Dziś zapraszam Was na wpis o tematyce, która dość dawno nie pojawiała się u mnie na blogu. I chociaż nie maluję się mocno, a makijaż zajmuje mi niewiele czasu w ciągu dnia, to uważam, że jeśli kobieta dzięki kilku pociągnięciom gąbeczki czy pędzla potrafi podkreślić atuty swojej urody i doda sobie dzięki temu pewności siebie, to taki niepozorny makijaż może się okazać bardzo ważnym aspektem w życiu kobiety. Miewam dni odpoczynku od makijażu i nie mam problemu z tym, żeby wyjść taka sauté nawet do sklepu, to jednak czuje się świeżej i schludniej, gdy mam na sobie kilka sprawdzonych produktów.
Bardzo lubię ten stan, gdy coś spełnia wszystkie moje oczekiwania i nie muszę zawracać sobie już głowy poszukiwaniami. Jakie to daje poczucie wolności! Nie działają wtedy reklamy, namowy innych, po prostu gdy coś się sprawdza, to zostaje ze mną na dłużej i już. Nie napiszę "na zawsze", bo kobiecie margines zmienności się należy. :) Cieszę się jednak, że po wielu latach oglądania tych wszystkich urodowych magazynów, tutoriali na Youtubie itp., to jako dojrzała (hihi) kobieta wreszcie wiem co lubię, czego potrzebuje, co podkreśla moją urodę i zdałam sobie już od dłuższego czasu sprawę, że nie trzeba do tego wielu produktów. Tak na prawdę mam po jednym produkcie z danego typu i jest mi z tym naprawdę dobrze.
I chociaż wielu osobom minimalizm kosmetyczny kojarzy się raczej z brakiem makijażu lub malowaniem się max. 2 produktami (np. korektor i maskara), to dla mnie taki efekt jest niezadowalający. Dla mnie minimalizm kosmetyczny polega na tym, by ze wszystkich kosmetyków z kolekcji korzystać i mieć możliwie jak najmniejszą ilość. Warto tez swoją kolekcję dopasować do trybu życia i wymagań jakie niesie nasza codzienność. W moim przypadku chce wyglądać świeżej i zdrowiej. Oszukać trochę moje niewyspanie, czy też upływające lata - ale absolutnie nie na siłę. Jestem raczej za makijażem, który wyznają francuski i malują się tak, by nadal wyglądać jak własna wersja samej siebie, niż jak generacja Kardashianek z mocno kryjącym podkładem i modelowaniem twarzy. Nie używam nigdy np. sztucznych rzęs, bo sama mam je naprawdę gęste i grube, ale ten fakt wydobywam dopiero po użyciu tuszu do rzęs. Gdy jestem nieumalowana, końcówki rzęs mam tak jasne, że tego efektu nie widać, lubię więc pociągnąć rzęsy ciemną masakrą, by właśnie wydobyć z nich najlepszą, ale w ciąż prawdziwą wersję.
Jeśli macie ochotę dziś na lekki kobiecy wpis to zapraszam Was do mojej listy kosmetyków, których od jakiego czasu (i będę jeszcze długo, bo kosmetyki kolorowe oprócz tuszu czy ewentualnie podkładu) starczają na długo.
Zacznijmy od bazy, którą niewątpliwie jest podkład. Ponieważ mam skórę normalną w stronę suchej, lubię gdy podkład daje taki efekt soczystej skóry. Nie dla mnie wiec matowe fluidy, a raczej te, które delikatnie rozjaśniają cerę i wyrównują koloryt. Nie lubię też bardzo kryjących podkładów, ale te które za chwileczkę wymienię wcale nie są transparentne i pomimo lekkości naprawdę ładnie zakrywają delikatne niedoskonałości.
Już od jakiego czasu lubię fluidy koreańskich marek i trafiłam na ciekawy produkt Heimish. Jest to moje drugie opakowanie i cenię sobie sposób aplikacji (najlepiej przez gąbeczkę dołączoną do zestawu lub w taką w typie beauty blender). Cudownie wyrównuje koloryt, ma naprawdę dobre krycie, cera oddycha i wygląda na promienną. Jest tak dobry, że często mogę pominąć korektor nawet pod oczy.
Jeśli chodzi o korektor, to w moim przypadku używam go tylko do ukrycia cieni pod oczami. Ponieważ od lat mam sprawdzoną pielęgnację, stan mojej cery bardzo się poprawił i nie mam jakiś znaczących niedoskonałości do ukrycia, jednak budowa moich głęboko osadzonych oczu, oraz permanentne niedospanie (Miłoszek nadal wędruje) powoduje, że mam dość mocne cienie pod oczami. Bardzo podoba mi się nowa, minimalistyczna metoda radzenia sobie z tym problemem, gdzie korektor nakłada się tylko w wewnętrznym kąciku oka (i delikatnie w dole) a nie pod całą dolną powieką. Dzięki temu skóra się nie wysusza i optycznie nie jest taka płaska. Właśnie w tym miejscu mam najciemniejsze cienie, więc gdy dosłownie delikatnie je rozświetlę, efekt jest natychmiastowy. Ponieważ korektor używam w strefie oka, wybieram takie bardziej nawilżające, nawet mniej kryjące - ale takie, które odbijają światło.
W tej chwili mam dwa korektory jeden mega wydajny i mocniej kryjący IT Cosmetics a drugi kupiłam w ciemno (a jestem zachwycona) marki Yoko z kolekcji Pure Holistic.
To czego nauczyłam się dosłownie na własnej skórze, że bardzo ważne jest jaką ilość nakładamy danego produktu. I chociaż lubię czasami wymodelować twarz bronzerem, różem i rozświetlaczem, to nakładam je dosłownie lekko muskając twarz. Używam każdego kosmetyku, by podkreślić urodę, ale zawsze zależy mi na naturalnym, świeżym wyglądzie. Nie lubię zamalowanej, przykrytej twarzy. Taki makeup no makeup jest moim ulubionym! W takim wygląda się o wiele młodziej.
Gdybym mogła wybrać jeden produkt do modelowania twarzy to wybrałabym zdecydowanie róż. To dla mnie kwintesencja makijażu (obok mascary) i dość często pomijam bronzer i rozświetlacz w codziennym makijażu, bo sam róż daje bardzo ładny naturalny efekt. Od kilku dobrych sezonów, niezależnie czy jest lato czy zima wybieram róż w sztyfcie (lub kremie). Według mnie tego typu róż daje piękny efekt soczystych policzków bez grama drobinek. Dzięki temu zminimalizowałam też ilość pędzelków w użyciu (a właściwie mogłabym z nich zrezygnować) i używam do nakładania różu również gąbeczki (co pozwala zaoszczędzić mi trochę czasu). By taki róż w kremie utrzymał się przez cały dzień, trzeba sięgać po sprawdzone marki. W chwili obecnej używam różu z Bobbi Brown.
Po nałożeniu produktów do twarzy, zajmuję się oprawą oczu. Zawsze podkreślam brwi kredką (moja ulubiona metoda) bo idzie to bardzo sprawnie. Mam to szczęście, że jestem dość zadowolona z kształtu swoich brwi i bardzo sporadycznie sama je reguluje (wyrywam dosłownie kilka włosków poniżej) a zależy mi tylko na wyrównaniu rzadszych obszarów brwi. Warto też zwrócić uwagę na kolor. Dawno temu wybierałam po prostu brązową kredkę sugerując się kolorem oczu, jednak naturalny efekt uzyskuje wybierając taki mysi, szary brąz, który komponuje się z odcieniem moich włosów (chociaż obecnie mam rozjaśnione pasma, to nadam mam pół na pół ze swoim naturalnym odcieniem)
Do oczu, tak na co dzień używam niewielu produktów, zazwyczaj jest to rozświetlająca kredka w sztyfcie (również Bobbi Brown) i ewentualnie kredka brązowa do zrobienia kreski.
Tak na prawdę mam może ze 3 sposoby malowania oka, które obecnie preferuje. Albo minimalistycznie: czyli rozświetlający lub matowy cielisty cień plus maskara.
Ewentualnie do tego delikatnie przyciemniony cieniem kącik oka plus kredka brązowa w linii rzęs. Albo delikatnie mocniejsza wersja z cynamonowym cieniem. Oj już dawno nie sięgałam po mocniejsze makijaże (typu smoky eyes czy też różna kolorystyka) - po prostu z doświadczenia wiem, że im więcej wokół mojego oka się dzieje, tym moje oczy wyglądają na bardziej zmęczone, a nie na takim efekcie mi zależy. Świeżość spojrzenia przede wszystkim. :)
Paletę ceni mam w naturalnej kolorystyce i paradoksalnie zależało mi na takiej, która będzie zgrabna z niewielką ilością odcieni! To moja druga paletka Bare Minerals (wcześniejsza była w trochę innym opakowaniu ale z tymi samymi odcieniami) i jestem z niej szalenie zadowolona. Nie ma tu przypadkowych odcieni i można stworzyć wszystkie rodzaje makijażu na jakim mi zależy.
Gdy już nałożę wszystkie produkty na twarz, jestem obsesyjnie uzależniona już od tej mgiełki Caudelie. Jej zapach pobudza, a twarz wydaje się jeszcze bardziej promienna. Ostatnio używam jej właśnie do zwieńczenia makijażu.
A na koniec usta, gdzie mam kilka produktów by podkreślić ich kolor. I to dosłownie - wybieram zawsze kolory bardzo przybliżone do mojego naturalnego odcienia, zupełnie nie bawię się w jakieś różne kolory, które np. pasują do ubioru. Moja szminka musi mi pasować do twarzy i typu urody. :) Ze szminek lubię te nawilżające, delikatnie połyskujące nigdy nie matowe (wyglądam wtedy o 10 lat starzej!). Bardzo lubię te od marki Art deco czy Pupa, taką nawilżającą pomadkę od Bobbi Brown i szminki w sztyfcie (najlepiej Kiko, Clarins lub Miya). Staram się nie mieć za dużo, ze dwie mam torebce a ze dwie przy reszcie kosmetyków, gdy maluje się rano.
Nie mam nic ponad wymienioną powyżej listę kosmetyków (nie licząc jeszcze kredki w kolorze nude, którą używam sporadycznie na linię wodną rzęs lub do rozświetlenia wokół ust). Świadomie, już kilka lat temu zrezygnowałam z różnych paletek, eyelinerów i w ogóle mi ich nie brakuje. Co więcej zminimalizowałam obszar (miejsce) malowania się. Nie potrzebuję już jak kiedyś specjalnej toaletki czy szuflady na kosmetyki, a wystarczy mi tylko niewielki pojemniczek, w którym wszystko trzymam w łazience na dole, gdzie malowanie jest dla mnie najwygodniejsze (mogę jednoczenie układać włosy itp).
Nie lubię makijażowi poświęcać dużo czasu i naprawdę mój codzienny makijaż zajmuje 5 min. A jednak jest naprawdę zadowalający i wyglądam dzięki prostym zabiegom świeżej i schludniej. Dzięki temu, że jestem zadowolona z efektu, to nie szukam żadnych innych kosmetyków, mogłam też zainwestować w lepsze, sprawdzone marki, bo takie cienie czy róż do policzków starcza naprawdę na kilkadziesiąt miesięcy. Jestem bardzo zadowolona, że osiągnęłam swój osobisty minimalizm, gdzie ilość produktów jest dopasowana do moich potrzeb.
To chyba taki paradoks, że młode dziewczyny lubią eksperymentować, ale im jestem starsza, tym mój makijaż jest delikatniejszy i skoncentrowany głownie na tym, by wyglądać lepiej dzięki delikatnym zabiegom, a nie traktować makijażu jako cześć ubiory, manifestacji czy chęci zwrócenia uwagi. Makijaż ma głownie wydobywać naturalne piękno.
Pozdrawiam Was serdecznie i do napisania już wkrótce.
Wow, nawet opakowania pasują kolorystycznie!
OdpowiedzUsuńBardzo miły post. Mam dokładnie takie samo podejście do makijażu i kosmetyków kolorowych, jak coś mi podpasowało pare lat temu, to się tego trzymam. Kiedyś kupiłam tę mgiełkę Caudalie po którymś z Twoich postów. Jak ona cudownie pachnie, jak szczęście po prostu:) muszę znowu do niej wrócić. Wesołych świąt dla całej Załogi Magicznego Domku :-).
OdpowiedzUsuńSuper wpis <3 Czy cienie do powiek nie zbieraja sie w zgieciach powiek? :)
OdpowiedzUsuńRegularna pielęgnacja twarzy jest kluczem do zdrowej, promiennej skóry.
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś napisać jaki to kolor podkładu? Tego z gąbeczką
OdpowiedzUsuń