29 maja 2019

Kojąca Sypialnia

Kochani, nawet nie wiecie jak mi głupio z powodu długich przerw na blogu. Mamy teraz wyjątkowo napięty grafik. Muszę pogodzić pracę w tygodniu i w weekendy! Więc całą energie w godziny wieczorne przeznaczam na dziewczynki. Jeszcze chwilka i będzie spokojniej. Wyjątkowo nie mogę doczekać się lata, kiedy mam nadzieję, że trochę świat zwolni! ;)
Zanim nadrobię wyjazdowy post i pojawią się migawki miesiąca, dziś szybciutki wpis o klimacie jaki od jakiegoś czasu zapanował w naszej sypialni. Kładę teraz duży nacisk na to, by się zregenerować i dlatego sypialnia jest dla nas oazą spokoju w tym gorącym dla nas okresie. Muszę przyznać, że to chyba jedna z moich ulubionych wersji, chociaż jak zwykle zmieniło się przecież w niej niewiele. Jednak po tej małej zmianie, panuje tu klimat sprzyjający odpoczynku. Właśnie teraz z herbatką w ręku, z widokiem na jasne niebo (chociaż jest 20-ta wieczorem) zasiadam do napisania do Was kilku słów, byście się nie martwili co z nami się dzieje. Co u nas słychać pojawi się pewnie w migawkach miesiąca, ale dziś przedstawiam Wam naszą jasną sypialnię. Dziś więc dużo zdjęć, mało tekstu, ale już niebawem wracam z dłuższym postem. :)








Czasami, by odświeżyć pomieszczenie wystarczy zredukować ozdoby, porządnie wysprzątać każdy zakamarek i zastosować jasne tkaniny! Jakiś czas temu była promocja na tekstylia w Ikei i była to świetna okazja, by zakupić nową prostą białą pościel. Miałam na nią ochotę już dłuższy czas i wybrałam taką z szarym obszyciem (klik). Do tego nowe poduszki i moja stara, ale ulubiona na lato narzuta (TKMaxx).



Koszyk wpadł mi w ręcę w H&M home, gdy szukałam rzeczy potrzebnych na sesje. Do niego chowam sypialniane tekstylia.


Na stoliczku nocnym stos książek, właściwie sprzątając sypialnie kilka zredukowałam, ale pisząc to w tej chwili mam 5 książek, które czytam. Ostatnio tak mam. ;)









A to mój ukochany kwiat w domu, z którym wiąże się sentymentalna historia. Otóż kupiłam ten kwiatek doniczkowy mojej Mamie na kiermaszu kwiatów, który był organizowany w podstawówce. Właściwie nie pamiętam czy była to jakaś inicjatywa, że wszyscy mogli przynieść kwiaty do sprzedaży i była jakaś zbiórka pieniędzy na jakiś szczytny cel, czy po prostu z niewiadomych przyczyn były sprzedawane kwiatki doniczkowe w szkole. ;) Ale byłam wtedy myślę w czwartej czy piątek klasie podstawówki. Ten kwiatek może być z nami 25 lat! Odkąd dałam go Mamie, był u niej, ale jakiś rok temu brakowało mi jakiegoś ciekawego kwiatka i wybłagałam właśnie ten, bo mam do niego sentyment. Nie wiem czemu, ale po prostu uwielbiam na niego patrzeć, w tym miejscu widać, że ma się doskonale, całe drugie piętro to kreacja ostatnich miesięcy i z przyjemnością przyglądałam się jak powiększają się listki. Poza tym kwiatek sam daje znać, że trzeba go podlać. Gdy listki na górze są pochylone w dół (jak na zdjęciu) to znak, że trzeba go nawodnić. 



Pamiętajcie o odpoczynku, zwłaszcza gdy macie bardzo napięty grafik. To bardzo ważne, by starać się zachować zdrowy balans. Dlatego pisząc te słowa leże sobie spokojnie w łóżku, Pan Poślubiony czyta dziewczynom książeczki i będą się usypiać, a ja mam dziś wieczór dla siebie. Obejrzę film i położę się wcześniej spać. Kolejne dni znów będą szalone, ale dobrze, że co jakiś czas mogę uciec do swojej jasnej sypialni, która daje mi ukojenie i energie do dalszego działania.

Do napisania niebawem!
Wasza G.
SHARE:

13 maja 2019

Drugie Urodziny Gabrysi i Urodzinowa Chwalipięta

Moja mała żabka Gabrysia niedawno skończyła dwa latka, a wczoraj świętowaliśmy to wydarzenie razem z rodziną i najbliższymi. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że minęły już 2 lata. To był bardzo intensywny cudowny czas dla naszej rodziny. I będę się powtarzać za każdym razem, ale po prostu to niesamowite, jak każdy nowy członek rodziny odmienia życie. Jak dobrze mi z tymi dwiema istotkami!
I nie wiem czy to sprawa dojrzałości (no cóż lata lecą ;) ), czy posiadania dzieci, przy których trzeba być cierpliwym i zaakceptować nieprzewidywalność, ale zauważam w sobie duże wewnętrzne zmiany. Kiedyś byłam znacznie bardziej spięta, bo starałam się wszystkich zadowolić i dogodzić. Otaczałam się osobami, które ciągle czegoś ode mnie oczekiwały. Ciągle dążyłam do jakiegoś ideału, który tworzyłam w głowie i denerwowałam się rzeczami, na które zupełnie nie miałam wpływu. Aż pewnego dnia zrozumiałam, że w życiu chodzi zupełnie o coś innego. 
I chyba ostatnie lata przyniosły mi taki wewnętrzny balans, który widoczny był nawet chociażby w podejściu do przyjęcia urodzinowego. Lubię te przygotowania, ale często bywają stresujące. Co zrobić do jedzenia? Czy starczy dla wszystkich? Jak się pomieścimy? Czy dzieci nie będą się nudzić? Czy będzie ładna pogoda?  Na te wszystkie pytania można się przygotować, starać się by było najlepiej, ale ostatecznie bywa i tak, że nie ma się na to najmniejszego wpływu! Druga sprawa to wiara w siebie. Zaczęłam sobie mówić  - cokolwiek się stanie, coś wymyślę. I tak było z pomysłem na Gabrysiowy tort. Za każdym razem staram się zrobić coś innego, by zaskoczyć dzieci. Często idee mam znacznie, znacznie wcześniej, ale tym razem od lutego mamy tak aktywny czas, że kompletnie nie miałam na to czasu i głowy. Sam tort nie jest dla mnie problemem, bo od lat robię bardzo podobny, tylko wprowadzam modyfikacje zależnie od pory roku i nastroju. No ale brakowało tego wiodącego motywu przyjęcia, który zawsze scala całą resztę. I tak będąc na basenie, dosłownie parę dni wcześniej przed przyjęciem, wpadł mi pomysł żabiego tortu! Przecież Gabrysia bardzo lubi żaby! Nawet mamy taką kolekcję "Staw" z żabką i ważkami, właśnie dlatego, że Gabrysia jako jedne z pierwszych słów wypowiedziała "zaba" i od razu ten motyw stał się siłą napędową przyjęcia. Czasami trudno zorganizować takie przyjęcie w parę dni, ale jak widać najlepiej, gdy połączy się swoje umiejętności organizacyjne, ale z dużą dawką luzu i spontaniczności. Wtedy może się okazać, że to jedna z lepszych imprez rodzinnych - ja bawiłam się świetnie! :)
Zacznijmy od żabiego tortu. Nie udało mi się nabrać gości, że jedna warstwa składa się z żabich udek. Nie uwierzyli. ;)






I chociaż trochę w duchu żałowałam, że nie udało się zrobić przyjęcia na świeżym powietrzu jak rok temu (pierwsze urodziny Gabrysi tu - klik) to cieszyłam się niezmiernie, że możemy się schować w przytulnym domku, oraz że ostatecznie nie lało jak zapowiadali. 
Stół ostatecznie nakryłam w domu, ale w ogrodzie pracował cały czas grill, bo był podany marynowany kurczak z grilla.





Oczekująca na przyjęcie gwiazdka. Całkiem przypadkowo lub podświadomie (?) ubrałam Gabrysię w tą samą sukienkę/ tunikę co Marysię na jej 2 urodziny (2 urodziny Marysi tu - klik). Kolejną sprawą jest też to, że zupełnie się nie przejmuję tak bardzo strojami na uroczystości dziewczyn. Już od dawna nie kupuję im specjalnie żadnych kreacji pod konkretną imprezę (sobie zresztą też). To również zaoszczędza mi wiele czasu i nerwów.


Tym razem menu było następujące: tarta ze szparagami, babeczki z sałatką z tuńczyka, kukurydzy, ananasa i sera żółtego, babeczki z pastą jajeczną, sałatka brokułowa, sałatka z jabłkiem i awokado z sosem musztardowo-miodowym, talerz wędlin, deska serów, hummus z czosnkiem, hummus z pomidorami suszonymi, tapenada z oliwek, pasta z makreli, guacamole i babeczki marchewkowe i marynowany kurczak z grilla oraz domowa lemoniada.


 A wszędzie motyw żabek. :)


Nie przesadzaliśmy w tym roku z balonami, ale kupiłam dwa serduszka i piękną dużą ważkę, która wisiała nad stołem.


Ponieważ było dość pochmurnie, całość ocieplały poboczne lampki.








Pisanie karteczek przy jedzeniu jest świetnym rozwiązaniem, gdy goście lubią pytać co z czym jest. :) Przy takiej ilości gości to wręcz zbawienne. ;)



Pusty koszyczek jest oczywiście na pieczywo, które właśnie przypiekało się w piekarniku.





Dla dzieciaków czekały upominki. To miły akcencik dla najmłodszych, do którego można powrzucać różne drobiazgi i słodycze. :)




No i czas na gości! Rodzina i przyjaciele w komplecie!


W tym roku zdecydowaliśmy się na zaproszenie animatorki dla dzieci i to był po po prostu strzał w dziesiątkę. Nie tylko zabawiała licznymi atrakcjami dzieci (bańki, balony, dyskoteka, zabawy, malowanie twarzy i cuda wianki!), ale i dorośli mieli kupę zabawy i śmiechu, z resztą sami zobaczcie!!














I rodzina w komplecie! Przebieranki były super! Uwielbiam takie pozytywne zamieszanie!












Było po prostu cudnie! 

Gabrysia dostała też przecudne prezenty! Naprawdę muszę przyznać, że nasi najbliżsi mają super gust, zawsze wiedzą co kupić, lub delikatnie podpytają. Dziękujemy z całego serca!
Urodzinowa chwalipięta jest zawsze fajnym rozwiązaniem, bo lubicie te inspiracje gdy zbliżają się Wasze uroczystości czy też Dzień Dziecka. :)

Gabrysia dostała przepiękny (naprawdę piękniejszego nie widziałam!) zestaw ogrodnika! Z konewką, przyborami a nawet prawdziwymi nasionkami do posadzenia w doniczkach!!



Pierwszy własny plecaczek z wilczkami. Cudny!



Stylową bluzeczkę i kurteczkę na chłodniejsze letnie dni. Sama za taką się rozglądam. ;)



Jak świetnie te rzeczy od dwóch cioć się ze sobą spasowały!


Niezawodne puzzle! Dwa piękne zestawy.


Dla kogoś kto uwielbia książeczki to prezent sprawdzony!


I jeszcze ten cudowny retro zestaw rozkładanych książeczek! Miałam takie książeczki w dzieciństwie, a teraz ta seria weszła z ponownym nakładem.



Drewniane lody dla ochłody! :)



Drewniany zestaw lekarza w walizeczce. Marysia kiedyś też miała i to świetna klasyczna zabawka, ale się zdekompletował i pogubił przez lata, więc nowiutki był teraz bardzo potrzebny. :)



Starszej siostrze też coś się trafiło i dostała poniższe cudne upominki.


Kolejna cudowna chwila wklejona do blogowego pamiętnika! 

Dziękuję kochani za uwagę i życzę cudownego tygodnia! A kolejny wpis, już niebawem. :)
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig