Ponieważ połowa z tych miesięcy wypadła na nasz wakacyjny wyjazd, to pozostałe tygodnie skleję ze sobą w jeden migawkowy post w czerwcowo-lipcowych migawkach.
Kolejny raz zasiadam do migawek i nachodzi mnie refleksja czy dobrze, że piszę o naszej codzienności. Oczywiście nie zawieram tu wszystkiego, ale jednak sporą część z naszego życia. Mam szczęście, bo mam swoich stałych, dojrzałych czytelników i większość z Was jest tu ze mną od samego początku. Ale pojawiają się też takie paradoksy. Czytają mnie też czasami dalsi znajomi, którzy dzięki lekturze zaspakajają swoją ciekawość co tam u nas słychać. W "normalnym" życiu poza blogami i mediami społecznościowymi ludzie, gdy są ciekawi co u Ciebie słychać, dążą do spotkania. Wtedy oprócz takich suchych faktów mogą wychwycić nastroje, uczucia, "prawdziwość" z danego okresu drugiej osoby. Gdy prowadzisz bloga daje się złudną iluzję, że wszystko co ważne jest tu zawarte - a tak nie jest. Nie jest to spowodowane tylko autocenzurą przez czytającymi, ale czymś tak prozaicznym jak brak czasu, by to wszystko, czyli głębsze przemyślenia, myśli oraz przekonania przekazać w odpowiedni i wystarczający sposób. Jednak bez tego, bez tej głębszej wiedzy, trudno kogoś tak naprawdę poznać i zrozumieć. Paradoks współczesnego świata polega na tym, że tak naprawdę te suche fakty, bez głębszej analizy i zastanowienia zaczynają nam wystarczać. Spłycamy wszystko co odbieramy, bo jesteśmy przemęczeni ilością informacji ze świata. Jeśli dostajemy je od tylu ludzi, brakuje nam miejsca na głębsze przemyślenia i rozmowy z garstką z nich.
Ktoś może zasugerować, że jeśli zastanawiam się na publikowaniem zdjęć i treści w Internecie (zawsze podkreślam, że gdy zaczynałam 12 lat temu to wszystko działo się jeszcze na zupełnie innych zasadach niż teraz), to czemu właściwie publikuje? Oprócz argumentu, o którym już pisałam wcześniej, że czuje się dzięki Wam bezpiecznie i swobodnie, to fakt jest taki, że jest coś magicznego w wpisaniu bloga w formie pamiętnika i czujesz wtedy takie poczucie obowiązku i systematyczności. Mogłabym pisać tylko dla siebie i porządkować zdjęcia co miesiąc w prywatnym folderze. Ale pomyślmy, Wy też tak możecie, a ile osób co miesiąc siada, układa zdjęcia, robi podsumowania i jest przy tym regularna? No właśnie. Pisanie bloga jest dla mnie bardzo ważną częścią życia, która porządkuje mi nasze wspomnienia, do których zawsze mogę powrócić, gdziekolwiek jestem, gdziekolwiek zadziała Internet i do tych wspomnień w chmurze mogę powrócić.
Ach tak, dziś taki wstęp :) więc dalej już spokojnie i na luzie zapraszam do minionych tygodni.
Jestem przeszczęśliwa, że udało nam się zrobić w ogrodzie tak dużo. Trawnik przepięknie rośnie, ścieżki wokół tarasu cieszą!
Lubię moje miasto!
Spotkanie z inspirująca osóbką, z którą mogłabym gadać i gadać i gadać!
I dobrze zjeść - na mnie w tej kwestii zawsze można liczyć. :)
Czerwiec. Po tym zdjęciu widzę jak mocno rozhulała się przyroda przez te 2 miesiące!
Ulubione lody w pobliskiej galerii.
Sorbet limonkowo-miętowy. Hmmm.
Nadrobić jak najwięcej się da przed długim wyjazdem.
Koci dzidziuś w łóżeczku.
Domowe prace artystyczne zawsze ucieszą Marysię. :)
Nowy sezon czyli czas na nowe buty dla dzieci. Nie mamy dużo par, u nas sprawdzają się Crocsy (po domu lub na lato na dwór), para adidasów i para sandałek. I tak jesienią trzeba kupić kolejne a wiadomo, że w wakacje noga rośnie w zastraszającym tempie.
Poproszę jeszcze o ten placuszek.
I jeszcze tamta sałateczkę. :)
Wieczorne usypianki. Od początku roku nauka spania w łóżeczku poszła całkiem nieźle, ale bywało, że trwało to wieki (siedząc na podłoże przy łóżeczku). Na wyjeździe spaliśmy razem z Miłoszkem i zastanawiałam się, czy cała nauka poszła na marne, gdy po miesiącu spania z rodzicami będzie mu trudno znów wskoczyć do łóżeczka. A tu się okazało, że Miłoszek zasypia cudnie! Teraz wystarczy chwilkę poczekać z nim w pokoju, ale można w tym czasie położyć się na łóżku i czytać w trakcie książkę. DOCZEKAŁAM SIĘ!
Plan na czerwiec przed wyjazdem - namalować nową jesienną kolekcję. Wyszła przepięknie!
To był bardzo przyjemny wieczór u znajomych na grillu, w trakcie moja znajoma Dorota (zostawiłyśmy tatusiów z 6 dzieci ;P) zabrała mnie na przejażdżkę sportowym samochodem z odkrytym dachem!
Lato. Śniadania, obiady i kolacje na tarasie.
Kolejna wizyta z dziadkami w Spale na giełdzie staroci, ale ja zrobiłam zdjęcia śpiącego Miłoszka w trakcie. :P
On uwielbiam drzemki w wózku niezależnie czy jest zima czy lato - co ja zrobię jeśli z niego wyrośnie?
Przedwakacyjne obcięcie włosków w domowej łazience.
Trochę zmian wokół domku dla dzieci - tu też pojawiła się ścieżka i obrzeże. Dbamy o ten domek (np. zmieniliśmy dachówkę przy okazji zmiany dachu w domu) bo chce go zachować długo na przyszłość -dla swoich wnuków. :)
Nasza jeszcze kochana trójeczka... :(
My oglądamy bajki a Wy szykujcie się na wyjazd.
Mała przerwa w toku załatwiania spraw.
Ikea z Babubabu.
Przyjechał nasz nowy domek na kółkach!
Jeszcze tylko masa przygotowań, pakowania i niebawem ruszamy na wakacje.
Mama, no trochę przesadziłaś z tym basenikiem. :) (Tak myślałam, że będzie ciut większy :P)
Czasami taka cena za ciepła kawę. :P
Piękne miejsce, gdzie udałam się na mój zdecydowanie ostatni manicure hybrydowy (kiedyś wyjaśnię dlaczego.)
A następnego dnia ruszyliśmy w drogę na nasze cudowne kampingowe wakacje, o których możecie poczytać tu: KLIK.
Było pięknie a powroty bywają brutalne.
Dużo tez padało w 2 części lipca, ale wózeczek musi być na drzemkę.
Piękne pelargonie rozweselą nawet pochmurny dzień.
Odkładanie wszystkiego na miejsce po powrocie zajęło by mi pewnie tydzień, ale z racji, że już w drodze powrotnej w piątek zaprosiłam naszą ekipę na sobotę na spotkanie powyjazdowe to się raz dwa sprężyłam. A jeszcze zdążyłam zrobić ulubiony deser i przygotować coś na przekąskę. :) Chyba lubię takie spontaniczne akcje.
To, że chcieliśmy się zobaczyć dzień po miesięcznym wspólnym wyjeździe chyba całkiem nieźle świadczy o zgraniu naszej ekipy. :)
Miła część powrotów czyli wszystkie paczuszki czekające na mnie. :)
Marysia z Gabrysią w następnym tygodniu po powrocie zaczęły przygodę na żeglarskich półkoloniach. Miłoszek miał trochę "spokoju". :)
No i tak, moje najdłuższe w życiu włosy postanowiłam ściąć do ramion i poczułam się świetnie!
Z Lunką u weterynarza, jeszcze nie spodziewaliśmy się, że to Gapcioszek mocno zachoruje. :(
Tęskniłam za swoimi rytuałami.
Po półkoloniach żeglarskich lody...
I obowiązkowo szorowanie od stół do głów, takie były zawsze czarne. :)
Zupka pomidorowa u Babci.
Lista rzeczy do zrobienia zawsze jest długa, ale postanowiłam na tą listę wpisać też regularne czytanie i bez wyrzutów sumienia stwarzam sobie ku temu możliwości. :)
Tym bardziej, że czytam bardzo ciekawą lekturę. Myślę, że napiszę trochę więcej o tym w kolejnym poście np. o kosmetykach.
Rodzinne spotkania przy grillu.
W lipcu Marysia uczęszczała na kolejne półkolonie - tym razem końskie w pobliskiej stajni. Bardzo podoba mi się idea półkolonii, dzieci spędzają dzień niczym na obozie, a jednak wieczory mogą mieć dalej w gronie rodziny.
Ten błysk w oku oznacza jedno, że udało nam się wyskoczyć do kina na Top Gun!
Bardzo tęskniłam za kinem. Nie ma co ale jednak film w kinie ogląda się nieco w innym klimacie niż Netflixa na kanapie (co też na swój urok ale jednak).
Lunch z ukochanym.
Kawa i ciepła czekolada z ukochaną. :)
I po miłych dniach nagle nad naszą rodziną uniosła się czarna chmura i zachorowała nam Gapcia. Zaczęła wymiotować, przestała jeść i spać, była osłabiona i nie miała siły chodzić. Nie działało na nią żadne leczenie, kroplówki. Po trzech dniach odeszła...:(
Pewnie się domyślacie, że akurat w ten smutny deszczowy weekend po jej odejściu nie robiłam zdjęć. To był ciężki czas dla naszej rodziny, którego zupełnie się nie spodziewaliśmy i który otworzył smutki, które przeżywaliśmy jesienią, gdy odeszła Babi. Gabcia postanowiła do niej dołączyć.
Życie jest ciągłą zgodą na utratę, dlatego warto cenić każdą dobrą chwilę i chyba o to w naszych migawkach chodzi. Gdy do nich powracam, przenoszę się do tych momentów, które warto zapamiętać. Jestem przekonana, że kiedyś nasze dzieci przeczytają bloga od deski do deski.
Trzymajcie się w zdrowiu.
Wasza G.
Gusiu, jestem z Tobą, z Wami, od bardzo dawna i czekam na każde migawki miesiąca. Bloga przeczytałam od deski do deski i kocham to jakie piękne miejsce stworzyłaś i dziękuję, że się tym dzielisz. Nie wyobrażam sobie, jaki smutek przeżywacie. Bardzo, bardzo Wam współczuję. Ściskam Cię mocno. Danka ❤️
OdpowiedzUsuńbardzo mi przykro :(
OdpowiedzUsuńSuper wyszła ta ścieżka ogrodowa.
OdpowiedzUsuńWspółczuję odejścia Gapci:(
och jak mi przykro. myślę o Was mocno. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem z Wami od dawna.Piszes w taki sposob ze chetnie przeczytalam Twoja ksiazke😊po cichu licze ze ja kiedys napiszesz.Migawek zawsze mi za malo🤪
OdpowiedzUsuńWspółczuję odejścia Gapci...wiem jak się czujesz ja przeżyłam to podwójnie...oddałabym wszystko żeby cofnąć czas
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpis. Za ciepło, za czułość, za dobroć. Bardzo współczuję odejścia Gapci, bardzo.
OdpowiedzUsuńGusiu, mam 2 blogi, które czytam. W tym gronie Twój, którego czytam regularnie j bardzo sobie go cenię. Choćby z tego wpisu zrobiłam sobie 2 zdjęcia - inspiracje.
OdpowiedzUsuńDużo siły dla Waszej rodziny 🌞
Gosiu, ja jestem z Wami chyba od początku moich studiów, a teraz sama jestem mamą 🥰 czas szybko leci
OdpowiedzUsuńGusiu piękne migawki, dziękuję za nie 😊 Czy będziesz je dalej publikować zależy od Ciebie oczywiście. Ale czuję, że będziesz, bo chyba jednak stanowią wystarczająco dużą wartość dla Ciebie, większą niż odcięcie „podglądu” dalszym znajomym, którzy i tak jakimiś drogami będą dostawali strzępy informacji o tym, co u Was. Jakbyś nie zrobiła, to ludzie i tak będą gadać i tworzyć własne teorie i w sumie mają do tego prawo, a Ty i tak wiesz, jak jest naprawdę. A jeśli ktoś myśli, że żyjecie w szklanej bańce, to w sumie co? To szkodzi sam sobie.
OdpowiedzUsuńA wracając do migawek – brawo za prace ogrodowe! Podziwiam i dopinguję, bo wiem ile to wymaga zaangażowania różnych środków 😃 Co do psiaka – bardzo mi przykro. Nie dziwię się, że sytuacja otworzyła sączące się jednak wciąż rany. Przeżywanie smutku oznacza, że jesteśmy ludźmi z krwi i kości, nie robotami, nieczułymi istotami. Strata przypomina też, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy tu tylko na chwilę. Dlatego skupianie się na chwilach właśnie, które w migawkach zawierasz, pomaga złapać trochę równowagi. Wszystkiego dobrego :*
Gusiu piękne migawki, dziękuję za nie 😊 Czy będziesz je dalej publikować zależy od Ciebie oczywiście. Ale czuję, że będziesz, bo chyba jednak stanowią wystarczająco dużą wartość dla Ciebie, większą niż odcięcie „podglądu” dalszym znajomym, którzy i tak jakimiś drogami będą dostawali strzępy informacji o tym, co u Was. Jakbyś nie zrobiła, to ludzie i tak będą gadać i tworzyć własne teorie i w sumie mają do tego prawo, a Ty i tak wiesz, jak jest naprawdę. A jeśli ktoś myśli, że żyjecie w szklanej bańce, to w sumie co? To szkodzi sam sobie.
OdpowiedzUsuńA wracając do migawek – brawo za prace ogrodowe! Podziwiam i dopinguję, bo wiem ile to wymaga zaangażowania różnych środków 😃 Co do psiaka – bardzo mi przykro. Nie dziwię się, że sytuacja otworzyła sączące się jednak wciąż rany. Przeżywanie smutku oznacza, że jesteśmy ludźmi z krwi i kości, nie robotami, nieczułymi istotami. Strata przypomina też, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy tu tylko na chwilę. Dlatego skupianie się na chwilach właśnie, które w migawkach zawierasz, pomaga złapać trochę równowagi. Wszystkiego dobrego :*
Czy można przepis na ulubiony deser?
OdpowiedzUsuń❤️
OdpowiedzUsuńPiękna pamiątka...dla dzieci,dla wnuków...ostatnie zdjęcie..brak słów...Ewa.
OdpowiedzUsuńNo i łzy same płyną ,przykro mi ,że Wasz kochany psi przyjaciel odszedł:(. Ja przechodziłam przez to 4 lata temu blisko 3 lata czekałam by Pluciaszka zastąpić innym psim serduszkiem . Teraz mamy 11m-czną Bezunię . Pozdrawiam Was ciepło i tulę do serca.
OdpowiedzUsuńGusiu rozumiem co czujesz ,w sierpniu odeszla nasza 15-letnia suczka Nelcia...Tak pusto...
OdpowiedzUsuń