22 września 2024

Vincent van Dog

Tydzień temu powitaliśmy nowego mieszkańca Magicznego Domku. Ten uroczy jamnik długowłosy rozmiękczył nasze serca. 

Vincent od cętek, które ma na pyszczku, jak i odniesienie do usposobienia - bo niezły z niego artysta! ;)

O piesku myśleliśmy od jakiegoś czasu, Gapci nie ma z nami już ponad dwa lata, a Matylda po zeszłorocznej chorobie brzuszka, przesiaduje większość czasu obok u mojej Mamy. Choroba dopadła ją, gdy byliśmy na wyjeździe przyczepą kempingową i moja Mama bardzo to przeżyła. Dobrowolnie podjęła się prowadzenia diety Matyldy gotując lekkostrawne mięsko z ryżem dla niej jak i dla dziadka. Te frykasy zaowocowały tym, że Matylda co świt ruszała w stronę drzwi sąsiadów (moich rodziców), a ze względu na wiek i coraz większą potrzebę spokoju lubiła tam ucinać sobie drzemki. Po roku wędrówek utarło się tak, że Matylda chodziła tam na dzień, a w nocy spała u nas. Oczywiście latem, gdy mamy otwarty taras, robiła parokrotnie rundki w ciągu dnia w poszukiwaniu jakiś upuszczonych kąsków na ziemi, ale ostatecznie wracała na swoje wygodne legowisko u Mamy. Śmialiśmy się, że lubi te turnusy w sanatorium, gdzie leży blisko mojego chorego Taty. 

Jak wiecie niedawno straciliśmy naszą 16 letnią kotkę Lunkę i w domu zrobiło się naprawdę pusto. Choć Vincent był w planach już trochę wcześniej i miał poznać swoją kocią siostrę to niestety nie było mu to dane. Ta pustka w domu (nie licząc krążącej Matyldy) była nie do zniesienia, dlatego jego pojawienie się w naszym domu dosłownie dał nową, czystą energię, której wszyscy potrzebowaliśmy. Zaledwie po tygodniu obecności, nie mogłabym wyobrazić sobie naszego domu bez niego. Nasz Vincencik, Vincuś, Vincunio.




Jeśli chodzi o Matyldę, to szczerze mówiąc póki co nie wyraża jakiegoś większego zainteresowania nowym lokatorem. Po obwąchaniu i zaznaczeniu, żeby Vincent nie zbliżał się za blisko (Matylda nigdy nie lubiła zbytniego spoufalania się ani obcych ludzi ani zwierząt - tolerowała tylko bliskie leżakowanie z Lunką). Teraz gdy przychodzi by spotkać się z Vicencikiem, zdecydowanie bardziej interesuje ją jego pełna miska. :)

A jeśli chodzi o przyjęcie nowego mieszkańca przez dzieci, to jestem po prostu zachwycona ich rozwijającą się relacją. Są tak delikatne i obowiązkowe, zajmują się, bawią, wychodzą na małe spacerki do ogrodu (czeka nas jeszcze trzecie szczepienie, więc nie udajemy się póki co dalej) i widać, że im zależy na dobrym wychowaniu. Na kilka tygodniu przed pojawieniem się pieska w domu oglądaliśmy (zamiast bajek na wieczorynkę) filmiki o wychowaniu szczeniaka i psa, by zapoznały się z ogólnymi zasadami.
Ponieważ Gapcia i Matylda były u nas na długo przed pojawieniem się wszystkich dzieci, były już wychowane i ułożone, a dla dzieci stan z 3 zwierząt był czymś zupełnie naturalnym - zastanym od urodzenia. Tym razem mają szanse wspólnie z nami być częścią stada, które nowym mieszkańcem pokieruje i go wychowa. Podeszli do tego bardzo poważnie. :)

Chociaż niejednokrotnie myśleliśmy o zabraniu pieska ze schroniska, to w naszej konfiguracji rodzinnej chcieliśmy by piesek był u nas od szczeniaka (9 tygodni) i mieć wpływ na wielkość oraz charakter rasy, tak by był to bezpieczny przyjaciel dla dzieci oraz niewielkich rozmiarów towarzysz naszych kempingowych wyjazdów. 

Coś czuję, że Vincencik mocno zawojuje nasz świat naszej rodziny, a jesień i zima upłynie nam na poznawaniu się, szkoleniu, wychowaniu naszego nowego towarzysza. Zdecydowanie będziemy mieli co robić! ;)

Ściskam Was mocno i niebawem wracam do Was z migawkami minionego miesiąca. 

Cudownej nadchodzącej jesieni Wam życzę!
SHARE:

19 komentarzy

  1. Ogromne grtulacje...jest przeuroczy...bardzo współczuję straty Lunki...miała przy Was cudowne życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo za nią tęsknie. Mam wrecz etap wyparcia tej sytuacji...

      Usuń
    2. Dziś pożegnaliśmy naszą prawie 17- letnią kotkę. Ogromnie nam smutno. Cieszę,że macie pieska. Tylko,że człowiek tak się przywiązuje do zwierząt,se potem jest tylko smutek.

      Usuń
  2. Wspaniały piesek, trafił do cudownego domu ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. W schroniskach też są szczeniaki... Nie rozumiem tego argumentu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pozostałe argumenty? Bo odnosisz się tylko do jednego. I nie, nie zawsze są akurat szczeniaki 8-9 tygodniowe.

      Usuń
    2. Ja też nie zdecydowałabym się na psa ze schroniska, więc rozumiem Gusię. Matylda i jedna kicia, którą mieli w przeszłości były znajdami, które Gusia uratowała przed schroniskiem. Poza tym wspieranie polskich hodowli też jest ważne :)

      Usuń
    3. I jeszcze Lunka była wzięta ze schroniska właśnie, więc ktoś tu się czepia by się czepiać. Typowe.

      Usuń
    4. Można też wziąć od kogoś. Nie rozumiem kupowania zwierząt i nie podoba mi się traktowanie ich jak towar.

      Anonimowy: Wspieranie hodowli? W jakim celu? Widziałeś/widziałaś, jak są traktowane zwierzęta w tych hodowlach? Nigdy nie będę ich wspierać.

      Usuń
    5. Chyba nie rozróżnia Pani hodowli od pseudohodowli. Proszę zatem brać pieski od znajomych, bo moi raczej sterylizują swoje suczki jeśli hodowli właśnie nie mają - a innym dać po prostu żyć.

      Usuń
    6. Dla mnie jedno i to samo. Zwierzę nie jest towarem, żeby je sprzedawać.

      Usuń
    7. Zwierzęta były i zawsze będą w pewnym sensie towarem, tak juz jest na tym świecie i może ci się to podobać lub nie, chyba że jesteś weganinem i nie używasz żadnych produktów, do których wytworzenia zostały użyte zwierząta (nawet leki, które być może bierzesz są testowane na zwierzętach).
      A i to że zwierzęta są „towarem”, nie znaczy, że traktuje się je okrutnie i bez szacunku :)

      Usuń
  4. To pierwszy jamnik który mi się naprawdę podoba

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny piesiu i niech się zdrowo chowa!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale cudny. Nowy członek rodzinki. Na pewno będzie mu u was dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny ,widać po oczkach że to będzie dobre psisko:) z Wami będzie mu najlepiej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super czas przed Wami, jesienno zimowe wieczory w kocyku z wtulonym Vincento👍👍👍

    OdpowiedzUsuń
  9. Ohhh 😍 Na pewno istnieje coś takiego jak dogoterapia, no czuję to w kościach. Pies wprowadza tyle radości, daje ukojenie. Nie mam swojego, ale "korzystam" 😉 z psa taty, jest prawie jak mój. To lekarstwo na wszelkie smutki.
    Vincent to mega słodziak i na pierwszy rzut oka widać, że pasuje do Waszej rodziny ☺️

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig