłam sobie jeszcze trochę grosza i mogłam przedłużyć go do 1,5 roku. Raz w tygodniu przychodziła Babcia i miałam cały dzień dla siebie. Mogłam pójść na konie, zrobić spokojne zakupy i zadbać trochę o siebie. Wcześniej byłam bardzo zmęczona byłą pracą i takiego okresu po prostu potrzebowałam, a gdy pojawiła się Gabrysia mogłam tym bardziej skupić się na rodzinie i domu. I wtedy wszystko było na tip top! Teraz ten poziom trudności wzrasta. Dołączył do nas Miłoszek, bardzo twórcza praca, a nadal w domu staramy się by było idealnie. Na szczęście da się wspólnymi siłami to osiągnąć, ale niewątpliwie wtedy trudniej zarządzać swoimi pokładami energii. Nie zamieniłabym swojego życia na żadne inne, bo teraz naprawdę żyjemy w pełni, ale obecnie uczymy się z całych sił, by zachować taką zdrową harmonię, dobrze zarządzać czasem i zasobami ludzkimi i jednocześnie jeszcze w tym wszystkim się rozwijać i popaść w skrajne przemęczenie. I takimi moimi przemyśleniami zapraszam Was na kolejne migawki, które piszę z wielką przyjemnością, bo sama uwielbiam do nich wracać po latach. Sama jestem ciekawa co spotkało nas w minionym miesiącu, bo pisząc wstęp jeszcze nie wiem jakie zdjęcia się znalazły w moim telefonie (są w trakcie przegrywania) :)
Mała rodzinna rewolucja, czyli Miłoszek śpi w swoim łóżeczku!
Całkiem nieźle poszło! Przychodzi do nas nad ranem i bywa, że w łóżeczku przesypia od 20.30 do 5.30!
Nieustannie moja forma relaksu.
Nawet nie miałam Wam kiedy pokazać odmienionego przedpokoju. Jeszcze parę poprawek i będzie gotowe.
Nasze nowe wieczorne rytuały. Ponieważ rosną nam piątki zasypianie w najgorszym czasie trwało 2 godziny! Teraz trwa średnio godzinę - no nie jest łatwo, ale pomalutku idziemy w dobrą stronę.
Cały czas wraca do mnie sytuacja na Ukrainie, staram się zaglądać do wiadomości tylko raz dziennie, bo miałam już prawie stany lękowe. Czasami się czuję jakbyśmy żyli w jakiejś innej czasoprzestrzeni... :(
Śniadanie z Marcysią na mieście. Pandemiczna rzeczywistość trochę spowolniła życie towarzyskie, ale od kilku tygodni staram się to nadrobić.
Domkowe historie. Plany remontowe (osobny pokoik Miłoszka) zostały odroczone na jakiś czas - ale w sumie miło jeszcze dzielić wspólny kącik w sypialni. Zdałam sobie sprawę, że będę za tym etapem bardzo tęsknić i teraz nie chcę tego przesadnie przyspieszać.
Marzec, czas zacząć ogrodowe porządki - jest tyle do zrobienia!
Nowe nawyki żywieniowe i póki co 3 kilogramy mniej. Jeszcze bardzo długa droga przede mną, ale cieszę się z małych sukcesów.
Targowe weekendy z Layette! Warszawa - Wrocław - Katowice.
A w domu sadzimy sałatę, rzodkiewkę, cukinię i kalafior. Zobaczymy co z tego wyrośnie. :)
Bardzo ciekawa książka.
I raczej o tym jak radzić sobie z pewnymi sprawami od strony rodzica (zazwyczaj jest tak, że książki są o wychowaniu dzieci, a tu bardziej o tym jakie pułapki mogą spotkać rodzica i jak sobie może różnymi sytuacjami radzić) A z poniższym tematem zgadzam się w 100%.
Chłopaki szykują racuchy (wersja pełnoziarnista) i czekamy na gości.
Takie śliczne dziewczyny!
A tuż obok dalsza zgraja dzieciaków i ciocia :). Tatusiowie uciekli ze zdjęć. :P Uroczy wieczór!
Jakie długie! Marysia ma przepiękne włosy, chociaż powiem Wam wracając do czytanych przeze mnie migawek, że uwielbiałam jej fryzurkę do brody z grzyweczką.
Kolejny wyjazd na targi i pyszna kawa przed, gdzieś w kawiarni we Wrocławiu. ;)
Bywa, że podchodzą do nas czytelnicy Magicznego Domku!
Nasze stoisko to suma pracy całego zespołu przez wiele miesięcy.
Nasz anioł Ciocia Gosia, która przychodzi do Miłoszka 3 razy w tygodniu. Mają świetną relację, a ja czuję się bezpiecznie gdy idę do pracy. Postanowiliśmy, że Miłoszek pójdzie dopiero do przedszkola, gdy skończy 3 latka.
Nasz mały domowy ogródek.
Napisy i rysunki zrobiła własnoręcznie Marysia.
Tak jak pisałam, pomimo ogromu pracy staram się jak zwykle metodą regularnego utrzymywania porządku zapanować nad domowym chaosem.
Najgorsze są nasze nieustanne prania. Pranie, suszenie, składanie, chowanie do szaf. Są momenty, że to lubię, ale częstotliwość przy 5 osób w domu jest przerażająca. :P
Dalej działamy w ogrodzie.
A Miłoszek lat 2,2 nadal mieści się w jednej szufladzie. :)
No i z tymi postami na bloga to jest tak, że nie raz przygotuje się do wpisu, mam temat, zrobię zdjęcia, a potem tygodniami brakuje mi czasu na realizację. Ja jeszcze kiedyś wrócę do częstszego pisania obiecuję Wam ale teraz szukam wciąż tego balansu, który trochę zaoszczędzi mi czas, który teraz zajmuje niemalże 100% na pracę i życie rodzinne!
Tu kilka moich przyjemności, które miały być w osobnym poście. Zestaw ogrodnika (bo w tym roku planuję oddać się gleboterapii i mamy sporo projektów do wykonania w ogrodzie). Nowe bezprzewodowe słuchawki - mogę słuchać podcastów w czasie pracy czy usypiania Miłoszka. Piękna książka (dla dzieci ale i dla dorosłych) i aromatyczna herbata - te rzeczy znajdziecie w sklepie Layette, nowe klapeczki Zaxy (jedne z trwalszych i wygodniejszych marek, a ostatnio mam fazę na kolor zielony - jak widać w załączonym obrazku. :P Oraz nowe niszowe perfumy, które skradły mi serce oraz szampon*, odżywka oraz specjalna szczotka do mycia włosów, które mocno ułatwiają mi pielęgnację długich włosów.
* a szampon to jeszcze pamiątka po Babi, która uwielbiała tą markę i po tym jak odeszła szampon znalazł się u mnie i mi bardzo służy. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo za nią tęsknię!
Naprawianie samochodu to jedna z ulubionych ich zabaw. :)
Faza na puzzle rozpoczęta. Tu pięknie ilustrowana historyjka, ale Miłoszek uwielbia straż pożarną - nowość od Czu Czu, którą przywiozłam my z targów.
Piękne kolory i zapiekana w piekarniku rybka z pomarańczami, aromatycznymi przyprawami i ziemniaczkami.
Pogoda w marcu była naprawdę przyjemna, więc często spędzaliśmy czas w ogrodzie.
Nasza droga mleczna jeszcze się nie skończyła, ale już od jakiegoś dłuższego czasu karmimy się tylko raz na dobę, a i bywały pojedyncze dni bez karmienia (np. gdy byliśmy 2 dni na targach). Takie stopniowe odstawianie przygotowuje zarówno Miłoszka jak i mój organizm to zakończenia tej przygody. Od 8 lat jestem albo w ciąży albo karmię, albo karmię i jestem w ciąży jednocześnie, wiec będzie to dla mnie chyba największy szok hormonalny od tego czasu...
W pewną niedzielę lodówka okazała się być pusta, wiec na rodzinne śniadanko wybraliśmy się do ulubionej knajpki.
A potem wybraliśmy się na pierwsza rowerową przejażdżkę w tym roku.
Zazwyczaj wieczorami zabawki w domu mamy sprzątnięte, ale czasami przypałętają się koty.
Lub dinozaury jedzące nasze kwiatki. :)
A potem światowy wirtualny Baby Shower! Polska - Holandia - Francja - Stany Zjednoczone. A my nadal wspólnie przeżywamy z naszą paczką nowe etapy w życiu. :)
Tyle projektów w głowie, jednak praca w ogrodzie to nie lada wyzwanie.
Z wizytą u uroczych panienek. Mogłabym je zjeść! A w przyszłości mieć którąś z nich za synową - chodź to trudny wybór, więc bierzemy z Miłoszkiem obie. :P
Bywa, że wieczorami stać mnie tylko na kilka stron książki lub... cały drugi sezon Bridgertonów. :) Nie mogłam się od niego oderwać!
A jak minął Wam marzec? Dziękuje, że byliście z nami! Do napisania!