31 października 2015

Bywa taki dzień...

Bywa taki dzień, gdy budzą Cię promyki jesiennego słońca. Taki dzień, gdy nic szczególnego się nie stało, a czujesz się po prostu szczęśliwa. Dzień, w którym nigdzie się nie śpieszysz i robisz wszystko w swoim tempie. 
Nie zawsze tak jest, ale bywa taki dzień...


Bywa taki dzień, gdy wykonujesz swoje codzienne obowiązki i nawet one sprawiają Ci przyjemność. Cieszysz się, że masz dom i rodzinę, o którą możesz dbać. 
Bywa taki dzień, ze nucąc ulubioną piosenkę ogarniasz Waszą przestrzeń, podczas gdy kochany smyk spokojnie bawi się w swoim kąciku i głośno Ci opisuje własnymi słowami swój świat.


Dzień gdy każda minuta Ci sprzyja. Pianka do kawy ubija się idealnie. A potem masz czas, by popatrzeć z nią w ręku na spadające liście za oknem.



Dzień, w którym gotowanie idzie Ci tak, jakby ktoś robił wszystko za Ciebie. Nic się nie przypala, nie ma bałaganu w kuchni. A Ty nigdzie się nie śpieszysz. Na ogniu pyrka zupa, a Ty zaraz obierzesz bataty, jak tylko wypijesz tą pyszną kawę.


Bywa taki dzień, że gdy najmłodszy domownik idzie na drzemkę, Ty masz siłę i ochotę poprasować. Nie lubisz tego robić, ale bywa taki dzień, że właśnie wtedy ta czynność Cię relaksuje. 


Dzień, w którym w ciągu 1,5 godziny, zupełnie się nie śpiesząc, załatwisz większość tego co masz do zrobienia. Nawet zdążysz się umyć, ubrać i wyszykować, a nawet przystanąć i tak zwyczajnie się cieszysz z tego, że masz do czytania dobrze zapowiadającą się książkę na swoim stoliku nocnym.


Bywa taki dzień, że to nie Ty jesteś wyrywana z tego co robisz pobudką, ale gdy jesteś gotowa, idziesz sama obudzić śpiącego już za długo gagatka.


Taki dzień, gdy tyle już zrobiłaś, wcale się nie śpiesząc, a dopiero wypija południe. Nie pędzisz w pośpiechu samochodem do sklepu, tylko spokojnie idziecie na jesienny spacer po świeżą rybkę.


Dzień, gdy sklepie nie ma kolejek, a każda osoba, która Was mija na spacerze, szczerze się uśmiecha. Nawet uśmiech widać z mijających Was samochodów, gdy przyłapane jesteście na akrobacjach z wózkiem, tylko po to, by co parę kroków robić sobie noski-eskimoski. :)
Wracając, nie pędzicie jak oszalałe, tylko spokojnie idziecie swoim tajnym skrótem, by po drodze zobaczyć kaczuszki.


Bywa taki dzień, gdy spokojnie przygotowujesz obiad, gdyż spodziewacie się gości.



Bywa taki dzień, że celebrujesz każdą chwilę, która nadchodzi, bo spędzasz czas z bliskimi.



Dzień, w którym zwykle rzeczy i zdarzenia zamieniają się w te magiczne.






Dzień, w którym stwierdzasz, że cieszysz się, że jesteś właśnie na tym etapie życia i doceniasz to co masz.




Dzień, gdy pod wieczór masz czas na zadbanie o siebie i odpoczynek. Dzień, który spokojnie zasługuje na użycie kuli do kąpieli, które trzymasz tylko na wyjątkowe okazje. :)


Dzień, w którym jesteś zmęczona po całym tygodniu łączenia ze sobą różnych sfer życiowych, ale cieszysz się z prostych rzeczy. Ze świeżo zmienionej pościeli, śmiesznej maseczki do twarzy, którą dostałaś w prezencie i ciepłej kołdrze po którą chowasz 'szeleszczące' skarpety. :)
I to, że już jutro zaczyna się weekend, a to jest święty czas dla wielu rodzin.


Bywa taki dzień, lecz nie zawsze. Każdy z nas ma te dni pośpieszne, gdy wszystko dzieje się na opak. Gdy wszystko leci Ci z rąk, ludzie wokół jacyś tacy nieżyczliwi, gdy nie masz sił nawet się umyć. Gdy lodówka jest pusta, zdrowie liche, pokłócisz się z kimś bliskim, nie masz dnia wolnego od pracy, a w tej pracy pełno problemów. Bywają i takie dni, a nawet gorsze.

Jednak dziś wiedziałam, że ten dzień będzie inny. Dzień, który w swej zwykłości odnajdzie to co niezwykłe. Bo bywa taki dzień, gdy nic szczególnego się nie stało, a czujesz się po prostu szczęśliwa.

Trudno mi teraz powiedzieć, czy ten dzień miał być taki od samego początku. Być może tak. 
A może stał się taki zupełnie naturalnie, bo przez cały dzień taka myśl delikatnie chodziła mi po głowie: 

"Będzie to dzień, w którym wszystko się uda i będę po prostu szczęśliwa..."
SHARE:

27 października 2015

Jesienna Szafa Marysi cz. 3

Bardzo przypadła Wam do gustu seria z ubrankami Marysi na sezon jesienno-zimowy, dlatego dziś zapraszam Was na ostatnią odsłonę. :) Trzymamy się zasady, że co za dużo to niezdrowo, dlatego uważamy, że Marysiowa szafa jest już kompletna.

Do kolekcji dołączyły:

Szary, milutki sweter z pomponikami. (Smyk)


Bluzeczka w kolorze stonowanego różu. (Zara Kids)


Ciepła sukienka w kolorze pudrowego różu (Kappahl)


Ciepła szara sukienka z pięknym haftem z myślą o Bożym Narodzeniu. (Zara Kids)


Czarna bluza z kotkami. (Zara Kids)


Szare spodenki w Magiczne Domki ;P (Zara Kids)


Dwie mysie sukienki. (Misimi)


Pierwszy szlafroczek. (znaleziony w sieci)


A na koniec chciałam Wam przedstawić ubranka firmy MUKKI, których nie mogło zabraknąć w naszej szafie, gdyż są zaprojektowane przez moją przyjaciółkę Marcysię (mamę Stefci, którą już dobrze znacie!).
Ale to nie jedyny powód, dla którego się tu znalazły, po prostu bardzo cenie je za jakość, oryginalne kroje i to, że od a do z są produkowane w Polsce. W dobie sieciówek i powielanych fasonów jest to niezwykle przyjemną odmianą. Do tego świetne ceny!

Ponczo Dear Deer (Mukki)


Każdy detal jest dopieszczony.


Bluza i legginsy Misha. (Mukki)


Ubranka są super wygodne i mają taki lekko angielską stylistykę. Z resztą zobaczcie to na szałowych zdjęciach firmy Mukki!


Ubranka można dostać na Show Room Kids

To wszystko w szafie Marysi. W sezonie zimowym jeszcze zakupimy nieprzemakalne spodnie i takie zimowe gadżety ;), ale mam nadzieję, że do zimy jeszcze daleka droga! ;)

Do napisania!
SHARE:

25 października 2015

Moja Toaletka

Dziś na niedzielny wieczór zaplanowałam luźny, kobiecy wpis o kosmetykach kolorowych w mojej toaletce. Nie znajdziecie tu wielu produktów, wręcz przyznam, że powinno być jeszcze mniej, gdyż nie wszystkich używam regularnie. Ale skoro mam, to jeszcze się wstrzymuje z ich wyrzucaniem, bo w wyjątkowych sytuacjach po nie sięgam. Jednak już wiem czego potrzebuję i co w przyszłości będę kupować regularnie, a co prawdopodobnie, po pewnych czasie zniknie z obiegu na zawsze. ;)
W swojej makijażowej historii przeszłam wiele etapów. Od kolekcjonowania dużej ilości różnych produktów, po sięganie bo droższe marki, które wcale nie były warte swojej ceny, aż po świadomy makijaż, którym wiem jak podkreślić swoją urodę.
Jeśli chodzi o produkty i ich maki i ceny, naprawdę nie ma reguły. Do paru produktów co jakiś czas wracam, a niektóre wcale nie okazały się niezastąpione. Oczywiście lubię co jakiś czas testować nowości. Bywa, że z polecenia (przez koleżanki lub dziewczyny na youtube) jednak często szukam czegoś sama i czasami kompletnie nie znając marki trafiałam w dziesiątkę. Czasami zastanawiam się dlaczego tak niewiele wzmianek jest o nich na kanałach urodowych, a może tam po prostu królują pewne produkty i wszyscy kupują to samo? 
Jestem bardzo ciekawa czy macie któryś z moich ulubionych kosmetyków w swojej toaletce! :)

Zapraszam Was do kolekcji kosmetyków kolorowych.



PODKŁADY


W chwili obecnej mam 3 rodzaje podkładów. 

Krem BB firmy Skin 79, który po prostu uwielbiam. Nie jest kosmetykiem naturalnym, ale ma takie właściwości, że ją pielęgnuje. Ma bardzo dobre krycie, a jednocześnie doskonale stapia się ze skórą, tak, że właściwie mogę bez problemu używać go zimą i latem, gdyż nie opalam twarzy. Wygląda bardzo naturalnie. Wybrałam wersję Gold, która ma działanie wygadzające, przeciwzmarszczkowe. Cera jest ładnie nawilżona, napięta, a pory zwężone. I co najważniejsze, skóra oddycha.

Drugim produktem jest naturalny fluid marki Avril. Celowo napisałam fluid gdyż oczywiście ujednolica ładnie cerę, ale ma krycie średnie. Nie będzie więc dobry dla osób z większymi niedoskonałościami. Jednak jest coś w tym podkładzie, że moja cera go lubi. Jest delikatny, ale robi swoje. Cera jest nawilżona i promienna, ale nie świecąca. Idealna na wiosnę i lato. Do tej pory używam go gdy nie chcę nosić na twarzy mocniejszej warstwy.

Ostatnim produktem jest puder mineralny marki Tarte. O tym produkcie napisze najmniej, bo dopiero zamierzam go stosować zimą, a to dlatego, że mam dość jasny odcień. Jednak po paru użyciach, muszę przyznać, że idealnie wygładza pory i naturalnie wygląda na skórze! 

KOREKTORY


Mogę używać bez problemu lekkiego podkładu, no ale dobrze kryjący korektor to już inna sprawa! ;) Mam bardzo widoczne cienie pod oczami i niestety nie mogę tego zgonić na Marysię. ;) Ile bym nie spała, mam taką budowę oka (głęboko osadzone oczy), że jest to mój 'urok' od bardzo dawna.
Używam dwóch idealnych dla mnie korektorów. Jeden przeciwzmarszczkowy pod oczy marki Mabelline (niestety niedostępny w Polsce) oraz korektor Revlon Color Stay, który jest wypisz (a raczej właśnie) wymaluj odpowiednikiem korektora marki Chanel, który oczywiście jest tak samo dobry, ale dwa razy tańszy!

PUDRY


Nie przepadam za płaskim, matowym wykończeniem, wiec w swojej toaletce posiadam dwa pudry, które ładnie utrwalają makijaż, ale pozostawiają na cerze wykończenie satynowe. Pierwszy to ogromny puder marki Colistar, drugi, naturalny marki Alverde. Oba ładnie zmniejszają widoczność porów i co najważniejsze nie wysuszają.
Jednak po puder wykańczający sięgam niezwykle rzadko, wiec oba starczą mi chyba do końca życia! ;)

BRONZER


Chociaż w planach miałam zakup zupełnie innego produktu, coś mnie skusiło by powrócić do tego ulubieńca marki PUPA. To już moje drugie opakowanie i dziwię się, że nie 'słychać' o tym produkcie w sieci. Ma niesamowitą konsystencję, coś na pograniczu pudru prasowanego, a produktu w kremie. Ma przepiękny zapach i kolory, które można dobierać (lub mieszać) w zależności od upodobań. Cena naprawdę przyzwoita, a produkt niezmiernie wydajny. Lubię nakładać go zbitym pędzlem, przeznaczonym do podkładu.
I pomyśleć, że jeszcze parę lat temu w ogólne nie używałam bronzera, bo wydawał mi się zbędny. Teraz po ujednoliceniu cery dobrym podkładem, to właśnie użycie bronzera w kilku miejscach pięknie modeluje rysy twarzy.

ROZŚWIETLACZE


A jeśli o konturowaniu mowa, trzeba też wspomnieć o rozświetlaczach, które rozjaśniają partie, które chcemy uwypuklić. W swojej toaletce trzymam dwa rozświetlacze, jeden kultowy Mary Lou Manizer, który.. no cóż, nie ma się co dziwić, że jest kultowy, bo naprawdę tak spektakularnego, a za razem naturalnego efektu nie uczynił żaden rozwietlacz, który przetestowałam wcześniej. 
To dlatego drugiego rozświetlacza w sztyfcie (Sonia Kashuk), który jest naprawdę całkiem przyzwoity, używam do rozświetlenia powiek. 

RÓŻE


Trzy zupełnie inne produkty, trzy naprzemiennie i regularnie używam. 
Przepiękny róż w sztyfcie marki Tarte, który daje rozświetlający efekt i do tego przepięknie pachnie. Róż w kremie marki Collistar, który już w trakcie nakładania zamienia się jakby w pudrową konsystencję. Oraz mój ulubieniec, godny jak i nie lepszy zamiennik słynnego Well Dress Mac'a, róż z minimalnym efektem rozświetlenia (ale bez absolutnie żadnych drobinek) marki Sephora. 

TUSZ DO RZĘS


Wobec tuszu do rzęst jestem bardzo wymagająca i dlatego często bywam niezadowolona. I niestety u mnie kultowy produkt Tarte się nie sprawdził, bo nie polubił się z moimi rzęsami i nie przepadam za wodoodporną formułą. Chyba go sprzedam za pół ceny, bo jest nowy, użyty dwa razy i szkoda by było go tak po prostu wyrzucić!
Dla pocieszenia, zupełnie przypadkiem natrafiłam na idealny, naturalny (!) tusz do rzęs marki Avril. Z moimi rzęsami robi same cuda. Tak pogrubionych i rozdzielonych rzęs nie miałam nigdy. Do tego jakby je pielęgnował. Jedyny mały minusik, jak to w przypadku tuszy naturalnych bywa, że trzeba uważać, by przypadkiem nie przetrzeć oka, bo lubi się rozmazywać (ale tylko jak nie uważamy!). ;)

CIENIE DO POWIEK


Tu, już jakiś czas temu, zrobiłam największe porządki. Już wiem jak lubię się malować i ograniczyłam maksymalnie cienie do powiek do dwóch maleńkich paletek (Inglot i Catrice) oraz dwóch cieni sypkich (Colistar i Everyday Minerals). Ten drugi, to mój absolutny must have* ! Nigdy nie widziałam tak pięknego koloru (Lap Top) brązu, który delikatnie wpada fioletowy odcień i do tego daje taki efekt lekko mokrego oka. Mam go lata, używam najczęściej a użycie ledwo zauważalne. To jest naprawdę jakiś magiczny produkt, bo już nakładając go na pędzelek wygląda jakby to zaczarowany pyłek sypał się z różdżki, bo mieni się mikroskopijnymi drobinkami, które znikają na powiece, tworząc niesamowity efekt.

* to dla Ciebie Demonku z Bagien ;*

KREDKI


Do brwi używam najzwyklejszej Eyebrow Pencil Rimmel, a na linię wodną cielista marki Alverde. Ponieważ nie przepadam za czarnymi kreskami na oku (kiedyś uwielbiałam, ale teraz preferuje delikatniejszy makijaż oka) mam granatową kredkę Estee Lauder i brązowy eyeliner marki Loreal.

SZMINKI


Mam obecnie 8 szminek (jedna ukryła się w torebce). Część z nich zaraz się skończy, więc kolekcja będzie mniejsza. Wiem już w jakich kolorach mi dobrze i jaką lubię konsystencję. Cenię sobie szminki Collistar i PUPA. Lubię też moje dwie, pięknie opakowane marki Tarte. :)

AKCESORIA


Codziennie używana zalotka, temperówka Zoewa i również tej marki najwspanialsze pędzle na świecie! Są elegancje, trwałe, miękkie - jedna z lepszych makijażowych inwestycji! Jeden nieużywany kosmetycznie pędzel, to stary Hakuro, który dostaje do zabawy Marysia, gdy kręci się mi pod nogami w trakcie malowania.
Do nakładania podkładu i korektora używam beauty blendera od Yves Roche. Nie wiem, naprawdę nie wiem, czemu nikt o nim nie wspomina (przynajmniej ja nigdzie nie widziałam)! Jest idealnym zamiennikiem oryginału (a nawet zaryzykuje - jest jeszcze lepszy). Daje niesamowite efekty, a kosztuje 19 zł! 

ZAPASY


Niedawno zamówiłam krem BB zmniejszający pory Dr. G, który miałam już wcześniej (pisałam o tym tu). Byłam bardzo zadowolona i przypominał mi działanie tego z Skin 79, którego stosuje obecnie, więc będę kupowała je naprzemiennie. Polecam gorąco sklep RubiShop, gdyż przesyłka doszła błyskawicznie, produkt dodatkowo był przepięknie zapakowany, a na dodatek dostałam jeszcze prezenty - pełnowymiarowy BB (ten różowy) oraz maseczkę do twarzy i próbki! 

KOSMETYKI SPECJALNE


Kiedyś potrzebowałam i kupiłam, ale są to kosmetyki, których używam niezmiernie rzadko. Wygładzająca baza pod podkład Loreal i zielony korektor Alverde na zaczerwienienia. Ten drugi pewnie wróci do łask zimą, gdyż moje policzki nie lubią zmian temperatur.

PERFUMY


Dwa zapachy dzienne (Sheer Beauty Calvin Klein i See by Cloe) i dwa wieczorowe (Manifesto YSL  i Shalimar Guerlain). 

To wszystko w mojej toaletce. 



Do napisania!
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig