Pisząc ten tytuł nie mogę uwierzyć, że mój świat tak mocno zmienił się aż 5 lat temu. Pamiętam każdy szczegół porodu. Śmiechy, bóle, dokładny widok twarzyczki Marysi, gdy pierwszy raz położyli mi ją na mojej piersi. Miała takie charakterystyczne białe kropki na nosku. Tuż po porodzie podziwiałam najwspanialszy widok na świecie - noszenie Marysi na rękach przez jej Tatę. Nawet nie zwracałam uwagi na to co się ze mną działo (poporodowe czynności), tylko patrzyłam na nich jak zahipnotyzowana. A potem nastały nasze najwspanialsze 2 godziny po porodzie. Mieliśmy małą, przytulną salę z miłym światełkiem z boku. Karmiłam Marysię, popijałam najpyszniejszą (tak mi się wtedy wydawało) posłodzoną herbatę i byliśmy pierwszy raz tylko we troje. W porodzie pierwszego dziecka jest coś magicznego, a to dlatego, że gdy wszystko jest w porządku, czas zamiera i przechodzi się do innej rzeczywistości. Nikt niczego od Ciebie nie wymaga, to czas rodzinny, tylko dla Was. Za drugim razem już było mi trudniej, bo w domu czekała na nas stęskniona istotka, a oprócz troski o nowe maleństwo, dochodziło wielkie skupienie jak pogodzić miłość między nimi dwoma, tak by żadna nie była zazdrosna. Na szczęście u nas bardzo ładnie i naturalnie to przebiegało, a więź między dziewczynkami jest niesamowita. To nie jest tak, że się absolutnie nigdy nie kłócą, ale urzeka mnie to, że każda potrafi wyciągnąć pierwsza rękę. Wystarczy, że się mocno przytulą i już po kłopocie. Kocham je nad życie!
A teraz nasza Marysienka tak wydoroślała. Jeśli czytając to tulicie maleńkiego noworodka, uwierzcie mi, że szybko przypomnicie sobie ten post, gdy Wasz maluszek skończy 5 lat. Czas pędzi a my jesteśmy w rozdwojeniu, z jednej strony nie chcemy by nasze dzieci tak szybko dorastały, z drugiej strony tak mocno ciekawi nas co jest jeszcze przed nami. Przez te 5 lat popełniłam masę błędów, nie byłam tak silna jak to sobie wymarzyłam przed porodem, ale starałam się ze wszystkich sił, by Marysia zawsze wiedziała, że może na mnie liczyć i że kocham ją nad życie! Tak naprawdę, chociaż to rodzice pokazują dzieciom świat, to mam wrażenie, że to ona nauczyła mnie najwięcej. Dziękuje każdego dnia, że dziewczynki są zdrowe. To, że je mamy to największy prezent jaki można sobie wymarzyć.
I tak nastał październik a wraz z nim urodzinowe zamieszanie. Marysia bardzo chciała spędzić urodziny ze swoimi rówieśnikami. Nie ukrywam, że nie przepadam za takimi atrakcjami w parku rozrywki, ale wiem jak świetnie bawią się tam dzieci. Dlatego tym razem zorganizowaliśmy dwa przyjęcia. Jedno, w dniu prawdziwych urodzin z dziadkami i Babi oraz dwa dni później z dziećmi w wybranym przez Marysię parku rozrywki. Dla mnie to oznaczało zrobienie w ciągu 3 dni 2 tortów, ale z 2 strony naprawdę wszystko się udało i co najważniejsze Marysia była bardzo podekscytowana takim długim świętowaniem.
Nie pamiętam już dawno tak kameralnego rodzinnego spotkania (było nas tylko 8 osób), bo u nas zawsze święta i uroczystości spędzamy naprawdę w dużym gronie. Jest to urocze, ale zawsze jest bardzo duże zamieszanie. Teraz można było na spokojnie sobie porozmawiać, a przygotowanie obiadu dla tylko tylu osób wydawało się wręcz proste! ;) Od razu przepraszam Was, że nie będę podawała przepisów, ale podpowiem, że wiele z nich pochodzi z książki Jamiego Oliwiera "30 minut w kuchni" a tort zrobiłam klasycznie według mojego rodzinnego przepisu na biszkopt i udekorowałam po swojemu. Mieliśmy tak wiele ostatnio pracy, że zatęskniłam za przyjmowaniem gości (ostatni raz było to chyba jeszcze w ogrodzie przy okazji jakiegoś grilla.) Bardzo lubię ten etap dekorowania stołu. Prasuje obrus, nakrywam stół, myślę o jakimś motywie przewodnim. Ponieważ po wielu latach można powiedzieć, że mam niezłą wprawę, to nie zajmuje mi to wiele czasu. Ponieważ Marysia o październikowa dziewczyna, nie mogło zabraknąć leśnych akcentów.
Nie pamiętam już dawno tak kameralnego rodzinnego spotkania (było nas tylko 8 osób), bo u nas zawsze święta i uroczystości spędzamy naprawdę w dużym gronie. Jest to urocze, ale zawsze jest bardzo duże zamieszanie. Teraz można było na spokojnie sobie porozmawiać, a przygotowanie obiadu dla tylko tylu osób wydawało się wręcz proste! ;) Od razu przepraszam Was, że nie będę podawała przepisów, ale podpowiem, że wiele z nich pochodzi z książki Jamiego Oliwiera "30 minut w kuchni" a tort zrobiłam klasycznie według mojego rodzinnego przepisu na biszkopt i udekorowałam po swojemu. Mieliśmy tak wiele ostatnio pracy, że zatęskniłam za przyjmowaniem gości (ostatni raz było to chyba jeszcze w ogrodzie przy okazji jakiegoś grilla.) Bardzo lubię ten etap dekorowania stołu. Prasuje obrus, nakrywam stół, myślę o jakimś motywie przewodnim. Ponieważ po wielu latach można powiedzieć, że mam niezłą wprawę, to nie zajmuje mi to wiele czasu. Ponieważ Marysia o październikowa dziewczyna, nie mogło zabraknąć leśnych akcentów.
Z jednej strony zależy mi na tym by było elegancko, ale z drugiej strony coraz więcej w mojej głowie takiego luzu. Co roku robię sama torty dla swoich dzieci, a to dlatego, że paradoksalnie dzieciaki nie przepadają za smakiem tortów (zwłaszcza tych z cukierni). Lubią je, bo są ładne, bo można zdmuchnąć świeczki, ale rzadko po nie ostatecznie sięgają. Po tym jak Marysia kiedyś powiedziała mi na ucho, że lubi tylko tort, który robi mama, to zrobiło mi się tak miło, że chociaż nie wiem co, tort to dla mnie obowiązkowa pozycja do zrobienia (nie mam już chyba wyjścia ;P). Ma po prostu swojski domowy smak, nie jest za słodki i naprawdę nie ma w robieniu tortów niczego trudnego. Zawsze dużo serca wkładam w udekorowanie tortu, ale z roku na rok podoba mi się bardziej efekt właśnie dekoracji na luzie, a nie jak prosto z cukierni. I tak właśnie było tym razem. Główną dekoracją były owoce, które jeszcze dodatkowo wzbogacały smak tortu a nie np. masa cukrowa i zrobione z niej słodkie figurki. I co najważniejsze zniknął w ciągu jednego wieczora! ;)
Na początku zaskoczyłam gości fikuśną przystawką. Trochę dla pobudzenia smaków, ale trochę dla śmiechu i żartu. Wszyscy bardzo lubimy takie restauracje, gdzie podają tak nonszalancko przybrane potrawy. Nie jest to tylko efektowne ale przepyszne - zwłaszcza właśnie połączanie nietypowych smaków. I tak spontanicznie wymyśliłam przystawkę pobudzającą wszystkie smaki. Był domowy pasztet (akurat pasztet robi zawsze moja mama) na to polewa z zblendowanych truskawek, kapar, figa, ser z pieprzem na gotowanym buraku z czipsem.
Potem była zupa krem z pomidorów (bez grama wody same pomidory wg Jamiego - przepyszna i esencjonalna) z grzanką. Kurczak w sosie musztardowym z winem, porem i rozmarynem, pieczone ziemniaki, ryż z czerwoną fasolą z laską cynamonu oraz sałatka z gruszką i serem lazur.
Musze przyznać, że bardzo lubię gotować dla bliskich, ale wtedy kiedy mam na to czas, spokojną głowę i mogę się w pełni temu oddać.
A potem prezenty! Postanowiliśmy złożyć się z dziadkami na jeden prezent (tematycznie) złożony z kilku akcesoriów. O prezentach w drugiej części posta.
Oczywiście młodsza siostra i babcia Jola pomagały rozpakowywać prezenty.
I jest tort! Dmuchany na zmianę. ;) (U nas wszystkie dzieci, które chcą zdmuchnąć tort mają do tego prawo, oczywiście tuż po jubilatce).
Siostrzana miłość. :)
To był naprawdę wyjątkowy, taki kameralnie rodzinny wieczór!
Dwa dni później wszystkie zaprzyjaźnione dzieci i z rodziny i z przedszkola i takie, które Marysia zna od pierwszych swoich dni spędziły czas w parku rozrywki. Ja według zamówienia Marysi przygotowałam tort z motywem kotka.
Z wiadomych przyczyn nie mogę pokazać wszystkich zdjęć z przyjęcia z dzieciakami, ale to było intensywne popołudnie. ;)
Marysia mimo swoich pięciu lat, nadal jest dziewczyną, która zupełnie omija temat sukienek i nie dała się namówić na żadną, na żadnym z 2 przyjęć. Co więcej ponieważ tu była bardzo aktywna i było jej gorąco, zdjęła swoją ładną koszulkę i wystąpiła...w białym podkoszulku! (to nie jest nawet biały T-shirt, tylko taki typowy podkoszulek już szarawy od prania, który się zakłada pod coś) ;)
I czas na urodzinową chwalipiętę! Nie udało mi się zrobić wszystkich zdjęć prezentów, a to dlatego, że część z nich była już w użyciu. Marysia dostała sporo prezentów od dzieci i masę drobiazgów jak kolorowanki, ciastolina itp. które zabrała do Babci Joli w weekend, kiedy my byliśmy na targach. Oraz masę słodyczy, które teraz ja w większości wyjadam z szafki. ;) Ale całą resztę wrzucam dla Was, bo wiem, że lubicie takie inspiracje. Każde dziecko jest inne i co innego je interesuje, ale czasami naprawdę nie wiadomo co kupić i takie wpisy są bardzo pomocne. A jeśli Wasze dzieci dostały ostatnio jakiś piękny prezent, to napiszcie nam też w komentarzu - zbliżają się święta i może też się zainspirujemy.
A oto co dostała Marysia na swoje 5 urodziny:
Różne ciekawe gry i zabawy!
Zestaw do robienia biżuterii (chyba ten jest najlepszy jaki mieliśmy, bo bardzo łatwo się elementy nawleka a dodatkowo są w zestawie bransoletki i pierścionki na które można nawlekać koraliki).
Kilka zestawów do opieki nad lalą. Zestaw do przewijania z pieluszkami, zestaw do karmienia oraz kąpieli.
Oraz lalka Corolle, która pije i siusia na nocnik. (taką zażyczyła sobie Marysia, a ja wyszukałam taką jedną z ładniejszych. Lalki Corolle ładnie pachną wanillą a ta malutka również tej marki (którą kiedyś dostała Gabrysia, jest jedną z ulubionych dziewczyn).
A do tego wózek spacerówka. Świetnie wykonany, w stonowanych barwach a do tego nie jakiś szalenie drogi!
I chociaż dziewczyny mają drewniany wózek oraz wiklinowy, które przepięknie się prezentują, to jednak nie są aż tak wygodne w użytkowaniu. Bardzo ciężko się je prowadzi, trudno się nimi skręca i niezbyt sobie radzą w np. ogrodowych warunkach. Z takim lekkim nie będzie najmniejszego problemu.
Marysia dostał też cudny zestaw suszarkę do prania i żelazko. Niektórzy wujkowie śmiali się, że to bardzo antyfeministyczny prezent ;), ale ja uważam, że pewne rzeczy domowe trzeba zrobić i już (więc trzeba się ich uczyć od małego) niezależnie od płci. A u nas zdecydowanie po żelazko częściej sięga Pan Poślubiony.
Uroczy zestaw!
Lego od kolegów w przedszkola! :)
Wujek zapytał Marysię co chciałaby dostać na urodziny a ona powiedziała od razu: "Papugę, która mówi!" - no i ma! (Odpowiedź może i jest zaskakująca, ale Marysia lubi papugi i lubi...bawić się w piratów w naszym ogrodowym domku) więc chyba stąd ten pomysł. :)
A na koniec prze-milusi miś do przytulania!.
I tak minęły nam cudowne 5 urodziny naszej Marysi. A tu jedne z pierwszych zdjęć Marysi...
Pamiętam każdy nasz moment z ostatnich 5 lat!
Do napisania kochani. Szykuje dla Was parę nowych wpisów. Oby czas pozwolił na pisanie!
Miłego dnia lub wieczoru! :*
Na początku zaskoczyłam gości fikuśną przystawką. Trochę dla pobudzenia smaków, ale trochę dla śmiechu i żartu. Wszyscy bardzo lubimy takie restauracje, gdzie podają tak nonszalancko przybrane potrawy. Nie jest to tylko efektowne ale przepyszne - zwłaszcza właśnie połączanie nietypowych smaków. I tak spontanicznie wymyśliłam przystawkę pobudzającą wszystkie smaki. Był domowy pasztet (akurat pasztet robi zawsze moja mama) na to polewa z zblendowanych truskawek, kapar, figa, ser z pieprzem na gotowanym buraku z czipsem.
Potem była zupa krem z pomidorów (bez grama wody same pomidory wg Jamiego - przepyszna i esencjonalna) z grzanką. Kurczak w sosie musztardowym z winem, porem i rozmarynem, pieczone ziemniaki, ryż z czerwoną fasolą z laską cynamonu oraz sałatka z gruszką i serem lazur.
Musze przyznać, że bardzo lubię gotować dla bliskich, ale wtedy kiedy mam na to czas, spokojną głowę i mogę się w pełni temu oddać.
A potem prezenty! Postanowiliśmy złożyć się z dziadkami na jeden prezent (tematycznie) złożony z kilku akcesoriów. O prezentach w drugiej części posta.
Oczywiście młodsza siostra i babcia Jola pomagały rozpakowywać prezenty.
I jest tort! Dmuchany na zmianę. ;) (U nas wszystkie dzieci, które chcą zdmuchnąć tort mają do tego prawo, oczywiście tuż po jubilatce).
Siostrzana miłość. :)
To był naprawdę wyjątkowy, taki kameralnie rodzinny wieczór!
Dwa dni później wszystkie zaprzyjaźnione dzieci i z rodziny i z przedszkola i takie, które Marysia zna od pierwszych swoich dni spędziły czas w parku rozrywki. Ja według zamówienia Marysi przygotowałam tort z motywem kotka.
Z wiadomych przyczyn nie mogę pokazać wszystkich zdjęć z przyjęcia z dzieciakami, ale to było intensywne popołudnie. ;)
Marysia mimo swoich pięciu lat, nadal jest dziewczyną, która zupełnie omija temat sukienek i nie dała się namówić na żadną, na żadnym z 2 przyjęć. Co więcej ponieważ tu była bardzo aktywna i było jej gorąco, zdjęła swoją ładną koszulkę i wystąpiła...w białym podkoszulku! (to nie jest nawet biały T-shirt, tylko taki typowy podkoszulek już szarawy od prania, który się zakłada pod coś) ;)
I czas na urodzinową chwalipiętę! Nie udało mi się zrobić wszystkich zdjęć prezentów, a to dlatego, że część z nich była już w użyciu. Marysia dostała sporo prezentów od dzieci i masę drobiazgów jak kolorowanki, ciastolina itp. które zabrała do Babci Joli w weekend, kiedy my byliśmy na targach. Oraz masę słodyczy, które teraz ja w większości wyjadam z szafki. ;) Ale całą resztę wrzucam dla Was, bo wiem, że lubicie takie inspiracje. Każde dziecko jest inne i co innego je interesuje, ale czasami naprawdę nie wiadomo co kupić i takie wpisy są bardzo pomocne. A jeśli Wasze dzieci dostały ostatnio jakiś piękny prezent, to napiszcie nam też w komentarzu - zbliżają się święta i może też się zainspirujemy.
A oto co dostała Marysia na swoje 5 urodziny:
Różne ciekawe gry i zabawy!
Zestaw do robienia biżuterii (chyba ten jest najlepszy jaki mieliśmy, bo bardzo łatwo się elementy nawleka a dodatkowo są w zestawie bransoletki i pierścionki na które można nawlekać koraliki).
Kilka zestawów do opieki nad lalą. Zestaw do przewijania z pieluszkami, zestaw do karmienia oraz kąpieli.
Oraz lalka Corolle, która pije i siusia na nocnik. (taką zażyczyła sobie Marysia, a ja wyszukałam taką jedną z ładniejszych. Lalki Corolle ładnie pachną wanillą a ta malutka również tej marki (którą kiedyś dostała Gabrysia, jest jedną z ulubionych dziewczyn).
A do tego wózek spacerówka. Świetnie wykonany, w stonowanych barwach a do tego nie jakiś szalenie drogi!
I chociaż dziewczyny mają drewniany wózek oraz wiklinowy, które przepięknie się prezentują, to jednak nie są aż tak wygodne w użytkowaniu. Bardzo ciężko się je prowadzi, trudno się nimi skręca i niezbyt sobie radzą w np. ogrodowych warunkach. Z takim lekkim nie będzie najmniejszego problemu.
Marysia dostał też cudny zestaw suszarkę do prania i żelazko. Niektórzy wujkowie śmiali się, że to bardzo antyfeministyczny prezent ;), ale ja uważam, że pewne rzeczy domowe trzeba zrobić i już (więc trzeba się ich uczyć od małego) niezależnie od płci. A u nas zdecydowanie po żelazko częściej sięga Pan Poślubiony.
Uroczy zestaw!
Lego od kolegów w przedszkola! :)
Wujek zapytał Marysię co chciałaby dostać na urodziny a ona powiedziała od razu: "Papugę, która mówi!" - no i ma! (Odpowiedź może i jest zaskakująca, ale Marysia lubi papugi i lubi...bawić się w piratów w naszym ogrodowym domku) więc chyba stąd ten pomysł. :)
A na koniec prze-milusi miś do przytulania!.
I tak minęły nam cudowne 5 urodziny naszej Marysi. A tu jedne z pierwszych zdjęć Marysi...
Pamiętam każdy nasz moment z ostatnich 5 lat!
Do napisania kochani. Szykuje dla Was parę nowych wpisów. Oby czas pozwolił na pisanie!
Miłego dnia lub wieczoru! :*
Uwielbiam Wasze wpisy. Czekam cierpliwie na nastepne. Nasz syn urodzil sie rok po Marysi. Wasze wpisy byly dla mnie jak wyrocznia:) A drugi urodzil sie dokladnie dwa tygodnie po Gabrysi. Pamietam dlugi majowy weekend, kiedy Wy czekaliscie, bo juz czas, a ja prosilam, by jeszcze chwile poczekal, bo cos mu szpiesznie bylo na swiat...
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin Marysiu kochana :)
OdpowiedzUsuńMagda W. (seawinds)
Piękna relacja! Pozdrawiam serdecznie :) Asia S.
OdpowiedzUsuńMija właśnie drugi rok, odkąd przypadkowo natknełam się na bloga. Na rękach miałam wtedy miesięcznego synka. Rzeczywiście czas tak szybko pędzi... Teraz jest już słodkim dwulatkiem, a ja jestem stałym gościem w Waszym magicznym domku. Jest to jedyny blog, który odwiedzam regularnie :) Podziwiam Cię Gusiu za autentyczność i klimat jaki tworzysz(wystrój domu, podejście do życia). Wiem, że to tylko cząstka Waszej codzienności ale super,że możemy w niej uczestniczyć.
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia dla Marysi z okazji urodzin. Pozdrawiam cały Magiczny Domek Wiolka z Lubuskiego.
OdpowiedzUsuńŚlady łapek kotka na torcie genialne i słodkie - wygląda bardzo realnie :) Moja córka jest wrześniowa, i młodsza od Marysi, ale we wrześniu w czasie jej urodzin uświadomiłam sobie jaka to już pannica... Też dziękuję, że ją mam, że mnie wybrała...
OdpowiedzUsuńRobisz piękne torty, podziwiam, ja takich bym nie zrobiła, za mało u mnie cierpliwości. Pięknie u Was rodzinnie i tradycyjnie i razem...a to najważniejsze. Pozdrawiam ciepło. asia
Piękny, ciepły i rodzinny post! Spełnienia marzeń dla Marysi!
OdpowiedzUsuńU nas jako prezent bardzo sprawdził się aparat fotograficzny dla dzieci Vtech Kidizoom Duo.
OdpowiedzUsuńA ostatnio na topie jest w domu gra Zgadnij kto to? (Hasbro Gaming).
Pozdrawiam i dziękuję za wpis.
Samych cudowności, Marysiu!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Marysi! Przy tym ostatnim zdjęciu myślałam że to już następne dziecko 😉 Ewelina
OdpowiedzUsuńGusiu, jakiej firmy ten cudowny zestaw do prasowania?
OdpowiedzUsuńPodbijam pytanie. Również bardzo mnie to zastanawia.
UsuńU ciebie jak zwykle cudownie i miło, aż chciałoby się tam z wami być! Sto lat dla Marysi! Szybko zleciało to 5 lat! Buźka!
OdpowiedzUsuńCzy gdzieś na blogu pojawił się kiedyś przepis na tort - lub chociaż biszkopt? :) nie ukrywam, że za każdym razem wygląda kusząco i za każdym razem myślę sobie "niż teraz spróbuję " :)
OdpowiedzUsuńMoże ja pomogę. Też wydawało mi się że mam dwie lewe ręce do pieczenia ale zależało mi żeby samodzielnie upiec tort dla synka. Przeszukałam niemal caly internet i miałam kilka prób ale ten okazał się bezbłędny i nez dodatku proszku do pieczenia. Pieknie wyrósł! Tylko nie zmieniaj proporcji, mnie kusiło żeby zmniejszyć ilość cukru ale w komentarzach przeczytałam że białka się tak dobrze nie ubiją i biszkopt nie wyrośnie tak ładnie. On rośnie bez proszku do pieczenia właśnie z uwagi na te ubijane białka. Spróbuj 🙂 skoro mi się udało, to każdemu się uda. https://www.mojewypieki.com/przepis/biszkopt-przepis-ii
UsuńPo dzieciach widać jak ten czas biegnie. A wasza młodsza też już duża dama. 100 lat i wszystkiego najlepszego dla starszej:)
OdpowiedzUsuńZ pomysłów prezentowych polecam płytę Gimnastyczne figle muzyczne z wydawnictwa muzyczny domek. Moje dzieci ją uwielbiają, podarowalismy ją znajomym i też się spodobała :)
OdpowiedzUsuńŚwietne prezenty, zestaw suszarka plus deska z zelaskiem-ekstra. Dla mnie przyjęcia w domu to sam stres, umiem gotować ale zawsze się denerwuje że nie wyjdzie, nie będzie smakować, że nie zdążę... Czas wyluzować😁 te przyjęcia w sali zabaw... Przeraża mnie to menu, bo tam podają głównie same słodycze. Relacja piękna, jak zawsze, również chętnie sięgam po Inspiracje na prezenty z poprzednich urodzin, mam niespełna roczna córkę i kupiłam Arkę Noego, nawlekarke i puzzle Clementoni z waszego polecenia i to był strzal w 10!
OdpowiedzUsuń😃😃😃
Muszę takie urodzinki urządzić swoim dzieciom.
OdpowiedzUsuń