...zmienia adres!
Moi Kochani Czytelnicy, już nie mogłam się doczekać, aż będę mogła podzielić się z Wami pewną nowiną.
Pomysł narodził się gdzieś w okolicach marca. W kwietniu tajemniczo pisałam Wam o snuciu planów i marzeń (klik), które mogą się spełnić. Gdy czegoś pragniemy, cały wszechświat sprzyja naszym marzeniom, ale musimy mu trochę pomóc.
Od pół roku intensywnie pracujemy nad spełnieniem tego marzenia. Załatwiamy formalności, urzędowe sprawy, pozwolenia, kosztorysy, projekty itp. Niby to nic takiego, a tyle zamieszania. Chcemy zrobić to raz a porządnie! Ale o co właściwie chodzi??
.
..
...
Przeprowadzamy się!
...
..
.
Ale zacznijmy od początku.
Mieszkamy w Magicznym Domku i jest nam tu bardzo dobrze. Jednak, trochę hobbistycznie, trochę z tęsknoty za własnym kawałkiem ziemi, od lat z ciekawości oglądaliśmy działki w okolicy. Robiliśmy czasami wypady z cyklu 'w poszukiwaniu wymarzonej działki', ale zazwyczaj po prostu zwracaliśmy większą uwagę na napis 'sprzedam' podczas przejażdżki rowerowej lub jadąc samochodem. W głębi serca marzyliśmy o własnym ogródku, kominku w domu, okiennicach. Miejscem, gdzie Gapcia nie musi czekać na spacer, a może swobodnie biegać sobie na zewnątrz. Marzyliśmy o miejscu blisko natury, ale jednocześnie by dojazd do centrum miasta nie zajmował nam dłużej niż 20-30 minut Niestety, właśnie takie miejsca są najdroższe. Nie znaleźliśmy nic na co mogłoby nas stać. Działka to jedno, ale przecież trzeba jeszcze wybudować dom!
Opcja gigantycznego kredytu nie była dla nas, dlatego porzuciliśmy ten pomysł snując gniazdko w mieszkaniu w kamienicy (które już dobrze znacie).
W życiu jednak są takie sytuacje, że gdy nie możemy wejść drzwiami, otwiera się dla nas okno. Czasami w najmniej oczekiwanym momencie.
Gdy rok temu zachorował mój Tata, zaczęliśmy bywać u moich rodziców praktycznie codziennie. Zdałam sobie sprawę, że minie trochę czasu (licząc w latach) zanim mój Tata dojdzie do pełni formy i będzie głową rodziny. Przejęliśmy prawie wszystkie obowiązki zajmowania się domem i ogrodem. Mama nie dawała rady ogarniać dużego domu, podczas gdy musiała zajmować się chorym Tatą. Po prostu, w latach 90-tych budowało się za duże domy. Gdy rodzina jeszcze jest w komplecie, duża przestrzeń nie razi, ale gdy zostaję się we dwójkę, dom zamienia się w miejsce, które przytłacza. Dom trzeba pielęgnować, pomyśleć o rynnach, o ociepleniu, o cieknącym kranie. Dom jest żywym organizmem, o który wciąż trzeba dbać. Wiedziałam, że w obecnej sytuacji moi rodzice sobie nie poradzą.
I wtedy wszystko złożyło się w logiczną całość. Przypomniałam sobie słowa mojego Taty, który mówił, że dom który sam zaprojektował, jest idealny do podziału w przyszłości. Wystarczy zamienić garaż na pokój dzienny i stworzyć dwa pełnowymiarowe mieszkania.
Tak jak miejsce, w którym obecnie mieszkamy, darzę ogromnym sentymentem, również dom moich rodziców jest w moim sercu głęboko. Podświadomie chcę o niego dbać. Włożyliśmy wiele serca podczas prac w ogrodzie. Większość czasu wolnego wiosną i latem spędziliśmy w przepięknym, dojrzanym 17- letnim ogrodzie z historią. Poczułam, że właśnie tu jest nasze miejsce. Blisko natury, blisko rodziców, z którymi się przyjaźnie. Czas, który z nimi spędzam jest dla mnie bezcenny, zwłaszcza po chorobie Taty i przemyśleniach ile mogłam stracić, gdyby wszystko potoczyło się inaczej...
Dom jest przepiękny, a działka znajduje się w wymarzonym miejscu. W zielonej okolicy, blisko lasu, a zaledwie 20 minut dzieli nas od centrum miasta.
Podjęliśmy decyzję, że zajmiemy się domem. Znajdziemy fundusze, ocieplimy dom, zmienimy rodzaj ogrzewania, kanalizację i podzielimy dom na dwa osobne mieszkania. Będziemy blisko, jednocześnie stworzymy odrębną, prywatną przestrzeń. Tak jak w chwili obecnej, mieszka blisko mnie moja Babcia (piętro niżej).
Tak więc kochani, by nie przedłużać (więcej szczegółów z pewnością będzie pojawiać się w kolejnych postach) wreszcie mogę Wam powiedzieć, że nasz projekt, nasze marzenie, właśnie jest w trakcie realizacji!
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na początku grudnia Magiczny Domek zmieni swój adres.
Będą nowe wnętrza, nowe pomysły, nowa odsłona.
Teraz domyślacie się, dlaczego od kwietnia, tak mało piszę o wnętrzach. Bo już planuję kolejne, które dopiero będę urządzać! Wtedy będę pisać i pisać o nich bez końca. Może, też zrozumiecie, że to był dla nas bardzo szalony czas, w którym przewróciliśmy życie do góry nogami. Po miedzy snuciem planów i marzeń o nowym domku, musieliśmy i pracować i żyć po prostu, więc mam świadomość, że nie pisałam na blogu tyle postów ile bym chciała.
Jeśli chcecie będę pisać o postępach w pracach remontowych. Bo dzieje się i działo się szalenie dużo! Ale o tym następnym razem. A dziś jeszcze tylko kilka zdjęć z ostatnich tygodni.
Była redukcja zawartości mojej szafy. [ znajdź Gapcię ;) ]
Przed przeprowadzką chcę pozbyć się wszelkich niepotrzebnych rzeczy. Stawiam na minimalizm. Po przeczytaniu książki "Sztuka prostoty" stwierdzam, że zabiorę ze sobą tylko te rzeczy, które:
a) naprawdę potrzebuję
b) naprawdę mi się podobają
c) naprawdę są dla mnie ważne
Masę czasu zajęło nam wywożenie niepotrzebnych mebli z domu rodziców. To niesamowite, ile człowiek potrafi zgromadzić rupieci!
Moja Mama po oczyszczeniu się ze zbędnych mebli i rzeczy, przyznała, że czuje się o niebo lepiej i lżej.
Wypożyczyliśmy duży samochód i zrobiliśmy parę dobrych rundek. Towarzyszyła nam oczywiście, wszędobylska Gapcia.
Wybraliśmy się w sobotę na rundkę po sklepach wnętrzarskich.
Nie mogę spać po nocach, bo myślę o aranżacji nowego domku. Wszystko już zaplanowane jest od A do Z. Ta jesień będzie bardzo owocna! Przebrniecie przez to z nami?
Dobranoc kochani! Do napisania jak najszybciej!