01 lipca 2023

Migawki Czerwca '23

I tak oto połowa roku za nami. Czerwiec okazał się być miesiącem pełnym wyzwań, o których nie zawsze chcę pisać na blogu (pamiętajcie, że jest duża cząstka prywatności, którą pomimo tego cyklu, chcę sobie zachować), ale jednocześnie miesiącem pełnym słońca i podsumowań. W czerwcu mam urodziny, więc zawsze robię rachunek sumienia, jednocześnie snując plany na nadchodzące miesiące. 

Zobaczmy co znalazło się w minionym miesiącu na naszych rodzinnych zdjęciach.

Moja She Hulk i piknik na Dzień Dziecka w przedszkolu.


Za to Marysia w drodze na nocowanie z klasą w szkole! 


To był kiepski miesiąc jeśli chodzi o mają dietę i przestrzeganie zasad. Staram się jak mogę, ale wiele spraw na głowie i moja skłonność do pocieszania się jedzeniem w stresowych momentach robi swoje. Próbowałam to wszystko równoważyć i jeść chociaż różnorodnie.


Lunka gotowa na ćwiczenia jogi. :) 


Klasyczne śniadanie, czyli jajka na miękko. :)


Fajny ten kącik w pokoju Miłoszka. :)


W tym miesiącu kolejny sukces, Miłoszek nauczył się sam zasypiać (czyli już nie czekam na niego aż zaśnie, tylko po książeczce i przytulaskach daję buziaka i wychodzę, a on sam pięknie zasypia). 


W ciągu ostatnich tygodni robiłam porządki w zakamarkach Magicznego Domku i postawiłam na redukcje rzeczy i nadanie stałego miejsca tym co z nami zostają. Takie porządki nie ominęły też pokoju dziewczynek, o których pisałam w ostatnim poście.


Dobrze jak każdy w domu dokłada swoją cegiełkę w utrzymywaniu czystości. Może nie codziennie, ale coraz częściej zmywarką zajmuje się Marysia. Ma czasami takie fazy, że wysprząta kuchnię na błysk! 


Ale pracę trzeba równoważyć odpoczynkiem, więc w czerwcu udaliśmy się na wycieczkę przyczepą kempingową do...

...Ciechocinka! :)


Na przedłużony weekend wybraliśmy się w dwie rodziny i wdychaliśmy zdrowe powietrze (mikroklimat powstały wokół tężni wykorzystywany jest w profilaktyce i leczeniu schorzeń górnych dróg oddechowych, zapalenia zatok, nadciśnienia tętniczego, alergii, nerwicy wegetatywnej i w przypadku ogólnego wyczerpania).


W powietrzu wytwarza się aerozol bogaty w cenne mikroelementy, takie jak jod, brom, wapń, magnez, potas, żelazo, sód powodując, że podczas pobytu w okolicach tężni mamy okazję przebywać w podobnym mikroklimacie, co w uzdrowiskach nadmorskich. W ciągu 1 godziny wdychania aerozolu solankowego przyswajamy taką ilość jodu, jak podczas 3 dni plażowania! 




Czas płynął wolno, pogoda była przepiękna, a my korzystaliśmy z uroków campingowego życia.




Będąc na miejscu pomyślałam sobie, że Ciechocinek jest mocno niedoceniany. Kojarzy się głównie z sanatoriami dla starszych ludzi (a przyznać trzeba, że cudownie się patrzy na szęśliwych i wypoczętych seniorów) ale jest naprawdę wiele miejsc dostosowanych dla dzieci. 
Są też miejsca, które kiedyś były wizytówką miasta, a z powodu nieporozumień od 30 lat dziczeją. Na przykład niegdyś sławny basen termalno-solankowy, który dosłownie przypomina budynki przedstawione w postapokaliptyczny serialu "The last of us". (Oglądaliście? Ja chociaż nie przepadam zazwyczaj za taką 'brudną' scenerią oraz tematyką, odnalazłam w tym serialu bardzo dużo głębszych psychologicznych wątków, które dały mi do myślenia)


Natura jest niesamowita.


W Ciechocinku wybraliśmy się też do uroczego muzeum soli.


Mieliśmy przepiękną pogodę i nawet taki przedłużony weekend dał nam trochę wytchnienia.


Na wyjazdach lubię to, że dzieci cudownie śpią! :) Chyba służy nam taka wspólna przestrzeń w przyczepie.


A ja nie byłabym sobą, gdybym nie przywiozła z wyjazdu kosmetyków (nota bene bardzo fajne produkty zawierające wodę mineralną "Krystynka" z Uzdrowiska Ciechocinek).


Mieszkańcy Magicznego Domku cenią sobie błogi spokój. Tęsknie za Gapcią, niedługo minie rok odkąd jej z nami nie ma. :(


Pulpeciki rybne z pieczonymi warzywami polecają się na pochmurne dni. 


Czasami nauka samodzielnego usypiania kończy się tak. :)


A ponieważ małymi kroczkami 3,5 letni Miłoszek oducza się drzemek, to co parę dni (zwłaszcza w te pochmurne) musi nadrobić. Tu zasnął u Babci na sofie. :)


A i bywa tak, że zanim Tata położy się spać, to do łóżka wskoczy pasażer na gapę. Nawet jak ma się trochę ponad 8 lat, to czasami powstaje wielka potrzeba bycia blisko Mamy nawet w nocy. 
Bardzo cenie sobie te chwile. (A Tata cóż...dobrze, że ma wygodną kanapę w gabinecie).


W tym roku jest mój różany debiut, więc z przyjemnością obserwuję nowe przyjaciółki w ogrodzie.


Na tarasie posadziłam różę pnącą i póki co radzi sobie tu świetnie (dziękuje Wam za rady dotyczące podlewania i pielęgnacji, bo mam wrażenie, że naprawdę się sprawdza).


W czerwcu odbył się tez Chrzest Święty Miłoszka. Przyjęcie zorganizowaliśmy w Magicznym Domku.


O przyjęciu pisałam w poprzednim poście. To był uroczy, rodzinny czas.


Czerwcowe, truskawkowe szaleństwo!


Czas ograniczyć cukier, ale ten ostatni kawałeczek tortu nie może się zmarnować. :)


W pracy spokojnie i cieszę się, że tworzymy w zgodzie z ideą slow fashion. To nie tylko zrównoważona produkcja, niepodążanie ślepo za modą i używanie tylko naturalnych tkanin wysokiej jakości. Z mojej strony to praca z uwzględnieniem dynamiki chociażby pór roku, gdzie latem poświęcam się mocniej rodzinie i domowemu życiu chociażby ze względu na wakacje, a twórcze momenty przypadają bardziej na sezon jesienno-zimowy. Nie mniej jednak o jesieni myślę już pod koniec poprzedniej zimy, więc nowa kolekcja już się tworzy! :)

A na czas wakacji uruchomiliśmy zakładkę PROMOCJE, gdzie można w okazyjnych cenach złapać nasze ostatnie sztuki naszych poprzednich kolekcji. 


A tu małe laboratorium NASA, które dzieciaki ostatnio uruchomili za sprawą prezentu Miłoszka na chrzciny. Z jednej strony roślinki, które dzieci zasiały i pilnie podlewały, a z drugiej strony planowana hodowla mrówek. 
Miałam mieszane do tego uczucia (w takim pojemniku znajdował się taki odżywczy żel, w którym przynajmniej 10 mrówek z jednej kolonii miały tworzyć korytarze). Cały eksperyment zakładał, że po paru dniach trzeba wypuścić mrówki na miejsce. Jednak gdy po pierwszej nocy na ranem, zobaczyliśmy jak uroczo 12 mrówek śpi na boczku (!) jedna obok drugiej, to nas to tak urzekło, że stwierdziliśmy, że nie będą szczęśliwe poza swoim domkiem i czym prędzej odnieśliśmy je na miejsce. Mam nadzieję, że nie mają nam za złe tej jednej nocy poza swoim mrowiskiem.

 
Zestaw małego ogrodnika-pomocnika.


Oj coś padnięty jestem ostatnio (ja też miałam spadek formy w tym miesiącu).


Gabrysiowy rekinek. :)


Bywa, ze gdy ścielę po wstaniu łózko, to oni wybiorą sobie już świetne stroje dnia. :P


Porządki w szafie, układanie prania, szykowanie rzeczy do prasowania, aktualizacja letniej garderoby.


Luneczka moja. 


Jedzenie pod chmurką to najlepsza część letnich miesięcy. A jeśli w tej chmurce zrobi się tęcza, to jest jeszcze fajniej!


Jak mnie to cieszy, że już kolejna pociecha nie może żyć bez książeczek.


Koniec roku szkolnego i masa wzruszeń i przemyśleń. Wzruszają mnie jej szkolne przyjaźnie, to że tak dobrze sobie radzi w szkolnej rzeczywistości, bo szkoła to nie tylko oceny i nauka, ale też odnajdywanie swojego miejsca i praca nad swoimi zaletami, które można wykorzystać dla dobra ogółu. To, że tak dobrze łączy swoją lekką nieśmiałość z lekkim szaleństwem, że wie kiedy postawić na swoim a kiedy trzeba się dostosować nie zatracając jednak siebie. Tak mocno cieszy nas, że nie traci swojej wrażliwości, że pomimo, że panuje moda na 8-10 letnie "nastolatki", z nią nadal można z oglądać Anię z Zielonego Wzgórza z wypiekami na twarzy, bo postać jest jej bliska, bo ciekawią ją emocje, relacje, a nie tylko pędzący wokół świat dostarczający nieustannych bodźców. Świadectwo, chociaż pięknie opisane to zupełnie drugorzędna sprawa i obiecuje sobie zawsze doceniać swoje dzieci za zupełnie inne wartości. Witajcie wakacje! :)


Ostatnie wieczory spędziliśmy właśnie na oglądaniu Ani z Zielonego Wzgórza (wersja "Anne with en E"). Czasami tak nas wciągało, że oglądaliśmy po 3 odcinki i często Miłoszek i Gabrysia już odpływali. To był fajny czas i bardzo wartościowy serial. I chociaż na początku lekko irytowała mnie zmieniona wersja (od tej książkowej), to jednak potem byłam bardzo ciekawa właśnie tych nowych wątków.


I jakoś ostatnio fajnie nam się ogląda filmy właśnie w gabinecie, gdzie jest tak swojsko i przytulnie (a oglądamy na naszym bardzo starym telewizorze, który jakiś czas temu wyciągnęliśmy ze strychu). :) Chyba jesteśmy jednak hipsterami i nie za bardzo ciągnie nas do nowinek RTV AGD :P


No i nadszedł dzień urodzin! W tym roku nie robiłam żadnego przyjęcia, ale przygotowałam "strawberrissu"* dla tych, którzy tego dnia potencjalnie mnie mogli odwiedzić.

* Tiramisu bez kakao z masą truskawek


Mieliśmy wyjątkowe odwiedziny.


Nawet Miłoszek pięknie zajmował się Klarą.


Gabrysia sama chętnie siada do pianina i chyba nie pozostaje nic innego jak od września rozpocząć naukę - może i ja coś podpatrzę? :P


Ogrodowe porządki świetnie działają na głowę!



Od 1 lipca oficjalnie cała trójeczka na czas wakacji będzie w domu. Oczywiście gdzieś wyjedziemy, ale cieszę się na te letnie dni w ogrodzie, jedzenie pod chmurką, inną codzienność (do pracy będę chodzić max 1-2 razy w tygodniu, gdy pomogą wtedy Babcie) i mamy wiele planów na miłe spędzenie tego czasu. Lubię w naszym życiu to, że można powiedzieć, że jego rytm nadal wyznaczają pory roku.


A teraz nie pozostaje nic innego, jak z otwartością przyjąć następny miesiąc, który mam nadzieję wypełnią szczęśliwe, letnie dni.

Do napisania kochani!
SHARE:

12 komentarzy

  1. Miło,ze ktoś z zewnątrz docenia uroki Ciechocinka zwłaszcza te niesenioralne. Od ubiegłego roku miasto ma nowego burmistrza(po 25 latach!) i sprawa wspomnianego przez Ciebie zniszczonego basenu jest priorytetową,wstępne rozmowy i projekty już ruszyły. Niestety, Ciechocinek w okolicach października zapada w sen zimowy,miasto wyludnia się. Owszem, są kuracjusze ale głównie ci "na NFZ" i zdecydowanie starsi.Cóż,takie uroki uzdrowiska ...My mieszkańcy trochę inaczej na to patrzymy, bo jesteśmy w środku. Pozdrawiam!Agata

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twoje podsumowania miesiąca, zdjęcia z Waszego klimatycznego domku, Wasze skrawki życia...życzę wszystkiego dobrego:) i SUPER wakacji!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie! Piękny czerwiec. Najbardziej ucieszyła mnie Gabrysia przy pianinie, bo już od dawna smuciło mnie wspaniałe i jednocześnie samotne pianino w Magicznym Domku. Mój syn gra od trochę ponad półtora roku, jest w wieku Marysi. Polecam z całego serca metodę Suzuki. Na stronie Centrum Edukacji Suzuki są dane nauczycieli. Metoda zakłada, że matka (lub ojciec) uczy się razem z dzieckiem. Syn ze mną gra na pianinie, z mężem na skrzypcach (2 lata dłużej). Efekty są super, oczywiście przy codziennym ćwiczeniu (nawet krótko, ale regularnie).
    Pozdrawiam Was muzycznie!
    Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię ten Twój spokój ducha :) czytanie postów jest bardzo relaksujące, ale też skłania do refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne migawki, czytam Was od bardzo dawna i niezmiennie mnie ciekawią. Pozdrowienia dla całego Magicznego Domku. Gusiu podziwiam Cię, skąd Ty na to wszystko bierzesz siłę i energię?

    OdpowiedzUsuń
  6. Gabrysia to cala babcia chyba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię w naszym życiu to, że można powiedzieć, że jego rytm nadal wyznaczają pory roku. - Nie każdy ma taką możliwość. Nie wiem, po co się tym chwalić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawiść to okropna cecha. Po co wchodzić na bloga kogoś, komu się tak bardzo zazdrości? Przecież to musi bardzo frustrować. Czy te zjadliwe komentarze jakoś w tym pomagają?

      Usuń
    2. Szkoda, że Ty nie masz takiej możliwości i dlatego wylewasz swoją frustrację pisząc uszczypliwe komentarze. Skoro Cię tak zabolało to, że ktoś się cieszy ze swojego życia to może czas wprowadzić jakieś zmiany w swoim w życiu? :) wszystkiego dobrego życzę, Natalia

      Usuń
    3. Oczywiście, że nie. Każdy ma inne możliwości, bo każdy ma inne życie. Znajdź w swoim to, co lubisz, za co jesteś wdzięczna/y. Możesz nawet napisać o tym bloga i się pochwalić 😉 Chętnie poczytam, bo z przyjemnością patrzę na ludzi, którzy cieszą się swoim życiem, a nie zazdroszczą życia innych. Wszystkiego dobrego.

      Usuń
    4. Nie wiem czy to akurat chwalenie sie... Kiedy ma sie mlodsze dzieciaki, to zycie zawsze bedzie mniej lub wiecej podporzadkowane porom roku. Latem dni sa dluzsze, wiec nawet pracujac na caly etat, jest wiecej czasu zeby spedzic czas na powietrzu. W dni wolne pogoda piekna, wiec wypad nad jezioro lub morze. Zima to sanki, lyzwy, narty i dlugie wieczory z planszowkami. Jesienia wycinanie dyni i wyklejanki z lisci. Wiosna zachwyt nad budzaca sie przyroda. Fantastycznie jest podziwiac zmiany por roku oczami dziecka. :)

      Usuń
  8. Piękne migawki. Aktualnie urządzam ogród, wasz jest przepięknym jak to robicie że pod drzewami rośnie trawa? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig