Śniadanko! :)
Dziś szykuje się do pracy. Mam dużo rzeczy do 'odhaczenia'. Do tego pada mi telefon! Mój starutki iPhone 4 umarł śmiercią naturalną. I nie mogę udzielać się na instagramie! Koszmar!
Marysia się coraz szybciej i odważniej przemieszcza. Trzeba bardzo uważać! Naszykować się jednocześnie, to dopiero wyzwanie. :)
Strój dnia.
To był zabiegany dzień w pracy. Zawsze staram się zrobić wszystko jak najszybciej i jak najwięcej w ciągu dnia, bo czas zyskał dla mnie nowe znaczenie. Marysia w tym czasie spędza czas z moją teściową, Babcią Jolą. Często jest też tak, że dwie babcie idą razem z Marysią na spacer - fajnie, że się tak przyjaźnią. :)
Po powrocie ogarniam domek i wprowadzam małe zmiany w salonie (niebawem pojawi się wpis). Pytacie jaki mam system sprzątania i ogarniania domu. Więc u mnie jest tak, że robię to niemalże cały czas. Tu przejdę i poprawię poduszki, tam schowam coś do szuflady, idąc na górę zabieram wysuszone pranie, a schodząc śmieci z łazienki itd. itp. Taki już ze mnie typ, że te czynności wykonuje nieprzerwanie. :) Trudno by mi było robić zdjęcia przy każdej czynności (a Wy zanudzilibyście się okrutnie!) więc zdjęcia są wtedy jak mi się przypomni. :)
Po południu wybieramy się w odwiedziny do cioci Kasi (siostry Pana Poślubionego) podziwiać kolejny etap urządzania pokoiku dla brata ciotecznego Marysi! :) Pojawi się już niebawem w lipcu! :)
Jemy pyszności...
Gdy wracamy do domu, idziemy prosto do łazienki. Kąpiel Marysi i słodkie sny. A Mama po nocach robi wielkie porządki w domu. Jutro wraca Pan Poślubiony! :)
Nawet udało się zrobić porządek w kosmetykach i umyć pędzle. To był jeden z tych wieczorów, gdy ma się 'fazę' na porządki i nawet sprawia to przyjemność. :)
Do jutra! :)
Przyjemnie się oglądało relację z tego tygodnia:) Powtórzę za wieloma, że lubię ten cykl Twoich postów.
OdpowiedzUsuńObserwując te skrawki Twojego życia, które nam pokazujesz dostrzegam, że na wiele spraw mamy podobne spojrzenie. Ja też chodząc po domu ciągle coś noszę, przestawiam, ogarniam te mniejsze rzeczy, które są na widoku. Staram się nie robić pustych przebiegów, żeby oszczędzać czas no i własne nogi :)Co przy 3 miesięcznym dziecku jest bardzo ważne.
Pewnej rzeczy Ci troszkę zazdroszczę ;) Chodzi o to, że jesteś mobilną mamą. Być może w końcu, mając Twój przykład z tyłu głowy, zacznę jeździć autem! Prawo jazdy mam 9 lat ale bardzo mało jeździłam i nie mam za bardzo odwagi. Obserwuję jak ludzie teraz jeżdżą, jak nerwowo i ostro. Przez to stresuje mnie fakt, że ktoś by na mnie trąbił bo jadę na przykład wolniej lub dłużej parkuję.
Widząc Twoje zdjęcia, zdaję sobie sprawę jak wiele daje korzyści poruszanie się autem. Jest się niezależnym i chyba bardziej efektywnym w ciągu dnia. Po prostu wiele więcej można załatwić.
Nie narzekam, bo spacery też mają swoje plusy, zwłaszcza że w moim mieście mam wszystko pod ręką. Poza tym zawsze mogę liczyć na męża ale... to jest coś co mnie męczy, wyzwanie które jest przede mną, cel który chciałabym osiągnąć w niedługim czasie.
Sama sobie często powtarzam słowa Wayne W. Dyer, że "jesteś dobry w tym co ćwiczysz, nie w tym czego unikasz". Dlatego jeszcze raz dziękuję, że jesteś dla mnie inspiracją. Nie tylko jeśli chodzi o prowadzenie domu, nastrój, który w nim tworzysz, aranżacje wnętrzarskie ale również o takie aspekty życia wykraczające poza to, co pokazujesz.
Serdecznie Cię pozdrawiam
Iwona i śpiący Leonek :)
Witam. Mam pytanko, nie dotyczy ono co prawda postu, ale jestem na etapie zakupu wózka dla mojej córeczki i przeglądając Pani bloga zauważyłam, że macie joolza. Jesteście z niego zadowoleni? Jest moim faworytem, ale chciałabym wiedzieć czy warto go kupić. Z góry dziękuję za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Karolina
Gusiu lubię Twój styl ubierania się :) Gdzie najczęściej kupujesz i jakie marki polecasz? Bo właśnie przydałoby się moją szafę trochę uzupełnić bo nie mam w czym chodzić.
OdpowiedzUsuńAle miło, że teściowe się lubią i razem z wnuczką chodzą na spacery :) też tak chcę w przyszłości :D
OdpowiedzUsuńCzytanie Twojego bloga wprowadza mnie w błogostan. :)
OdpowiedzUsuńIwonka, ćwiczenie czyni mistrza, Przejedź się z kimś kilka razy po mieście potem spróbuj sama,im szybciej zmierzysz się ze swoim strachem tym lepiej,zacznij od mniejszych uliczek i skrzyżowań potem większych. Jak opanujesz auto to już się uzależnisz,zobaczysz:)Tylko nie naklejaj sobie zielonego liścia. Będziesz mieć dla siebie usprawiedliwienie i tym samym wolniej pokonasz strach.Pozdrawiam :) Aga
OdpowiedzUsuńŻycie mamy wcale nie wieje rutyną i Ty jesteś tego żywym przykładem :)
OdpowiedzUsuńPowtórzę się, ze bardzo lubię ten cykl postów :)
Uwielbiam te serie, jak dla mnie to moglabys robic takie wpisy caly rok:)
OdpowiedzUsuńIwon(K)a - Iwonko, naprawdę warto chociaż spróbować przezwyciężyć swój strach. Moja przyjaciółka, która się bała jeździć a miała już dawno prawo jazdy (i nie jeździła ze strachu) w ciąży wykupiła sobie kilka godzin jazd z instruktorem. Miała komfort bo trenowała nie do egzaminu, a tak by sobie przypomnieć, by pojeździć pod okiem doświadczonej osoby, która może w każdej chwili zareagować. Oczywiście szło jej coraz lepiej i instruktor powiedział, że może sama bez problemu Dało jej to silę. Teraz jeździ wszędzie ze swoją córeczką i idzie jej doskonale. Dzięki temu jest bardziej mobilna i wolna. Spróbuj! Trzymamy kciuki! ;*
OdpowiedzUsuńDiana - dziękuje kochana! Ubieram się naprawdę prosto przeważnie w sieciówkach typu Zara, Esprit, H&M a nawet znajdę coś basicowego w C&A. Na markę stawiam raczej (ale bez przesady) w torebkach czy butach (i kupuje na np. Zalando).
OdpowiedzUsuńDziękuję Gusiu za odpowiedź! Aga (anonimowa) także dziękuję za miłe słowa!
OdpowiedzUsuńDziewczyny jestem zmotywowana! Na weekend umówiłam się z mężem, że pojeździmy razem.
Teściowa posiedzi z synkiem a ja będę szaleć na drodze haha.
Mam nadzieję, że z każdą kolejną próbą będzie lepiej!