Ostatni miesiąc w 2022 roku. To był naprawdę dobry okres, bogaty w świąteczne przygotowania oraz niezwykle towarzyski. Jednocześnie starałam się nie zatracić w grudniowej gonitwie i postawiłam na regeneracje (np. spokojne wieczory przy książce po uśpieniu dzieci, a nie rzucenie się w wir obowiązków do nadrobienia) oraz na pogodzenie się z tym, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Nadal jest to dla mnie nie lada sztuka, by pogodzić w idealnych proporcjach pracę ze sferą rodzinną, ale od jakiegoś czasu lepiej radzę sobie z tym, że nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli. Czasami nawet okazuje się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, wiec coraz lepiej wychodzi mi przyjmowanie tego co los przynosi i wyciąganie z tego paradoksalnie przyjemności oraz ukrytych znaków. Nawet chorobę odczytuje, jako wskazówkę, że muszę zadbać o siebie i trochę zwolnić. Nie staram się też być idealna we wszystkich sferach (to nierealna, niezdrowa gra). Gdy miały się odbyć Jasełka Gabrysi i potem świąteczne spotkanie z rodzicami i zazwyczaj wszystkie Mamy zgłaszają się do zrobienia ciasta czy babeczek, ja jednak w tym roku czułam, że nie dam rady, że robiąc to akurat w tym okresie byłoby to pełne stresu i pośpiechu, a tego nie chcę. I gdy odpuściłam, okazało się, że przyjęcie po Jasełkach zostało odwołane i paradoksalnie dobrze, że odpuściłam i nie zdążyłam się nastresować. :) Było też mnóstwo niespodziewanie urwanych dni w pracy, co w pierwszym odruchu było dla mnie dość stresujące (zwłaszcza w tym przedświątecznym okresie, gdy jest tak dużo do zrobienia), ale potem się okazało, że wszystko dobrze się potoczyło, a ja dzięki temu mogłam zrealizować więcej swoich domowych/rodzinnych projektów. Zazwyczaj staram się robić co się da znacznie wcześniej, by potem mieć ten margines zapasu, gdy coś wyskoczy niespodziewanego, ale gdy i tak coś nie układa się po mojej myśli, zauważam, że fajnie też zrobić przestrzeń na plan B a nawet C czy D. Życie wręcz powinno być zaskakujące! :)
Już nie przedłużając zapraszam Was do dłuuuugich migawek miesiąca.
Grudzień to miły miesiąc w pracy, mamy wtedy sporo zamówień, bo od 4 lat współpracujemy w tym okresie ze Św. Mikołajem, który zamawia od nas produkty dla dzieci pod choinkę. :) By było jeszcze milej, do każdej paczuszki w tym miesiącu dołączaliśmy pyszną czekoladę Wedla.
Czuć w Layette świąteczny klimat, o którym pisałam Wam we wpisie tu:
klik.
Aż miło pakować taki świąteczny zestaw dla mamy i maleństwa.
Deszczowe poranki, jeszcze przed tym jak dotarła do nas prawdziwa zima.
Mój uroczy kącik, w którym mam zamiar w tym roku zrealizować masę cudnych pomysłów.
Gabrysia to bardzo oryginalna dziewczynka. W tym swetrze przechodziła niemalże cały grudzień :) Nie da się zaszufladkować i jednocześnie świetnie pomaga przy gotowaniu...
.. ale wręcz uwielbia również pomagać Tacie w majsterkowaniu - super, niech wyrasta na wszechstronną dziewczynę! :)
A Marysia czyta Miłoszkowi i.. Lunce. :)
Listy do Mikołaja gotowe do wysłania.
Jednak z moich ulubionych chwil w roku, wspólne ubieranie choinki.
Więcej o tych magicznych chwilach pisałam wam we wpisie tu:
klik.
Baza dla krasnala i innych mieszkańców Magicznego Domku.
Weekendowe przyjemności - Lego!
Mamy super bohatera w domu. Naprawdę!
Mistrzostwa oczywiście też oglądaliśmy (tu u teściów).
Urocze, inspirujące spotkanie. Mam w otoczeniu dwie cudowne kobiety, które poznałam w ramach współpracy z Layette i bardzo cenię sobie te przyjaźnie. Nie spodziewałam się, że na stare lata będę powiększała grono ważnych dla mnie osób, a musze przyznać, że ostatnio poznaję sporo wartościowych ludzi.
Były małe perturbacje z drzemkami Miłoszka. Na 2 tygodnie z nich zrezygnowaliśmy, bo niechętnie na nie zasypiał a i noce były ciężkie. Jednak po tym czasie widać było, że Miłoszkowi ich brakuje i wróciło wszystko do normy. Naszej normy, bo jak wiecie jedynym miejscem, gdzie Miłoszek lubi spać popołudniu (niezależnie od pogody) to jego wózek. ;)
To naprawdę miły gest, gdy po skrajnie nieprzespanej nocy, na pocieszenie mąż przynosi piękny bukiet kwiatów. Wszelkie trudy nabierają znaczenia, gdy ktoś je docenia.
Czas na świąteczne spotkanie z przyjaciółmi w Magicznym Domku.
Bardzo lubię przygotować jedzenie dla najbliższych, zwłaszcza na specjalne okazje.
Miałam ochotę na takie typowo jesienno-zimowe smaki. W menu był pieczony indyk, zapiekane ziemniaczki, brukselka z boczkiem, warzywa z piekarnika, sałatka z czerwonej kapusty a na deser crumble z karmelizowanymi śliwkami i kulką waniliowych lodów.
W grudniu postanowiliśmy zrobić przerwę w diecie, by dać odpocząć organizmowi przed kolejnym okresem redukcji.
Stół czeka na gości.
Ciocia Jula zrobiła takie pyszności.... reniferki i jej likier piernikowy to po porostu poezja!
A słodkich reniferków nie brakowało!
Więcej chwil z przygotowań i magicznych chwil z przyjęcia mogliście zobaczyć na Instagramie w filmiku tu:
klik.Moje świąteczne słodziaki.
Na przyjęciu zapomniałam podać deski serów, na szczęście następnego dnia znaleźli się chętni.
Oj nawet nie wiecie jak się cieszę, że te wszystkie remonty za nami. W kuchni przyjemne światełko ociepla wnętrze.
Grudzień to niewątpliwie bardzo towarzyski miesiąc, gdy chcemy spotkać się ze wszystkimi bliskimi. Tu zimowa herbatka na babskim spotkaniu.
Trzymamy się razem od ponad... 30 lat. :)
Trzeba przyznać, że w wielu polskich restauracjach potrafią pięknie dekorować każde danie. (Często pytacie mnie co i gdzie zjeść w Łodzi, będę więc przy zdjęciach jedzenia podawać lokalizację- tu Ukryte Rzeki)
No i za oknem w końcu prawdziwa zima, która podkręcała atmosferę oczekiwania na Święta.
Obowiązkowy punkt programu - pieczenie korzennych ciasteczek!
Więcej z tych magicznych chwil możecie zobaczyć w filmiku na Instagramie tu:
klik.
Oj coś poszło nie tak. Hehe :P
W zeszłym roku dostałam bon na zabiegi w SPA i kończył się termin na ich zrealizowanie. Musiały cały rok poczekać. :P
Ale nie ukrywam, że to były cudowne 3 godziny, gdzie wreszcie ktoś w 100% zajął się mną. Rytuał Otulenie - był peeling całego ciała, maska na całe ciało i zakrycie folią, podczas wchłaniania się masła masaż głowy i stóp, potem masaż całego ciała i następnie osobno twarzy. Jezu, tyle dobroci!
Przedświąteczne porządki bez ciśnienia i powiew świeżości za sprawą wypranych świeżutko zasłon i pokrowców na fotele i kanapy.
Dosłownie dzień później Miłoszek wyjął z szafki w kuchni czerwony barszczyk w proszku i rozsypał na całej kanapie, po czym wraz z Matyldą zaczęli to zlizywać tworząc brudzącą, krwistą papkę...
No tak...pokrowce czyściutkie jak nigdy - w końcu prane dwa razy! :P
Czytam sobie miedzy innymi.
Lifting kuchni za nami, o którym więcej pisałam tu:
klik.
Małe zakupy dla małej dziewczynki - przepiękna ta bransoletka od Animalkingdom.
W odwiedzinach u takiego uroczego gospodarza. :)
A potem kolejna pyszna kolacja z przyjaciółmi, tym razem przed koncertem. (Drukarnia)
Koncert Mroza superowy! Pozdrawiam gorąco czytelniczkę, która też była koncercie i do mnie potem napisała: "Widziałam Was na koncercie. Twój mąż to niezły party animal. ;D Oczywiście w bardzo pozytywnym znaczeniu :)".
Kalendarze adwentowe się rozbudowują. :)
Wieczory w ukryciu i masa pakowania. To bardzo relaksujące zajęcie. :)
I duży pomocnik, bardzo lubi np. rozpakowywać zakupy.
Szykuje się akcja pielęgnacja.
Czyli dłuższa wspólna kąpiel z myciem głów, odżywkami do włosów, czyszczeniem uszu i obcinaniem paznokci. :)
Seans filmowy u Taty w gabinecie.
Jak to Gabrysia mawia - smak dzieciństwa.
No ale sushi tak lubią, że trudno im tego od czasu do czasu odmówić.
A tu Mama ma wychodne a na wyjątkowe spotkanie.
Nasze coroczne, świąteczne spotkanie z dziewczynami w tym roku zamieniło się w Baby Shower dla Ani! Odbyło się w urokliwym miejscu Ski Resort. I choć trudno uwierzyć, wcale nie musiałyśmy przeteleportować się w Alpy, a zaledwie 5 min drogi od Magicznego Domku. :)
Byłam już wcześniej w tym miejscu przed pandemią, ale zapomniałam jak bardzo jest tu urokliwie!
Rezerwując dla nas wszystkich stolik wspomniałam, że będzie to Baby Shower i że poprosimy wygodny fotel dla ciężarnej, ale nie spodziewałam się, że aż tak pięknie naszykują nam kącik w drugiej części sali. Dzięki temu było super kameralnie.
Ja jak zwykle pierwsza na posterunku z balonami i prezentami, więc mogłam w zachwycie robić zdjęcia.
Miejsce jest o tyle urokliwe, że można zapisać się na jazdę na nartach! Jest do tego specjalna ruchoma paleta, po której można zjeżdżać (zobacz w tle zdjęcia).
Samo przystrojenie stołu mnie zauroczyło! Nie wiem, czy tylko ja mam takie odchylenie, bo bardzo zwracam na to uwagę i ma to niezwykle pozytywny wpływ na moje samopoczucie. Pytałam obecnych dziewczyn ze 100 razy czy nie uważają, że jest tu cudownie, a one śmiały z mojej schizy! ;)
To był uroczy wieczór pełen wzruszeń.
Grzane wino! :)
Czekamy na małą dziewczynkę.
Same pyszności kuchni austriackiej.
Jak pięknie za oknem. Lubię taką zimę - śnieg, mróz i kojące promienie słońca.
Szopka namalowana przez Marysię.
A tu wieczorem zakradła się, gdy rodzeństwo już spało, by ze mną poczytać w łóżeczku.
Taki uroczy kubeczek dostała Marysia od przyjaciółki ze zdjęciem ze wspólnej sesji.
Niestety brak drzemek po pewnym czasie kończyło się tak...
Jutro Wigilia, wiec czas na relaksującą kąpiel po wszystkich przygotowaniach.
Deska na wannę to nic innego jak jedna z tych, które posłużyły nam jako zagłówek do łóżka.
Pięknie się tu rozwija. Obiecałam Wam wpis o roślinach w Magicznym domku, myślę, że kiedy taki poczynię. :)
Gotowa przekąska dla Mikołaja.
A rankiem stosik prezentów pod choinką dla grzecznych dzieci. ;P
Kocham cięte kwiaty. Dziękuje kochanie, że ostatnio dostaje je częściej. :*
Mam taką myśl, by w tym roku zawsze mieć świeże na stole. Może się uda?
A na więcej z świątecznych migawek i gwiazdkowej chwalipięty zapraszam tu:
klik.
Skoczyliśmy z babciami na zakupy przed wyjazdem.
Pakujemy się i ruszamy na regenerujący rodzinny wyjazd na łono natury.
Nasz domek na końcówkę roku.
Ośrodek na mazurach, w którym się zatrzymaliśmy miał jeden główny budynek (gdzie była miedzy innymi stołówka i pokoje hotelowe oraz w głębi lasu, w znacznym oddaleniu 30 różnych domków, które z racji, że jest poza sezonem...były puste i tylko w jednym mieszkaliśmy my. Ciemno naokoło, nie jeden by się bał spać w takich okolicznościach, a dla nas to było superowe! Dodatkowy bonus - zero zasięgu! Mogłam naprawdę odpocząć od wirtualnego świata.
Te schody w naszym domku na samym początku powodowały zawał serca, ale później okazało się, że Miłoszek opanował wchodzenie i schodzenie z nich pierwszorzędnie. Czasami naprawdę trzeba uwierzyć w dzieci, bo są zdolniejsze, sprawniejsze i bardziej ostrożne niż nam się wydaje.
Urocza sypialnia dziewczynek.
Choineczka i piesek na stołówce. Było malutko osób w ośrodku (dosłownie garstka) oprócz nas był zlot miłośników psów z pieskami (było wiec więcej piesków niż ludzi :P ).
Zawsze miło ogrzać rączki po spacerze.
Latem tu musi być pięknie, ale ja lubię podróżować w różnych porach roku.
Chociaż pod koniec grudnia było wręcz jesiennie.
Woda i las - to zawsze sposób na ukojenie.
Nasz domek z drugiej strony. Klimatyczny prawda?
Ośrodek Wiatraki wybraliśmy ze względu na to, że pojechaliśmy się tam spotkać (i spędzić wspólnie Sylwestra) ze znajomymi, którzy mają swój domek nieopodal. Tu skoczyliśmy do Olsztyna do urokliwej knajpki na wspólny obiad.
Potem poszliśmy dwiema rodzinami na basen i gorącą czekoladę. :)
I uroczy sylwestrowy wieczór w domku znajomych.
Byliśmy wspaniale ugoszczeni i czuliśmy się niezwykle swobodnie. Ten domek ma niesamowitą atmosferę, którą tworzą mieszkańcy (i ich trzy psy :) ).
Mój mąż może na zdjęciach nie uśmiecha się za często (trudno w to uwierzyć, ale po 13 latach pisania przez mnie bloga on wciąż czuje tremę podczas robienia mu zdjęć). Ale naprawdę to przemiły, zabawny i dobry człowiek!
Pierwszy raz w życiu Miłoszka zdarzyło mu się pójść o 2 w nocy spać. (a właściwie sam zasnął na oparciu kanapy).
Nasze terapeutyczne spacery po okolicy.
Cudownie było tak zacząć Nowy Rok!
To był naprawdę dobry okres, ale na to złożyło się kilka rzeczy, o których mam nadzieję Wam kiedyś na spokojnie napiszę.
Życzę samych Wspaniałości w Nowym Roku! Trzymajcie się kochani i do napisania już niebawem.