Kolejny miesiąc za nami. Luty, chociaż krótki i zimowy, minął nam w naprawdę dobrej atmosferze, nie licząc mojego spadku formy i 2 tygodniowego przeziębienia. O dziwo tym razem wiedziałam, że nie zaatakowały mnie żadne panujące wirusy, a po prostu zmarzłam, zawiało mnie i wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. Luty był też miesiącem miłego skupienia, miałam sporo pracy przy swoim biureczku podczas malowania i było mi niezwykle dobrze w zaciszu ciepłego domu. Zobaczmy co się wydarzyło w minionym miesiącu. Sama jestem ciekawa co się znalazło na zdjęciach. :) Zaczynamy!
Kolejne odwiedziny u Ani i jej malutkiej, trzytygodniowej córeczki oraz błogie rozmowy przy herbatce i śpiącym maluszku.
Tu randka sam na sam z Marysią, która takich wypadów, chociażby do Ikea na zakupy z mamą bardzo potrzebuje.
Tłoczno na nocnym stoliczku. :)
Keto omlet robiony przez Pana Poślubionego był moją małą obsesją w tym miesiącu.
Przytulny salonik z krasnoludkiem na parapecie.
A tu wypad z księciem na kawę. W tym miesiącu bywałam często w sklepie Ikea. Do końca miesiąca miałam do wykorzystania dwa talony, które otrzymaliśmy przy okazji zakupu rzeczy do nowej kuchni.
Tak tęskno już do wiosny.
Nie ukrywam, że miałam trochę wyrzutów sumienia, że było sporo bajek tej zimy. Jednak bywa czasami trudno zrobić coś z nieustającymi orbitami wokół nogi.
Ale staraliśmy się to dobrze balansować i korzystaliśmy z przepięknej pogody.
Wiem, że jestem już w tym temacie monotematyczna. Cóż poradzić, że na wiele moich małych stresów, to jest forma ukojenia i relaksu, którą mam na wyciągnięcie ręki.
Wiele Was pyta czy jest jakaś różnica w posiadaniu chłopca czy dziewczynki. Ogólnie mam raczej założenie, że wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi z małymi różnicami i przywilejami. Wiadomo, że mężczyzna nie urodzi dziecka, a przeciętna kobieta nie dosięgnie czegoś wysokiego, ale te różnice są mniejsze między płciami niż między ogólnie ludźmi. Jednak jest coś wyjątkowego mieć dwie małe kobietki i dwóch kochających mnie mężczyzn. Ta miłość dodaje mi skrzydeł. W wydaniu Miłoszka jest taka czuła i delikatna. To mój wyjątkowy Walenty. ♥
Praca domowa i drzewo genealogiczne Marysi. Urocze!
Tak na prawdę w głębi duszy jesteśmy hipsterami. ;)
W gabinecie Pana Poślubionego postawiliśmy nasz stary telewizor (ma może 13 lat?), który kurzył się na strychu. To na nim oglądamy filmy z mediów strumieniowych (telewizji nie mamy) i uważam, że ten telewizor jest na prawdę super i nie ma potrzeby go zmieniać! Może kiedyś damy go do muzeum. :P
Hermiona gotowa na ostatki.
W tym miesiącu zaczęłam skrupulatnie pisać kilka zdań każdego dnia w kalendarzu. Ten znalazłam w empiku i bardzo podobają mi się w nim dodatkowe materiały pomagające uporządkować swoje plany, wartości i przemyślenia. Widzę dużo korzyści w prowadzeniu takiego dziennika, jakbym jeszcze mocniej utwierdzała się w tym kim jestem.
Wyjście z dziewczynami. Chociaż bardzo lubię czasami pobyć sama (lubię swoje towarzystwo i nigdy nie czuję się samotna), jednak jak we wszystkim lubię równowagę i życie towarzyskie jest dla mnie równie ważne. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo ważne jest dla mnie, by zachować ten balans.
Jak zwykle uroczy wieczór z masą inspirujących rozmów.
Błękit nieba za oknem z podwójnymi chmurami. Jestem wrażliwa na takie piękne widoki i często się przy takich zatrzymuje będąc nawet w domu. Niebawem takie niebo będzie również częścią świata zewnętrznego. Nie mogę doczekać się chwil spędzonych w naszym ogrodzie.
Zwolnij - powiedział mój organizm, chociaż od listopada naprawdę widzę duże postępy i jeszcze mocniej dbam o to, by się w tym życiu nigdzie nie śpieszyć. Jednak jeszcze muszę popracować nad swoją odpornością i zdrowiem, bo przed dwa tygodnie miałam duży spadek formy.
Każdy promień słońca na wagę złota.
Czasami i mamie trójki dzieci uda się wypić kawę w ciszy i spokoju. Dzięki temu te chwile się jeszcze bardziej się celebruje i docenia.
Ach co to był za wieczór! Wybawiliśmy się na 40 urodzinach przyjaciela na 102!
Ja już w lekkim spadku formy myślałam, że skończę jak Ben Affleck na rozdaniu nagród Grammy, a tu znów sama siebie zaskoczyłam i zaszalałam na parkiecie. :)
Czas na odświeżenie chłopięcej fryzurki.
Lubię to inspirujące miejsce.
Uwielbiam cięte kwiaty w wazonie, a te jak w piosence Miley Cyrus kupiłam sobie sama. :)
Czytanki usypianki. :)
Gościliśmy koleżankę Marysi po szkole.
A ja sukcesywnie robię wiosenne porządki i przy okazji wyprzedaże różności. Uwielbiam tą całą idee nie marnowania rzeczy i dawania im drugiego życia. Bardzo się cieszę, że tyle przedmiotów znalazło swój nowy domek, tym bardziej, że były w historii też większe przedmioty jak toaletka czy dziecięce łóżeczko.
Zastanawiam się nad cyklem wpisów na temat jakości produktów, o ich dłuższym zastosowaniu, jak również o idei szukania skarbów z drugiej ręki. Czy takie tematy Was zainteresują?
A tu moje prawdziwe skarby, którym już tak trudno zrobić normalne zdjęcie.
Bo kończy się to zazwyczaj tak. :)
Marysia rozpoczęła przygodę z haftowaniem i byłam zaskoczona, że tak pięknie jej to wychodziło.
Taki zestaw z rysowanymi kształtami odnalazłam w TKMaxx (prezent na gwiazdkę) ale sama wcześniej tego typu zestaw startowy zamawiałam na allegro dla siebie.
Polski, pyszny niedzielny obiadek u Babci.
Filmowe wieczory z Hobbitem i popcornem.
Drugoklasistka, co raz lepiej wchodzi jej nawyk odrabiania lekcji od razu po szkole, by potem mieć to z głowy.
Mój promyczek, widzę w Gabrysi dużo z siebie z dzieciństwa.
Decyzja o pokoiku dla Miłoszka była świetnym posunięciem. Bardzo lubi swój kącik, lepiej tu śpi i muszę przyznać, że naprawdę dobrze idzie mu nauka utrzymywania porządku. To ten typ, który lubi, gdy rzeczy mają swoje miejsce.
Z wielką chęcią wybrałam się na targi Kids Time w Kielcach, by zobaczyć co w trawie piszczy.
Zawsze dobrze przypatrzeć się jakie panują obecnie trendy, zainspirować się lub pomyśleć czego tu jeszcze brakuje. Na tych samych targach debiutowaliśmy 4 lata temu. Tym razem byłam w roli obserwatora.
A tu w drodze do spełnienia marzeń. Jeszcze chwilkę będę tajemnicza. :)
Czas na planowanie wakacji. Już w 80% mamy je rozplanowane, ale niczego nie przyspieszam, wręcz delektuje się tą ciszą przed burzą i jeszcze wieczory przeznaczam na książki, przedwiosenne weekendowe porządki i chociaż wiosna zapowiada się pracowicie i aktywnie, nie zgadzam się na ten pęd przez życie. Tak mi po prostu lepiej na duszy.
Ostatnie dni lutego takie zimne, że zawsze potrzebuję chwilki, gdy wracam do domu, by się rozgrzać. Mam do tego dwa rozkoszne termoforki. I...tęsknie też za Gapcią. :(
Ten uśmiech na pamiątkę, gdy zobaczyła naszą wyjątkową niespodziankę.
W tym miesiącu bardzo dużo malowałam. Zimowe wieczory sprzyjają mojej kreatywności.
Najlepszy chleb na świecie - czyli domowej roboty mojej szwagierki, cioci Kasi. Muszę w końcu uszczknąć od niej trochę zakwasu i spróbować upiec chleb sama.
Ogólnie dieta keto nie szła w tym miesiącu mi najlepiej, ale doszłam do wniosku, że już nie chce stosować tak restrykcyjnej diety, ale jeść nadal świadomie (tym bardziej, że znalazłam odpowiedzi na wiele moich żywieniowych problemów). Reszta to tylko siła woli, by nie zbaczać na złą ścieżkę, bo mam niestety ku temu predyspozycje. Trzymajcie kciuki.
A jeśli o jedzeniu mowa, to nieskromnie przyznam, że do gotowania mam naprawdę smykałkę i lubię to robić, zwłaszcza, gdy mam czas i spokojną głowę na celebrowanie tej pasji. Jednak tak na co dzień, nie jestem Mamą, która przygotowuje dwu daniowe obiady każdego dnia. Ponieważ dziewczynki jedzą obiady w przedszkolu i szkole, to kolejne posiłki bywają raczej na zimno (sałatki, kanapeczki itp.). Często jednak nad tym ubolewam i ostatnio staram się zaskakiwać rodzinę również w środku tygodnia serwując na ciepło kolacje. Ponieważ często siedzę w pracy do ostatniej chwili, a potem jadę szybciutko po dziewczynki, to szukam raczej szybkich, zdrowych przepisów, które robi się raz dwa po ich powrocie (ewentualnie coś wcześniej pyrka na wolnym ogniu, gdy ja robię rundkę po okolicznych przedszkolach i szkołach). :)
Mam zamiar częściej szukać nowych przepisów, bo nasze dzieciaczki są już w takim wieku, że warto je otwierać na nowości. Często jest tak, że dzieci mają swoje ulubione potrawy, które mogłyby jeść bez przerwy, ale taka otwartość na kulinarne nowości, jest dobrą nauką by...smakować życie! :)
I tym apetycznym akcentem kończymy migawki lutego. Jak zwykle dziękuję, że jesteście co miesiąc z nami.
Mam plany, by w marcu znaleźć więcej czasu na pisanie. Mam nadzieję, że uda się je spełnić w natłoku wielu życiowych wątków. :)
Do napisania!