Chociaż od wieków człowiek dąży do tego by było mu wygodniej za sprawą licznych wynalazków podnoszących komfort życia, to myślę, że wciąż drzemie w nas atawistyczna potrzeba, by zostawić tą całą cywilizację gdzieś za sobą i zmierzyć się z prawdziwym światem.
Prawdziwym, bo czasami zastanawiam się, czy te wszystkie "ulepszacze" życia nie zabierają nam cząstki samych siebie. Teoretycznie samochód, pralka, zmywarka, bieżąca ciepła woda w kranie ułatwiają nam życie i zaoszczędzają nam czas. Tylko współcześni ludzie wciąż gonią. Ten zaoszczędzony czas przeznaczają na kolejne zadania. Gdy znajdą sposób na zaoszczędzenie czasu na tych kolejnych zadaniach bo zdecydują się np. na internetowe zakupy czy dietę pudełkową wciskają uparcie w zagospodarowane minuty następne zadania! Ta gonitwa nie ma końca i ja też czasami w nią wpadam. Bo to całe zamieszanie i zabieganie z masą spraw na głowie, zależy w dużej mierze od nas. Wciąż dopisujemy sobie kolejne zadania na liście, a nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego. Życie składa się z wielu etapów, w których musimy ustalić swoje priorytety i robić to co jest na dany czas najważniejsze.
Prawdziwym, bo czasami zastanawiam się, czy te wszystkie "ulepszacze" życia nie zabierają nam cząstki samych siebie. Teoretycznie samochód, pralka, zmywarka, bieżąca ciepła woda w kranie ułatwiają nam życie i zaoszczędzają nam czas. Tylko współcześni ludzie wciąż gonią. Ten zaoszczędzony czas przeznaczają na kolejne zadania. Gdy znajdą sposób na zaoszczędzenie czasu na tych kolejnych zadaniach bo zdecydują się np. na internetowe zakupy czy dietę pudełkową wciskają uparcie w zagospodarowane minuty następne zadania! Ta gonitwa nie ma końca i ja też czasami w nią wpadam. Bo to całe zamieszanie i zabieganie z masą spraw na głowie, zależy w dużej mierze od nas. Wciąż dopisujemy sobie kolejne zadania na liście, a nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego. Życie składa się z wielu etapów, w których musimy ustalić swoje priorytety i robić to co jest na dany czas najważniejsze.
Kiedyś żyło się prościej. Nie było tylu wygód, zwykłe czynności zabierały znacznie więcej czasu, ale jednocześnie nikt od nikogo, a zwłaszcza od siebie nie wymagał, że w ciągu jednego dnia podejmie się wielu tematów. Była cięższa praca fizyczna, która wpływała na zaspokajanie swoich potrzeb, ale też większa współpraca z otaczającym światem. Żyło się porami roku, miało więcej czasu na relacje międzyludzkie. I chociaż człowiek jest szalenie zdolną istotą, która potrafiła odkryć tyle wspaniałych wynalazków, stworzyć tyle cudownych dzieł malarskich i literackich, rozwinąć w fantastyczny sposób medycynę i znajomość otaczającego nas świata i wszechświata, to jednak pomimo tych skomplikowanych tematów, które jest wstanie podjąć, powinien znaleźć czas na proste życie okraszone zwyczajnymi czynnościami, które teoretycznie nie zbawiają całego świata, ale uleczają duszę każdej jednostki. Często też dopiero praca fizyczna dopuszcza nasze myśl do nas samych. Dlatego lubię proste czynności, male rytuały wynikające z rytmu dnia, jak sprzątanie domu, ogarnianie wspólnej przestrzeni, bo wtedy wiele spraw prostuje się w głowie. A kiedy ten cały materialny świat, który nas otacza zaczyna nam ciążyć, w sercu pojawia się bardzo ważna potrzeba, potrzeba przebywania z naturą.
Zauważcie, że gdy wspominamy dzieciństwo, zazwyczaj na myśl przychodzą migawki z naturą w tle. Wakacje u dziadków na wsi, spacery po lesie, spanie pod namiotem, zrywanie malin z krzaka, kąpiele w jeziorze i nad morzem. Większość dzieci na początku swojej edukacji najmocniej interesuje się przyrodą.
Mocno zmęczeni upałami w mieście i chęcią powrotu w czasy naszego dzieciństwa, zabraliśmy dziewczyny na najprawdziwszy biwak w środku lasu nad rzeką! To był jeden z fantastyczniejszych wypadów, na który udaliśmy się całą rodziną!
Zatrzymaliśmy się w Borach Tucholskich na kempingu w Tleniu. Od razu, gdy przekroczyliśmy bramę poczułam to coś. W ośrodku położonym w lesie, oprócz pola namiotowego były też pawilony i drewniane domki. Wspólne toalety i łazienki, w centrum miejsce na ognisko, a w dole zejście do rzeki. Poczułam się jak w dzieciństwie!
Niesamowitym przeżyciem było samo wybieranie miejsca oraz wspólnie rozkładanie naszego tymczasowego domku.
Dzieci są niesamowite, bo potrafią dostosować się do każdych warunków, a to ważne by dostarczyć im wielu doświadczeń. Na campingu nie potrzebne były żadne zabawki, dziewczynki cały czas miały co robić, a czas spędzony na świeżym powietrzu powodował, że świetnie spały w nocy.
Wiele osób mówi, że boi się lasu, jego odgłosów oraz pająków, kleszczy i innych żyjątek. Powiem Wam, że nawet przez chwilę się nie bałam, spaliśmy spokojnie i błogo. Paradoksalnie jak wróciliśmy do domu z naszej małej wyprawy, to wtedy słyszeliśmy jakieś dziwne odgłosy miasta, które słychać na jego obrzeżach. A jeśli chodzi o komary i kleszcze po prostu się zabezpieczamy, a wszelkie żyjątka nie miały szans wejść nam do sypialni, bo w naszym namiocie jest oddzielona część do spania i wystarczy tylko przestrzegać zasady, że zawsze musi być zasłonięty zamek. Tylko po wstaniu wietrzyliśmy sypialnie przez max. 10 min. Uwierzcie mi, że nic nam nie chodziło i czuliśmy się bezpiecznie. Sama nie przepadam za pająkami ale znacznie bardziej boje się os! ;)
Poza tym cały urok byciu na polu namiotowym polega na tych wszystkich cudownych "niedogodnościach", które powodują, że człowiek lubi wyjść z strefy komfortu, którą ma w domu i doświadczyć czegoś innego. Uwielbiam to, że gdy idę na poranne siusiu, muszę dojść kilkadziesiąt metrów do toalety i czuje całą sobą to wspaniałe rześkie powietrze o poranku. W palce u stóp smyra mnie mokra od rosy trawa, a przez szumiące drzewa nieśmiało zagląda słońce zwiastując pogodny dzień. Tyle cudownych, prostych doświadczeń w trakcie drogi do toalety! Czyż to nie piękne? Pawilon z toaletami i prysznicami to oczywiście klimatyczne i dość obskurne (ale nie brudne!) miejsce, nad głową pajęczyny, ciepła woda w danych godzinach. Ale uwierzcie mi, że ten prysznic późnym wieczorem w ciepłej wodzie i satysfakcja z opanowania sztuki niedotykania otoczenia ;) a potem wtopienie się w ciepły śpiworek i błogi sen jest czymś po prostu wspaniałym!
A kawa i proste śniadanie zjedzone w środku lasu? Naprawdę doświadczając takich prostych chwil, człowiekowi chce się żyć! :)
Poranki w namiocie!
I piękna okolica. Przez ten weekend nie mieliśmy potrzeby wychodzenia poza granice naszego campingu!
Proste czynności jak łowienie ryb, wieczorne ognisko czy piknik na przyrzecznej plaży pozwalają poczuć, że są wakacje.
No i wakacyjne przyjaźnie. Marysia dwa namioty dalej spotkała swoją rówieśniczkę, z którą spędziła dużo czasu.
Ja najlepiej wspominam Gabrysi drzemki, które trwały po 3 godziny, a ja musiałam jej pilnować...na hamaku tuż obok namiotu czytając książki. Ten kojący szum drzew zapamiętam do końca życia!
Cudownym przeżyciem, było oglądanie nad rzeką spadających gwiazd. To jest niesamowite jak łuna światła pochodzącego od miasta zanieczyszcza widoczność gwiazd. Dzięki temu, że byliśmy w tym czasie na campingu w środku lasu w Borach Tucholskich mogliśmy podziwiać w pełnej krasie noc spadających gwiazd. To było mistyczne uczucie!
To smutne, że mieszkańcy Tokio, Londynu, czy innych dużych miast nie są w stanie zobaczyć nawet jednej gwiazdy! My mieszkamy na obrzeżach miasta, więc nie jest źle, ale i tak nie ma porównania z tym co zobaczyliśmy. Tak jak u siebie od razu rzuca mi się w oczy Wielki Wóz, tak tu na wyjeździe było tyle gwiazd, że zajęło mi dłuższą chwilę, by go zlokalizować.
Zobaczcie jak różni się widoczności gwiazd, w zależności od tego gdzie mieszkamy.
źródło: twojapogoda.pl
To było niezapomniane przeżycie i okazja by pomyśleć masę życzeń w ciągu jednej nocy!
źródło: shutterstock.com
Spędziliśmy niezapomniany weekend, przyznam, że chociaż 3 dni to niewiele, to odpoczęłam jak na niejednym dłuższym wyjeździe. Spokój, proste czynności, bycie z najbliższymi i seans prawdziwych gwiazd dał mi energii na następne tygodnie.
A na koniec sentencja, którą wypatrzyłam w drodze na biwak, która wszystko tłumaczy! ;)
Z ogromną przyjemnością wklejam ten wyjazd do naszego blogowego pamiętnika.
A już niebawem zapraszam na kolejne wpisy.
Miłego tygodnia! :)
Zauważcie, że gdy wspominamy dzieciństwo, zazwyczaj na myśl przychodzą migawki z naturą w tle. Wakacje u dziadków na wsi, spacery po lesie, spanie pod namiotem, zrywanie malin z krzaka, kąpiele w jeziorze i nad morzem. Większość dzieci na początku swojej edukacji najmocniej interesuje się przyrodą.
Mocno zmęczeni upałami w mieście i chęcią powrotu w czasy naszego dzieciństwa, zabraliśmy dziewczyny na najprawdziwszy biwak w środku lasu nad rzeką! To był jeden z fantastyczniejszych wypadów, na który udaliśmy się całą rodziną!
Zatrzymaliśmy się w Borach Tucholskich na kempingu w Tleniu. Od razu, gdy przekroczyliśmy bramę poczułam to coś. W ośrodku położonym w lesie, oprócz pola namiotowego były też pawilony i drewniane domki. Wspólne toalety i łazienki, w centrum miejsce na ognisko, a w dole zejście do rzeki. Poczułam się jak w dzieciństwie!
Niesamowitym przeżyciem było samo wybieranie miejsca oraz wspólnie rozkładanie naszego tymczasowego domku.
Dzieci są niesamowite, bo potrafią dostosować się do każdych warunków, a to ważne by dostarczyć im wielu doświadczeń. Na campingu nie potrzebne były żadne zabawki, dziewczynki cały czas miały co robić, a czas spędzony na świeżym powietrzu powodował, że świetnie spały w nocy.
Wiele osób mówi, że boi się lasu, jego odgłosów oraz pająków, kleszczy i innych żyjątek. Powiem Wam, że nawet przez chwilę się nie bałam, spaliśmy spokojnie i błogo. Paradoksalnie jak wróciliśmy do domu z naszej małej wyprawy, to wtedy słyszeliśmy jakieś dziwne odgłosy miasta, które słychać na jego obrzeżach. A jeśli chodzi o komary i kleszcze po prostu się zabezpieczamy, a wszelkie żyjątka nie miały szans wejść nam do sypialni, bo w naszym namiocie jest oddzielona część do spania i wystarczy tylko przestrzegać zasady, że zawsze musi być zasłonięty zamek. Tylko po wstaniu wietrzyliśmy sypialnie przez max. 10 min. Uwierzcie mi, że nic nam nie chodziło i czuliśmy się bezpiecznie. Sama nie przepadam za pająkami ale znacznie bardziej boje się os! ;)
Poza tym cały urok byciu na polu namiotowym polega na tych wszystkich cudownych "niedogodnościach", które powodują, że człowiek lubi wyjść z strefy komfortu, którą ma w domu i doświadczyć czegoś innego. Uwielbiam to, że gdy idę na poranne siusiu, muszę dojść kilkadziesiąt metrów do toalety i czuje całą sobą to wspaniałe rześkie powietrze o poranku. W palce u stóp smyra mnie mokra od rosy trawa, a przez szumiące drzewa nieśmiało zagląda słońce zwiastując pogodny dzień. Tyle cudownych, prostych doświadczeń w trakcie drogi do toalety! Czyż to nie piękne? Pawilon z toaletami i prysznicami to oczywiście klimatyczne i dość obskurne (ale nie brudne!) miejsce, nad głową pajęczyny, ciepła woda w danych godzinach. Ale uwierzcie mi, że ten prysznic późnym wieczorem w ciepłej wodzie i satysfakcja z opanowania sztuki niedotykania otoczenia ;) a potem wtopienie się w ciepły śpiworek i błogi sen jest czymś po prostu wspaniałym!
A kawa i proste śniadanie zjedzone w środku lasu? Naprawdę doświadczając takich prostych chwil, człowiekowi chce się żyć! :)
Poranki w namiocie!
I piękna okolica. Przez ten weekend nie mieliśmy potrzeby wychodzenia poza granice naszego campingu!
Proste czynności jak łowienie ryb, wieczorne ognisko czy piknik na przyrzecznej plaży pozwalają poczuć, że są wakacje.
No i wakacyjne przyjaźnie. Marysia dwa namioty dalej spotkała swoją rówieśniczkę, z którą spędziła dużo czasu.
Ja najlepiej wspominam Gabrysi drzemki, które trwały po 3 godziny, a ja musiałam jej pilnować...na hamaku tuż obok namiotu czytając książki. Ten kojący szum drzew zapamiętam do końca życia!
Cudownym przeżyciem, było oglądanie nad rzeką spadających gwiazd. To jest niesamowite jak łuna światła pochodzącego od miasta zanieczyszcza widoczność gwiazd. Dzięki temu, że byliśmy w tym czasie na campingu w środku lasu w Borach Tucholskich mogliśmy podziwiać w pełnej krasie noc spadających gwiazd. To było mistyczne uczucie!
To smutne, że mieszkańcy Tokio, Londynu, czy innych dużych miast nie są w stanie zobaczyć nawet jednej gwiazdy! My mieszkamy na obrzeżach miasta, więc nie jest źle, ale i tak nie ma porównania z tym co zobaczyliśmy. Tak jak u siebie od razu rzuca mi się w oczy Wielki Wóz, tak tu na wyjeździe było tyle gwiazd, że zajęło mi dłuższą chwilę, by go zlokalizować.
Zobaczcie jak różni się widoczności gwiazd, w zależności od tego gdzie mieszkamy.
źródło: twojapogoda.pl
To było niezapomniane przeżycie i okazja by pomyśleć masę życzeń w ciągu jednej nocy!
źródło: shutterstock.com
Spędziliśmy niezapomniany weekend, przyznam, że chociaż 3 dni to niewiele, to odpoczęłam jak na niejednym dłuższym wyjeździe. Spokój, proste czynności, bycie z najbliższymi i seans prawdziwych gwiazd dał mi energii na następne tygodnie.
A na koniec sentencja, którą wypatrzyłam w drodze na biwak, która wszystko tłumaczy! ;)
Z ogromną przyjemnością wklejam ten wyjazd do naszego blogowego pamiętnika.
A już niebawem zapraszam na kolejne wpisy.
Miłego tygodnia! :)
Hejka. Jaka Ty filozofie ukladasz i wykladasz do pola namiotowego i namiotow to ciarki przechodza. Z naturalnego prostego przyjemnego biwakowania i sypiania w namiocie zrobilas jakis przedmiot na uczelni tak wykładany. Widac ze malo w zyciu z natura obcowalas i sypialas w namiotach. Nowobogaccy pod namiotem :) tylko sie nie obrazaj. Zdjecia ogladalo sie bardzo przyjemnie z tekstem przemilcze. No ale wszystko przed Wami :) pozdrawiam cieplo Jagoda.
OdpowiedzUsuńByć może nie jest tu problem z Gusią, która, według Pani, mało sypiała pod namiotem? Ja, chodząc po plaży w pochmurny, wietrzny dzień (taka przyziemna rzecz przecież!) myślę bardzo podobnie - czuję jakbym doświadczała czegoś wyjątkowego, rozmyślam, marzę, wącham wiatr, piasek, morze :) Sądzę więc, że to niekoniecznie problem z Gusią, tylko może Pani - Pani Jagodo - nie ma duszy romantyczki, nie potrafi dostrzec niektórych spraw, czegoś "ponad" codzienność? :) ach! Tylko się proszę nie obrażać. Pozdrawiam ciepło, Marzena.
UsuńCzłowiek człowiekowi wilkiem :(
UsuńPodpisuję się pod wpisem Jagody.Tekst nie do strawienia.Na litość boską,po co tak pompatycznie? Pisanie bloga do czegoś zobowiązuje.Minimum słów - maximum treści.To dobra, stara zasada.PROSTOTA I JESZCZE RAZ PROSTOTA ,KTÓREJ AUTORKA TAK HOŁDUJE,NIECH I TUTAJ ZAGOŚCI! Fotorelacja znakomita,fajny pomysł na spędzenie weekendu.
UsuńZaglądaj więc do blogów gdzie PROSTOTA I PROSTOTA, a daj autorce pisać jak chce. I nie mówię tego z wykrzyknikami, tylko na spokojnie. Po prostu lepiej byłoby korzystać z dobrodziejstw świata, jak i z internetu, tak jak nam się podoba. Więc niech też jedni piszą jak chcą i docierają do swojej grupy, która podobnie rozumuje, a tym co im nie odpowiada (a mają przecież prawo) radzę zamiast starać się kogoś zmieniać na siłę, zmienić bloga, bo czepianie się na siłę zdradza mocną fascynację i kurczowe trzymanie się "mimo wszystko" tych stron. Bo normalnie, gdy ktoś stwierdza, że mu się nie podoba, czy, że jest jak zwykle pompatycznie, to nie wraca tu więcej i już. I to jest ta prostota w wyborze tego co czytamy i oglądamy w internecie. Skorzystaj z tego i nie męcz się! Naprawdę! ;)
UsuńTym bardziej, że autorka odniosła się kiedyś do tego typu zarzutów i jak widać nie ma zamiaru się zmieniać i nic sobie nie robi z tego typu komentarzy i nadal pisze po swojemu. :)
UsuńZ resztą się nie dziwię, bo to byłoby chore gdyby miała się zmieniać. Ludzie nigdy nie będą zadowoleni. Pisze tak, jest źle, pisałaby prostym językiem lub nic też by się czepiali, że płytko i głupio. Najlepiej to właśnie robić swoje i już! :)
Blog jest dla wszystkich? Czy tylko dla zakochanych w Pani Gusi? :) pytam z ciekawości bo jeśli jestem neutralnie nastawiona do bohaterki bloga to nie wiem czy to już nie będzie za duża krytyka i brak uczuć ? A co dopiero mają powiedzieć Ci co lekko chłodno podchodzą do tego bloga znajdują inspiracje ale bez szału? ;) miłego wieczoru Tusia L.
UsuńJa nie zauważyłam jakiegoś przesadnego wychwalania, tylko a to ktoś podziękuje za inspiracje, a to ktoś się zgodzi z jakąś myślą, a to podziękuje za fajnego posta. To jest normalne, bo zaglądają tu ludzie dla przyjemności, bo jakoś się tu odnajdują, po prostu lubią to! Nie trzeba chwalić i wielbić pod niebiosa, a można po prostu..lubić, tak zwyczajnie. A jeśli ktoś czepia się stylu pisania, osobowości autorki, dziurawej skarpetki (gdzie?), wyszukuje jakieś najmniejsze niuansiki by tylko "grzecznie" dopiec, to jest to naprawdę dziwne. Naprawdę myślisz, że ten komentarz coś tak fundamentalnego zmieni? Nie mówiąc o tym, że naprawdę dajmy ludziom być tacy jacy są, póki nie robią komuś krzywdy.
UsuńTym bardziej, że takie komentarze tylko obnażają brak jakieś logiki i elokwencji. Normalny człowiek, zwłaszcza w wolnym czasie nie traci czasu na czytanie czegoś czego nie lubi.
Nie chodzi mi absolutnie by tu bronić bloga, on sam się broni i działa po swojemu. Ale po prostu irytuje mnie takie myślenie, że jak coś jest dla wszystkich to będę się tu panoszyć. Jak przystanek autobusowy jest dla wszystkich, to oznacza, że trzeba go zdewastować? Bo jest dla wszystkich również dla wandala i on dewastuje przystanek, bo ma potrzebę pokazania, że mu się tu nie podoba? Serio?
Możemy krytykować rzeczy, które mają bezpośredni lub pośredni wpływ na nasze życie - dotyczy to np. polityki itp. Ale zostaw autorów blogów w spokoju, bo przecież masz wybór! Nie zaglądaj i tyle.
Święte słowa! Ja od kilku lat zaglądam do Magicznego Domku przede wszystkim dla przyjemności i inspiracji. Blog Twój, Gusiu, faktycznie broni się sam i życzę by było tak dalej. Powodzenia! Pozdrawiam cieplutko. Ela
UsuńI ja, jak dziewczyny powyżej, proponuję spędzać wolny czas wykonując bardziej ambitne rzeczy niż czytanie "nielubianego", ewentualnie "trochę nielubianego" bloga :)
UsuńGusia, w ogóle nie słuchaj tych zarzutów! Ja właśnie wchodzę na Twojego bloga po to żeby w wirze codziennych spraw przypomnieć sobie, żeby bardziej doceniać drobne przyjemności i tak, robić z nich wręcz mistyczne przeżycie! A swoją drogą w zeszłym tygodniu też byłam po raz pierwszy od dzieciństwa na campingu i to w Bieszczadach i moje wrażenia nie odbiegają wcale od Twoich. Ja bym jednak nie umiała ich tak ładnie opisać :)
UsuńCzytam "nowobogaccy" i od razu widzę o co tej zazdrośnicy naprawdę chodzi...Spełniony życiowo człowiek, nawet jak mu się coś nie podoba u innych, zachowuje klasę i nie krytykuje.
UsuńA poza tym, droga Jagodo, każdy ma prawo zachwycać się na swój sposób i pisać swój blog jak chce!
Katarzyna
Ale cudownie :)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Waszym pomysłem na weekend! :-) Czy mogłabyś podać jakieś namiary na ten kemping albo przynajmniej pełną nazwę? Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńPięknie tam.Kolejne miejsce na mapie do odwiedzenia:)
OdpowiedzUsuńU mnie na półce również Cisza i spokój obok Bieguni;)
Pozdrawiam i zazdroszczę wspaniałych przeżyć:)
Chyba nie powinnaś pokazywać tablic rejestracyjnych czyjegoś pojazdu ;)
OdpowiedzUsuńTwoje skarpetki sa totalnie skluszczone i maja dziure blogowa perfekcjonistko.
OdpowiedzUsuńGusiu! Po tak wielkiej życiowej wpadce i rozczarowaniu wielu Polaków swoją skarpetką, przemyślałabym zamknięcie bloga! Jak mogłaś? :)
UsuńZgadzam się - blog powinien być zamknięty za tą skarpetkę ;)
UsuńA na serio - świetny wpis ! Przeczytałam go wieczorem jak dzieci już spały. Dał mi on chwilę wytchnienia.
Czy mieliście lodówkę turystyczną na prąd ?
Co to znaczy skluszczone ????🤔😕
UsuńKochana jak mi przyjemnie czyta się Twoje posty😊Uwielbiam po stokroć!Bardzo mi się przypomniały czasy moich biwaków z rodzicami i też mi się tak zamarzyło... Koniecznie muszę to zrealizować! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRobisz świetne zdjęcia :) Przypomniały mi się moje wyjazdy w dzieciństwie z rodzicami pod namiot. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNabrałam ochoty na noc pod namiotem, od poprzedniej minęło 15 lat!�� Przekonuje mnie Wasz namiot z osobną strefą do spania, skąd pochodzi?
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na spędzenie czasu z dziećmi. Również u siebie zauważyłam, że przyroda daje ukojenie. Także czas wybrać się na grzyby do lasu! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniały wpis, cudownie się go czytało. Za to bardzo smucą mnie przykre komentarze. Nie zniechęcaj się! To, ze szukasz snesu, cieszysz się prostymi chwilami jest piekne. Dziękuję, że nam o tym przypominasz. Jesteś inspiracją :)
OdpowiedzUsuńWiele lat temu obiecywałam sobie, że już nigdy więcej pod namiot. Czytając Twój tekst i oglądając zdjęcia nabrałam wielkiej ochoty na taki wyjazd. Od razu też wróciły wspomnienia z takich wyjazdów. No i ten szum drzew, pamiętam, to było cudowne. Warto nieco oderwać się od wygód cywilizacji :)
OdpowiedzUsuńJak fajnie, ze wróciłaś do Tlenia! Następnym razem polecam 'w okolicy', ale to już bliżej skąd ja pochodze, Ranczo Ostrowite, myślę, że by Ci się spodobało :)
OdpowiedzUsuńKasiu S, jakie cudne to miejsce które polecasz! Obejrzałam sobie ich galerię i serce aż rośnie jak się patrzy na te zwierzaki. No ja na to najbardziej zwróciłam uwagę bo to, jak człowiek traktuje zwierzęta dużo o nim mówi... W każdym razie już wiem gdzie będę musiała zaplanować wycieczkę ;)
UsuńPozdrawiam
Aga
Miło, że Ci się podoba :) Pamiętam jak tam pojechaliśmy pierwszy raz, tak tylko obejrzec miejsce, a właściciele zafundowali nam darmową wycieczkę po całym ranczu :)
UsuńLudzie, czego się czepiacie. To jest Jej blog i Jej odczucia.Każdego chcecie" walcem wyrównać"Pozdrawiam Urszula
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGusiu czy mogłabys być bardziej rzetelna i nie utrudniać mi życia? Poproszę następnym razem o zdjęcie z przybliżoną dziurą w skarpecie a nie ja muszę się przyglądac by zobaczyć coś czego i tak nie dostrzegłam. Trochę więcej profesjonalizmu dziewczyno - jak tak można w porwanej skarpecie? Jestem zdruzgotana i rozczarowana jednocześnie. Nie wiem czy się podniosę - najpierw goła vloglola we vlogu a teraz dziurawe skarpety. No ludzie kto to widział! :D
OdpowiedzUsuńGusiu, jakis czas temu skończyłam czytać Twojego bloga, od pierwszego wpisu! Widzę, jak Twoje myślenie i podejście do życia nabiera głębi. Ten kto czyta Cię od pierwszych "stron" wie, że jesteś "taka" od samego początku. Nie zatracic siebie, zwlaszcza kiedy czyta i patrzy na Ciebie tyle osob, to wielka umiejętność i walor. Mnie bardzo ta Twoja filozofia odpowiada. Doszukuje się tu wskazówek, ktore beda punktami zwrotnymi i motywacją u mnie. Dopiero od kilkunastu miesięcy staram się wdrażać w moje zycie znaczenie malych, z pozoru nic nie znaczących rzeczy i chwil. Nie zmienaj się, Gusiu. Jesteś niesamowicie wartościową kobietą. Idąc swoją drogą, pokazujesz Waszym Córeczkom, najlepszy z możliwych kierunków w życiu. Dziękuję za każdy wpis i przesyłam moc serdeczności!
OdpowiedzUsuńStała Czytelniczka
Ja np. nie lubię opisów, więc je pomijam. I wilk cały i owca syta - polecam takie rozwiązanie niezadowolonym. Blog śledzę już jakiś czas i ciekawa jestem tej prostej codzienności. Szukam pomysłów i inspiracji. I za to dziękuję. Hm. Dziury nie zauważyłam! ślepy to ślepy. Piękne miejsce, ale nie dla mnie 😃 chociaż weekend to tylko 2 max 3 noce może bym dała radę! Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńWilk syty i owca cala;-) a rada jak najbardziej trafna. Ja czytam, choć to tez troche nie moj styl. Na gwiazdy nie zwracalam nigdy uwagi, ale teraz uswiadomilam sobie, ze mieszkajac prawie 30 lat na wsi czesto widywalam takie niebo.
UsuńPs. Moja corka, "dziecko miasta", tez najlepiej bawi sie na łonie natury, a jej ulubionym obuwiem sa kalosze:-)
Właśnie to mi się autorce podoba,że potrafi dostrzec piękno w wydawało by się zwykłych, nieciekawych rzeczach. To cenna umiejętność. Mnie często to piękno umyka
OdpowiedzUsuńi dlatego cenię Gusię za inspirację i to,że mi "otwiera oczy" na magię codzienności.
Nie rozumiem jak można takie postrzeganie świata krytykować? Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy z niecierpliwością. Iwona.
Ten tekst napewno dobrze zrozumieją ludzie z miasta, którzy wieś kojarzą z wakacjami. Ale prawdziwe życie na wsi tak nie wyglądało. Kiedyś żyło się prościej, ale też ciężej. Moja prababcia żyjąca z mężem i 8 dzieci w jednej izbie oddałaby wszystko za choć część udogodnień jakie ja mam teraz. Mogłaby choć na chwilę usiąść z dziećmi i popatrzeć w gwiazdy a nawet się nimi zachwycić. Praca fizyczna była przymusem, nie przyjemnością i to właśnie ona zabierała człowiekowi "cząstkę siebie" jak nie całość. Teraz prace domowe są niczym w porównaniu do tego, z czym musiała zmierzyć się kobieta nie mając lodówki, wody w domu, prądu czy proszku do prania i sklepu pod nosem. Teraz fajnie jest oderwać się z odpoczynku i "znaleźć siebie" w fizycznej pracy oznaczającej np. koszenie trawy...kosiarką. Wtedy ludzie woleli znajdować siebie leżąc na kanapie i czytając gazetę.
OdpowiedzUsuńTen tekst napewno dobrze zrozumieją ludzie z miasta, którzy wieś kojarzą z wakacjami. Ale prawdziwe życie na wsi tak nie wyglądało. Kiedyś żyło się prościej, ale też ciężej. Moja prababcia żyjąca z mężem i 8 dzieci w jednej izbie oddałaby wszystko za choć część udogodnień jakie ja mam teraz. Mogłaby choć na chwilę usiąść z dziećmi i popatrzeć w gwiazdy a nawet się nimi zachwycić. Praca fizyczna była przymusem, nie przyjemnością i to właśnie ona zabierała człowiekowi "cząstkę siebie" jak nie całość. Teraz prace domowe są niczym w porównaniu do tego, z czym musiała zmierzyć się kobieta nie mając lodówki, wody w domu, prądu czy proszku do prania i sklepu pod nosem. Teraz fajnie jest oderwać się z odpoczynku i "znaleźć siebie" w fizycznej pracy oznaczającej np. koszenie trawy...kosiarką. Wtedy ludzie woleli znajdować siebie leżąc na kanapie i czytając gazetę.
OdpowiedzUsuńHej, chyba jestem tu jedynym facetem w komentarzach a może tylko tak mi się wydaje. Przyznam że nie lubię pisać komentarzy. Kiedykolwiek czytam wpisy pod artykułami jest w nich wiele przemądrzalstwa. Coraz mniej się szanujemy i mamy dobrej woli aby odnaleźć pozytywy artykułu. No więc budująco: jestem tatą trójki dzieci i po wielu latach udało mi się spełnić marzenia dzieciństwa. Urlop spędziliśmy pod namiotem. Wędrując spontanicznie po polach namiotowych. Spontanicznie to znaczy że zależało to od naszego widzimisię kiedy jemy, śpimy, czy wogóle zostajemy tu gdzie jesteśmy dłużej czy szukamy czegoś innego. Im prostrzy ekwipunek tym było fajniej. Poranki pod namiotem bomba. Poranna kawa i obsercje jak budzi się dzień nie przez okno ale będąc częścią tego świata - to kwintesencja sensu egzystencji. No i perseidy...!!! Moi synowie przez tydzień nie pisneli o tabletach czy telefonach a wrocili z opinią najfajniejszego wypadu w życiu. No i na koniec: natura uczy nas pokory. Obudzone emocje pokazane w Internecie jakoś ludziom przeszkadzają. Ja cieszę się że są inni którzy widzą świat podobnie jak ja. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńI jak niezmiernie dziękuję Ci za ten komentarz i wrażliwość! Więcej męskiego punktu widzenie pragnęłabym na blogu! :)
UsuńSuper pomysł:-) Jako dziecko i nastolatka każde wakacje spędzałam pod namiotem, najpierw na obozach harcerskich, potem wyjazdy z przyjaciółmi. Potem mówiłam, że nigdy więcej, że ja jednak lubię wygodę i na wakacjach mieć pewien komfort, ale czytając takie wpisy jak Twój czy Pauliny z Odpoczywalni, nabieram ochoty na taki wyjazd:-) Może za rok, dwa jak troszkę dzieci podrosną:-)
OdpowiedzUsuńA co do tych komentarzy...to mam nadzieję, że się nimi nie przejmujesz! Ludzie naprawdę mają problemy:-)
uściski!
Jak dla mnie tekst i zdjecia sa jak najbardziej ok... Negatywne komentarze? Do kosza z nimi..., pisane przez ludzi, ktorzy w zyciu nie oderwali sie od "komorki", a co dopiero od miejskiego zycia. A moze i w zyciu na zywo namiotu noe widzieli..... Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńNa ogół jestem cichą czytelniczką, ale wstęp do tego postu wzbudził we mnie przemożne pragnienie polemiki ;) Wiem, że życie bliższe naturze jest w pewnym sensie myślą przewodnią Twojego bloga, ale kiedy czasem czytam (niekoniecznie u Ciebie) o tym, jak to kiedyś ludzie żyli prościej, ’naturalniej’, a teraz z jednej strony mają więcej czasu, ale ciągle się śpieszą i nie potrafią żyć pełnią życia… wydaje mi się to straszną generalizacją i uproszczeniem? W sensie, wyciągamy z tego dawniejszego stylu życia jeden element i romantyzujemy go, oglądamy przez różowe okulary naszej wygodnej - miejskiej - współczesności, robiąc z niego coś, czym nie do końca jest…? Przecież wciąż żyją w Polsce ludzie, którzy pamiętają właśnie młodość bez prądu, bieżącej wody i udogodnień cywilizacji; ba, w chwili, kiedy to piszę, miliony ludzi na całym świecie żyją właśnie w ten sposób i dla większości jest to piekło codzienności, nie świadomy wybór.
OdpowiedzUsuńA wakacje u dziadków na wsi? Dokładnie tak jak opisałaś wspomina swoje dzieciństwo mój warszawski narzeczony. Ale nie tak dawno rozmawiałam ze znajomą pochodzącą ze wsi, która każde - każde - wakacje spędzała pracując od rana do nocy w gospodarstwie i na polu swoich rodziców. I wspominała nie wyprawy nad rzeczkę i maliny prosto z krzaka, ale drabinę na piętro stodoły, na którą była zmuszana wchodzić mimo paraliżującego lęku wysokości i nogi poharatane do krwi od chodzenia po rżysku. Wspominała stonki, których się brzydziła, a które czepiały się wszystkiego, i ręce pokłute od ogórków. Wspominała palące słońce, pot i opaleniznę w postaci brązowych dłoni, nadgarstkach i karku przy całkowicie białej skórze na reszcie ciała, z której śmiali się jej rówieśnicy. Dorosła kobieta opowiadała mi o tym wszystkim ze łzami w oczach, a to wspomnienia sprzed 17 lat. Żyła prosto, blisko natury, zgodnie z porami roku, praca fizyczna była - a jakże - i wspomina to jako najgorszy koszmar, bo nie miała innego wyjścia, nic do gadania.
Podsumowując - taka ucieczka od cywilizacji na weekend na kempingu jest niewątpliwie super pomysłem i atrakcją dla dziewczynek, (i jak zawsze z przyjemnością obejrzałam fotorelację! Są absolutnie przeurocze!), ale nie oszukujmy się, główny urok takiej wycieczki polega właśnie na tym, że to nasz świadomy wybór, a po kilku dniach wracamy do wygodnego życia z pralką, zmywarką, bieżącą wodą i internetem. Właśnie w tym kontekście wstęp do postu strasznie mi zgrzyta. Wybór, między jednym i drugim, jest niesamowitym przywilejem, który wielu nigdy nie był, i nie będzie dany.
Na pewno znajdzie się ktoś, kto odbierze mój komentarz jako 'negatywny', ale naprawdę piszę go bez złośliwości czy chęci wbicia szpili. Czytam Cię od lat, cenię za ciepło, wrażliwość i autentyczność i nie mam zamiaru przestać tu zaglądać, a tematyka i treść postów jak zawsze są Twoim autorskim wyborem :) Czy się zgodzisz z czymkolwiek, co napisałam, czy nie, pozdrawiam i do następnego posta!
Fajny głos rozsądku :)
UsuńCzytam Magiczny Domek prawie od początku i bardzo lubię, ale tym razem jakoś tekst mało mi się „zgrywał” ze zdjęciami. Uciekamy od współczesności do natury, ale wieziemy, stolik, krzesełka, żeby mieć wygodę a i jakiś kabel widać pewnie, żeby mieć prąd. Takie trochę niepotrzebne dorabianie ideologii ;)
Asia
O matko...Przeczytałam wpis, obejrzałam zdjęcia i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że może wzbudzić tyle emocji, tyle negatywnych opinii. Ludzie doprawdy ze wszystkiego potrafią wyciągnąć jakiś brud i chyba nie mają się czym zająć. Albo...to zazdrość? To, czym dysponujecie, co jecie, gdzie jeździcie, jak się ubieracie itd. to naprawdę jest dużo powyżej przeciętnej, więc może to ludzi boli?:) Nie mam pojęcia:))
OdpowiedzUsuńFajny weekend. Marzy mi się camper, ale...to droga zabawka:) Pozdrawiam! Tak trzymaj!
Fajnie miejsce pełne wspomnień ! Byłam kilka lat temu w tym ośrodku, w jednym z tych drewnianych domków, woda we wspólnych łazienkach niestety cały wyjazdy była lodowata ! Ale i tak wspominam go z uśmiechem :) Bardzo fajny wpis i ta pognieciona koszulka Pana Poślubionego! Idealne 'ukoronowanie' prostoty i zwyczajnego nie przejmowania się niczym na urlopie ;) W Twoich wpisach i na zdjęciach wszystko jest takie śliczne i przemyślane, a ta koszulka pokazuje że jesteście prawdziwi :)
OdpowiedzUsuńDo czego niby zobowiazuje pisanie bloga? Ktos pisze dla siebie i dla przyjemnosci... To ze, komus innemu, kto zajrzy, sie nie podoba, niech nie czyta. PS Nie jest zakazane pokazywanie tablic rejestracyjnych. Pozdrawiam cieplo :)
OdpowiedzUsuńBiwak z dziećmi to na pewno świetne przeżycie! Choć na razie mam malutkie dziecko, które dopiero co się narodziło, więc nie wiem, czy to jest dobry pomysł na takie przedsięwzięcia, ale gdy już przestanę karmić i sukienka do karmienia będzie przeszłością to moze rozważę taką wyprawę. Ale tyle wspomnień, zdjęć, wspólnych śniadań i do tego blisko łona natury to naprawdę coś! Będziecie mieli co wspominać :)
OdpowiedzUsuńTaki biwak, na łonie dzikiej natury to wspaniała forma odpoczynku dla całej rodziny. Zero technologii, tylko natura i relaks dla wszystkich.
OdpowiedzUsuń