12 października 2015

Pierwsze Urodziny Marysi

Nie wiem jak Wam, ale mnie ten rok zleciał bardzo szybko. Szybko, jednak pamiętam każdą najmniejszą chwilę. Odtwarzam dokładnie poród i (co może się wydać dość dziwne dla niektórych) uwielbiam do niego wracać myślami i analizować każdą sekundę. Było to nie lada wyzwanie, ale i jedna z piękniejszych chwil w moim życiu. Pamiętam pierwszy dzień w domu, po powrocie ze szpitala (dziś, 12-go października mija dokładnie rok). Pierwsze spotkanie ze szczurkami (tzn. naszym zwierzyńcem), to, że moja Mama zrobiła na powitanie karpatkę, a Tata z bratem i Panem Poślubionym przygotowali wielki transparent "Witamy Gusię i Marysię w Domku". Jak tylko wjechaliśmy na nasza ulicę i zobaczyłam ten napis momentalnie zaczęłam płakać jak bóbr (do dziś kręci mi się łezka w oku). Pamiętam pierwsze delikatne posiłki, które przygotowywał mi Pan Poślubiony, ten ryż z prażonym jabłkiem był najpyszniejszy na świecie. I to, że pierwsze dwa tygodnie mieliśmy tylko dla siebie. Pamiętam, jak hucznie świętowalismy pierwszą 'tygodnice' Marysi i była u nas cała rodzina, a sąsiadka przyszła ze zgranymi zdjęciami, które zrobiła z okna, właśnie tego transparentu, który nie ukrywajmy, był widoczny na całej ulicy! ;) Nie baliśmy się ludzi, spacerów, wyjść z małym dzieckiem, bo Marysia stała się normalnym, pełnoprawnym członkiem naszej rodziny. Pamiętam jak byłam zdumiona, że dziecko, może być od razu 'jakieś'. To nie tylko dziecko, ale też kształtująca się osobowość i chyba właśnie ją najbardziej kocham w Marysi. Nie jest stereotypowym dzieckiem, jest sobą i nietuzinkowym, małym człowiekiem. Teraz już wiem dlaczego pewne wskazówki 'cioć dobra rada' nie mają pokrycia w rzeczywistości. Każdy bobas jest po prostu inny. To dlatego nie umieszczam na blogu rad odnośnie kąpania, spania, karmienia, szczepienia i bóg wie czego jeszcze, bo owszem mam swoje sprawdzone sposoby, ale inna mama ma pewnie swoje. Są rzeczy, w które wierzę np. moc rutyny w pewnych częściach dnia czy unikanie przesadnego trzęsienia się nad dzieckiem przy jednoczesnej sile przytulasów i buziaków bez końca (bo w tej kwestii rozpieszczać można do granic możliwości). I jeśli ktoś mnie zapyta o radę, to powiem co u nas się sprawdziło, ale nie daję sobie głowy urwać czy sprawdzi się to przy Waszym nietuzinkowym człowieczku. ;) 
Nie sprawdziły się rokowania, że dziecko to jakaś wielka mistyczna próba dla związku, bo tak naprawdę docenia się te chwile we dwoje jeszcze mocniej. A na dodatek okazuje się, że chce się właśnie spędzać czas we troje, bo jest jeszcze fajniej! Dochodzi jeszcze takie silne przeczucie, że jak patrzę na Marysię i Pana Poślubionego to myślę sobie, że skoro z naszej mieszanki powstało takie cudo to musieliśmy się dobrać doskonale! ;)
Myśląc o tym roku pamiętam każdy fajny moment. To jak razem tuliliśmy w nocy Marysię, gdy wychodziły jej pierwsze ząbki. To, że praktycznie 95% Marysiowych kąpieli zawsze robimy razem (wyjątkiem są tylko wyjazdy Pana Poślubionego) oraz te chwile gdy 'kłocimy' się to ma zajmować się Marysią, a kto zająć się częścią innych obowiązków (bo wiadomo, że fajniejsza jest zabawa z Maryśkiem! ;). Pamiętam kąpiele pod chmurką, pierwsze wypowiedziane świadomie 'Mama" (i to dokładnie w Dzień Mamy), pierwsze stałe jedzenie, pierwsze kroczki. To wszystko 'pierwsze' tak niesamowicie cieszy, ale okazuje się ze to drugie i tysiąc dziesiąte równie mocno!  
I, że wszystko się da. I utrzymać porządek w domu i prowadzić życie towarzyskie. Jest tak samo i .. zupełnie inaczej. Najwięcej zmienia się w głowie. Na lepsze. :)

No tak, miałam tu skrobnąć szybkiego posta, a tak się rozpisałam! Jednym słowem taki rok trzeba było hucznie świętować. I tak w Magicznym Domku odbyły się Marysiowe pierwsze urodziny w gronie naszych najbliższych!



Ponieważ zaproszonych było prawie ponad 20 osób (ach byłoby więcej, ale część niestety nie mogła się stawić), musieliśmy zorganizować jak najwięcej miejsc siedzących. By było więcej miejsca w naszym, naprawdę niewielkim salonie, przesunęliśmy stół, który pełnił rolę szwedzkiego bufetu.




Złote akcenty i naprawdę ładne, jak na papierowe, talerzyki i kubeczki (H&M Home).



I nasz chłopak ze spineczką. :P


A tu selfie i Mama! ;) Jestem Mamą od roku! Niesamowite!


No i leśny Marysiowy tort! Bardzo chciałam zrobić go sama. Jednak chyba coś w tym jest, że coś od serca zawsze wychodzi! :)


Z pewnością będziecie pytać o przepis. Przepis miała moja Mama, ale dla pewności porównałyśmy go z tym (klik) z internetu. Marysiowy jest większy z 6 jajek (więc wszystko razy trzy ) i ma inny krem (jedna ubita śmietanka, 6 serków mascarpone oraz cukier (na oko wg smaku)).


Muchomorki wykonałam sama z masy cukrowej, którą zamówiłam przez internet. (klik)



I Marysia w akcji! :)


Było naprawdę wspaniale!


A tu 'prawie' wszyscy na zdjęciu!


To był cudowny wieczór! Marysia tak się świetnie bawiła, że poszła spać po godzinie 22.00!

Kolejna wspaniała chwila wpisana do pamiętnika.

Do napisania kochani!
SHARE:

70 komentarzy

  1. Uwielbiam Was, zdjęcie z najbliższymi bezcenne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszego dla Marysi! Ładnie to napisałaś... Wokół same jakieś dziwne rokowania co do związku przy okazji nadejścia nowego życia. Z każdym dniem obecnie szykuję się do tego wielkiego wydarzenia, więc to pokrzepiające :)
    Przyjęcia u Was milutko wyglądało, aż by się chciało wprosić na torcika i całuska dla małej Marysi.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tworzycie wspaniałą RODZINĘ....Dla Marysi wszystkiego najlepszego. Jestem pewna, że wyrośnie na piękną, mądrą i co najważniejsze szczęśliwą osobę. Mając wokół siebie tyle miłości, nie może być inaczej. Pozdrawiam serdecznie Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna Mama i Marysia dużo szczęścia i zdrowia dla Was wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ehhhh:)))))))cudnie u Was a Ty wyglądasz świetnie:) a ja za kilka dni zostane mamą :) to takie nierealne:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny post, aż brak słów

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż mi dech zaparło od tych śliczności na urodzinowym party :-). Piękna rodzinka, Marysia jak zwykle do schrupania, wystrój gustowny, ciepły...magicznie...rodzinnie... niech Marysia chowa się w zdrowiu i szczęściu :-).
    P.S. Gusiu, gdzie kupowałaś te baolony? Sama napełniałaś helem? Moja 16-latka za 2 tyg. obchodzi urodziny i chyba się zainspiruję :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Balony zamówił Pan Poślubiony - chyba przez internet wyszukał firmę w mieście, która dowozi napełnione balony do domu! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny wpis :) Dajesz taka nadzieje, bo choć bardzo pragnę dziecka, to przez te "gadanie i przepowiednie", ze wszystko sie zmieni, ze bedzie w sumie gorzej niż lepiej, zwyczajnie sie boje.
    Nie rozumiem dlaczego ludzie pokazują macierzyństwo jak jedna wielka mękę, a małego bobasa jak jakaś kule u nogi.
    Ty pokazujesz jak piękne to doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Gusia pisze, każdy jest inny... dzieci i rodzice też :-) Gusia ogólnie radzi sobie dobrze w życiu (praca, dom, dziecko), bo jest zorganizowana. Ma masę nawyków, które są dla Niej naturalne i szybciej, sprawniej wykonuje zwykłe czynności. No i Marysia chyba nie ma natury dzieci określanych jako ''żywe sreberko'' :-) pozdrawiam i NAJLEPSZEGO DLA MARYSI :-)

      Usuń
  10. Wiesz co, Gusiu, wzruszyłam się. To takie dziwne, że nie znając Waszej Rodzinki osobiście, czytanie o Waszym życiu codziennym wywołuje u mnie tyle emocji. Życzę Wam wszystkiego najlepszego. :) Uściski, Magda :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy Twoja mama to ta Pani,która patrzy na Marysie?

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak to moja Mama patrzy na Marysie. A Marysiana każdym grupowym zdjeciu rozmazana bo miała faze na skakanie na kolanach drugiej Babci. ☺️

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana czytając ten post tak się wzruszyłam...masz rację ten pierwszy rok jest tak wyjątkowy :) Moja Liwia za miesiąc kończy roczek i też nie mogę uwierzyć jak szybko to minęło. Pozdrawiam cieplutko MALWINA

    OdpowiedzUsuń
  14. Oto siła rodziny i przyjaciół :-) Przez taki kokon nie przebije się żadna anonimowa złośliwość :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Gusiu przecudne urodzinki miała Marysia, wszystko przemyślane i pięknie udekorowane, czysta przyjemność oglądać zdjęcia u Ciebie pozdrawiam Cię serdecznie, Agnieszka ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gratulacje!!Jutro 13X minie 30 lat odkąd ja zostałam mamą..:)))Zagladam sobie do Was z sympatii..:))

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam....
    100 lat dla Dziecinki, nich zdrowa rośnie!!!
    A jeszcze tak do poprzedniego posta, parę razy go czytałam i przyznam, że kolor musztardowy mi się bardzo zaczął podobać a jego fanką nigdy nie byłam.... Ale tak jeszcze...a gdzie jest spódniczka....tylko spodnie tam widzę... Pokaz co masz jeszcze w szafie. Pozdrawiam serdecznie: ciekawska baba, Gosia T.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bedzie kolejna cześć ale na razie tak pogda i światło, że zdjeć się nie da zrobić! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciepła, rodzinna atmosfera. Niesamowite jak szybko ten rok zlecial. My w grudniu będziemy świętować pierwsze urodziny naszej Zosi. Przyjęcie będzie ppołączone z Chrztem bo mieszkamy za granicą i niestety musimy "ugryźć" dwie uroczystości w jednym dniu. Teraz głowie się jak to zgrabnie połączyć.

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękne Urodziny i piękny wpis Twój <3
    Za 1,5 tygodnia 2 latka córki. Chyba zaczerpnę inspirację :)
    Ps. Mogłabyś zdradzić co za pyszności były na stole? Szukam pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Gusiu, tak na przyszłość to dobrze, że we wszystkim widzisz pozytywy, ale czasem lepiej uważać na słowa i się ugryżć, bo życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie wiadomo jak nas "wynagrodzi", wtedy może to być wielką próbą dla związku, rodziny, znajomości itd.. jeśli u was jest tak super cukierkowo, córka nie jest z tych wymagających ciągłej uwagi dzieckiem to tylko życzyć oby dalej żyło i wiodło się jak najlepiej, ale nie każdy tak ma. Pomoc partnera, rodziców, rodziny.. pomyśl o tym zanim coś napiszesz, choć rozumiem,że pewnie nie chcesz, żeby Twoja córka kiedyś przeczytała jak jej mama narzekała, ale kiedyś i ją może życie zaskoczyć i może czuć się rozczarowana,że ja np. nie daję z tym wszystkim rady a moja mama to zawsze dawała.. Pozdrawiam serdecznie pozytywnie oczywiście

    OdpowiedzUsuń
  22. wspaniale się czyta takie posty - tyle w nich miłości i rodziny! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wszystkiego najlepszego dla Marysi!

    Nominowałam Cię do nagrody Liebster Blog Award. Będzie mi niezmiernie miło, jeżeli weźmiesz udział http://wperfekcyjnymdomu.blogspot.com/2015/10/liebster-award.html

    Pozdrawiam serdecznie - Twoja stała czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wszystkiego co NAJPIĘKNIEJSZE dla Marysi i Twojej rodziny.
    Tort dla mnie po prostu BAJECZNY ,ZJAWISKOWY ,IDEALNY,nie widziałam jeszcze takiego ,a uwielbiam takie klimaty.
    Wiem,że nie powinno się oceniać ludzi w jakikolwiek sposób ale po tym co przeczytałam to jednak zrobię ,jest w Tobie dużo mądrości i klasy.
    Serdeczności dla Was wszystkich!:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajnie to zorganizowaliście :) u nas było więcej niż 20 osób,ale na 2dni bo mało miejsc:) . Tort leśny mech u nas był na 2-gich urodzinkach:) . Szczęśliwego dzieciństwa małej życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy 13 października 2015 13:32
    Ale na co ma uważać? Ma specjalnie kłamać, pisać nieprawdę, wymyślać problemy żeby czytający zawsze mogli się utożsamiać z autorką? Kompletnie Cię nie rozumiem. Prowadzę bloga o dzierganiu i też nie powinnam pisać, że szybko dziergam swetry? Że bez problemów? Bo życie jest nieprzewidywalne i mogę następny sweter robić tydzień dłużej? Albo innym dziewiarkom może iść ciężej to mam udawać, że jestem taka jak one? A co to zmieni? Naprawdę, kompletnie nie rozumiem Twoich argumentów:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Wszystkiego najlepszego dla Marysi! Urodzinki super:)
    A tak w ogóle, jeśli chodzi o opowieści, że po urodzeniu dziecka życie zmienia się diametralnie, to chyba faktycznie wszystko zależy od naszego podejścia - chociaż tak naprawdę te zmiany odczuwa się dopiero, gdy dzieci są starsze. To dopiero później jest nerwówka, gdy pojawia się dowożenie do przedszkola/szkoły, odrabianie lekcji, zajęcia dodatkowe, choroby itd., a my z językiem na brodzie staramy się jakoś to ogarnąć - ale spokojnie - wszystko da się przeżyć:)Jednak niewątpliwie znacznie więcej czasu miałam dla siebie, męża i domu, gdy nasze dzieci były niemowlętami.
    Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie, trzymajcie się cieplutko. Ela

    OdpowiedzUsuń
  28. Wełniane myśli,mądrze napisałaś,trafiłaś w sedno.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wszystkiego dobrego!
    Gdzie można kupić te złote balony?

    OdpowiedzUsuń
  30. Cudnie! :) Zawsze jak patrzę na Twój zastawiony stół, to wygląda tak pięknie! Mogłabyś częściej dzielić się przepisami, bo zawsze to wygląda tak pysznie, że chciałabym spróbować sama:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Wełniane myśli wprost doprawdy nie mogę uwierzyć, że porównujesz dzierganie swetrów do problemów życiowych jakimi jest wymagające dziecko, problemy z partnerem czy rodziną... nieprawdopodobne. Absolutnie nie chodzi tu o kłamstwo, dla mnie nie jest to kłamstwem tylko tak cukierkowe rzeczy czyta się tylko i wyłącznie na tym blogu. Życie nie jest kłamstwem i nie zawsze jest super i nie jest to kwestią bądź co bądź nastawienia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Kochani, wielokrotnie pisałam, że tu na blogu piszę o pozytywnych aspektach naszego życia i podkreślam, że nie pokazujemy tu swojego całego życia! Uważam, że blog (zwłaszcza o tej tematyce) to nie jest miejsce na użalanie się, pisanie o chorobach, problemach na różnych płaszczyznach oraz ciemnej stronie życia, którą każdy żyjący człowiek ma!
    Na blogu poruszane są naprawdę luźne tematy, bo taka jest konwencja, ma być lekki, luźny i przyjemny. Ja też chcę zapamiętać te dobre momenty z życia. A jeśli ktoś to odbiera jako cukierkowość, która drażni, to ja naprawdę nie rozumiem czemu tu zagląda - nie ma przymusu, naprawdę! ;)
    Jeśli chodzi o tego posta, to nie wiem co miałabym napisać by kogoś zadowolić. Mam przepraszać za to, że Marysia nie chorowała? (nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się z tego cieszymy!!) Mam przepraszać, że to był spaniały rok dla naszej rodzinki w Magicznym Domku? Bo był. I to nie oznacza, że Marysia jest prościutkim dzieckiem. Nie. Ja również jak inne Mamy borykam się z typowymi dziecięcymi problemami. Nie przespałam ani jednej nocy. Jak się budzi 2 razy to jestem MEGA 'wypoczęta', bo bywa że budzi się i 8 razy. Je, nie je, ma odparzenie na pupie, czy gila w nosie, czy gorączkę. Płacze i tysiące innych rzeczy. Tylko ja mam inne podejście, codziennie staram się pielęgnować swoje pozytywne patrzenie na świat (bo czasami jest na 99% ale czasami na raptem 10% - bo tak, też mam takie dni!). Napisałam o minionym roku i nie będę bawić się w wróżkę i prorokować czy w następnych latach będzie tragicznie (jak chyba niektórzy mi życzą z tego wynika) czy 'cukierkowo', bo piszę o tym co dziś - tu i teraz - a nie o tym co będzie jutro!

    A już ten tekst, że jak Marysia przeczyta o tym, jak było nam fajnie i wprowadzi ją w kompleksy, i będzie rozczarowana, bo może jej się życie nie powiedzie... - przenigdy nie napisałabym czegoś takiego Matce! Zawsze w takich komentarzach uderza mnie hipokryzja - 'ugryź się w język, uważaj na słowa' pisząc o swoim dobrych chwilach, bo komuś się może zrobić przykro (mnie NIGDY nie robi się przykro gdy czytam o szczęściu, czy pozytywach u innych - jak można tak myśleć, przecież to szerzenie zawiści!) i dowala taki tekst, samemu nie uważając na słowa. Okropność!
    A, że życie jest nieprzewidywalne i potrafi dać w kość - wiem doskonale. Mam 31 lat i swoje w życiu przeżyłam, ale z całym szacunkiem nie będę pisać o tym na blogu!

    Reasumując. Na blogu będzie pozytywnie, mam nadzieję, że zawsze. Kiedyś ze 2-3 razy popełniłam błąd pisząc o naszych troskach i niestety pod takimi postami komentarze bolą bardziej. Bo ktoś napisze - straciliście kota? Phi, jakie to nieszczęście? Strata dziecka jest gorsza! Mieliście plagę chorób i ciężkich chwil w rodzinie? Cieszcie się, że nikt ostatecznie nie umarł! itp. Wtedy to naprawdę bolało. A gdy piszę tu o zwykłych drobnostkach, o tym jakie poduszki kupiłam, to w ostateczności ktoś tylko poprawi mi błędy lub napisze, że brzydkie. A ja wiem i tak swoje. :)
    Poza tym uważam, że te pozytywne drobnostki, o których staram się pisać, pozwalają nam lepiej przejść przez życie i pielęgnować docenianie prostych chwil.

    P.S dziękuje Wełnianym Myślom za komentarz! :*

    OdpowiedzUsuń
  33. Wiedziałam, jak tylko przeczytałam post, że znajdą się ludzie, których coś zaboli i coś się nie spodoba. I napiszą, że nie wszyscy tak mają. I tu owszem mają rację nie wszyscy. Bo Gusia pisze o SOBIE i SWOJEJ rodzinie, SWOIM życiu, SWOIM domu i SWOICH spostrzeżeniach na macierzyństwo. Opisuje opiekę nad SWOIM dzieckiem. Nie waszym, nie wszystkich. I ma prawo do odczuć takich nie innych, więc po co to ciągłe, ale inni mają wymagające dziecko, nie mają oparcia w partnerze, rodzinie, znajomych itp... No inni tak mają autorka nie. Ale czy to znaczy, że ma opisywać życie innych nie swoje, aby nikogo nie urazić, by wszyscy mogli odnaleźć na blogu także swoje problemy?

    Anonimowy.
    Jeżeli kuje cię cukierkowe życie blogerki, to najzwyczajniej w świecie proponowałabym do niej nie zaglądać. Ja nie rozumiem ludzi, którzy unieszczęśliwiają się na siłę. A dla mnie czytanie czegoś co nie idzie w parze z moją naturą i mnie drażni zwyczajnie w świecie jest unieszczęśliwianiem siebie i innych komentarzami, do których tak wiem każdy ma prawo :).

    I powiedz mi co jest cukierkowego w życiu Gusi? Bo ja raczej widzę szczęśliwą rodzinę, która się kocha, wspiera, która sobie pomaga. Może dlatego, że dla mnie taki obrazek to też codzienność. I wiem, że nawet jak jakieś problemy będą to mam w rodzinie oparcie. Niestety ale to już jest kwestia wychowania i relacji z bliskimi. A na to moim zadaniem jednak mamy trochę wpływu sami, jednak w jakiś sposób kształtujemy relacje z bliskimi czy znajomymi. I uwierz mi taki obrazek rodziny zdarza się w codziennym życiu nie tylko na tym blogu. I nie jestem spokrewniona w żaden sposób z Gusią, więc takich rodzin (które się wspierają, pomagają) jak u niej jednak trochę w naszym kraju jest.

    Ludzie czy wy naprawdę myślicie, że inni nie mają problemów, czy jakiś kłopotów bo nigdy o tym nie mówią czy w tym przypadku nie piszą. Czy naprawdę uważacie, że blogerka żyje jak "pączek w maśle", nic nie robi, a pieniądze zrywa z drzewa. Czy naprawdę trzeba chodzić i wszystkim opowiadać jak mi źle, jak mi ciężko, jak mam dużo pracy i ile razy w nocy wstawałam do dziecka. Blog ten chyba nie służy do wylewania żali jakie to życie ciężkie, tylko do pokazywania pozytywnych stron życia. I za to lubię go czytać. Autorka we wszystkim potrafi znaleźć pozytywne strony. Umie pokazać pozytywną stronę macierzyństwa. I za to chętnie tu zaglądam.
    Z drugiej strony czy naprawdę niektórzy uważają, że nawet to wstawanie w nocy i opieka nad dzieckiem musi wszystkich męczyć. Uwierzcie mi naprawdę są ludzie, którzy dziecka pragnęli i te obowiązki, które mają po jego narodzinach ich nie dołują, potrafią się z nich cieszyć. Nie żalą się na to. Bo po prostu tego chcieli i wiedzieli co to znaczy. I nawet jak czasami im ciężko czy źle nie widzą sensu aby wszystkim o tym opowiadać. Wolą pokazać te pozytywne strony, chcą pokazać jak bardzo się cieszą. Nie wszyscy chcą zadręczać innych swoimi problemami. Bo każdy ma swoje. Uwierzcie mi naprawdę są tacy ludzie.

    I co to znaczy uważaj co piszesz bo życie jest nieprzewidywalne. Życie jest nieprzewidywalnie więc nie ma się co cieszyć z tej chwili, nie ma sensu kupować mieszkania, brać ślubów, chodzić na imprezy, spotykać ze znajomymi i nigdy o tym nie pisać? Bo za tydzień, miesiąc, rok nie będzie tak jak teraz? Bo mąż mnie zdradził, z pracy zwolnili i mieszkanie zabrał bank,a na imprezy mnie nie stać więc znajomi się odwrócili. Zatem po Co było się z Tego cieszyć? Sory ale twoim tokiem rozumowania to pasowałoby położyć się i czekać na śmierć. Broń Boże cieszyć się z tego co mamy teraz bo jutro i tak może być źle. ehh ...
    I masz rację może się jutro wszystko zmienić ale to nie znaczy, że mamy zaszyć się w domu i z niczego nie cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  34. Gusiu.... DZIĘKUJĘ... za wszystko... za to że piszesz, za to że jesteś, za to jak pokazujesz swoje szczęście... DZIĘKUJĘ... takie banalne ale tylko tym jednym słowem chciałabym Ci przekazać jak wielką wartość od długiego czasu wnosisz w moje życie... DZIĘKUJĘ
    Monika z Gdyni

    OdpowiedzUsuń
  35. Przykro mi, że aż tak osobiście odebrałaś ten komentarz, bo nie to miałam na myśli. Życzę wam jak najlepiej, ale jednak i te ciężkie chwile w życiu czegoś nas uczą, nie tylko te piękne, bo dopiero potrafimy to docenić często po czasie. Bardzo melancholijnie to może zabrzmiało i może nie pod post urodzinowy. Jeśli Cię uraziłam to wybacz. Rozumiem, że każdy prowadzi bloga tak jak chce- po swojemu! Zazdroszczę, jeśli we wszystkim widzisz pozytywne strony, nie zawsze się da albo nie zawsze odnajduje się na to siły w natłoku obowiązków. Pozdrawiam ( mnie życie nauczyło jednak, żeby nie cieszyć na zapas i wielu rzeczy nie planować, bo nie wiadomo co będzie, co nie znaczy, że leżę i czekam na śmierć, nie mam znajomych a jedynymi tematami są przemijanie i niepowodzenia, choć Polacy mają to już we krwi).

    OdpowiedzUsuń
  36. Piękny tort!po prostu bajeczny! Baśniowy:-)
    Sto lat Marysi! Pozdrawiam Serdecznie :-) :-*
    Ja tam uwielbiam Twoje posty dokładnie takie jakie są.Ps nie pisz o chorobach;-)
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  37. Musze coś dodać od siebie...
    Czytam ten blog juz od dawna...
    Od jakiegoś czasu przeorganizowalam dom, szafę i mój czas.
    Czekam na posty codziennie bo działają inspirujaco i są takie pozytywne!
    Moje podejście do życia, sprzątania, obowiązków bardzo się zmieniło za sprawą tego bloga...
    Dziękuję.
    Ps prawda że życie nie jest usłane różami, ale dzięki temu blogowi bardziej się skupiam na pozytywnych jego aspektach.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  38. Wszystkiego najlepszego dla Marysi! Ciekawi mnie tylko, co to ten "Szwecki bufet"? Ja do tej pory słyszałam tylko o szwedzkim :-DDD. Co to będzie, jak Marysia wyuczy się ortografii i będzie się wstydzić za mamę :-/

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie wiem o czym mowa bo napisane jest dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. No jeszcze niestety ciagle nie jest dobrze,. Co prawda poprawiłaś już "Szwecki" na "Szwedzki" ale zrobiłaś w tym wyrazie 2 błędy. Sprawdź jeszcze, z jakiej litery pisze się przymiotniki w j. polskim.

    OdpowiedzUsuń
  41. Ojej,tak się wzruszyłam,tak spłakałam...Roczek mojej Zośki już za niecałe dwa miesiące.Z całego serca życzę Marysi i całej Waszej rodzinie wszystkiego cudownego :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Ale, że niby piszę się dużą literą? Chyba coś Ci się pomyliło! Jest małą i piszę się małą. ;) Bardzo podatna jesteś na prowokacje. Można na Ciebie liczyć! :) Podziwiam za ilość czasu wolnego (chyba bijesz rekordy!) i wielką sympatię do nas, bo któż by miał tyle czasu, by o KAŻDEJ porze dnia i nocy móc odświeżać posta, sprawdzać komentarze, czy ktoś odpisał i tak trwać przy naszym blogu! To ogromny komplement dla nas! I dziękujemy za życzenia dla Marysi! :*

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie jestem podatna na prowokacje, tylko nieodporna na głupotę. Co do Twoich podziękowań, to odpowiem tradycyjnie: ależ proszę i polecam się na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  44. Głupotą było dać się sprowokować i tak szybko odpisać, czym idealnie potwierdziłaś to co napisałam. ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  45. Gusiu,jesteś wspaniałą kobietą, mamą.Nie przejmuj się uwagami zazdrośników.Pisz to co Ty chcesz,a nie to co inni chcą. Marysia nigdy nie będzie wstydzić się za swoją Mamę.Jestem tego pewna. Wierna czytelniczka Sylwia.

    OdpowiedzUsuń
  46. Tak, tak nie przejmuj się żadnymi uwagami, po prostu je usuwaj i pozostaniesz na zawsze mądra, dobra i piękna.

    OdpowiedzUsuń
  47. Jako mama 13 miesiecznej corki chce powiedziec ze uwielbiam Twojego bloga! 100 lat dla Marysi! Oj duzo pieknych chwil jeszcze przed nami!pozdrowienia z Gdyni!

    OdpowiedzUsuń
  48. Ojej i nawet pod tym postem są zazdrośnicy:( . Ja tu lubię zaglądać bo posty są takie pozytywne i ciepłe:)

    OdpowiedzUsuń
  49. Pięknie! czytam "od zawsze", ale nigdy nie komentowałam. Jesteście cudowną rodzinką, takie ciepło i magia bije z tych zdjęć.
    Sto lat dla Marysi!

    Gusiu mam pytanie, pisałaś kiedyś że pracujesz częściowo chyba 1 dzień w tygodniu? Czy już może więcej? Wróciłaś do pracy, planujesz w najbliższym czasie wrócić? Pytam jako mama 8-miesięczniaka w trakcie podobnych decyzji :)

    Uściski!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  50. Fajni ludzie tworzą Magiczny Domek... :) No dobra, zwierzyniec też go tworzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  51. Przepraszam, że ja znowu pytam o te balony, wiem, że mąż zamówił, ale jak je napompował? Czy trzeba mieć jakąś specjalna maszyne z helem?Slicznie się prezentują

    OdpowiedzUsuń
  52. Coś w tym jest, w naszej pięknej ojczyźnie zawiść, złośliwość i zazdrość są obliczem zbyt wielu. Szkoda. A gdyby tak zastąpić to poczuciem humoru...ach, jak byłoby lepiej :)
    Tymczasem, tylko pozytywne posty na blogu? Jasne! Ośmielę się jednak zauważyć, że w postach Magicznego Domku są uwzględniane i te trudniejsze momenty, nie raz czytając myślałam "o choinka, jak Ona po tych nockach funkcjonuje całe dnie" itd, ale po prostu nie jest to ujmowane w formę powszechnego użalania się, w jakiej niektórzy widać wolą funkcjonować. A że większe problemy i zmagania nie są eksponowane na blogu i pozostają w strefie prywatnej - no jak można tego nie rozumieć?
    A teraz to co powinno być na początku: 100 lat dla przesłodkiej Marysi! :) Cudne urodziny! :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Usunęłaś pana przy tapczanie na zdjęciu, a szkoda, bo był przystojny :P

    OdpowiedzUsuń
  54. moniusia 1979 - Balony przyjechały już napełnione helem. Pan elegancko wniósł balony do domu (taki mają obowiązek) i w ogóle. :) Zapytałam P.P jak wyszukał firmę i wpisał w google : balony z helem i miasto - i pewnie w każdym taka firma się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  55. Gusiu wszystkiego dobrego dla Marysi. Z całego serca:) Mój synek już 4 latka ma tak strasznie szybko czas leci odkąd jest z Nami.
    Pięknie wszystko urządziłaś, tak ciepło i rodzinnie :) I pięknie wyglądasz, masz inną fryzurkę? Bardzo ci pasuje, zdradzisz jaka to?
    Pozdrawiam cały Magiczny domek z Marysią na czele ;)
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  56. Pięknie spędzony rok. I super słowa, że się dobraliście, skoro z Was powstał tak cudowny człowiek (parafrazuję, ale tak to zapamiętam). Zapamiętam te słowa, bo niedawno wyszłam za mąż i taka kolej rzeczy, że chcemy mieć owoc a nawet kilka owoców naszej miłości :)
    Cudownie przygotowana impreza i tort - te grzybki w runie leśnym zachwycają!

    OdpowiedzUsuń
  57. Wszystkiego najlepszego dla Marysi. Dużo zdrówka i uśmiechu :) A tort niesamowity i bardzo w stylu leśnej polany :)

    OdpowiedzUsuń
  58. Wszystkiego najlepszego dla Marysi!:)

    OdpowiedzUsuń
  59. Papierowe ozdoby wcale nie muszą być nudne i niejakie, my postawiliśmy na niezawodną Wiewiórkę i Spółkę http://wiewiorkaispolka.pl/ i roczek Ignasia był dzięki nim bajecznie cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  60. Samych beztroskich dni dla Marysi!
    Ludzi, którzy nie rozumieją idei tego bloga ignorujemy ;) MZ

    OdpowiedzUsuń
  61. Z każdym kolejnym zdaniem... byłam bardziej wzruszona. Piękne pierwsze urodziny ! Od serca, z rodzina i nieprzestylizowane i szcztuczne. Wszystkiego dobrego dla Marysi !:) a wagi z 12 to fajne dziewczyny 😉

    OdpowiedzUsuń
  62. Prowadząc bloga chyba musimy się liczyć z zawiścią innych. Szkoda, bo blogi to pamiętniki, więc zapisujemy to co chcemy zapamiętać. A każdy normalny człowiek chce pamiętać to co miłe i dobre. Powinna taka osoba tą zazdrość zamienić na coś co motywowałoby do zmian na lepsze siebie i swojego otoczenia, zamiast tu wylewać jad. Więc nie zmieniaj się, nie zmieniaj bloga, bo to nie będziesz prawdziwa Ty. A tak blog cieszy oko, pozytywnie nastraja. Gdy mi brakuje motywacji i chęci zaglądam do Ciebie. Bo to właśnie tu znajduje to coś co nakręca mnie pozytywnie do zmian, do sprzątania i celebrowania codzienności. Trzymam kciuki za Ciebie i bloga. Będę tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  63. Mam pytanie, za miesiąc mam roczek córki-czy przygotowywałać coś oprócz tych ciasteczek? w sensie konkrety-mięsko, sałatki itp.? Bardzo fajnie wygląda ten urodzinowy stół :)

    OdpowiedzUsuń
  64. Roczek to wyjątkowe urodziny, szkoda, że solenizant nigdy ich nie pamięta. Na imprezę przygotowano się bardzo dobrze, a liczba gości jest imponująca. Oby kolejne urodziny były tak samo udane, jak te pierwsze.

    OdpowiedzUsuń
  65. Piękne te złote balony, na pewno sama wykorzystam je podczas organizacji urodzin mojej córki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  66. Świetnie się prezentuje. Ten pomysł z balonami w kształcie liczb ostatnio jest bardzo popularny ale i tak mi się bardzo podoba. Pozdrawiam i czekam na kolejne posty :)

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig