MENU

27 marca 2025

Inspiracje Marca

Wracam do postu z inspiracjami z minionych tygodni. Ostatnio taki wpis pojawił się latem i myślałam, że będę zamieszczać podobne wpisy znacznie częściej, ale prawda jest taka, że moje ukochane odkrycia często przemycam gdzieś w różnych postach na blogu - począwszy od migawek, po bardziej tematyczne wpisy jak na przykład wpis o moich ukochanych przyborach papierniczych. 

W przedmiotach, które nas otaczają kryje się jakieś głębsze dno, które zawiera zapowiedź czegoś większego: zmiany lub wręcz tęsknoty za tym co przeminęło. Otaczające nas rzeczy przejawiają chęć rozwoju, jak również potrzebę otaczania się przedmiotami, które mają na nas dobroczynny wpływ, kreują świat i pozwalają wyrazić siebie. 

Potraktujcie dzisiejsze inspiracje jako zapowiedź wiosny i klimatu, który chcę wokół niej roztoczyć. Zapraszam na inspiracje marca.

Odkąd przeprowadziliśmy się do domu z ogrodem, który mój Tata założył 30 lat temu, wiele się zmieniło. Dawniej były modne zielone ogrody pełen drzew iglastych oraz zielonych skalników z krzewami. Drzewostan w naszym ogrodzie rzeczywiście jest imponujący, ale ja co roku staram się wprowadzić do naszego ogrodu więcej kwiatów, których na naszej działce brakowało. Marzę o ogrodzie pełnym wiosennych i letnich kwiatów, które rozkwitają w różnych okresach i tworzą kolorowe plamy. Pięknie mi się przyjęły zasadzone w zeszłym roku róże i hortensje, więc w tym roku mam wiele pomysłów na kilka zakątków w ogrodzie. Pomalutku spisuje pomysły i z niecierpliwością czekam na realizację planów. Zamiast kompletowania wiosennej garderoby małymi partiami kupuję cebulki kwiatów letnich czy bylin, które można już wsadzać do gruntu. W marcu i kwietniu zajmiemy się przede wszystkim organizacją i ogrodowymi porządkami, a w maju zrobimy większe nasadzenia. Ostatnio ulubione zakupy to zdecydowanie te około ogrodowe.

Chciałoby się powiedzieć, że chyba się "starzeję" skoro z ekscytacją myślę o pielęgnowaniu ogrodu, jednak wynika to raczej z wielkiej potrzeby przebywania z naturą i zredukowania bodźców. Coraz więcej młodych osób odnajduje w tym pasję. Instagramowy algorytm podsuwa mi nawet dwudziestokilkuletnich chłopaków, którzy z zamiłowaniem zajmują się tą tematyką i dzielą swoją wiedzą. Coraz więcej ludzi niezależnie od płci czy wieku tęskni za odpoczynkiem, gleboteriapią i powrotem do spędzania czasu na łonie natury.

Ogrodnictwo nie zna płci, ale ostatnio wpadła mi do rąk książka pod tytułem: "Dlaczego Kobiety uprawiają ogrody". Jeszcze jej nie zgłębiłam całkowicie, ale zapowiada się bardzo obiecująco. 

"Rozmowy autorki z kobietami ogrodniczkami pozwalają zejść w głąb kobiecego doświadczenia i zrozumieć, w jaki sposób praca z tym, co wzrasta, jest jednocześnie pracą nad własnym wzrostem, szansą na przepracowanie straty i żalu, a także okazją do odkrycia pokładów własnej kreatywności. Protestem, kształtowaniem tożsamości, odrodzeniem. 

Osobista, mądra i przepełniona wrażliwością książka Alice Vincent pokazuje, że powrót do korzeni jest dla wielu szansą powrotu do samych siebie, a dzielenie się własną historią oraz wysłuchiwanie historii innych może w niezwykły sposób przyczynić się do odzyskania gruntu pod stopami.

Ukazuje piękno i hart ducha płynące z uprawy gleby w trudnych czasach. Alice Vincent uczy, że lekarstwem na niepewność jest ziemia pod paznokciami”

A za piękne nazwisko autorka dostaje ode mnie plusika. 😊

Swoje pomysły i plany ogrodowe na nadchodzącą wiosnę spisuję w specjalnym notesiku, w którym będę też pisała dziennik obserwacji naszego ogrodu. Przepięknie wydany zeszyt odnalazłam z tego co pamiętam w Sinsey przy okazji zakupu bluzy z Muminkiem dla Miłoszka.

W trakcie odpoczynku podczas prac ogrodowych z przyjemnością delektuję się naturalnymi herbatami. Lubię mieć dedykowane filiżanki do picia kakao, tak więc do ogrodowych prac mam również specjalny, uroczy kubeczek w kolorach zieleni (Home&you). Herbatka to naturalna kompozycja smaków od marki Clipper, którą kupuję w eko sklepie spożywczym.


Uwielbiam domową pielęgnację i najczęściej sięgam po naturalne kosmetyki. Nie ukrywam, że już parokrotnie miałam w planach napisać Wam o mojej aktualnej pielęgnacji. Prawda jest taka, że jestem bardzo niestała w uczuciach jeśli chodzi o kosmetyki - lubię sięgać po różne produkty, testować a gdy mi się kończą zmieniać na nowe produkty. Wiem już doskonale czego moja cera potrzebuje (przede wszystkim nawilżenia i ukojenia) wiec tego się trzymam, ale testuję przeróżne marki. Ostatnio miałam kilka różnych serii koreańskich kosmetyków, które pięknie utrzymywały moją cerę w nawilżeniu w czasie zimy. Zrobiłam nawet całą sesję w styczniu i nie zdążyłam nawet o niej napisać. 


Od marca stosuje inny zestaw i pewnie znów nie zdążę o nim napisać. Wiem, że jest część osób, która na takie posty czeka, ale w moim przypadku proponowane kosmetyki zmieniają się co sezon, więc takie posty mijają się z ideą. Powiem szczerze, że mam w tej materii skrajne poglądy. Uwielbiam testować, zmieniać, dostosowywać pielęgnację do danej pory roku a dostępnych super jakości produktów i marek jest teraz mnóstwo, że lubię komponować sobie nową pielęgnację co jakiś czas. Z drugiej strony chciałabym dojść do takiego minimum pielęgnacyjnego i mieć swoich ulubieńców, do których cały czas powracam, nie reagując na reklamowe zaczepki kolejnych nowości. Na szczęście mam swoje widełki, które na wstępie eliminują sporą ilość marek, ale i tak jest w czym wybierać.

Dlatego dziś wrzucam moje ulubione produkty z obecnej pielęgnacji. W koreańskiej drogerii znalazłam minimalistyczny krem łagodzący podrażnienia (wiosną moja cera ma do nich skłonności) a w TKMaxx kupiłam naturalny różany olejek do twarzy, który przepięknie pachnie i zmiękcza skórę. 

A jeśli o zapachy chodzi, to bardzo lubię tą minimalistyczną serię z H&M gdzie dostępne są zarówno świece jak i zapachowe patyczki. Zielona bazylia pachnie bardzo świeżo i naturalnie.


Nie mam ostatnio szczęścia do kompletowania garderoby. Od czasu do czasu robię zakupy ubraniowe przez Internet, w głowie komponuje różne stylizację, a potem okazuje się, że większość wraca z powrotem. Bazą mojej szafy są więc podstawowe ubrania (wygodne jeansy, biały t-shirt i koszula lub kardigany w różnym kolorze) więc to co nadaje smaku stylizacji to są dodatki. Buty, apaszka lub broszka oraz porządna torebka. 

Zimą przechodziłam w czarnej skórzanej torebce Maria marki Daag i byłam tak zachwycona jakością, że na wiosnę wybrałam model Hariett w kolorze koniakowym. Polska marka, cena torebek adekwatna do jakości i wykończenia, wiec zastanawiam się czy nie zdecydować się na jesień na trzeci model w kolorze ciemnego brązu. Torebka jest bardzo wygodna w użytkowaniu i ma mnóstwo wygodnych przegródek. 



A na sam koniec perełka czyli płyta winylowa Joni Mitchell "Court and Spark", która cudownie wypełniała minione dni. Jej piosenki są tak nieoczywiste, wpadające w ucho a z drugiej strony trudne do zanucenia, że jej cała twórczość mocno mnie zaintrygowała. Przygoda z winylami zaczęła się od moich zeszłorocznych urodzin i uwielbiam wyszukiwać płyty, które urzekają całościowo a nie za sprawą jednej piosenki. Często wracam do klasyki. Ta płyta szybko wskoczyła na listę ulubionych.


Uciekam od świata materialnego, ale to nie jest tak, że absolutnie nic nie kupuję. Gdy załatwiam coś na mieście lubię jednak raczej wejść do księgarni po książkę i po świeże kwiaty (nawet lilie kupione w Biedronce) czy wrzucić do koszyka dobrą herbatę z górnej półki. Za wydane 100 zł mogę poczuć się bardzo luksusowo i stworzyć sobie miły nastrój w domu. Naprawdę więcej mi nie potrzeba. 
A wszystkie oszczędności następnych miesięcy przeznaczę zdecydowanie na rośliny do ogrodu... 😏



Pozdrawiam Was wiosennie i już niebawem wracam do Was z migawkami miesiąca.

Wasza G.
SHARE:

28 lutego 2025

Migawki Lutego' 25

Ach ileż to miałam napisać dodatkowych postów w tym miesiącu. Pomysłów, a nawet zrobionych zdjęć nie brakowało, ale jak to bywa zabrakło najważniejszego - czasu.

Co prawda luty z założenia jest najkrótszym miesiącem w roku, ale winy upatrywałabym bardziej w mnogości przedsięwzięć i projektów, które pochłonęły mnie w ostatnich tygodniach. Trwają przygotowania do nowej kolekcji Layette oraz do zmiany magazynu sklepu. W toku kilka nowych projektów, trochę zamieszania z produkcją i nowych wyzwań. Gdy dużo się dzieje w pracy zawsze lubię to zrównoważyć rodzinnymi sprawami i tak oto postanowiliśmy wziąć się za wiosenne odświeżenie domu i pomalowaliśmy gabinet, hol oraz kuchnie w Magicznym Domku. Do tego ferie zimowe na całego (które co prawda za sprawą fajnych półkolonii przeszły nam bezstresowo) oraz moja praktyka wdrażania codziennych rytuałów zajęły mi czas dosłownie w 100%. To był naprawdę dobrze zagospodarowany miesiąc. Zapraszam Was na migawki minionego miesiąca. 

Drobne zakupy z moim małym chłopcem w Ikei.


Ponieważ w styczniu część rodziny chorowała do Miłoszka napływały urodzinowe prezenty jeszcze w lutym.


Z ciocią Zuzią. 


Przyszły mroźne dni i aż nie chciało się wychodzić z domu.


Bananowe placuszki oznaczają jedno - nadszedł weekend.


Wczesnoporanne pobudki to już moja codzienność. Ciepła woda, joga i chwila skupienia w trakcie medytacji. Cała godzina dla mnie, gdy jeszcze wszyscy śpią.



Potem budzę dzieciaki do przedszkola i szkoły. Miłoszek lubi mi pomagać w zwijaniu maty do jogi.


Zaciekawiła mnie Ajurweda. Przeczytałam aż cztery książki i niektóre zasady już stosuje w swojej codzienności, niektóre jeszcze są przede mną. Jestem też w trakcie testowania Ajurwedejskich kosmetyków naturalnych.  A ten miedziany przedmiot służy do... codziennego oczyszczania języka. 


Rodzina już trochę przewraca oczami na moje ostatnie fascynacje i poszukiwania. Jak widać Vincencik też! Hihi


Spacery - czasami mi się nie chcę, ale ruszam na godzinny spacer, bo wiem, że po pierwsze to cudownie oczyszcza głowę, a poza tym najnowsze badania pokazują, że jest to świetny sposób na spalanie... tłuszczu! Spacer nie podnosi poziomu kortyzolu i wcale nie trzeba spędzać godzin na siłowni. 


To miłe, gdy się zajadają moim autorskim zielonym curry.


W tym miesiącu mocno zabrałam się za porządki. Rozłożyłam je w czasie i robiłam też pewne czynności również po pracy w ciągu tygodnia. 

Za mną już w lutym:

♡ Czystki w szafie (pozbyłam się rzeczy, których wiem, że nie będę nosić). 

♡ Porządki w garderobie na dole i redukcja butów oraz kurtek i płaszczy. 

♡ Porządki w szafkach i szufladach w kuchni

♡ Porządki w kredensach z zastawą stołową 

♡ Ułożenie i segregacja wszystkich książek w domu



Wieczorne rytuały też są ważne. Leżenie na macie z kolcami daje ulgę w bólach kręgosłupa i pomaga w zasypianiu.


Przez kilka dni było mi przeraźliwie zimno. Nie zachorowałam i trzymałam się świetnie, ale myślę, że to zasługa wielu zmian w moim życiu oraz słuchania swojego ciała. Gdy było mi zimno jadłam ciepłe, klejące potrawy jak np. kaszę jaglaną z dodatkami na śniadanie.


Zima wracała jak bumerang ale bywało "zielono". Spacer w lesie to czysta przyjemność.


Od grudnia nie pijam praktycznie kawy, ale czasami skuszę się (gdy idę na lunch w trakcie załatwienia spraw) na taką z pianką z mlekiem roślinnym. 


Marysia odnalazła kolejną swoją pasję - szydełkowanie. Taaaką kolekcję włóczek ma w swoim repertuarze.


Jak ona szybko to łapie!


Kakao ceremonialne. Moja codzienna dawka zdrowia i przyjemności.


Staram się żyć świadomie. Oznacza to również dobre zarządzanie swoim czasem i energią oraz panowanie nad emocjami. Jestem ostatnio spokojniejsza, chociaż nie brakowało stresujących sytuacji. Gdy mam jakiś problem, trudne zadanie uczę się odkładać je na bok i wyjść z Vincentem na spacer (nawet tylko do ogrodu) lub np. poświęcić chwile na podlanie i pielęgnację kwiatów. Takie przerywniki w duchu slow pozwalają mi spojrzeć na problemy z zupełnie innej strony. 


U Babci prace plastyczne (malowanie farbami ceramiki) i ćwiczenia słówek. Cudnie jest korzystać ze starego poczciwego słownika. Gdy czuje, że mówię jakieś niezrozumiałe, trudniejsze słowo, to od razu je utrwalamy. Albo bawimy się w otwieranie słownika na znak stop i czytanie jakiegoś nowego słówka do nauczenia. 


Ach ja też dostałam swoją walentynkę od ukochanego. 


Lunch biznesowo towarzyski. Mam taką dobrą duszyczkę, która też prowadzi swoją markę i zawsze możemy porozmawiać o tym jak czasami trudno kobiecie godzić ze sobą różne światy. Troska o firmę, prowadzenie domu i dbanie o rodzinę, rozwój osobisty i pracę nad sobą. Dziękuję, że jesteś. 


Chociaż nigdy nie ma odpowiedniego czasu na remont w domu, a sił mieliśmy jak na lekarstwo, to jestem przeszczęśliwa, że udało nam się to zrobić!


Czas zadbać o gabinet! A potem z rozmachu (bo zostało nam jeszcze farby) pomalowaliśmy przedpokój i kuchnię.



W gabinecie zapanował naprawdę fajny nastrój. Jeszcze kilka detali i będzie gotowe.




Porządki w książkach o tyle mnie ucieszyły, że teraz każdy ma swoją przestrzeń, bo książki Pana Poślubionego powędrowały do biblioteczki w gabinecie. Ja starałam się znaleźć kompromis miedzy ustawieniem tematycznym a kolorystycznym. 



Piękna zima. Uważam, że było naprawdę sporo słonecznych dni.


Taki widok z rana. Coś czuję, że znów będzie pukanie w szyby jak w zeszłym roku.


Spontaniczne kino z Mamą. Bridget Jones bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, a my z Mamą odnalazłyśmy tam wiele wątków dla siebie.


O wiele milej dba się o dom, gdy w tle leci muzyka z gramofonu.


Oj Vincuś Vincuś - ileż Ty nam przynosisz radości!


Trzeba odgruzować się po tych remontach.


Wiele dni kończyłam z minimalną ilością energii (dosłownie czułam się jak ta małpka i potwierdzał to pomiar na telefonie).


Bardzo dojrzałe cytryny z twardymi skórkami, których już nie dało się kroić na plasterki wycisnęłam do pojemnika, który ułatwia mi przygotowanie porannej wody z cytryną. 
Muszę przyznać, że od dłuższego czasu praktycznie nie marnuje się u nas jedzenie. Dojrzałe banany zamieniają się w chlebek bananowy, a czerstwy chlebek czy bułeczki podgrzewamy w tosterze. Bardzo dobrze mi z taką oszczędnością i myślę, że napiszę niebawem o tym odrębnego posta.


Marysia pojechała na zjazd harcerski, które odbywało się w stadninie koni (czy mogłoby lepsze połączenie?). Gdy późnym wieczorem podjechałam ją odebrać pomyślałam, że naprawdę lubię swój stary samochód, który w ogóle się nie psuje od 13 lat i ma odtwarzacz CD. Nie mam takiego w domu, w nowych samochodach nawet na taki nie ma co liczyć, a ja uwielbiam słuchać swoich starych płyt (część odnalazłam przy okazji porządków gabinecie).


Rodzinne wyjście na basen. Ach już zapomniałam jak bardzo lubię pływać. Pomyślę chyba o regularnym basenie w porannych godzinach w tygodniu (plan na marzec).


Kto by pomyślał, że odświeżenie ścian w kilku pomieszczeniach może sprawić tyle radości.


Vincent i jego "mały" patyczek, którego sobie codziennie podgryza.


Tłusty czwartek. Kiedyś było szaleństwo szukania najlepszych pączków w mieście, teraz wcale nie miałam na tą ilość cukru aż takiej ochoty. Ostatecznie ten zjedzony w pracy był naprawdę wart grzechu, ale pozostałam przy jednym i było mi z tym naprawdę dobrze.


Styczeń i luty to często miesiące, w których robię sobie kontrolne badania (zwłaszcza ginekologiczne). W tym roku nawet pierwszy raz udałam się na mammografię. Za mną oczywiście cytologia oraz usg. To naprawdę ważne by regularnie się badać.


Aż nie mogę uwierzyć, że za chwilę marzec i dosłownie kilka dni do wiosny. 
Zima minęła mi naprawdę spokojnie. Z pewnością przyczyniło się do tego życie w zgodzie z porami roku. Dlatego cieszę się, że wraz z wiosną nadejdzie swoisty klimat i inne aktywności, które są o tej porze ważne.

Dziękuje Wam za wspólny czas i życzę cudownego weekendu.
SHARE:
© 2025 Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig