31 lipca 2018

Leśne Skarby

Chociaż mieszkamy na obrzeżach miasta, a pod naszą siatkę podchodzą sarny, dziki i lisy, na drzewach za domem goszczą się wiewiórki, bażanty i inne ptaki, to jednak wciąż jesteśmy jedną nogą w mieście. Lubię ten stan, gdy na wyciągnięcie ręki mam las i z drugiej strony miasto jednocześnie. Bez jednego i drugiego nie mogłabym żyć. Lubię wyjść do kina czy restauracji, przyglądać się architekturze, ludziom. Jednak druga część mnie potrzebuje ciszy i spokoju oraz zielni i przyrody nieskrępowanej ręką człowieka. Ponieważ życie rytmem miasta jest bardzo szybkie i niespokojne, potrzebuję dwa razy dłuższej regeneracji wśród drzew i odgłosów przyrody. Nadchodzi taki dzień, że pakujemy całe towarzystwo i jedziemy na spacer do lasu. Nie ma lepszego sposobu na to aby zwolnić puls i wyprostować myśli!




Dla dzieci takie spacery są naprawdę ważne. Dawniej w naturalny sposób poznawały i zaprzyjaźniały się z przyrodą. Teraz coraz częściej dzieciom brakuje zieleni. Rodzice często serwują dodatkowe zajęcia w zamkniętych pomieszczeniach, a dla świętego spokoju puszczają bajki lub gry komputerowe. Człowiek od małego zatraca tą bezcenną umiejętność komunikowania się z matką naturą. 
Niektórzy twierdzą, że las jest nudny i są w nim same drzewa. Jednak warto rozejrzeć się wnikliwiej, zachęcić dziecko do szukania leśnych skarbów i wsłuchiwania się w odgłosy lasu. To naprawdę cudowne doznanie, zwłaszcza, gdy poznaje się na nowo "stare" miejsca oczami dziecka.




Nam dorosłym często brakuje tego mistycznego przebywania z naturą. Jeśli jesteś frustrowana, przemęczona, czujesz się przytłoczona i nie możesz oddychać pełną piersią, może czas najwyższy pójść zwyczajnie do lasu. Im bardziej dziki tym lepiej. 
Nie szukaj ratunku w tłumie. Nie ulżą Ci zakupy, nowe rzeczy i dokładanie sobie kolejnych nic nie znaczących aktywności. Spróbuj po prostu odnaleźć samego siebie w prosty, atawistyczny sposób pośród drzew.




W taki upał miło się schronić w cieniu drzew, usiąść nad sadzawką i zjeść małą przekąskę.






Na takim spacerze skorzysta cała rodzina! :)


Przez cały spacer zbieraliśmy skarby lasu.


By po powrocie do domu stworzyć zielnik z przyrody. Super pomysł na spędzenie wspólnie czasu.


Nauka poprzez zabawę najlepsza! :)

 







Rodzice często głowią się jak zapewnić atrakcję dzieciom. Wyszukują festyny, pokazy lotnictwa, parki zabaw, zatłoczone zoo. Nie twierdzę, że takie rzeczy nie są też potrzebne, ale myślę, że człowiek ma w sobie taką przewrotną naturę komplikowania sobie życia. Dwoimy się i troimy by zapewnić rodzinie drogie rozrywki i zapominamy ile ciekawych, pożytecznych rzeczy możemy robić w zgodzie z naturą nie martwią się o fundusze. Najważniejsze to uczyć takiej wrażliwości dzieci od najmłodszych lat, bo ciężko będzie przekonać do zmiany myślenia dziesięciolatka, który większość dzieciństwa spędza z tabletem w ręku. Chociaż myślę, że i w takich przypadkach można znaleźć jakieś rozwiązanie. Może obóz żeglarski otworzy go na naturę? W końcu żagle to ścisła współpraca z żywiołami i wskazówkami płynącymi z przyrody. Może kontakt ze zwierzętami na wsi lub jazda konna uwrażliwi na świat zwierząt? 

Ja również miewam okresy, gdy wpadam w tej cywilizacyjny kołowrotek. Jednak coraz bardziej czuję potrzebę wytchnienia. Coraz częściej intuicyjnie sięgam po książki o przyrodzie i czerpaniu z niej mądrości i spokoju, którego nam współczesnym mieszczuchom tak brakuje. 
Ponieważ jedną nogą stoję w miejskiej dżungli, z której można przecież również wiele skorzystać (jeśli się to robi z głową), a drugą w leśnych klimatach i wielkiej duchowej potrzebie połączenia się z naturą (począwszy od jedzenia, kosmetyków po obcowanie z przyrodą) myślę, że bardzo ważna jest równowaga, by żadna ze stron nie ucierpiała. 

Będę cieszyć się z udekorowanych wystaw przed świętami, ładną sukienką, swobodą przejażdżką samochodem. Tym, że mam blisko do szpitala i ulubionej restauracji. Z wyjścia na basen, do kina czy na zakupy do Ikei. :) Chętnie zwiedzę duże miasta z historią, usiądę w zatłoczonym porcie, czy też przejdę się po gwarnym targu w ciekawym zakątku świata.
Jednocześnie będę jeść na świeżym powietrzu, chodzić na spacery po lesie, łąkach i brzegiem morza. Marzę o prawdziwej uprawie swoich warzyw. Będę rozwijać swoje proekologiczne podejście do życia. Chcę zobaczyć ogrom gwiazd na nocnym niebie w Bieszczadach i zwiedzać agroturystyczne miejsca na mapie Polski.  I na grzyby jesienią pójdę. Tak, by te dwa światy natury i miasta płynnie się przenikały. 

Dobranoc kochani! Cudownych spacerów po lesie Wam życzę!
SHARE:

27 lipca 2018

Wakacyjne Migawki: Górska Legenda

Witajcie kochani po małej przerwie oraz wakacjach, o których już trochę zapomniałam, bo po powrocie rzuciłam się w wir porządków, zmian w domu i przygotowań do remontu. Ale właśnie po to są wakacje, by naładować akumulatory, poszukać inspiracji i mieć zapał do dalszej realizacji marzeń! :)

Tym razem udaliśmy się na południe Polski do Szczyrku, gdzie zatrzymaliśmy się w uroczym miejscu. Górska Legenda, bo tam spędziliśmy nasz wypoczynek, okazała się być bardzo kameralnym zadbanym miejscem z przyjazną i rodzinną atmosferą. Bardzo lubię takie miejsca, nie przepełnione ludźmi, gdzie można zaznać trochę spokoju i ucieczki od zgiełku miasta. 

Urokliwe miejsce!



 Wewnątrz domek był cudownie wykończony. Od razu wróciłabym do domu i zrobiła całe wnętrze w drewnie! :P








I małe poddasze z 2 sypaniami i kącikiem "czytania" - tak go nazwała Marysia.





 



Przepięknie utrzymany ogród zawsze działa na mnie tak, że po powrocie zabieram się za ostre koszenie, pielenie i porządki w naszym. Nic tak na mnie nie działa - żadne tam "bogate" domy, jak to, gdy ktoś ma schludnie i czysto na podwórku! ;)

Do tego piękny, niewielki podgrzewany basen, który zawsze miał temperaturę 5-6 stopni większą od powietrza. Dla dziewczyn to super frajda!






Pogoda była wspaniała, więc wybraliśmy się na małą wycieczkę na szczyt Skrzyczne. Póki co wozimy pupy kolejkami, ale już planujemy takie prawdziwe chodzenie po górach, gdy nasze dziewczyny trochę podrosną.


Drugie śniadanie w takich okolicznościach - marzenie!



Domek posiada swój aneks kuchenny, więc można było przygotować małe co nieco po powrocie.



A potem jak zaczęło lać, tak lało przez 3 bite dni. I to tak naprawdę! Gdy u nas w centrum Polski mówimy, że leje cały dzień, mamy na myśli, że pada przez 4 godziny, potem 2 są przerwy, potem, kropi przez godzinę i znów półtorej pada. Tu jak zaczęło padać, tak nie było nawet 5 min przerwy nawet w nocy! To było wręcz niesamowite! :)


 

I zdziwię Was, ale my się wcale przez ten czas nie nudziliśmy. Mogliśmy po prostu odpocząć, wyspać się, poczytać książki. Gdy pada kiedy przebywasz w domu, masz 1000-ce rzeczy do zrobienia. Tu nie musieliśmy nic. Marysia miała zajęcia o 16-19 z dziećmi w sali zabaw i była przeszczęśliwa, bo chyba jej trochę już brakuje swojego przedszkola i dzieci. :)





Nawet na śniadanka chodziliśmy z parasolkami! A te śniadania były po prostu cudowne! Tak jakby w kameralnej kuchni ktoś przyrządził masę frykasów dla swoich przyjaciół. Niezwykle ciepła i rodzinna atmosfera.






Jedyny minus, że w trakcie pobytu złapała mnie koka żółciowa (to jest ból niesamowity!) i na prawie dwa dni przepadłam z termoforem i książką w łóżku.



Tyle co myślę o komentarzach panujących w sieci. :)



Byliśmy molami książkowymi, bo cała rodzina nadrobiła książkowe zaległości.


Największy problem mieliśmy z jedzeniem. Ponieważ nie było tu obiadów, ruszyliśmy zapoznać się z lokalnymi knajpkami. Byliśmy załamani, bo większości to niestety polski fast food w karczmach. Oczywiście lubię czasami zjeść dobre pierogi, czy polskie jadło, ale nie codziennie! Wszystko takie ciężkie i tłuste, a my zazwyczaj tak nie jemy. Przy kolce woreczka, to już w ogóle trzeba uważać. Cudem znaleźliśmy jedyną restaurację, która zachwyciła nas kulinarnie. W Markowej Destylarnii - gdzie co prawda najedliśmy się mięsa za wsze czasy, ale dania były świeże, kreatywne i pięknie podane.






Pod koniec wyjazdu przjechała do nas ciocia Ania i przywiozła ładną pogodę.





Wspaniale wspominam piknik, który urządziliśmy sobie na szczycie góry, plotkowanie do późna w nocy, jak i cudowną letnią kąpiel w basenie o zmierzchu. Chodziłyśmy też do pobliskich galerii, by kupić coś inspirującego do naszych domów. 








Spokojny, cudowny odpoczynek w gronie najbliższych osób. I kolejne wspaniałe miejsce na mapie Polski.



A tak się kończy próba zrobienia zdjęcia mamie z córkami. :)


Do napisania niebawem. Czekajcie na migawki miesiąca, a potem w sierpniu planuję sporo wnętrzarskich wpisów!

Buziaki! :*
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig