Muszę przyznać, że kolejny raz okazało się, że nalezę do tych osób, które im bliżej zrealizowanego planu, tym czują się z tym lepiej i spokojniej. Pomimo, iż jesteśmy już od kilku tygodni w III trymestrze, dzieje się u nas bardzo dużo. Mam naprawdę niewiele czasu i cieszę się niezmiernie, że za niektóre rzeczy zabrałam się znacznie wcześniej. W wolnym czasie nawet sukcesywnie piorę i prasuje ubranka, by już czekały na Gabrysie w komodzie. Całe szczęście, że odkąd jest z nami Marysia, internetowy dziecięcy asortyment mam w małym palcu. Bez problemu wiem czego szukać w sieci i najczęściej robię zakupy przez internet. To wielka wygoda, bo teraz nie miałabym aż tyle czasu i siły, by po te wszystkie rzeczy chodzić do sklepu.
Lista rzeczy do kupienia znacznie się uszczupliła, pokoik gotowy, wiec już nie martwię się tym, że czas tak szybko płynie (chociaż do porodu zostało jeszcze kilka tygodni).
Dziś kolejna porcja rzeczy dla naszego nowego członka rodziny. Zajrzyjcie o czym pisałam we wcześniejszych postach (klik 1, klik 2, klik 3, klik 4) i zapraszam na kolejną porcje maluszkowych gadżetów.
Wanienka ze stojakiem
Byłam (i jestem nadal) bardzo zadowolona z Marysi wanienki z Ikea (klik), którą uważam za jedną ze zgrabniejszych wanienek na rynku. Jest prosta, w ładnej delikatnej kolorystyce, a cena po prostu jest rewelacyjna (niecałe 20 zł!). Niestety nie ma do niej stojaka. My mieliśmy od zupełnie innej wanienki i sprawdzał się naprawdę świetnie (klik). Marysia wanienki nadal używa, gdy bierze kąpiel (wtedy wkładamy ją do dużej wanny i może się swobodnie bawić i rozlewać wodę). Trzymamy wanienkę na dole. Pomyślałam, że dla Gabrysi będzie potrzebna osobna wanienka ze stojakiem na górę. Wybrałam wanienkę marki Shnuggle, ponieważ jest niewielka i świetnie wyprofilowana. Ułatwi mycie maluszka nawet w pojedynkę (jedną rękę można oprzeć o wyższą ściankę). Poza tym na dnie jest taka wypustka na pupkę, tak by maluszek się nie wyślizgnął.
Kosz na brudne pieluszki
Teraz w sklepach dla młodej mamy jest naprawdę wszystko. Również kosze na brudne pieluszki ze specjalnymi wkładami, które bardzo często (i kosze i worki) kosztują krocie. Jednak z doświadczenia wiem, że kupka niemowlaka, które przez pół roku pije tylko mleko z piersi...nie śmierdzi. Uważam, że na sam początek specjalny kosz jest po prostu zbędny. Potem, gdy poziom zapaszku wzrasta wraz z wprowadzeniem stałych pokarmów, pieluszek nie zmienia się tak często w ciągu doby i bez problemu można na bieżąco wyrzucać niespodzianki do normalnych śmieci. My dość często wyrzucamy śmieci do kosza w ogrodzie, bo pojemnik w kuchni nie jest duży.
Oczywiście to jest tylko moje zdanie, poparte na paru jeszcze bliskich osobach, ale chcę Wam pokazać, że można dostać naprawdę fajnie i zgrabne pojemniki na śmieci w nietypowych miejscach i zaoszczędzić. Ten kupiłam na przecenie (chyba za niecałe 20zł) w Rossmmanie. Ma idealną wielkość, wygodne otwieranie nogą, oraz wyjmowany pojemnik. Super! :)
Leżaczek
Przy Marysi w 100% sprawdził się nam leżaczek, który pożyczyliśmy od mojej przyjaciółki Marcysi. Nie służył nam do uspakajania (do tego najlepiej sprawdzają się ramiona mamy i taty) a raczej do chwilowego odstawiania małej Marysi. Przydawał się jak się kąpałam, lub gdy mieliśmy coś zjeść, jednym słowem pełnił rolę takiego pierwszego fotelika. Umówmy się, że taki niemowlaczek do 6 m-ca życia nie "usiedzi" (pozycja jest półleżąca) za długo sam, ale bywa, że leżaczek pozwala zrobić cokolwiek. Tym razem postanowiliśmy kupić leżaczek tej samej firmy, bo jakość jest naprawdę świetna, pokrowiec bez problemu się ściąga i pierze, a leżaczek ma kilka ciekawych funkcji. Leżaczek Bright Starts delikatnie kołysze maluszka i ma różne melodyjki (również naturalne odgłosy np. szumu fal czy śpiewu ptaków). Leżaczków do wyboru jest cała masa, jednak nie brnęliśmy w super designerskie, drogie leżaczki, bo jednak ten gadżet przydaje się tylko przez pierwsze pół roku życia maluszka.
Koniecznie zobaczcie jak urzędowała w podobnym leżaczku tej samej firmy nasza łysa (!), niespełna miesięczna Marysia - klik. ;)
Chusta do noszenia
Mamy cudowne nosidełko marki Tula, które zachowało się w nienaruszonym stanie. Jednak nosidełko (pomimo, że mamy do niego osobną wkładkę dla maluchów) nadaję się dla dzieci już prawie siedzących. Marysia była duża i okrąglutka, więc nosiliśmy ją, jeśli dobrze pamiętam, od około 5 miesiąca. Domyślam się, że tym razem może być w naszym życiu więcej sytuacji, gdzie będzie brakowało nam rąk, dlatego zdecydowałam się na chustę, którą można stosować nawet od pierwszych dni maluszka. Ponieważ to całe zaplatanie eko-chust zawsze mnie trochę przerażało, zdecydowałam się na chustę elastyczną maki LennyLamb, gdzie wiązanie jest mniej skomplikowane. Tu (klik) można zobaczyć tutorial.
Prześcieradełka do wózka lub kosza Mojżesza
Przydatna rzecz gdy maluszkom się ulewa, lub gdy się latem trochę pocą. Ułatwia utrzymanie wózka w nienagannym stanie.
Pokrowiec na fotelik.
Plusem posiadania dość szybko drugiego dziecka jest to, że pewnie "grubsze" zakupy jak fotelik, wózek itp. mamy już z głowy. Posiadamy fotelik samochodowy marki Cybex, więc chciałam jedynie odmienić jego wygląd i ułatwić utrzymanie w czystości, za pomocą pokrowca Pink No More. :)
Dodatki do wózka
Całe szczęście, że tym razem nie muszę wybierać pośród 10000ca dostępnych wózków na rynku, bo bym chyba oszalała. :) To jeden z trudniejszych wyborów przyszłych rodziców, chociaż w naszym przypadku decyzja co do wózka Joolz padła szybko i stanowczo. Po prostu zobaczyliśmy go na żywo i się zakochaliśmy. O samym wózku pisałam tu (klik) i tu (klik).
Na liście wyprawkowej pojawiły się dwa dodatki do wózka, które ułatwią nam funkcjonowanie. Dodatkowy daszek z filtrem UV oraz dostawka dla Marysi, która pozwoli jej na jazdę na wózku gdy się zmęczy spacerem. :)
Dodatkowe ubranka
Kupuję naprawdę niewiele ubranek. Na sam początek mam naprawdę wszystko co potrzeba. Jednak jeśli coś trafię przy okazji, kupuję (również niewiele) na nieco już większą Gabrysię na sezon letni.
Ubranka powyżej Next.
Ubranka powyżej Zara Kids.
Pozdrawiamy z Magicznego Domku! :)
Do napisania! Już jutro!
Czadowy rampers po prawej :) Wanienka z Ikea sprawdziła się u nas przez 3 miesiące potem nasz mały klusek wyrósł, ale może latem będzie robić za "basenik" na balkon ;)
OdpowiedzUsuńJa tez myślałam, że wanienka z Ikei jest na chwile, bo ona teoretycznie nie jest duża. Ale w przypadku Marysi gdy osiągnęła pewną długość zaczęła siadać i już nie było siły by ją w wanience kłaść. Uwielbiała więc siadać i się kapać. I robi tak do tej pory! Marysia ma ponad 2 lata i ok. 1 m, a wanienka nadal jest na nią dobra gdy w niej siedzi. :)
Usuńojjjj cudnie. Chyba budzi się we mnie chęć bycia kolejny raz mamą:)
OdpowiedzUsuńPerfekcyjne przygotowanie... Mała nawet nie zdaje sobie sprawy jak to wszystko już na Nią czeka!
OdpowiedzUsuńSpokojnych, szczęśliwych kolejnych, wyczekiwanych dni dla calej rodzinki!
Niestety muszę Cię rozczarowac. Wanienka shnuggle nie jest taka super jak się wydaje. Jestem posiadaczką starszej wersji /mniejsza i z materiału ala styropian/ i na początku kiedy Maluszek nie trzyma dobrze głowy kąpiel to była katorga. Tym bardziej mycie pupy i okolic o myciu głowy nie wspomnę. Koszmar ! Trzeba było obracać noworodka milion razy i dwie osoby to było mało ;) główka caly czas opadała :( super się sprawdziła później kiedy Maluch jeszcze nie siedział . Dodatkowo ta nowa wersja jest dużooo większa niż ta, którą posiadałam więc tym bardziej kąpiel będzie utrudniona. Ja swoją sprzedalam, przy drugim dziecku myślę, że kupię wanienkę skip hop z leżaczkiem /ich nowość / pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOd 4 miesięcy mamy wanienkę Shnuggle i jestem zachwycona. Od poczatku nie mieliśmy kłopotów. Tak więc widać co mama to inne preferencje. Tylko ja mówię o tej nowszej wersji, którą zaprezentowała też Gusia. Firmy wprowadzają innowacje i może wcześniejszy model był po prostu gorszy i nie można ich porównywać.
UsuńPozdrawiam Magiczny Domek
Marzena
o tej wanience słyszałam wiele pozytywnych opinii...;)
OdpowiedzUsuńSame cudowności. Piękne rzeczy. Nic nie jest przypadkowe, wszystko w jednym stylu.
OdpowiedzUsuńCo do chusty to u nas elastyczna nie bardzo się sprawdziła. Bolały mnie ramiona. W plecionej czułam się dużo lepiej, ale motanie nigdy nie było dla mnie przyjemnością. Tula, podobnie jak u Was świetnie zdała egzamin.
Pozdrawiam, Dagmara
Świetny wystrój . Także jestem zakochana w stylu skandynawskim niestety budżet nie pozwala mi na to abym tak zaszalała, no może kiedyś :D
OdpowiedzUsuńU ciebie wszystko pasuje, jest tak pięknie, świeżo, przejrzyście , relaksująco :)
Napewno bede zaglądać u częsciej, zapraszam także na mojego bloga :) http://kobiecysekretblog.blogspot.com/
Gusiu, czy wozek Joolza bardzo Ci sie porysował na ramie od uzytkowania? Bo mocno sie nad nim zastanawiam :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa który dokładnie model leżaczka zdecydowałaś się?
OdpowiedzUsuń