Jeśli będziecie w Zakopanym, koniecznie musicie odwiedzić jedną z najlepszych włoskich restauracji w Polsce. Restauracja Le Chalet (Chatka w górach) mieści się w podhalańskiej miejscowości Murzasichle. Słyszeliśmy o niej wiele dobrego i w drodze powrotnej z Bukowiny Tatrzańskiej (gdzie kąpaliśmy się w basenach termalnych), postanowiliśmy spróbować słynnej pizzy.
Oj było warto! Poezja smaku! I ten rodzinny, ciepły klimat! Obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy tu wracać, gdy przyjedziemy ponownie w góry.
O historii tej uroczej restauracji i jej właścicielach można poczytać na www.lechalet.pl. To restauracja stworzona z miłości. (małżeństwo - Włoch i rodowita góralka)! Idealne połączenie w idealnym miejscu! Polecamy!
Wieczory w górach stawały się coraz zimniejsze. By ogrzać się trochę od wewnątrz dobrze się napić czegoś z procentami! :)
Ogrzać może - i zimne piwo i grzane wino. Mamy już dwa ulubione puby na Krupówkach. Wrócimy na pewno!
Nasze ostatnie dwa dni wyjazdu spędziliśmy w Krakowie. To takie 'nasze' miasto mimo, że nie jest naszym rodzinnym.
Z resztą czar i urok tego miejsca doceniają wszyscy przyjezdni. My od lat jesteśmy oczarowani - po prostu dobrze się tu czujemy.
Ostatni raz byliśmy tu w Sylwestra i teraz wróciliśmy do znajomych kątów. Na Kazimierzu mamy swoje lubione lokum. Tu zatrzymaliśmy się i tym razem.
A w pokoju niespodzianka! Wchodzimy do środka a na stoliczku malutki szampan i dwa kieliszki. Patrzę na karteczkę i o rany! - moje imię! :)
Uroczy prezent od Pana Poślubionego. Dziękuję! :*
Będąc w Krakowie musieliśmy ponownie spróbować (tak - znów o jedzeniu!) najlepszych zapiekanek na Placu Nowym. Hmm...
Udaliśmy się też do ulubionego pubu Pana Poślubionego.
Następnego dnia spacer po głównym rynku, zakupy w księgarni i pożegnalna kawa - czas już wracać do Magicznego Domku!
Teraz, po dzisiejszej leniwej niedzieli, cieszy mnie pobyt we własnych kątach. Jak zwykle po wyjeździe jestem pełna pomysłów i energii na ich realizację.
A nasza rodzinka znów jest razem. Chrapiące dwa futrzaki w łóżku - to pełnia szczęścia, za którą bardzo się stęskniliśmy. ;)
Witajcie z powrotem Drodzy czytelnicy!
Przeczytałam całego bloga jednym tchem. Cieszę się, że gościłam w Magicznym Domku:)
OdpowiedzUsuńZakopane uwielbiam (byle nie w sezonie letnim, brrr)!
O jak milo widziec,ze ktos jak jak lubi szpinakowa z Placu Nowego:)
OdpowiedzUsuńJestem góralką rasową i z rodowodem, która kocha Kraków. Sprawiłaś mi tym postem taką radość, że brak słów, by to wyrazić. Dziękuję. I choć Zakopane uwielbiam, to jednak kocham Beskid Żywiecki całym sercem. Natomiast Kraków...oj, Kraków to miłość mojego życia. Ile ja tam razy byłam? Już nawet nie pamiętam;-) Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńTrafilam tutaj przez niessiax83 i jestem pod wrazeniem przeczytalam Twojego bloga jednym tchem. Uwielbiam aranzacje Twojego domku :) zainspirowalas mnie paroma pomyslami :))) uwielbiam Twojego bloga i czekam na wiecej postow :) pozdrowienia z Calgary :)
Gusiu a ja mam do Ciebie pytanko natury technicznej - jak obrabiasz zdjęcia, że zawsze tak genialnie wyglądają? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za piosenkę w o której wzmianka u mnie! Poprawia nastrój :D
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze pokonalas chorobsko i wyjazd do Zakopanego sie udal. Relacje przeczytalam z nie schodzacym usmiechem na twarzy (ale mi narobilas apetytu!). Dzieki za Twoj blog, regularne wpisy i tyyyle pozytywnej energii, pozdrawiam cieplutko, Betty
OdpowiedzUsuńi znowu cudowne zdjęcia i ciekawe notki!już się uzależniłam od Twojego bloga Gusiu! pozdrawiam Aga!i Pana Poślubionego ponownie również pozdrawiam! ;D
OdpowiedzUsuńGratuluję cudownego bloga, to ogromna przyjemność zaglądać do Ciebie:-)Z niecierpliwością oczekuję kolejnych wpisów:-)
OdpowiedzUsuńStała czytelniczka
Ola,36 lat
Byłam w Zakopanem i Krakowie kilka razy. Zawsze chętnie tam wracam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń