Znacie mnie od lat (po ostatnich postach wiem, że znaczna większość czytelników czyta nas od niepamiętnych czasów) więc wiecie, że nasze migawki to wyłapane piękne chwile z naszej codzienności. I chociaż jak każdy śmiertelnik mamy swoje zmartwienia w każdym przecież miesiącu, to jednak miniony miesiąc zaliczam do tych najtrudniejszych. Los sprawdzał moją cierpliwość milion razy, z tysiąc musiałam wyjść z mojej strefy komfortu i bywało, że sama siebie zaskakiwałam ile potrafię znieść i dać rady pomimo przeciwności losu. Z drugiej strony wychodzę z tego miesiąca jakaś taka silniejsza i paradoksalnie spokojniejsza. Wciąż nie mogę po prostu uwierzyć, że Babi już z nami nie ma. Jej odejście wraz z tym, że byłam wtedy obok niej, napisanie mowy pożegnalnej na jej pogrzeb i cała ceremonia niewątpliwie były jednym z bardziej emocjonujących zdarzeń w moim życiu. To bardzo dziwne, a za razem piękne, że świat w listopadzie nadal trwał, a ja nadal wyłapywałam jego piękno w tych rozedrganych chwilach.
Zapraszam Was na migawki minionego miesiąca.
Drzemka w ogrodzie, spokojna kawa w domu. Takie zwykłe a takie niezwykłe za razem.
Małe zakupy przed wyjazdem. Chcieliby kupić wszystko! :)
Przyznam, że bez tego wyjazdu chyba nie dałabym rady udźwignąć ciężaru tego miesiąca. Jednak doładowanie, zwłaszcza od strony natury daje niesamowite pokłady wewnętrznej energii, której na co dzień nam brakuje.
Moja kochana ekipa! Jesień w górach jest piękna!
Zatrzymaliśmy się w Szklarskiej Porębie i ta kwaśnica była przeeeepyszna!
Piękny widok i pyszne jedzenie, gdy nigdzie się nie trzeba śpieszyć. Bezcenne.
Wieczorem obowiązkowo basen. :)
Nad ranem porcja legalnych bajek. :)
A potem długi spacer do schroniska. Dzieci przeszły 10 km na nogach (w dwie strony)! Miłoszek w wózku, ale z 1 km też przeszedł na nogach.
Soczysta zieleń koi zmysły.
A w domu też przyroda zagląda nam do okien. Gdy jest już mniej liści, widać dokładnie nasze okoliczne zwierzątka.
No a potem trach, Miłoszek dostał nagłe ogromne uczulenie (pokrzywkę) i trafiliśmy na pogotowie. Cały miesiąc był dla niego trudny. A to uczulenie, a to biegunka z wymiotami, a to oparzył rączkę... siedem nieszczęść!
Ciągle coś się działo, bardzo schudł i zmizerniał. Jednak wyniki były na tyle ok, że nie zostaliśmy na szczęście w szpitalu. Spędziliśmy za to dzień w szpitalnych murach.
Na szczęście zdążyłam wieczorem odwiedzić Babi w jej 96 urodziny...
Niewiele zdjęć mam z tego okresu.
Ostatnie dni dawały w kość, wiec wieczorem relaks spotęgowany (czyli maseczka na twarz, relaksująca medytacja i mata z kolcami na kręgosłup).
I to powtarzałam sobie przez cały ten miesiąc.
A potem nadeszły smutne dni w miesiącu. Widać, że byłam zupełnie gdzie indziej, bo zazwyczaj robię średnio 3000 zdjęć miesięczne w tym zrobiłam ok. 400. Na smutki bardzo dobre jest działanie. Starałam się zawsze mieć coś do zrobienia i w swoim tempie zajęłam się pracą, rodzinnymi sprawami czy porządkami w domu.
I pomimo bólu w sercu człowiek się uśmiecha, bo ma przecież wciąż milion powodów do radości.
Ale to nie koniec szpitalowych przygód. Gabrysia miała usuwany 3 migdał, podcinane dwa boczne i założone dreny w uszach.
Kiedyś tą samą przygodę przeżywałam z Marysią.
W czasie operacji rodzice muszą na chwilę opuścić szpital. Poszłam więc do ulubionej kawiarni ze śniadaniami by pobyć trochę sama ze sobą.
A potem czuwanie przy łóżku i pilnowanie by Gabrysia spała jak najdłużej.
Mój bidulek, na szczęście jeszcze tego samego dnia o 21 wieczorem, byłyśmy już w domku.
Teraz tylko wszyscy muszą się wykurować. :) Rodzinne gry planszowe zawsze poprawią humory.
Ponieważ Miłoszek i Gabrysia niedomagali, na urodzinki kuzyneczki Igi wybrałyśmy się tylko same z Marysią.
Nie przeszkodziło to dziewczynkom założyć Grils Band. :)
Wiele w tym miesiącu ułożyło mi się w głowie i w dużym stopniu to praca dawała ukojenie.
Projekt dom - i u nas w realu pojawiło się parę zmian, o których muszę w końcu napisać. :)
Sprawdzenie gardziołka u Pani Doktor a potem mała randka we dwie. Bardzo cenię sobie czas, gdy mogę pobyć sam na sam z każdym z nich.
Urodzinowy listopad ciąg dalszy. Sto lat dla przyjaciólki Ali!
A ja czekam na zimowy oddech, na życie we własnym tempie. Na grudzień mam wielkie plany, ale takie do wewnątrz a nie na zewnątrz. Wiadomo, zbliżają się święta i cieszę się, że zupełnie nie ulegamy świątecznej gorączce. Prezenty dla dzieciaków pozamawiane, choinka ubrana, a na pytanie co my dorośli chcielibyśmy dostać odpowiadamy - święty spokój. :) Obędzie się bez niepotrzebnego biegania ppo sklepach.
W ten weekend ubraliśmy też odmienioną, nieco większą choinkę (stara trafi do Babci Joli) - chciałam by ubieranie odbyło się w momencie, gdy nie będziemy musieli się nigdzie śpieszyć. Tak trudny był ten miesiąc, że z przyjemnością przeskoczę do następnego nieco wcześniej.
A gdybyście się zastanawiali co ta dwójka robi, to....rozpacza po naszej starej choince. Oboje mocno się buntowali przed zmianami i chociaż bardzo im się nowa odsłona podobała, to trochę musieli uronić sentymentalną łezkę skrywając twarz w stronę kanapy. :P
Jak widać na Gapci rzadko coś robi wrażenie, chyba nawet nie zauważyła zmiany. :)
A końcówkę miesiąca przeznaczam jak zwykle na terapeutyczne porządki. Przegląd zabawek (z czego wyrośli, co do wyrzucenia bo zepsute) jak również zaplecza plastycznego (temperowanie kredek, wyrzucenie zeschniętych ciastolin i farb). Przeglądam pomalutku każdy zakamarek naszego domku redukując pościel, naczynia, kosmetyki, leki itp. Nie są to świąteczne porządki, po prostu czuję wewnętrzną potrzebę usprawnienia wszystkiego i dążenia to jeszcze większego ładu, który daje mi ukojenie. Może macie ochotę na tego typu wpis?
Kończymy nasze króciutkie migawki miesiąca i niebawem wracam do Was z kolejnymi wpisami.
Dziękuje Was ogromnie za taką ilość wpisów pod ostatnimi postami o blogowaniu i o Babi - każdy komentarz przytuliłam do serca. Dziękuję!
Pisz o czym tylko chcesz. Ja czytam cię of lat i cenię sobie każdy wpis. Niektóre blogerki to tylko mówią ze za dużo pracy bla bla. Wiesz, ja mam smutny czas ale dokładnie jak ty, blogerki sobie porządkami. To mi pozwala uporządkować natłok myśli pod czaszką. U nas choinka stoi od tygodnia😜 trzymajcie się
OdpowiedzUsuńGusiu, czytam Twój blog od wielu już lat , z prawdziwą przyjemnością wracam do wcześniejszych wpisów i zawsze niecierpliwie czekam na kolejne...zdjęcia Twojego azylu koją i inspirują zarazem. Myślami jestem z Tobą, szczególnie teraz. Pamietaj: ,, życie się zmienia, ale nie konczy". Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię,gdy piszesz o porządkach itp.,tak więc osobiście proszę o takie notatki..Miłoszek...:***..widać,że dużo przeszedł,oj...Za to na widok Gapci,pomagającej przy bombkach parsknęłam śmiechem znowu:)))I tak to jest w życiu..smutek/radość/zwątpienie/entuzjazm/ naprzemiennie..Ewa
OdpowiedzUsuńGusiu, czytam Twój blog od wielu już lat , z prawdziwą przyjemnością zaglądam do wcześniejszych wpisów i z niecierpliwością czekam na kolejne. Zdjęcia Twojego azylu koją i inspirują zarazem. Teraz w tych trudnych chwilach pamiętaj,, życie się zmienia, ale się nie kończy " . Myślami jestem z Tobą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy kilka lat temu pożegnaliśmy mamę...poczułam to samo...tu ogromny ból a tu szok że życie trwa dalej mimo że u mnie serce pękło, że ptaki dalej śpiewają, że słońce świeci...bardzo Wam współczuję i domyślam się co czujesz. Jedyna osłodą może być myśl że byłaś przy Bani w tych ostatnich chwilach bo niestety czasy epidemii teraz często nawet nam to zabierają 😓
OdpowiedzUsuńMieliście faktycznie ciężki miesiąc i pełno zmartwień. Oby Mikołaj Wam podarował więcej radości i spokoju w grudniu😉 pozdrawiam
Widzę Bistro na Widoku, nasze ulubione jedzonko w Szklarskiej. Miłych grudniowych dni życzę.
OdpowiedzUsuńKochana Gusiu, uwielbiam czytać wszystko, o czym piszesz. Dziękuję, że dzielisz się z nami skrawkami Twojego życia.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie przejął i zasmucił dziś przeczytany wpis o śmierci Twojej kochanej babci. Byłam tym bardziej zaskoczona, bo przeglądając na Instagramie zdjęcia z gór, pomyślałam: ale Wam dobrze:) A tu dowiaduję się, że to taki wyjazd terapeutyczny 💔
Bardzo podoba mi się Twój sposób wychowania dzieci. W szacunku do ludzi, z troską o każdego. Jesteś cudowną mamą i żoną, tworzycie wspaniałą rodzinę. Trzymam kciuki za każdy kolejny dzień, aby był dla Ciebie łatwiejszy. Dbaj o siebie kochana Gusiu i trzymaj się cieplutko😘
Kasia
Tak, listopad był w tym roku wyjątkowo... też cieszę się, że to już koniec. Przytulam.
OdpowiedzUsuńWeszłam na bloga poczytać stare wpisy (wieczorny rytualik relaksacyjny kiedy dzieci już śpią i można usiąść na chwilę z telefonem, bez obawy, że ktoś zaraz zechce mi go wyrwać), a tu nowe migawki! Prawdziwa niespodzianka! Dziękuję z góry i uciekam czytać, a przede wszystkim oglądać. Spokojnego wieczorku dla całej ekipy MD
OdpowiedzUsuńDziękuję że jesteś, że jesteście <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam asia.
Pamiętam wpisy o Babi..bardzo mi przykro....
OdpowiedzUsuńDziękuję za te migawki 😚😚😚😚
OdpowiedzUsuńMoje kondolencje z powodu Babi, zawsze z zachwytem patrzyłam na Waszą relację, marząc, aby moja córka miała taką z moją mamą. Życzę dużo spokoju w sercu. A porządkowy wpis z przyjemnością przeczytam, jak każdy :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji wypowiedzieć się pod wcześniejszymi wpisami. Chciałam tylko napisać, że jestem z Tobą (Wami) od kiedy mieszkacie w obecnym domku, ale starsze wpisy też przeglądałam. Jesteś najbliższą mi blogerką (teraz chyba jedyną, którą regularnie czytam), inspiracją też od kiedy sama zostałam mamą. Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńTak mi przykro, jak przeczytałam o Babi to aż mnie w sercu ścisnęło...jestem z Wami od początku. Była wyjątkową osobą, tak jak cała Wasza rodzina...
OdpowiedzUsuńZa to uwielbiam Twoje migawki i Twój blog, mimo ciężkich chwil potrafisz znaleźć tyle piękna i pozytywnych chwil. A przecież takie jest życie , przeplata się z dobrymi i złymi chwilami. Nie możemy skupiać się tylko na złych i czekać na wow super chwile bo szczęście jest w tych małych pięknych chwilach. I tego się uczę cały czas, tej uważności i wdzięczności
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Monika G.
witaj, jak najbardziej czekam na wpis o porządkowaniu domu i życia, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPorządkowy wpis z chęcią... choinka stoi i u mnie... listopad był dla mnie podobnie ciężki... inaczej, ale podobnie.
OdpowiedzUsuńA Szklarska? Byliśmy we wrześniu, nawet w pokoju z tymi samymi zdjęciami ;) BMR :)
Śledzę bloga już od dość dawna i bardzo lubię panujący tam ład. Skupiasz się na swojej rodzinie, domie, pracy nie wnosząc tam emocji z otaczającego nas świata. Gdy przeglądam zdjęcia widzę piękne relacje między rodzicami, rodzeństwem, dziadkami czy znajomymi. Brak złości, nienawiści nawet w trudnych chwilach sprawia, że chętnie czekam na następny wpis. Szczególnie miło zrobiło mi się gdy zobaczyłam relację ze stadniny koni w Gałkowie, gdyż mieszkam nieopodal - pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTeż jestem tu od bardzo dawna 😁 wpis o porządkach mile widziany 😁 jak znajdujesz czas na nie przy Miloszku? Moja córka ma 14 mc i nie sposób przy jej obecności coś takiego zrobić 😆
OdpowiedzUsuńSciskam z powodu Babi, moja odeszła q lipcu wiec wiem, co czujesz:( Wpis o organizacji - uwielbiam!
OdpowiedzUsuńDużo dobrego dla Was ,trudny to czas będzie przed świętami dla rodziny:(. My końcem sierpnia byliśmy 3 dni w okolicach Szklarskiej Poręby ,przepiękne tereny a Szklarska też ładna ,ale Karpacz bardziej mi się podobał.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro z powodu odejścia Babi...
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten blog, jest to jedyny jaki czytam. Miło jest patrzeć na tak wspaniałą rodzinę:)
Wcale się nie dziwię, że chcesz już przegonić ten miesiąc. No, miejmy go już za sobą!
OdpowiedzUsuńPiękna choinka! Życzę zdrowia dla maluszków i dla was :) Prosimy o wpis o porządkach i zmianach w magicznym domku. Fajnie jakby były zdjęcia przed i po, bo cóż tu dużo mówić - uwielbiam takie zestawienia :D
OdpowiedzUsuńWidać, że czas spędzony świetnie. Oby więcej takich wypadów :)
OdpowiedzUsuń