25 września 2018

Dziecięca Garderoba

Młode mamy, które spodziewają się pierwszego dziecka często szaleją w trakcie kompletowania pierwszej garderoby maluszka. Trudno im wyobrazić sobie, że z pierwszych rozmiarów maluszek wyrasta w ciągu 2-3 tygodni, a kupowanie ubranek przed porodem na rozmiar powyżej 3 miesiące nie ma sensu, bo wtedy najprawdopodobniej zmieni się już sezon i będą potrzebne ubrana na chłodniejsze lub znacznie cieplejsze dni. Przy pierwszym dziecku mamy też często kurczowo trzymają się rozmiaru, który wskazuje wiek maluszka, bo nie chcą go "postarzyć" i kupować większych rzeczy na zapas. Potem dzieciaczki tak śmiesznie wyglądają w tych przyciasnych ubrankach, ale przecież żal byłoby nie założyć czegoś chociaż raz. Zdecydowanie przy kolejnych dzieciach świadomość się zmienia. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Po pierwsze zauważyłam, że ja bardzo przywiązuje się do ubrań dziewczyn, w których jest im ładnie i wygodnie. Lubię to, że chodzą "ciągle w tym samym", bo jakby to dziwnie nie zabrzmiało, wtedy mają taki swój wyjątkowy styl. Marysia ma swoje ulubione rzeczy, które lądują w każdym kolejnym praniu. Co więcej mnóstwo ulubionych ubrań, które po niej schowałam nosi teraz Gabrysia. Marysia za każdym razem pamięta, że coś nosiła! Oczywiście Gabrysia też ma swoje nowe rzeczy, bo nie zawsze rozmiar pokrywał się nam z porą roku (Marysia jest z jesieni, a Gabrysia urodziła się wiosną). Uwierzcie mi jednak, że z taką samą radością kupuję nowe ubranka, jak i wyjmuję z pachnącego pudełka te po Marysi. Są takie sentymentalne! Czasami słyszę takie opinie, że ubieranie w te same rzeczy swoje dzieci kojarzy się z taką biedotą i skąpstwem. W głowie mi się to nie mieści, bo to trochę odbieranie sobie takich sentymentalnym momentów, nie mówiąc, że to naprawdę marnotrawstwo.

Dziewczyny w tym samym stroju wychodziły ze szpitala. Zobaczcie moje słodkie naburmuszone brzydalki w takim samym outficie! ;) Mamy pamiątkę na lata!

Domyślacie się, która to Marysia, a która Gabrysia?

Wyrosły nam te brzydalki na małe kobietki.


Dlatego lubię kupować rzeczy dobrej jakości, ale też nie przesadzam z markami (i cenami), bo z drugiej strony dzieci naprawdę szybko rosną. Bardzo lubię jakość rzeczy marek Next czy Newbie, ale również H&M Concious czy rzeczy z Zary, Mango itp. Jednym słowem w każdej poczciwej sieciówce znajdą się dobre ubrania. Kieruję się składem, dotykiem i funkcjonalnością. Już kiedyś wspominałam, że buty moich dziewczyn raczej nie przekraczały ceny 149 zł (zdarzały się pojedyncze wyjątki), a buty były zawsze dobrej jakości, ze skórki itp. 
A jeśli o buty chodzi, to naprawdę max. 4-5 par (wliczając kapcie i kalosze) na sezon, bo nie ma sensu więcej kupować. Dziewczyny całe wakacje przechodziły w jednych sandałkach. Klucz to wybierać takie kolory, by pasowały do wszystkiego. 
Dzisiejszy post przyszedł mi do głowy jakiś czas temu, gdy kompletowałam garderobę dziewczyn na jesień. I gdy o nim wspominałam bardzo o niego prosiliście. Absolutnie nie stawiam się tu w roli najoszczędniejszej mamy na świecie, bo i mnie zdarza się kupić coś bo mi się podoba, a niekoniecznie jest najpotrzebniejsze i najtańsze, a sklepów takich jak Pepco raczej unikam. Wiem, że jest mnóstwo mam, które mają taką sytuację, że kupują tylko w secondhandach (nota bene nie mam nic przeciwko, sama znalazłam tam parę perełek dla siebie i dziewczyn, a sporo rzeczy mam też po dzieciach moich znajomych. To nic złego!) Post nie jest również dla wojujących mam minimalistek. :) Wpis o dziecięcej garderobie kieruje raczej dla mam, rodziców, którzy w dobie tych cudnych instagramowych stylizacji trochę nie wiedzą jak sobie z tymi dziecięcymi zakupami poradzić. Co właściwie jest potrzebne, czym się kierować, jak robić zakupy gdy ma się więcej dzieci. Oczywiście to tylko moje spostrzeżenia, a gdy macie jakieś dodatkowe, nie wahajcie się napisać o nich w komentarzu! :) Inspirujmy się i uczmy od siebie nawzajem.

[Po lewej strona Marysi, po prawej Gabrysi.]


Szuflada Gabrysi z body i piżamkami.


Szuflada Marysi z podkoszulkami i piżamami.


Szuflada Marysi.


Podkoszulki i bluzeczki z długim rękawem (góra Marysi, dół Gabrysi plus koszyczki na skarpetki)


1. Zaczynam każdy sezon od prządków w szafie. Oceniam, z których rzeczy dziewczyny wyrosły, które rzeczy nie noszą bo nie lubią (rzadko się już to zdarza). Ulubione po Marysi chowam do pudełka rozmiarami na przyszłość. Ubrania, które nie są do naprawienia (np. silne zabrudzenia) lądują w koszu, pozostałe, które są w bardzo dobrym stanie sprzedaję, oddaję rodzinie lub wrzucam do puszki PCK.

2. W przypadku Gabrysi, szukam ubranek w obecnym rozmiarze w pudełku po Marysi.  Często się okazuje, że ponad połowa garderoby jest już zapewniona.


3. Dziewczyny noszą ubranka trochę ponad swój rozmiar. Gabrysia, która skończyła w maju roczek nosi już rozmiar 86-92 a Marysia 104-110. W obu przypadkach zdarza się, że rękawki trzeba podwinąć, ale mi taki efekt się szalenie podoba. Bluzeczki są wygodniejsze, nie krępują ruchów, a podwinięte bluzy wyglądają znacznie bardziej "czadersko" niż przykrótkie rękawki. No i co najważniejsze, na dłużej starczą. 
Wyjątkiem mogą być cechy szczególne Waszych dzieci, które trzeba obserwować. Bo np. dziewczyny mają długie nogi i zawsze wybierałam raczej rozmiar więcej (np. Zara w szczególności). Z drugiej strony Marysia ma bardzo szczupłą pupkę i latem szorty nosiła rozmiar mniejsze (rozm. 98) bo wtedy na nią pasowały a długość nogawki nie była aż tak ważna.
Podsumowując im bliżej ciała, tym rzeczy mogą być mniejsze, bo np. bielizna czyli majtki, podkoszulki, body z krótkim rękawem dobrze jak przylegają normalnie, ale kolejne warstwy mogą być większe (oczywiście o max. rozmiar), bo moim zdaniem naprawdę lepiej to wygląda, a ubrania dłużej mogą nam służyć.


4. Wygoda jest najważniejsza. Mam dwie dziewczynki, ale pamiętam z dzieciństwa do dziś jaką zmorą było noszenie niewygodnych ubrań np. sztywnych sukienek. Byłam dziewczyną, która zdecydowanie wolała łazić z chłopakami po drzewach. Moje dziewczyny to też niezłe łobuziaki z posiniaczonymi kolanami (Marysia) i głowami (Gabrysia), więc w ubiorze stawiam przede wszystkim na wygodę. Marysia raz miała prawdziwe jeansy, gdy była jeszcze niemowlakiem i to była ostatnia para w naszej historii. Nie wiem kto to wymyślił, ale ani to nie jest wygodne dla leżącego noworodka, ani dla raczkującego niemowlaka, ani dla dzieci które już biegają. Sięgam więc zawsze po leginsy (również takie które udają że są jeansami).
Jeśli chodzi o sukienki, które przyznaje są naprawdę urocze, ale nie są praktyczne do czasu kiedy dziecko nie zacznie chodzić. Niemowlakom podwijają się pod szyję, a gdy już raczkują zahaczają się o kolanka. Potem wszystko zależy od osobowości dziewczynki, bo znam takie, które wychowane są w kulcie tiulowych sukienek i chcą nosić tylko takie. Ale u nas sprawdzają się albo sukienki z miękkiej dzianiny, które nie krępują ruchów i są w takim luźnym, codziennym stylu, albo są to sukienki na specjalne okazje. 

5. Myślę, że w tej zasadzie (szaleństwie ;) ) jest metoda, ale nie kupuję dziewczynom niczego związanego z bajkami, czy bohaterami książek. Tak jak ja nie muszę mieć kubka czy koszulki z podobizną mojego ulubionego piosenkarza czy serialu który oglądam, tak nie uczę dziewczyn tego, że jak lubią coś to od razu muszą mieć to na ubraniu. Właściwie to nawet nie muszę uczyć, po prostu nigdy nie miały niczego z podobizną z bajek i nigdy o coś takiego nie poprosiły. Wiem, że wielu rodziców ma z tym problem, ale to dlatego, że gdy dzieci jako maluszki lubiły świnkę Peppę, to kupowali wszystko ze świnką Peppą. Potem przyszła Misza i Masza czy inny bohater, a potem całą garderobę muszą mieć w Krainie Lodu lub w Spidermanie.


6. Staram się dostosowywać ilość ubrań dzieci, do częstotliwości prania w domu. U nas pierze się średnio raz na tydzień a czasami nawet rzadziej (liczę czas w którym rzeczy zdążą przejść z kosza na brudy, ewentualne prasowanie, aż znajdą się z powrotem w komodach i szafach). Dobry układ jest taki, że gdy układam ubranka na miejsce są tam prawie pustki. Oczywiście sezon jesienno-zimowy ma swoją specyfikę, więc nie wliczam w to wszystkich swetrów i bluz, bo czasami wystarczy podkoszulek i bluzeczka.

7. Nie przejmuję się panującą modą. Najważniejsze jest dla mnie to by rzeczy pasowały do dziewczyn i do pozostałych ubranek. Najczęściej dół czyli spodnie, rajstopy oraz buty są stonowane, a góra to głównie ugry, brązy, błękity i granaty, szarości, wrzosy oraz trochę czerni i pudrowego różu. Te wszystkie kolory świetnie się ze sobą łączą. Rano nie tracę przesadnie czasu na wybieranie dla dziewczyn kreacji, bo wszystko do siebie ładnie pasuje.

8. Zakupy robię głównie przez internet, przez co mogę spokojnie wybierać ubrania bez pospiechu i tłumów w sklepach. Zazwyczaj otwieram kilka zakładek (np. Next, Zara, H&M, Newbie, Mango) i patrzę jaki jest asortyment. Wiem już co lubię w tych sklepach najlepiej. Najlepsze jakościowo piżamki z pięknymi wzorami można kupić w 3 paku w sklepie Next. (3 piżamki na sezon wystarczą zdecydowanie!) W H&M kupujemy rzeczy głównie basicowe, a w Zarze czy w Mango takie z charakterem. Dodam jeszcze, że zazwyczaj ze 2 dni oglądam asortyment, a potem robię większe zakupy w tych sklepach i mam spokój niemalże do następnej wiosny.

9. Buty to już sprawa newralgiczna, bo noga rośnie tak nieregularnie, że nigdy nic nie wiadomo. Czasami są przestoje, a czasami nawet nie wiadomo, kiedy nagle wszystkie buty stają się za małe. Dlatego staram się wybierać buty dobrze wyprofilowane, z dobrych materiałów ale nie za bajońskie sumy. Z drugiej strony unikam butów z typowych sieciówek, bo pomimo iż bywają ładne, to nie są za dobrze wyprofilowane i mogą się przyczynić do nieprawidłowego rozwoju stopy. Najczęściej udaje mi się trafić perełki w TKMaxx. Polecam też Mrugałę i obuwie na Zalando dla dzieci, ale również byłam nie raz zaskoczona jakością i wykonaniem skórzanych butów marki Lasocki dla CC.

Na nadchodzący sezon dziewczyny mają botki, lakierowane eleganckie butki do sukienki, kalosze i kapcie (które raczej noszą po kąpieli wieczorem). Jeszcze tylko czekam na półbuty sportowe (Mrugała). Kalosze polecam z firmy Demar - niedrogie a super wykonane i ocieplane.

Buty Marysi (Friboo i Primigi z Zalando)


Butki Gabrysi (Lasocki i Falcotto z TKMaxx)


Kalosze dziewczyn (Demar)


Kapcioszi (Króliczki Next, skórzane Lupilu Lidl - gwiazdkowy prezent!)


10. Myślę, że nie warto też ubierać dzieci przesadnie dziecinnie (jeśli nadruki, to naprawdę ładne, które niekoniecznie podkreślają, że dziecko jest dzieckiem). Dlatego nie przepadam za wzorami z bajek czy też takimi typowo dziecięcymi typu spodnie w pieski itp. Z drugiej strony niezbyt dobrze wyglądają małe dzieci przebrane za dorosłych. Widuje to znacznie częściej w ubraniach dla chłopców. Czasami widzę takie biedaki ledwo co chodzące w sztywnych jeansach i koszulach zapiętych pod samą szyję i strasznie mi ich szkoda, bo widać, że strój zupełnie nie współgra z ich rozwojem i potrzebą ruchu.

Garderoba Marysi

Nastawiona głównie na to, by było jej wygodnie w przedszkolu. Na zdjęciu są nowe rzeczy, oczywiście po porządkach zostały nam jeszcze z poprzedniej wiosny.


Garderoba Gabrysi. (niektóre nowe rzeczy to prezenty, które czekają do Wigilii lub urodzin!)


Pewnie zauważyłyście, że Gabrysi nie kupiłam żadnej sukienki a to dlatego, że czekają na nią cudne sukienki po Marysi! (nie mogłam się powstrzymać, by ich Wam nie pokazać!)


A dwie urocze sukieneczki dostałam od koleżanki Ani z Koszalina. Pozdrawiam kochana!


Z racji, że sezon jesień-zima trwa właściwie pół roku, to oczywiście pewnie będą pojawiały się okazje do skompletowania np. typowo zimowych butów lub kurtek (chociaż podejrzewam, że dziewczyny zmieszczą się jeszcze w te, które mamy). Jednak niezmiernie dużo spokoju daje mi takie przemyślane, właściwie jednorazowe kompletowanie dziecięcej garderoby. Nic mnie nie kusi, nie muszę specjalnie wybierać im sukienek przez jakąś imprezą czy uroczystością lub ulegać pokusie bo coś pojawiło się nowego w sklepach. Niestety w wielu sklepach nowości pojawiają się niemalże co miesiąc i szafa pękała by w szwach, gdyby chciało się kupić wszystko co się akurat w danej chwili nam podoba.

Myślę, że najlepszy sposób, by nie zwariować z garderobą naszych pociech jest postawienie na schludność oraz oszczędność w kolorach tak, by rzeczy do siebie pasowały. I nie przesadzać z ilością, bo już za chwilkę będą czekały Was kolejne zakupy, bo dzieci przecież tak szybko rosną. :)

Buziaki dla Was! I do napisania niebawem!
SHARE:

14 września 2018

Oswoić Jesień

Jesień. Niektórzy ją kochają inni nienawidzą. Ja na wrzesień czekam z utęsknieniem. I chociaż smutno zostawiać za sobą beztroskie dni, nieśpieszne chwile, uśmiechnięte twarze rozgrzane słońcem i posiłki jedzone na świeżym powietrzu czy te wszystkie soczyste owoce lata, to jednak jesień jest dla mnie bardzo ważna. To we wrześniu jeszcze mocniej czuję, że coś się kończy a coś się zaczyna. Nowy Rok jest dla mnie już tylko odświeżeniem. I chociaż bywam tu ostatnio trochę mniej, to jednocześnie przeżywam bardzo aktywny i twórczy czas, który mam nadzieję zaowocuje czymś niezwykłym. Oprócz moich małych osobistych planów, to czas kiedy porządkuję naszą przestrzeń oraz uczę się pokory wobec sytuacji, na które nie mam kompletnie wpływu. Takich ostatnio u nas mnóstwo. Chociażby fakt, że już 2 raz przełożyli mi operację wycięcia woreczka żółciowego (zadzwonili "tylko" dzień przed, by mnie o tym powiadomić, gdy cała moja rodzina miała już wszystko logistycznie zaplanowane). Ostatecznie operację będę miała za tydzień, robioną przez innego lekarza, w innym mieście, ale... po prostu chcę mieć to już za sobą.

Pomimo masy spraw na głowie, coraz szybciej zapadającego zmroku i coraz większej ilości deszczowych dni, można z jesieni czerpać pełnymi garściami. Na każde smutki czy chandrę mam w zanadrzu parę umilaczy, które pozwalają przetrwać mi okres jesienno-zimowy. Najważniejsze jest to by się wysypiać i spędzać czas z tymi, których kochamy. Dbajmy o zdrowie i odpowiednią dietę. A reszta to miła otoczka, dzięki której przyjemnie celebruje się codzienność. :)

Miło jest wraz z nowym sezonem rozpocząć nową pielęgnację dostosowaną do teraźniejszych potrzeb. Do dr. Hauschka wracam kolejny raz.


Należy obowiązkowo zrobić porządki i przygotować szafę na nadchodzącą jesień. Ja już wszystko na sezon jesień - zima (oprócz butów zimowych) dziewczynom kupiłam i nie muszę już absolutnie się martwić i główkować w co je ubrać. Mam też spokój i nić mnie już nie kusi w sklepach, bo wszystko co potrzeba to mają. Nie myślę co założą na nadchodzące imprezy rodzinne, ani nawet na Gwiazdkę.  :) Cudownie mieć takie rzeczy po prostu z głowy.

Może chcecie post o tym jak kompletuje dziecięcą garderobę tak by nie zwariować? :P



Dobrym sposobem jest pieczenie ciast!


Ja na sezon jesienny kupiłam dwie rzeczy jeszcze latem - lekką wełnianą narzutkę i przepięknie ręczne robione buty marki Miummash. Po jesiennych porządkach w szafie stwierdziłam, że mam w niej naprawdę fajne rzeczy, które lubię i nie muszę nic kupować. Ulubione jeansy, parę wygodnych sukienek, dobrej jakości rajstopy kryjące, kardigany i koszule, które w tym sezonie lubię nosić oraz płaszcze i kurtki, na które wręcz czekałam. A nawet czeka na mnie świetna czapka i szalik. Zeszłoroczna inwestycja w jakość bardzo się opłaciła. Paradoksalnie cieszę się, że nie muszę tracić czasu na odzieżowe zakupy!


A butki przepiękne!


Dla siebie kupiłam imbryczek z podgrzewaczem i kubeczkiem. To przepiękny wzór z Bolesławca, który będę sobie systematycznie zbierać. Te kwiatuszki są przeurocze i idealnie pasują do jesieni.



Jak imbryczek, to i dobra herbata. Ostatnio pije kilka smaków, które kupiłam w sklepie ekologicznym (zioła marki Jogi Tea) oraz herbaty Ikea. Picie herbaty uważam za jedną z milszych czynności na które trzeba sobie pozwolić, gdy za oknem robi się zimno i szaro.


Jesień to wielka nadzieja na czas poświęcony na książki. U mnie cała sterta czeka na swoją kolej, a jeszcze czekam na przesyłkę... Będą książki i o rozwoju osobistym, biografie, dzieła Kapuścińskiego, jak i powieści z naturą w tle. Ostatnio mocno ograniczyłam czas spędzony przy komputerze, bo jak widzicie potrzebuje go dużo na czytanie. ;)


Chociaż ostatnio nie kupuję kosmetyków kolorowych, bo w swojej toaletce mam perełki, które uwielbiam używać, to niedawno skończył tusz do rzęs i sięgnęłam po przepięknie opakowaną mascarę i puder rozświetlający (przyda się gdy nadejdą szare dni) z kolekcji Claudia Shiffer dla Artdeco. Jakie piękne!




A oprócz innych artystycznych projektów, nad którymi mocno główkuję, staram się znaleźć czas na szycie. Mam w planach uszyć parę rzeczy dla dziewczyn z tych przepięknych materiałów.



Jesień to również okres bogaty w imprezy kulturalne. Już niebawem wybieram się na parę koncertów (min. Pawła Domagałę oraz Korteza) oraz na sztukę do teatru. To miłe czekać na jakieś wydarzenie, zwłaszcza gdy wybierasz się na nie z bliskimi.

Jesień nie jest taka zła, zwłaszcza, gdy cieszymy się z jej przywilejów. A przyznacie, że jesień w tym roku jest przepiękna!

Do napisania niebawem!

Wasza G.
SHARE:

06 września 2018

Migawki Sierpnia '18

Witajcie kochani, wracam z migawkami minionego miesiąca, który jednoczenie zakończył nasz okres wakacyjny. To był wspaniały czas, który pozwolił nam zwolnić i cieszyć się urokami lata, ale też sporo się działo i z przyjemnością wkleję do blogowego pamiętnika chwile, które chcę zapamiętać. Swoją drogą migawki to jedne z tych postów, do których sama lubię wracać. :)

Nasz sierpień...

Kuchnia, serce domu. Często mówicie, że u nas tak czysto, ale nawet nie wiecie ile to wysiłku kosztuje. Utrzymać kuchnię w ryzach jest mi najtrudniej!


Letnie, wspólne kąpiele na świeżym powietrzu.


Kącik czytelniczy. ;)


Bezcenny ogrodowy basen w upały! To był deal genialny - Zestaw: basen, koło ratunkowe i piłka plażowa za całe 22 zł w Carrefourze, a służą nam już kolejny rok! ;)


Czasami żałuję, że klimatyczne kafejki są najczęściej w centrum miasta, do którego nam z Agatką zdecydowanie za daleko. Ale mamy taką uroczą namiastkę z dobrą kawą i pięknym wnętrzem, chociaż ukrytą w centrum handlowym.


Jak zwykle inspirujące spotkanie pełne ciekawych spostrzeżeń i opowieści!


Na tego pomocnika zawsze można liczyć. Składamy piętrowe łóżko!


Widok na stary dach, który już w sierpniu miał być wymieniony. Ach, czy prace remontowe i ich terminy zawsze tak się przeciągają? Niebawem czeka nas armagedon. Pocieszam się, że tuż po będzie ładnie, chociaż lubiłam ten mech na goncie. :)


Końskich opowieści ciąg dalszy. ;) 


Nowa stara sypialnia. (Cała aranżacja tu - klik)


A w pokoiku dziewczyn też poważne zmiany! ;) (zobacz tu - klik)


Ogrodowe opowieści.


Życzę każdej kobietce by mogła tak błogo zasnąć w ramionach ukochanego mężczyzny. 




Najlepiej, prosto i wygodnie.


Mój mały Salvador Dali!



Jedne z naszych najfajniejszych wypraw. Marysia w przedszkolu na pytanie jak minęły wakacje odpowiedziała podekscytowana "Byłam na biwaku!" ;)
(więcej zdjęć tu - klik)



Ach te nasze słodziaki!


Kolacja we dwoje z okazji wełnianej rocznicy ślubu! 



Ktoś zgubił się na strychu, gdzie Mama robiła porządki! (mam parę rzeczy do sprzedania na magicznydomeksale)


Strych dzielimy z rodzicami, więc można odnaleźć tam cudeńka. Na przykład wyciągnęliśmy grę w rzepki i badmintona z mojego dzieciństwa (92 rok!!!) i wygrzebałam uroczy serwis do ciasta i kawy ze wzorem w gąski.



Rodzinny obiad i sielskie klimaty, które ostatnio bardzo lubię.




Obiad z Babi i Mamą. Cudowne popołudnie.



Przed podwójną drzemką...


Mam tę moc! ;)


Sierpniowe popołudnia. Najpiękniejsze.


Ciach ciach. Od samiutkiego początku ścinam Marysię sama. Gabrysia też miała mini podcięcie.


Jest taka uważna we wszystkim co robi w danej chwili. Można się od niej wiele nauczyć.


W zmiany w Magicznym Domku zaangażowana jest przeważnie cała rodzina!


Chciałam sobie zrobić sobie selfie w lustrze przed wyjściem...


Cudowny wieczór i podwójna randka w gruzińskiej restauracji!


Jedzenie prze-py-szne!


Nocny spacer.


Rodzinna gra!




Dwoje dzieci, trójka zwierząt. ;P


Jedno jest pewne, to najlepsze 4 złote rączki w rodzinie. ;)


Zaskakują mnie jej kreatywne pomysły! ;)



Tymczasem w TKMaxx...


Zakupy znacznie dłuższe niż być powinny. A to samochodzik...


A to pączek i kawa z Mamą.


W drodze na spotkanie. 


Kolory sierpnia - miks lata i jesieni.


Domowe SPA, czyli moja ulubiona forma relaksu w domu w samotności.



Całodzienne wakacje u Babci Joli. 


Uwielbiam te kolory! Cała aranżacja tu - klik.


Drugie śniadanie to najczęściej najspokojniejszy posiłek w ciągu dnia.



Urocze spotkanie u Ani.


Rozkoszniaki. Gabrysia i nasz Krzywoustek.


Rukola z własnego ogródka najlepsza.


Spotkanie z przyjaciółmi.



No i ta sałatka ze śliwami i grzankami cynamonowymi z książki Jadłonomia. Przepyszna!


A potem danie z czarną soczewicą, dynią i wędzoną papryką. (Również Jadłonomia)



Deser. Chyba wszyscy lubią ten punkt programu. ;)



Siostry B.!



Sok jabłkowy domowej roboty. Jeszcze kwaśny. ;)


Ciasto na niedziele. Wytrzymuje max. 2 godziny i znika. :)


Uwielbiam sierpniowe śliwki!


Słodkie drzemki.


W drodze na zakupy.


Ikea Family. ;)



Radość Marysi, gdy udało jej się wybłagać godzinkę na placu zabaw w Ikea po raz pierwszy!


Ukochany ostatnio pluszak Gabrysi, czyli piesek kupiony...na dziale dla psów w TKMaxx ze 3 lata temu (Marysia wybrała). ;P


A jedną z najfajniejszych zabawek z perspektywy mamy od prawie 4 lat uważam wieżę z Djeco. O najfajniejszych klasykach pisałam kiedyś tu - klik.


Kolejne miłe popołudnie.


Mój towarzysz zakupów.


W ostatni weekend sierpnia pojechaliśmy aż do Hamburga na ślub znajomych. Zabraliśmy dziewczynki i babcie Jolę. Wyruszyliśmy przed 5 rano przenosząc śpiące dzieci do samochodu. Dojechaliśmy do hotelu dokładnie o 15 tej, a o 16 tej był już ślub! Wyszykowałam się w 30 min (umyłam się, ubrałam, umalowałam i uczesałam, bo włosy myłam całe szczęście dzień wcześniej). ;)
Tak więc ja i mistrz drugiego planu w hotelowej łazience. ;)


Sukienka Panny Młodej prześliczna!!!




Tuż przed wejściem gości.



Na szczęście następny dzień spędziliśmy już bez pośpiechu między innymi buszując po niemieckich flohmarktach, czyli pchlich targach.



Po drodze wstąpiliśmy na lunch - quiche z warzywami była przepyszna!




Nasz uroczy hotelik mieścił się pod Hamburgiem w miejscowości York.






Wieczorem, gdy dziewczyny szły już spać, pojechaliśmy do pięknego mieszkania naszej znajomej spotkać się z całą paczką.



Taki widok z tarasu na Hamburg!


Potem ruszyliśmy na miasto!



To był bardzo intensywny weekend, ale pełen inspirujących rozmów i miejsc! Warto dla takich chwil wyjeżdżać.
Odwiedziłam również drogerię DM, gdzie znalazłam przepiękne... pieluszki! :)


Wrzuciłam też do koszyka parę naturalnych kosmetyków. ;)


A na koniec nasze wyjazdowe łupy z hamburskich giełd staroci, które w Niemczech są na wysokim poziomie! A wszystko za pół darmo! Cudne wiklinowe kosze, obraz/grafika, gigantyczne łóżko dla lalek z koronkową pościelą, przepiękna lampa, kurtka dla Gabi w indiańskim stylu na jesień, walizeczka dla dzieci i piórnik oraz patera Rosethal w delikatne kwiatuszki. Zdjęcie nie oddaje pełni ich uroku, dlatego myślę o jakimś poście, gdzie zaprezentuje jak te przedmioty zyskują swoje nowe życie!


Cóż za intensywny miesiąc! Dziękuję za chwilę spędzoną z nami i do napisania już niebawem!

Wasza G.
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig