Nie czekałam na Euro 2012, nie znałam nazwisk polskiej reprezentacji. Nie kupiłam też flagi na samochód. Nie przepadam za piłką nożną i byłam święcie przekonana, że nic nie będzie mnie wstanie zaciągnąć do telewizora by oglądać jakikolwiek mecz. Jeszcze 3 tygodnie temu, słuchając różnych audycji na temat zbliżających się mistrzostw, myślałam o tym jak bardzo mnie ten temat nie dotyczy.
Ale tak się złożyło, że kątem oka obejrzałam kilka meczy i po prostu poczułam ten klimat! Naprawdę coś się działo na boisku i emocje sięgały zenitu.
Wpadłam w piłko-szał na tyle, że nie mogłam się doczekać sobotniego meczu.
Szkoda, że mam się nie udało. Naprawdę wierzyłam, że to możliwe.
Spędziłam jednak przemiły i pełen emocji wieczór. W gronie przyjaciół w małym, klimatycznym barze za miastem. Fajnie!
Nie zdążyłam się ubrać w narodowe barwy, ale miałam piłkarskie kolczyki i sportowy warkoczyk (przynajmniej mi ta fryzura kojarzy się ze stylem 'na sportowo'). :)
Do napisania kochani! Oby jak najszybciej zleciało do następnego weekendu!
Oj szkoda, że się nie udało :( Też miałam dużą wiarę w naszych :)))
OdpowiedzUsuńTo zupełnie tak jak ja ;) Nawet wstępnie zapisałam się to Antyeuro strefy 0 gdzie miałam spędzać czas podczas meczy razem z koleżankami - ale przepadłam ;D
OdpowiedzUsuńMało tego mam nawet nowego idola - Tytonia :D
Podobna sytuacja u mnie, atmosfera sprawiła, że obserwowałam rozgrywki grupy. Czułam wręcz, że to obowiązek narodowy :D
OdpowiedzUsuń