Dziś piszę do Was bardzo spontanicznie, bo muszę się z Wami czymś podzielić. Jak wiecie postanowiłam przeorganizować sobie kilka rzeczy w Magicznym Domku. Mam na myśli zminimalizowanie* miedzy innymi mojej szafy i posiadanych rzeczy. Nie, nie chodzi mi o to, że teraz będę się ubierać tylko na biało-czarno i będę chodzić w 3 rzeczach na krzyż. Ja lubię styl różnorodny, gdzie swoje miejsce znajdą ponadczasowe klasyki i takie "moje" pewniaki np. asymetryczne swetry (tzw. fru fru jak to mówimy z mamą) jak i koszula czy sukienka w drobne kwiatki (to taka moja słabość od lat). Chodzi mi raczej o to, by trzymać w szafie rzeczy w 100% skrojone na mnie. Nie za duże, nie za małe (ze niby na kiedyś). Nie takie, które mi się "prawie" podobają. Nie takie, które żal wyrzucić, bo są dobrej firmy. Takie, że gdy otwieram szafę, to wszystkie rzeczy mogłabym założyć od zaraz. Takie porządki robię niemalże do miesiąc, by cały czas mieć rękę na pulsie. Gdy czegoś mi brakuje, kupuję to. Ale staram się mocno przemyśleć sprawę. Czy dana rzecz będzie do założenia na raz? Czy będzie pasowała do moich innych rzeczy? Absolutnie wyzbywam się myślenia "dużo, tanio a dobrze". Koniec z takimi zakupami! Jedna rzecz, porządnej jakości. Taka dzięki, której będę miała poczucie dobrze wydanych pieniędzy. Taka, w której będę się czuć wyjątkowo i będzie starczyła na lata. I nie chodzi tu o marki, ale prawda jest taka, że często za marką idzie jakość (ale pamiętajmy, że nie zawsze, więc nazwa firmy nie powinna być czynnikiem wiodącym).
Za mną dość specyficzne 3,5 roku jeśli chodzi o zakupy ubraniowe. Przez ten czas 2 razy byłam w ciąży, pomiędzy wiedziałam, że zaraz znów będę. Ciąża, karmienie piersią, ciąża i znów karmienie piersią. To czas zdecydowanie pod znakiem dzieci. Moja sylwetka zmieniała się przez cały czas. Najważniejsze w tym okresie była przede wszystkim wygoda, ale zupełnie nie chodzi mi o dresy (wolę raczej czarne leginsy i luźny kardigan) ale również kwestię butów. Na ten czas absolutnie odstawiłam buty na obcasie. Inna sprawa, że po pierwszej ciąży urosła mi stopa o jeden rozmiar (na szczęście w drugiej już takiego skoku nie było ;) ). Optycznie nie widzę żadnej różnicy. To kwestia innego rozłożenia stopy i pomimo, iż mogłam założyć swoje stare buty, to były jednak szalenie niewygodne. Siłą rzeczy musiałam wszystkie moje buty zmienić!
I tak okazało się, że nie mam właściwie żadnych butów na obcasie. Kupiłam eleganckie baleriny (ogólnie to mój ulubiony typ buta) ale po redukcji poprzedniego numeru, nie czułam potrzeby kupna butów na wysokim obcasie przez ostatnie lata. Aż do teraz.
Jednak po wielu latach doświadczeń, już wiem jakie szpilki i buty na obcasie do mnie pasują. Wiem, że nie potrzebuje nosić ich na co dzień. Wiem, że najwygodniejsze są dla mnie buty o klasycznym kroju na średnim obcasie (max. 7,5 cm). Wiem, już doskonale, kiedy takie buty mam ochotę założyć. I co najważniejsze wiem, że potrzebne są mi maksymalnie dwie pary butów na obcasie (ciemne i jasne). I ani jednej pary więcej, chociażby nie wiem jak były śliczne!
Dzięki temu postanowieniu mogłam postawić na jakość i spełnić swoje dziewczyńskie marzenie. Wybrałam klasyczne, lakierowane szpilki ze skóry marki Furla. Gdy je założyłam, stało się jak w bajkach o księżniczkach. Magia! Idealnie skrojony i pasujący pantofelek na moją stopę. Od razu poczułam lekkość, pewność kroku i gracji. To są buty tak przecudnie skrojone i wyprofilowane, że brak mi słów. Szpilka (7cm) jest dość wąska, ale środek ciężkości tak wyważony, że noga w tym bucie płynie! Szpilki doskonałe!
* zminimalizowanie ale nie minimalizm! W moim "prostym planie", chodzi mi razej o to, by pozbyć się rzeczy, które do nas w 100% nie pasują. By wszystko co nas otacza było spójne z tym jacy jesteśmy teraz oraz by ich ilość była wystarczająca na nasze potrzeby. Nie za dużo, nie za mało. Tak, by wszystko co mamy w domu, czy szafie było z przyjemnością używane. Używane, czyli w stałym obiegu, a nie kurzące się w kątach. I na tym polega nasz prosty plan. Na uzasadnionej ilości rzeczy, według naszych potrzeb. :)
* zminimalizowanie ale nie minimalizm! W moim "prostym planie", chodzi mi razej o to, by pozbyć się rzeczy, które do nas w 100% nie pasują. By wszystko co nas otacza było spójne z tym jacy jesteśmy teraz oraz by ich ilość była wystarczająca na nasze potrzeby. Nie za dużo, nie za mało. Tak, by wszystko co mamy w domu, czy szafie było z przyjemnością używane. Używane, czyli w stałym obiegu, a nie kurzące się w kątach. I na tym polega nasz prosty plan. Na uzasadnionej ilości rzeczy, według naszych potrzeb. :)
Jeśli w głowie pojawi się Wam myśl "nie stać mnie na takie buty", to możecie przybić piątkę z dawną Gusią. Wolałam więcej par, by mieć jakiś wybór. Potem okazywało się, że butów mam za dużo, a i tak nie mogłam się zdecydować, które wybrać, gdy czekało mnie jakieś wyjście. Jeśli myślisz, że jest to droga marka, to przyjżyj się swoim butom na obcasie. Z pewnością za ich sumę mogłabyś sobie pozwolić na taką parę lub nawet dwie! Paradoks gospodarowania pieniędzmi polega na tym, że nie zawsze oszczędzamy kupując taniej.
Zdarza się mi doradzać koleżance lub mamie w wyborze butów do danego stroju na jakieś wyjście. Prezentują po 5-6 par różnych butów. I trwa dyskusja: "Te zbyt strojne bo z kokardką. Te śliczne, ale nie założę ich bo są szalenie niewygodnie. Te czerwone, ale.. ja źle się w tym kolorze czuje, kupiłam je tylko do jednej kreacji" - mówią z coraz większą desperacją. Czy znacie ten scenariusz? Parę par, kupione okazyjnie za 100 max. 200 zł a w sumie żadna nie spełnia w 100% Waszych oczekiwań. Czy na pewno nie stać było by Was na jedną ale idealną parę? Myślę, że to absolutnie nie jest kwestia pieniędzy, ale nastawienia.
Ja wybrałam szpilki, które mogę założyć i do jeansów na randkę i na Wigilię czy wesele do sukienki. Jedna para, a tak wiele możliwości. Na co dzień i tak wybieram balerinki, więc nie potrzebuję wielu fasonów. To klasyk, który będzie pasował do wszystkiego. Jedna para i nie miałabym nic przeciwko, by stała się moim znakiem rozpoznawczym.
Wybrałam tą markę, ze względu na jakość i wygodę (w końcu włosi są w tym najlepsi). Niewygodne buty, chociażby nie wiem jak piękne, nie dodadzą kobiecie gracji i uroku.
Jestem w nich po prostu zakochana! :)
Chciałabym przeprowadzić takie rozsądne "porządki" w różnych dziedzinach materialnego świata. To bardzo oczyszcza umysł i ułatwia codzienne funkcjonowanie. Mam nadzieję, że z przyjemnością poczytacie o moich postępach w tej materii. ;)
Do napisania!
P.S Nawet marki premium są okazyjnie przeceniane, więc warto się rozejrzeć. Pamiętajcie, że oryginalne produkty można kupić w sprawdzonych sklepach (typu Zalando, eobuwie itp.).
Też wprowadziłam taką zasadę już jakiś czas temu! Staram się mieć takie minimum, w kosmetykach, ciuchach itd... :) Śliczne te buty, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa też w kosmetykach minimum. Chociaż ciągle jest za dużo, bo ja w sumie wiele nie potrzebuję. Ale już wiem co mi potrzeba i nie kupuje już niczego. Mam swoich ulubieńców i się ich trzymam. :)
UsuńNie mam takich problemów, bo od lat stawiam na jakość a nie na ilość.
OdpowiedzUsuńŚwietnie :*
UsuńGusiu wiem o czym mówisz, wczoraj robiłam porządki w pokoiku, który czeka na moją córeczkę, przyjdzie na świat w pażdzierniku. Poprzednio mieliśmy tam tak zwaną graciarnię. Było tam wszystko- od moich torebek, po buty i kurtki, sprzęt sportowy itp. Oczyściliśmy przestrzeń, połowę wyrzuciliśmy i mam teraz cudowne poczucie lekkości. Zostawiliśmy niezbędne rzeczy dobrej jakości. Najgorszy problem mam z wyrzucaniem rzeczy, do których czuję sentyment ( bo dostałam je od mamy, siostry lub kogoś innego i jest mi żal mimo, że ta rzecz wisi latami w szafie).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze uda mi się przeorganizować moją przestrzeń, daje to dużo satysfakcji, choć nie jest łatwe. Czasem mam problem gdy widzę coś po okazyjnej cenie i wszystko w środku krzyczy:kup to!nie będzie drugiej okazji :) :) :)mężczyźni mają znacznie łatwiej. Mój mąż nie kupi nowej pary butów, bo przecież ta, którą ma aktualnie jest jeszcze dobra :)
Pozdrawiam,
Karolina
Tak chłowiek to taki chomik, bo "zawsze się coś przyda". My też cały czas minimalizujemy rzeczy które posiadamy. Mężczyżni są godni naśladowania. Pan Poślubiony też woli jakość, a rzeczy ma niewiele. Tylko raz w roku chodzi na zakupy! Raz! ;)
UsuńMasz rację Gusiu,jakość,nie ilość!Buty piękne,gratuluję wyboru i czekam niecierpliwie na kolejne modowe posty,jesteś dla mnie inspiracją!
OdpowiedzUsuńhttps://www.eobuwie.com.pl/szpilki-furla-opera-871280-s-y784-x70-onyx.html?utm_source=allani&utm_medium=cpc&utm_campaign=allani&utm_term=355379751
OdpowiedzUsuńTu możecie dostać takie buty nawet 500 zl taniej :) świetnie wyglądają. Gdyby nie mój rozmiar 41,5 i haluksy to pewnie też bym się na nie zdecydowała ;)
Też kupiłam taniej. ;) I tak cena zawrotna, ale jak mówię warta, bo oprócz jeszcze jednej pary nude z Kazara nie mam ŻADNYCH innych butów na obcasie. Czuje się z tym wspaniale!
UsuńButy piękne. Mam jedne skórzane szpilki w kolorze nude i o tego czasu zniknął problem doboru butów :) Polecam książkę Slow Fashion w kontekście zmiany myślenia o ubraniach.
OdpowiedzUsuńMyślę , że co do zasady masz rację . Z wielu względów lepiej mieć ograniczoną ilość rzeczy , przemyślanie dobranych do swoich potrzeb niż zaśmieconą przestrzeń życiową. Jednak podawanie za przykład właściwych wyborów tak drogich przedmiotów (torebka , szpilki )trafi do niewielu osób . To fajnie , że możesz sobie pozwolić na takie wydatki przy dwójce dzieci i domu do utrzymania . Nie przekonałaś mnie jednak, że lepiej kupić szpilki na wielkie wyjście za 1200 czy nawet 600 zł niż codzienne buty za 150 zł . To trochę taka rada jak lepiej mieszkać w willi z ogrodem niż w kawalerce . Wszyscy o tym wiedzą , niewielu może wcielić to w życie . No ale przynajmniej się pochwaliłaś .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W poście właśnie radzę by uniknąć takiego myślenia, o które naprawdę łatwo. Zazwyczaj ludzie niezaleznie od statusu (wręcz częściej ci mniej majętni posiadają więcej rzeczy bo tańsze). To jest paradoks właśnie. Oczywiście kazdy moze pozostać przy swoim zdaniu, ale czasami mam wrażenie, że niektórzy w ogóle nie czytają testu ;).
UsuńAleż czytam tylko gdybym chciała kupić buty na większe wyjścia za takie pieniądze to te na pozostałe dni kupiłabym za pół roku , a trochę niewygodnie chodzić boso . Zmierzam do tego , że dla niektórych tym lepszym wyborem są buty za 150 niż za 25 , bo i takie ludzie kupują . I zapewniam , że nie mam problemu z tym , że Ciebie stać na tak drogie zakupy , chcę tylko zwrócić uwagę , że dużo osób pracuje cały miesiąc za 1600 zł . Wtedy ,po odliczeniu kosztów utrzymania mają zupełnie inne przemyślenia niż to czy kupić buty za 1200 i torebkę z 800 zł . Śledzę Twojego bloga od kilku lat i gdybym Was nie lubiła to już dawno przestałabym to robić , więc proszę nie odbieraj mojego komentarza jako złośliwość .
UsuńSłuchajcie są na świecie niestety tacy co chodzą na boso bo nie mają żadnej pary butów. Lub tacy co nie w głowie im szpilki bo nawet nie mają okazji nigdzie ich założyć i myślą raczej o uzbieraniu pieniedzy na buty na zimę. I jest to smutny wymuszony "minimalizm". Ale takie osoby nie mają internetu, nie czytaja blogów. Często myślę o tym wszystkim i właśnie tym bardziej chcę szanować wartość pieniądza. Zaczęłam realnie wszystko liczyć, sprzedawać i okazało się że wcześniej kupując taniej wcale nie oszczędzałam. Teraz "stać" mnie na lepsze rzeczy bo sprzedałam dużo, a postawiłam na jakosc jednej rzeczy. Oprócz pięknych szpilek chcę byście wyłapali ze wpisu meritum i przyjzeli się swoim zakupom. Ja tez wczesniej miałam podobne myślenie, dopóki nie zaczęłam eksperymentować na samej sobie.:)
UsuńWiesz ja jestem może zboczeńcem jeśli chodzi o obliczenia i jeśli piszesz tak: "Ależ czytam tylko gdybym chciała kupić buty na większe wyjścia za takie pieniądze to te na pozostałe dni kupiłabym za pół roku, a trochę niewygodnie chodzić boso". - to ja obliczam to tak skoro pół roku nie stać było być Cię na buty na codzień, to czy nie lepiej nie kupować przez pół roku nic, uzbierać i wtedy dopiero za pół roku kupić sobie 2 pary (na wyjscie i na codzień) lepszych? Zauważ, że wychodzi na to samo a jednak udaje Ci sie tego dokonać. Inną kwestią jest to dlaczego musisz kupić buty na codzień? Czy musisz tak robić co sezon, bo właśnie kupujesz taniej i watpliwej jakości? Naprawdę gdy teraz zrezygnyjesz z zakupów bedziesz chodzić boso? Kup teraz na codzien dobrej jakości, uzbieraj na wyjscia pol roku a nawet kup dopuero wiosną i wyjdzie na to samo. Obie wiemy, że gdyby tak teoretycznie jeszcze udało Ci się sprzedać nadmiar, który podiada niejedna kobieta stać Cie byłoby od razu. Kochana komentarze są po to by właśnie dyskutowac, wspierać sie, podpowiadać rozwiazania i wiem że ani Ty ani ja nie piszemy tego złośliwie. :*
UsuńPiękne buty ��. Niech się dobrze noszą i długo służą. Od siebie mogę jedynie dodać żeby uważać na skórzane obcasy podczas prowadzenia samochodu (o ile potrafisz prowadzić w szpilkach).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania
Mam to szczęście, że potrafię prowadzić samochód w butach na obcasie, szpilkach, kaloszach i japonkach. Ale fakt nie zawsze jest wygodnie. W tych z pewnością lepiej samochodu nie prowadzić, również ze względu na czubek. Ale na randkę zawsze zabiera mnie mąż, więc problem z głowy.;)
UsuńNiestety ja nie potrafię prowadzić w szpilkach. W klapkach tak, choć to niebezpieczne. Ale co do dyskusji na temat ceny butów to od dwóch lat kupuję buty ecco (bez reklamy ;-) ). I faktycznie wolę kupić jedną parę raz na kilka miesięcy niż co chwilę tanie buty. Jakość, wytrzymałość a przed wszystkim wygoda dla stòp nieporównywalna. I moje szpilki to też ecco - wiśniowe, zamszowe.
UsuńA poza wszystkim miło jest mieć ładne buty ;-). Tak po prostu.
Ania
Zrobiłam to samo, kupiłam czarne, bardzo wygodne szpilki 8cm. Od dawna miałam problem z eleganckimi butami. A nie pomaga mi to, że mam malutką stopę. Tylko polskie Ryłko miało rozmiar 34,5. Już drugi sezon szukam idealnych i dobrych jakościowo sandałów. Ciężka sprawa z tym rozmiarem, jak już coś znajdę to po prostu nie wszystko mi się podoba. Ale wierzę że jak będę szukać to kiedyś coś znajdę:)
OdpowiedzUsuńMartyna
Ale nóżynka malutka! :*
UsuńJa mam jeszcze mniejszą 33,5 (wiec zostaje tylko Ryłko)... ma to swoje plusy i minusy... Mało fasonów = mało butów w szafie = więcej pieniędzy w portfelu :)
UsuńGusiu, buty klasyczne i na pewno posłużą na niejedno wyjście. Posiadam bardzo podobną parę, z lakierowanej szarej skóry, na cienkiej 10cm szpilce, firmy Sala za ok. 200zł. Nie potrzebuję więcej - buty pasują do każdego stroju, pory roku i okazji, do tego są wygodne i zgrabne.
OdpowiedzUsuńTak wygoda w butach na obcasie to podstawa!
UsuńZ perfumami jest tak samo. Warto poczekać i odłożyć większą sumę na lepszy i bardziej trwały zapach. Paradoksalnie jest to oszczędność, bo starczają na dłużej (nie musimy się nimi zlewać kilka razy w ciągu dnia)!Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak, tym bardziej, że nie trzeba mieć 10 zapachów, a jeden w 100% pasujący do osoby. Ja mam teraz 3 zapachy. 2 na dzień, jeden na wieczór. Ale gdy zużyje jedne, to już będę się trzymać tylko tych 2 zapachów (dzięń i wieczór). Chociaż gdybym się uparła to nawet jedne by wystarczyły! :) Za to dość oszczędnie się psikam. Tylko jedno psiknięcie! ;) (nie lubię zbyt intensywnego zapachu)
UsuńZgadzam się z Tobą absolutnie. Ja jednak często zastanawiam się właśnie nad konkretnymi markami, które mają dobrą jakość. Obawiam się, że wydam sporo pieniędzy (jak na moją kieszeń), a okaże się, że dany ciuch lub przedmiot nie jest wcale taki "porządny" bo jak sama pisałaś, zdarza się, że wysoka cena nie zawsze oznacza dobrą jakość. Czym Ty się kierujesz planując zakup dobrego jakościowo produktu?
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem nie każda marka premium jest warta. Nie przepadam za Tommym Hilfirerem, Calwin Clain (mają fajne rzeczy ale jakoś nie jakaś idealna) czy Michaelem Korsem, którego wszyscy tak wielbią. Też niektóre marki skiepściły się, p. kiedyś rzecz z Bennettonu czy Gapa to było coś, teraz to zwykła sieciówka. Dlatego trzeba być ostroznym bo nie zawsze cena idzie za jakością.
UsuńCalvin :)
UsuńZawsze powtarzam ze nie stać mnie na tanie rzeczy, tak samo kupuje jedna pare za 1000zl niż 15 par po 100zl każda. Widziałam komentarze ze ludzi nie stać na torebkę czy buty w cenie miesięcznej pensji a później i tak idą do chińskich marketów i kupują ciuchy i ubrania wątpliwej jakości po 100-150zl i za 2-3 tygodnie to samo bo buty niewygodne, rozklejone i ekologiczna skóra popękała a szewc nawet nie weźmie tego do ręki. Ja zawsze radzę jeśli nie stać kogoś wydać 100-1000 zł na raz lepiej odkładać co tydzień, miesiąc mniejsze sumy przez nawet rok i wtedy kupić coś porządnego. Przecież garderobę buduje się przez lata i w wieku 27lat wciąż mam wiele rzeczy na mojej liście klasyków ale mam tez dużo rzeczy skreślonych jak czarna elegancka torebka, czy klasyczne botki na zimę które są jak druga skóra, kosztowały fortunę ale nosze je już chyba z 5lat i wciąż wyglądają jak nowe. Milionerka nie jestem, wręcz przeciwnie ale jak powiedziałam nie stać mnie na tanie rzeczy :) Gusiu nie przejmuj się, dzielisz sie swoimi radami ale niektórzy zawsze się przyczepia :)
OdpowiedzUsuńJa ma to samo. Nie jestem milionerką, nie awansowałam, nie mamy więcej w budżeie. Jednak teraz kupuje mniej a drożej, bo wiem że to się opłaca. Ludzie kpujący "oszczędnie" tak jak mówisz taniej, ale często, co sezon, piersi powiedzą, że ich na to nei stać. Szkoda, że sobie tego nie chcą przekalkulować.
UsuńPoruszyłaś bardzo ciekawy temat Gusiu. Moja mama zawsze powtarzała, nie stać nas aby kupować tanio. Ja już od wielu, wielu lat kupuję buty i ubrania dobrej jakości. W mojej szafie jest praktycznie tylko wełna, len, bawełna, skóra. Nawet ubrania ciążowe i do karmienia miałam z 'wyższej półki', żadne tam H&M :). Niestety problem w tym, że nawet kupowanie ubran dobrej jakości (i co za tym idzie często droższych) nie gwarantuje, że będą to ubrania ciągle noszone, ulubione i takie, w których czujesz się jak milion dolców. Często ubrania, które najbardziej lubię to takie, które kupiłam gdzieś przypadkiem i których wogóle nie miałam w planach. A najbardziej nie lubię chodzić na zakupy kiedy potrzebuję czegoś konkretnego 'na teraz'.
OdpowiedzUsuńButy są super i Ci zazdroszczę bo pomimo wielu prób okazało się, że moje stopy po prostu nie są stworzone do takiego fasonu :(.
p.s. wiem, że to post spontaniczny ale mam wrażenie, że próbujesz się jakoś przed nami czytelnikami 'usprawiedliwić, że kupiłaś takie drogie buty.
Pimposzko, Ty moja, masz w tym rochę racji. Nie tyle przed Wami, ale przed samą sobą, ja nigdy wcześniej nie kupiłam za tyle pary butów. Wolałam wiecej za tą cenę. Jednak wpis jest właśnie o tym, że warto! Że zmienam podejście i czuje że jest to dobry krok! :)
UsuńCzytam Cię od baaaaardzo dawna, ale komentuję po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńIdea rozsądnego (nie skrajnego) minimalizmu w szafie jest mi bardzo bliska i stosuję ją od kilku lat.
Pozwolę sobie dorzucić 3 grosze w temacie - Gusiu nie obraź się, ąle twój zakup ma niewiele wspólnego z minimalistycznym podejściem do zakupów - nazwałabym go raczej lekką fanaberią (w moim rozumieniu oczywiście). Dla mnie, zakup w duchu minimalizmu to znalezienie produktu, który ma najlepszy stosunek jakości do ceny (a że nie ma się wielu rzeczy to na zakup jednejczęści garderoby można wydać relatywnie więcej). W przypadku szpilek, które pokazałaś - buty, te nie są warte pieniędzy, które za nie zapłaciłaś (nawet po obniżce). Oczywiście, każdy ma prawo kupować co chce i za ile chce, ale uzasadnianie takich zakupów minimalizmem jest szkodliwe dla samego minimalizmu i powoduje narastanie szkodliwych mitów wokół niego (5 rzeczy na krzyż, w kolorach nijakich i do tego musi być bardzo drogie bo inaczej jest złej jakości).
PS. buty mają skórzaną podeszwę a żeby takie buty służyły na prawdę długo - trzeba o nie specjalnie dbać :)
pozdrawiam
Stała Czytelniczka
Będę dbać gwarantuję. ;) Buty są warte swojej ceny z tych powodów o których pisałam, są MEGA wygodne, idealnie wyważone i wyprofilowane. To nie tak, że kupiłam bo to "furla" tylko wybrałam je, bo Furla to dobra jakość i płaci się za spełnienie pewnych oczekiwań. ;)
UsuńP.S Ja w szpilkach chodzę tylko w określonych sytuacjach. Nie biegam w nich po mieście. ;)
Zgadzam się z twoim myśleniem. By zachować minimalizm w szafie niekoniecznie trzeba wydawać pieniądze na drogie ubrania. Można kupić w sensownej cenie przyzwoity produkt w klasycznym fasonie. Ja tak zrobiłam ponad 5 lat temu ze szpilkami, nie czytając żadnych książek na ten temat, przed całą tą modą na minimalizm:)))
UsuńU mnie w rodzinie zawsze się mówiło: "nie stać mnie na tanie rzeczy". No ale jak wiadomo... słowa jedno, a życie drugie. Mi oczy otworzyła sprawa... portfela :) Od kilku lat szukałam małego i eleganckiego portfelika, który zmieści się do niewielkich torebek, będzie miał miejsce na bilon, zaledwie 2-4 miejsca na karty, ale... muszą się do niego zmieścić dowód rejestracyjny. Ostatnio wyliczyłam, że kupiłam 5 portfeli i żaden nie spełniał moich oczekiwań, ale kupowałam go dlatego, że poprzednie się popsuły i coś musiałam jednak mieć. Kilka miesięcy temu uznałam, że albo kupię coś bardzo porządnego albo będę będę nosiła foliową reklamówkę. Ostatecznie kupiłam bardzo elegancki portfelik Furli i jestem zachwycona! Za każdym razem jak go wyciągam to się uśmiecham i nie było ani dnia żebym żałowała zakupu, chociaż tani nie był. Teraz rozglądam się za niewielką torebką i chyba skuszę się na Michaela Korsa, bo już nie mogę patrzeć na te sieciówkowe :
OdpowiedzUsuńKochana! Z portfelami mam ten sam problem! Żaden nie spełnia oczekiwań i w ciągu ostatnich 4 lat kupiłam dużo, a mogłam jeden porządny! Ja też popełniam takie błędy i wlaśnie dlatego z Wami się dzielę. Bo wziełam pod lupe swoje wydatki i okazuje się, że kupują jedną rzecz za jednym razem droższą, wydajemy nawet mniej!
UsuńPorfel jest na liscie moich marzeń gwiazdkowych. ;)
Usuń
Ja trochę z innej beczki. Taką właśnie zasadą kierowałam i nadal kieruje się przy dziecięcych zabawkach. Dzieci mają mniej, ale za to bardzo dobrej jakości (juz trzecie bawi się tymi samymi zabawkami co starsze). Gusiu ja mam dzieci w tym wieku co twoje i jeszcze córkę 4 lata. Przez to dziecięcy pokój nie jest zagracony i panuje w nim ład. Część zabawek jest schowana i systematycznie wymieniamy z tymi ktorymi sie bawią, prze co nie nudzą się. Natomiast w swojej garderobie również jak Ty stawiam na rzeczy dobrej jakości, ponadczasowe i takie w których czuje się dobrze. Co nie ukrywam wpłynęło na mnie macierzyństwo, ponieważ mam trójkę dzieci, więc musiałam nauczyć się lepszej organizacji, wybierania tego co jest w 100 % potrzebne i oczywiście nie przesadzać z ilością. Myślę, że w Twoim przypadku jest podobnie, dzieci sprawiają, że zaczynamy patrzeć na wszystko z innej perspektywy. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGusiu, a możesz pokazać zdjęcia jak te buty wyglądają na nogach?
OdpowiedzUsuńA ja tam bym kupiła 10 rożnych par i codziennie chodziła w innych. I nie była bym skazana na jedna parę bo za chwile i tak się znudzi, nie ważne jak była by wygodna. Kilka lat temu zainwestowałam w ,,mala czarna,, zabójcza (cenowo również), ale ją poplamiłam na jednej z imprez i serce boli do dzisiaj. Kupuje (jeśli potrzebuje) tanie rzeczy ale ładne i nie mam problemu z ich wyrzuceniem jeśli ulegną destrukcji,a i nie wyglądam tak samo na zdjęciach- bo nie oszukujmy się dodatki to nie wszystko. Takie mam nastawienie, a moja szafa wcale nie pęka w szafach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to czuć się dobrze ze swoją szafą. :)
UsuńJakoś nie mogę przejść obojętnie obok tego posta. Napiszę wprost. Jestem osobą obiektywnie zamożną. Od wielu lat żyję według przywoływanej tutaj przez wielu zasady: "nie stać mnie na kupowanie tanich rzeczy". Moja świętej pamięci babcia opowiadała, że w okresie międzywojennym tylko kokoty miały szafy pękające w szwach a ludzie kulturalni rzeczy konkretne i dobrej jakości. Wszystko się zgadza, ale czasy się zmieniają. Jest dla mnie niemoralne kupowanie odzieży i butów za duże pieniądze. Takie mam zdanie i go nie zmienię. Rzecz ma mieć cenę optymalną, adekwatną do przydatności. Jest jeszcze jeden aspekt sprawy - wyłączając patologię polegająca na wykorzystywaniu pracowników - za każdą rzeczą stoi człowiek, który zarabia na produkcji i sprzedaży.Ta sama babcia, mając 85 lat i dość skromną emeryturę, cyklicznie prosiła pewną panią o umycie okien. Te okna mogłam umyć ja albo mama albo mąż, ale chodziło o to, żeby dać tej pani zarobić parę groszy. Pani była ambitna, nie przyjęłaby datku. Tak samo jest z nieprzebraną ilością ludzi, którzy pracują, żeby inni - o lepszym statusie społecznym - mogli nabywać rzeczy. Dlatego bez popadania w skrajności - trzeba postępować na zasadzie kompromisu. Słynny obecnie minimalizm stawiam na jednej półce z modną onegdaj homeopatią i lambadą a także obecnie panującym ekshibicjonizmem polegającym na pokazywaniu w różnej formie każdego fragmentu życia;) Każda moda przemija. Obrastanie w tandetę jest zwyczajnie prostackie. Bądźmy gdzieś pośrodku i dajmy zarobić innym.
OdpowiedzUsuńPytanie z innej beczki, jesteś zadowolona z hybryd Semilac?
OdpowiedzUsuńCzytam Magiczny już dość długo i zastanawiałam się czy napisać, postanowiłam jednak że wyrażę swoje zdanie. Dla mnie osobiście Gusiu, minimalizm zastosowałabyś wtedy, gdybyś zostawiła jedne najlepsze buty (narzutę, torebkę i co tam jeszcze sprzedawałaś na instagramie),z tych które posiadałaś. Pozostawione rzeczy można byłoby używać do ich zniszczenia i dopiero zakupić nowe. Ja osobiście uzyskane pieniądze wydałabym na fajnie spędzony czas z rodziną. A tak to moim zdaniem zamieniłaś jedne rzeczy na drugie, fakt że w mniejszej ilości ale w moim odczuciu, to nie jest minimalizm. Obserwując i czytając Magiczny, widzę że co jakiś czas wrzucasz posty o prostym planie, który chcesz wprowadzać w Wasze życie. Potem pojawiają się inne posty o zakupach na różne pory roku albo tematyczne tkj.jak książeczki dla dzieci, wyprawka itp.,Potem robisz wyprzedaż tych rzeczy, które jakiś czas wcześniej pojawiły się u Was jako nowości. Tak sobie myślę, że minimalizm nie jest dla wszystkich. Ty lubisz zmiany we wnętrzach, lubisz ubrania, buty, torebki, więc sądzę że nie uda Ci się wprowadzić na stałe takich zmian, aby kupować mniej. Za jakiś czas znowu będzie nowa pościel, narzuta, buty, kolejny plecak dla dziecka, choć tak naprawdę w gruncie rzeczy nie są te rzeczy potrzebne do funkcjonowania, bo podobne masz w domu. Pozwalają jednak odczuwać te małe przyjemności, które w życiu są nam potrzebne. Nie ma więc sensu (moim zdaniem) bawić się w minimalizm jeśli on do nas nie pasuje, w imię czego? Bo jest modny? To przeminie tak jak wiele mód, które nastało. To jest moje osobiste zdanie, moje przemyślenia na temat Twoich ostatnich postów.
OdpowiedzUsuńPs. Polecam Ci kanał Light by Coco, fajne autentyczne podejście do minimalizmu.
Pozdrawiam!
Iwonko kochana, masz w tym co piszesz dużo racji. Dlatego ja nie nazwałam tego minimalizmem, tylko "prostym planem" skrojonym na mnie. Bo w 100% minimalistką nie jestem i nie będę. Ja właśnie przez swoje wprowadzenie do tematu (podliowałam wcześniejszy post na ten temat) to podkreślam i piszę o tym, że chcę mieć tyle ile ja rzeczywiście potrzebuję. (może mniej od innych a może więcej). Ja buty kocham, więc nie będę miała jednej pary czy dwóch. Ale napisałam o szpilkach, bo cieszę się, że dodarło do mnie, że nie potrzebuję więcej par (niż 2) butów na obcasie, bo ich nie noszę. Wolę inne buty i tam mogę sobie pozwolić na ciut więcej. Kiedyś (lata temu) z kolei nosiłam bardzo rzadko buty sportowe (jakoś nie pasowały mi do codziennych strojów) a miałam ich z 6 par. Teraz nie chcę popełniać tych samych błędów. Chcę znać siebie. I mi nie chodzi o to by mieć jedną kapę na łóżko. Ale miałam ich kilka, mogłam je trzymać, a wiem że kiedyś dokupię nową (bo lubię tekstylia we wnętrzach). Więc właśnie wolę sprzedać to co mam (bo już mi się opatrzyło) i kupić może w mniejszej jednak liości to co mi się podoba teraz, a nie 5 lat temu. (lub coś bardziej neutralnego co za 5 lat będzie się nadal podobać ;) ) Torebki sprzedałam dobrej jakości, bo miałam ochotę na 3 porządne nowe. Tamte mi się opatrzył. Mogłam je trzymać latami, ale poszły dalej i cieszą innych a ja mogłam kupić coś nowego. Jest tego mniej (nie jedn torba, może z 5 takich które tu i teraz pasują do mojego stylu) ale nie 20! A było ich tyle bo było mi żal ich się pozbywać, bo przecież w dobrym stanie. Wiec absolutnie unikam słowa minimalizm. Bo mi nie o to chodzi. Raczej o to by otaczać się rzeczami, które w 100% do nas pasują, cieszą. Ludzie lubią patrzeć na sprawy w kategoriach biały-czarny. A ja jestem pełna szarości! (Tak samo jest gdy piszę o kosmetykach naturalnych, które uwielbiam i stanowią 95% mojej toaletki i gdy u mnie się pojawi coś innego to niektórzy czytelnicy nie wiedzą co z tym fantem zrobić, nie mogą pojąć umysłem, że coś wymknęło się z ich narzuconej na osobę szufladki ;) Piszę tu o sobie, o moich postanowieniach, spostrzeżeniach. Nie chcę by ktoś teraz oczekiwał, że z Magicznego Domku zrobimy minimaliztyczne nowoczesne wnętrze! ;) Tak samo z moim babskimi sprawami. Piszę Wam tu o tym, że w końcu moja szafa zaczyna być moja. Jest troche mniej rzeczy, ale takich jak chce, a nie takich bo szkoda wyrzucić. Oczywiście jednocześnie chcę uczyć sie na swoich doświadczeniach i wiem, że gdy jest rzeczy mniej tym lepiej. Ale nie oczekujcie tu bloga o minimaliźmie. Tumaczyłam wiele razy, że mi nie o to chodzi! :)
UsuńTakie mam przemyślenia po komentarzach, ale dziękuję za nie, bo jeszcze mocniej wiem o co mi samej chodzi. Następnym razem postaram się jeszcze dosadniej to wytłumaczyć, bo może do tej pory tego nie zrobiłam. ;)
Gusiu bardzo Ci dziękuję że zawsze można porozmawiać (pokomentować) na poziomie. Bardzo Was lubię i mam nadzieję że nie odebrałaś mojego wywodu jako hejtu. Pozdrowionka ciepłe.
UsuńPowiem szczerze, od razu wiedziałam, że pod tym postem pojawi się dużo komentarzy. Ludzie sa bardzo przewidywalni. Gdy autorka napisze o codzienności, nikomu się nie chce skomentować, ale podglądać a i owszem. Gdy autorka, tak po prostu, cieszy się z pary szpilek, na które sobie pozwoliła, to od razu tysiąc komentarzy takich, żeby jej tą radość przykrócić! Ja pomyślałam sobie tak: no zaszalała, fajnie się cieszy, kobietka taka. Ma jakieś postanowienie i fajnie. I tu naprawdę nic dodawać nie trzeba, że buty kszotują tyle czy tyle, ocena ich przez zdjęcie z internetu (??), że Pani x kupiłaby je, a Pani y nie. Ludzie nie bądzcie tak przewidująco zawistni! Dajcie spokój. Nawet jeśli nie zgadzacie się z filozofią autorki, jest taka rada - nie zaglądajcie tu i tyle. Ktoś się cieszy, więc po co komuś to uprzykrzać? Serio?
OdpowiedzUsuńJedne szpilki a tyle emocji! ;)
UsuńAaale szpilki :) super. Ja mam wieczny problem z zakupem butów - wszystkie sa dla mnie za wąskie - bardzo żałuję że mam przez to tak ograniczony wybór:( i moja szafa na buty wiecznie pusta - taki wymuszony minimalizm
OdpowiedzUsuńNo i nie wiem, czy wcześniejszy post poszedł? A się nastarałam, napisałam, w coś kliknęłam i ... nie wiem, co się stało :)))
OdpowiedzUsuńJa buty jakiekolwiek kupuje raz na kilka lat. Noszę aż rozpadną się. Moja mama w tym czasie kupi ich dziesiątki, bo po miesiącu rozpadną się albo nie są wygodne. Mama właśnie tłumaczy się tym że ją nie stać na droźsze (nieważne czy chodzi o 100 czy 1000 zł). Ale mój zakup rozłożony jest na lata i wychodzi taniej. A i jeszcze jedno ciągle pyta czy już mi się znudziły. :)
OdpowiedzUsuńBardzo słuszne podejście, ja myślę i robię podobnie. Powtarzam trochę żartobliwie, że jestem za biedna,żeby kupować tanie rzeczy. Chodzi o to, że wolę mieć mniej rzeczy, ale dobrej jakości, niż szafę pełną tanich ale bylejakich ciuszków.
OdpowiedzUsuńPiękne klasyczne szpilki. Popieram twój plan budowania szafy skrojonej na twoją miarę. Ja też jestem na drodze kompletowania uniwersalnych ciuchów, w których czuję się i wyglądam dobrze. Tylko dziwne jest w moim przypadku to, że zazwyczaj moje rzeczy niegdyś kupione, choćby były bardzo tanie - nie niszczą się:( I jak tu skompletować szafę idealną? Trochę mi szkoda pozbywać się dobrych rzeczy...
OdpowiedzUsuńMuszę wtrącić ,że miałam identyczne spostrzeżenia po przeczytaniu wpisu co Iwon(K)a. Pomyślałam, że to taki pierwszy błąd u ludzi którzy upraszczają swoje otoczenie i życie. Pozbywają się jednego, aby kupić kolejne ale tym razem dobrej jakości. Samej zdarzyły mi się podobne wpadki.Obecnie od dłuższego czasu prowadzę taką zasadę, że jeśli coś kupię to korzystam z tego do naturalnego wyczerpania się danej rzeczy. Dopiero takie postępowanie ostudziło mój zapał do kupowania i rozsądnego wybierania rzeczy. To trochę taka kara, bo jeśli pozwolę sobie na impulsywny zakup butów, który okaże się klapą to tę klapę noszę potem i co dzień rano wychodząc do pracy przypominam sobie o tym. Tak jest ze mną. Niestety jeśli chodzi o dzieci mam z tym ciągle problem i myślę jak to rozwiązać. Właśnie Gusiu napisz proszę jak ty podchodzisz do zakupów dla dzieci w swoim prostym planie?
OdpowiedzUsuńAleż post jest właśnie o tym, że ja nie miałam obecnie ani jednej pary butów na obcasie. Kiedyś miewałam różne jakieś 4 lata temu. Niestety po 1 ciąży z Marysią zmieniła mi się stopa. I musiałam zmienić wszytskie buty (część oddałam bliskim, część sprzedałam itp) - bo chodzenie w za małych butach "do wyczerpania" nie jest dobrym wyjściem. ;) Od tego czasu jednak nie kupiłam ponownie żadnych butów na obcasie. Aż do teraz. Więc to jest post nie o tym, że wyrzuciłam wszystko i kupiłam. Tylko, że po 4 latatch stwierdziłam, że akurat takich butów potrzebuje max. 2 pary (czarne i nude) i tego się trzymam. Dlatego postawiłam na klasykę.
UsuńA jeśli chodzi o dzieci - jest ciężko, bo tyle zabawek cudnyh na rynku. Ale staram sie kupować z głową, pod daną potrzebę, nie za wiele. Na dzień dziecka dziewczyny dostały "tylko" domek. Nic więcej. A starczy na lata.
A co z ubrankami dla dzieci? Jak i ile uznajesz, że wystarczy?
UsuńA miałaś może okazję przymierzyć wcześniej te buty? Czy przypadkowo dobrze trafiłaś?
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji przymierzyć wcześniej, kierowałam się opinią. Ale robiąc zakupy przez internet zawsze wybieram takie sklepy gdzie raz dwa daną rzecz zwrócić, zwłaszcza jeśli chodzi o buty. Ostatnio zwróciłam 2 pary bo były niewygodne - wiec przymierzam buty, ale...w domu. ;) Te szpilki, pomimo iż wiele dobrego słyszałam zaskoczyły mnie na plus totalnie!
UsuńJa za to kupuje tanie rzeczy, takie które mi się podobają i je szanuję. Tym przykładem mam 1 portfel od 6 lat, nadal w dobrym stanie, a użytkowany codziennie, a kosztował mnie jakieś 16zł na bazarku - już mi się znudził, ale mimo ceny nadal szkoda mi go wyrzucić.
OdpowiedzUsuńDla jednych buty za 150zł to taniocha, a dla innych wydatek. Mam botki za 20zł i noszą się ładnie trzecią jesień (wiosna też) i mam 1 parę butów z danego fasonu, wyjątkiem są kolorowe japonki i noszę je latami, a wszystkie za śmieszne pieniądze kupione. Pozdrawiam i nie zazdroszczę innym wszystkiego. Lubię swoje rzeczy!!!
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń