Zazwyczaj umieszczam posty o jasnej stronie naszego życia, bo właśnie takie chwile chcę zapamiętać. Jednak życie składa się z różnych odcieni i smutków, które Magiczny Domek nie omijają.
Ostatnio chodzę po domu jak cień, nie mam ochoty i siły na nic. Dom niesprzątnięty, lato nie cieszy tak mocno i nie mogę skupić się w pracy. Mamy naprawdę wielkie zmartwienie. Kikulek jest chory. :(
Dziś mija miesiąc odkąd niewidoma kotka trafiła do Magicznego Domku. Nawet zapomniałam o tym jak szybko można się przywiązać do nowego domownika. Natychmiastowo buduje się magiczna wieź ze zwierzakiem, które dodatkowo wymaga bardzo dużo opieki i troski. Ale z dnia na dzień było już lepiej. Częste wizyty u weterynarza, oraz odpowiednie leczenie zaowocowały szybkim polepszeniem gojenia się oczek. Kikulek z wychudzonej kotki przypominającej zombie (krwawiące oczka były na wierzchu), zamieniła się w śnieżną księżniczkę o długich nogach i niebieskich oczkach. Cały czas trwała socjalizacja naszych zwierzaków z nowym członkiem rodziny i były już naprawdę duże postępy (oczywiście Gapcia szybciej nawiązała kontakt, Lunka do tej pory jest na dystans, ale nie jest wobec Kikulki agresywna).
Kikulka miała duży apetyt i jadła jak szalona 5 posiłków dziennie i przytyła już kilogram w ciągu 3 tygodni.
I nagle we wtorek wieczorem przestała jeść. Gdy nic nie zjadła następnego dnia rano od razu się przeraziłam. Coś było nie tak. Była osowiała i bardzo szybko oddychała. Wpakowałam ją do klatki i migiem pojechałam do weterynarza. Bogu dzięki, że mam taką prace, że w nagłych przypadkach mogę się spóźnić a nawet monitorować wszystko przez telefon. Kikulka miała straszny napad duszności. Z minuty na minute było coraz gorzej. Oddychała w zawrotnym tempie przez otwarty pyszczek (co u kotów zdarza się bardzo rzadko!). Miała prześwietlenie i okazało się, że ma zmiany na płucach. Prawdopodobnie krwiak lub zapalenie płuc.
Dodam jeszcze, że ma w sobie 2 śruty! Ktoś kiedyś do niej strzelał z wiatrówki! Jeden śrut wyczułam sama i nie wiedziałam co to jest - do głowy by mi nie przyszło!
Dostała masę antybiotyków i miała inhalację tlenową. Zabrałam ja do domu i miałam ją bacznie obserwować by w razie czego podjechać do weterynarza przed 20tą. Kikulka zachowywała się spokojnie, chociaż oddech miała wciąż przyspieszony. Całe szczęście, że siedziałam z nią w pokoju, gdy o godzinie 11 w nocy dostała strasznego napadu duszności - znów!
Potem pamiętam wszystko przez mgłę. Z mokrymi włosami, zarzuciłam marynarkę na nocną koszulę. Jechaliśmy jak szaleni do całodobowej przychodni weterynaryjnej. Była w ciężkim stanie, a ja myślałam, że oszaleję. Boże jak się bałam.
Kilulek nasz musiał zostać w szpitalu i przebywa tam do dziś. Z jednej strony jestem przerażona, dopiero co oswajała się z nowym otoczeniem, a już musiała trafić do obcego miejsca z innymi zapachami. Zawiozłam jej posłanko, by choć trochę poczuła swój nowy domek. Jej stan jest ciężki. Ma powiększone serduszko i zapalenie płuc. Prawdopodobnie to już przewlekła choroba spowodowana kocim katarem, przez co też straciła wzrok. Czuję się spokojniejsza, gdy Kikulek jest pod opieką lekarzy, ale boję się o każdy dzień.
Jak się okazuje, utrata wzroku to najmniejszy problem. Koty radzą sobie doskonale. Żyjąca na wolności kotka, musiała chorować często. Początkowo antybiotyk brany na oczka, trochę przystopował rozwój choroby, niestety odporność po takich przejściach jest bardzo mała i choroba się rozwinęła.
Teraz najważniejsze jest wyleczenie zapalenia płuc. Niewydolność serduszka juz pozostanie i będzie musiała brać codzienne leki i prowadzić bezstresowe życie (co w Magicznym Domku bardzo sobie cenimy).
Ale póki co walczy, walczy o każdy dzień. A ja modle się, by została w Magicznym Domku i była tu szczęśliwa. Tyle przeżyła w swoim krótkim życiu (ma ok. 3-4 lata), że nie zasługuje na to by tak skończył się jej los.
Proszę Was z całego serca, trzymajcie kciuki.
Wasza G.
bardzo wzruszający wpis, życzę żeby wszystko ułożyło się dobrze
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze bo jest z Wami :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki, ściskam :)
Jest mi ogromnie przykro :( Sama od niedawna mam kota a już stał się członkiem rodziny. Życzę Wam, aby wszystko się ułożyło!
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki. Dobrze zrobiłaś zanosząc posłanko :( Oby kicia wykorzystała swoje kolejne z siedmiu kocich żyć i przezwyciężyła to co teraz przechodzi... Trzymam kciuki, żeby stanęła na łapki i wróciła szybko do Was. Pozdrawiam :(
OdpowiedzUsuńtak mi przykro, że spotkało to Twojego zwierzaczka:( sama kocham koty i bardzo cierpię, jeśli któremuś dzieje się krzywda:( Trzymam mocno kciuki, żeby jak najszybciej wróciła do zdrowia i do Magicznego Domku:)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi smutno, gdy o tym czytam. Nie potrafię zrozumieć jak można traktować tak zwierzaki, a koty kocham chyba najbardziej :( Oby wszystko było dobrze ♥
OdpowiedzUsuńNa pewno wszystko będzie dobrze i i kotka niedługo będzie z wami i zapomnicie o tym,ze jest chora, bo miłość która ja otaczacie jest piękna i co najważniejsze bezinteresowna. Wielki szacun:))
OdpowiedzUsuńWiem co to znaczy opiekować się ciężko chorym kotem. Najważniejsze, że jest taka wspaniała opiekunka jak Pani która zrobi wszystko żeby ona była zdrowa i miała najlepszą opiekę na świecie. Będę trzymać kciuki za Panią i Pani zwierzęta. Ania
OdpowiedzUsuńBardzo mi smutno, ale wierze, ze mlody organizm szybko sie zregeneruje. Ty wykazalas sie niezwykle wielkim sercem i wrazliwoscia. Co do bydlakow meczocych kicie- mam nadzieje, ze do nich wroci to, co czynili innym.
OdpowiedzUsuńDołączam się trzymam kciuki mocno, mocno, mocno jak najmocniej potrafię..Kochające serduszko potrafi czynić cuda :* Esy (w pracy piszę więc anonimowo ale czułam, że muszę)
OdpowiedzUsuńNaprawdę i szczerze współczuję Wam tych zmartwień z kotkiem. Dodatkowo fakt że ktoś mógł do niej strzelać z wiatrówki wywołuje u mnie,taką złość że aż łzy same po policzkach płyną. Jak ludzie mogą być tak okrutni??!! Bądź nadal dla niej takim poparciem i oazą a być może kotka dojdzie do siebie. Ja przynajmniej będę mocno za to trzymała kciuki! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko wróci do domku i będzie mogła już spokojnie sobie żyć:) Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki! Ludzie są straszni! Jak można strzelać do kotka:( Nie mogę tego pojąć skąd w ludziach tyle bezmyślnego okrucieństwa :)
OdpowiedzUsuńwłasnie rycze w pracy....ale mocno 3mam kciuki!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki z całej siły!
OdpowiedzUsuńprzykra historia, trzymam kciuki za Kikulka, musi wyzdrowieć :*
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro z powodu Twojego zwierzaka.......ale przepraszam jeśli Cie urażę ,ale to tylko zwierzątko....rozumiem że jest Ci przykro, że jesteś do niego przywiązana.
Piszesz o tym co się dzieje jak o największym nieszczęściu jakie Cie spotkało....ja aktualnie uczestniczę w cierpieniu i straszliwej chorobie mojej bliskiej osoby...słowa których używasz w opisie sa tak mocne, że zastanawiam sie jakich ja powinnam używać opisując moją rozpacz, strach, ból ....dla mnie nie zostało już żadne.
Proponuję sie troszkę zastanowić...bo bloga czyta mnóstwo osób w rożnych momentach swojego życia , czasami z tragedią w tle....ale LUDZKĄ tragedią.
Mnie Twój post wprawił w osłupienie , szczerze mówiąc , gdybym nie przeczytała uważniej sadziłabym że chodzi o kogoś bliskiego z Twojej rodziny....proszę o zastanowienie się jakiej wagi słów użyłaś do opisania swojego "nieszczęścia" ...
Sama kocham zwierzęta, trzy tygodnie temu zdechł mój ukochany pies. Był smutek, był żal ale na wagę psiego życia.
Czytelniczka
Mocno, mocno trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńMrówka
Trzymam kciuki za Kikulka, mam nadzieje, że bedzie wszystko dobrze. Rozumiem Ciebie bo dla mnie zwierze też jest członkiem rodziny a miałam kiedyś taką sytuacje,że przygarnięta przez nas Kicia po sterylizacji otrzymała od lekarza zbyt dużą dawkę antybiotyku. Po 2 godzinach zaczeła wymiotować i mieć biegunkę, po niedługim czasie z krwią, było z nią bardzo źle, mąż ją niósł na rękach do weterynarza bo nie była w stanie ustać na łapkach. Na szczęście weterynarzom udało sie ją uratować, trwało to 6 dni ale teraz jest z nami i mam nadzieje, że więcej sie to nie powtórzy. Życze kotce dużo zdrówka a Wam przesyłam mega mega dużo pozytywnych myśli :)
OdpowiedzUsuńwszystko będzie dobrze, sama mam dwa sierciuchy i wiem jak to jest gdy serce staje w obawie o ich zdrowie. badz dobrej mysli, na pewno kicia wroci do domku i bedziecie mogli dalej o nia dbac.
OdpowiedzUsuńjestem dobrej myśli i trzymam kciuki za koteczka
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki z całych sił!!!
OdpowiedzUsuńWsrod wszystkich historii o porzuconych zwierzakach historia o przygarnieciu Kikulka do Magicznego Domku jest naprawde wyjatkowa i przywraca mi od samego poczatku wiare ze sa na swiecie jeszcze ludzie, ktorzy potrafia otworzyc serce dla kotka, ktory na pierwszy rzut oka nie jest moze najpiekniejszy, ale nadal jest zyjacym stworzeniem i przy odrobinie pracy i ciepla moze stac sie uroczym domownikiem. Az mi sie plakac zacgcialo jak czytalam ten dzisiejszy post :( trzymamy razem z narzeczonym kciuki i przesylamy Kikulce gorace usciski, bo z nas tez takie zwierzoluby...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Kikulka.
OdpowiedzUsuńGusiu jestem w dobrej myśli, dla Ciebie Kikulek to ktoś więcej niż tylko zwierzę a dla innych tylko kot. Nie przejmuj się zniechęcającymi komentarzami, szczególnie anonimów. Wierzę na słowo że przywiązałaś się do nowego domownika - zwłaszcza że wykazałaś się wielką dobrocią ratując porzuconego kotka. Zaangażowałaś się uczuciowo i finansowo, robisz wszystko by pomóc tej bidulce - masz wielkie serce. Sama mam 2 psy (oba z nich zostały porzucone, były wygłodzone, a jeden był na zastrzykach i kroplówce) i 1 kota (to chyba 10 kot w moim domu). Każda śmierć zwierzęcia w moim domu była dla mnie przykra.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, myśl pozytywnie ;)
Dziękuję kochani za wsparcie. Właśnie wróciłam od Kikulka, jest w bardzo złym stanie..
OdpowiedzUsuńmuszę odpowiedzieć Czytelniczce:
Bardzo mi przykro, że uraził Cię mój wpis, ale dla mnie osobiście jest to wielkie zmartwienie. Każdy z nas ma inne podejście do zwierząt i inną wrażliwość. Dla mnie jak zwierzak choruje czy umiera jest to wielka tragedia. Oczywiście możemy spekulować i niepotrzebnie porównywać żale do siebie. Czy strata bliskiej osoby jest równie straszna co wojna gdzie umierają setki ludzi? Czy strata rodzica jest równie mocna co strata własnego dziecka? To są bardzo trudne i ciężkie tematy i tak naprawdę niewypada o nich dyskutować i porównywać. Czy mamy cieszyć się jak umiera nam pies bo nie umarł ktoś inny z rodzinny? To oczywite, że nie chcemy by ktokolwiek bliski nam chorował czy umierał. Bo każdy w danym momencie życia, przeżywa własne smutki. Napisałam w poście historię choroby Kikulka i tego, że jesteśmy smutni i niepewni dnia następnego. O tym, że tak skrzywdzony kotek, walczy teraz o życie. Nie porównywałam naszej sytuacji to jakiejkolwiek. To jest jeden osobisty rozdział.
Gdybyś cofnęła się kilkanaście miesięcy do tyłu i przeczytała o tym jak niedawno straciłabym prawie Tatę, który był już po drugiej stronie i teraz choroba jest wielką siłą wpisana w naszą rodzinę, zrzumiałabyś, że wiem jak to jest. Wtedy nie napisałam ani słowa, dopóki stan Taty się nie ustabilizował. Gdyby...gdyby było źle, pewnie nawet bym nic nie napisała i kto wie czy potrafiła dalej prowadzić bloga.
Powiem szczerze, że tak jak trochę smieję się z przypadkowych 'osądzjących' komentarzy, dziś, w dniu gdzie czuję się okropnie, sprawiłaś mi przykrość. Chociaż wiem, że nieumyślnie.
My niedawno pożegnaliśmy naszą koteczkę, która była z nami zaledwie od października więc bardzo BARDZO mocno trzymam kciuki za Twoją kicię. Musi być dobrze!
OdpowiedzUsuńBoże aż mi się płakać chce jak to przeczytałam. Jest mi ta historia bardzo bliska. Miałam w zeszłym roku czarnrgo kotka, którego jako kocie dziecko znalazłam w sklepie i zabrałam do domu a w Święta Wielkanocne ktoś strzelił do mojego Apsika [*] z wiatrówki... kiciuś jest w kocim niebie. Trzymam mocno kciuki za Twoją Kikulkę i mam nadzieję, że napiszesz nam o szczęśliwym zakończeniu.
OdpowiedzUsuńNie chciałam Ci sprawić przykrości swoim wpisem, zresztą to zaznaczyłam an samym jego początku.
OdpowiedzUsuńRozumiem przywiązanie do zwierząt, rozumiem do nich miłość , do traktowania ich jak członkowie rodziny.
Nigdzie nie napisałam że porównałaś historię tragedii swojego kotka do jakiejkolwiek tragedii ludzkiej.
Dla mnie pewne słowa mają swoją wagę i są zarezerwowane dla pewnych sytuacji - rozumiem że dla każdego jest to inny wymiar.
Czytelniczka
Ja również chciałam napisać coś na temat porównania tragedii ludzkiej i zwierzęcej. Kocham koty i najchętniej pozbierałabym wszystkie z ulicy i przyniosła do domu. Nie mogę patrzec na krzywdę jaka im się dzieje, jak ludzie traktują te zwierzęta. Przeżyłam śmierć dwóch moich ukochany kotków. Wiem jak to jest kiedy traci się swojego małego przyjaciela. Ale również wiem jak to jest stracić bliską sercu osobę. W kwietniu zmarła moja ukochana babcia z którą byłam bardzo blisko. Było mi tak samo przykro i ciężko jak straciłam swoje zwierzaki. Każdy przezywa życie inaczej. Dla jednych zwierzęta to zwierzęta a dla innych zwierzęta kochane sa tak samo mocno jak bliscy nam ludzie. jest mi tak samo trudno pogodzic się ze śmiercią moje najukochańszej babci jak i moich dwóch malutkich kotków.
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą..
OdpowiedzUsuńŻycie każdego zwierzęcia jest tak samo ważne jak życie człowieka - nie ma różnicy. Żadnej.
A dyskusje kto bardziej cierpi są naprawdę nie na miejscu w obliczu takiego nieszczęścia.
Trzymam kciuki....afirmuj...to pomaga...ważne, że w porę zareagowaliście i dało się to szybko wykryć. Wiem jak ciężko widzieć cierpienie swojego pupila :( Mój Kapsio na początku wiele się wycierpiał gdy zabraliśmy go ze schroniska i dalej cierpi gdyż raz na ok. m-c ma napad padaczkowy. Co atak boję się, że jego organizm nie wytrzyma bądź przestanie oddychć przez nagły skurcz płuc lecz cały czas mam nadzieję i powtarzam sobie ze wytrwa z nami swojej starości. Bądź dobrej myśli. Osobie która zadała Kikulkowi tyle cierpienia odda się w życiu. Każda wyrządzona krzywda zwraca się oprawcy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnie też zabolał wpis "Czytelniczki" pomimo, iż nie był skierowany do mnie. Nigdy bym nie chciała, żeby ktokolwiek mi zarzucił, że wyolbrzymiam chorobę lub śmierć mojego zwierzaka i okupuję to cierpieniem jakie jest zarezerwowane tylko dla ludzi. Jest to bardzo krzywdzące. A napisanie, że "to tylko zwierzątko" jest nie na miejscu. Dla mnie jest wręcz chamskie. Kocham moje zwierzaki i każą ich chorobę przeżywam tak samo jak chorobę bliskich mi osób. Są dla mnie częścią rodziny i tak właśnie je traktuję. Czasem warto się zastanowić zanim napisze się głupi komentarz. Być może chciałaś tak rozładować swoją frustrację, trochę chybiony sposób. Gusiu trzymam bardzo mocno kciuki. Kocham koty i historia kikulka jest dla mnie niezwykle wzruszająca. Mocno wierzę, że wszystko się ułoży. Pozdrawiam cieplutko! Lena
OdpowiedzUsuńMój kotek odszedł kilka miesiecy temu w dość nagły i bolesny sposób :( To prawdopodobnie był rak. Czytając ten post to bardzo się wzruszyłam. Trzymam bardzo mocno kciuki za kicię!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że wszystko bęðzie dobrze, ze lekarze sobie poadzą. Wkońcu to nie ejst bardzo skomplikowany przypadek, a metody leczenia są coraz lepsze, bardziej zaawansowane.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że taki los, to coś strasznego, niestety o koty sie nie dba w naszym kraju...
Myślę jednak, ze to bardzo dobrze, ze Kikulek trafiła właśnie do Was :)
Informuj nas na bieżąco jak wygląda sytuacja.
Mocno trzymam kciuki :)
Draco (mój kitulek) i ja trzymamy za Was kciuki. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńnapewno wszystko bedzie dobrze!Nie poddawajcie sie ,to doda jej sily.grunt to pozytywnie myslec.Calym sercem jestem z Wami.
OdpowiedzUsuńludzie czy wyście oszaleli? taka rozpacz i afera o koota? masakra nigdy tego nie zrozumiem. To tylko zwierze! u nas codziennie jakiś kocur ginie na drodze i nikt nie odprawia w ich intencji mszy :D
OdpowiedzUsuńMyMirrorOfBeauty proponuje żebyś zaczęła używać mózgu i skasowała ten bezczelny i szczeniacki komentarz!
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimie z 18.30
OdpowiedzUsuńCo tak Cię zabolało i oburzyło w moich wpisach , to że napisałam że dla mnie pewne słowa mają inne znaczenie niż dla Gusi??
Że dla mnie płacz, rozpacz, słowo-tragedia ma inny wymiar . Każdy przeżywa pewne sytuacje inaczej. Inaczej "cierpię" po stracie zwierzęcia a inaczej jak patrzę na cierpienie i ból bliskiej mi osoby.
Szczerze mówiąc nie rozumiem niektórych dziewczyn, które skomentowały tego posta. Jedne płaczą , dla innych śmierć babci jest porównywalna ze śmiercią kota ...
Cztrelniczka
zgadzam się z Czytelniczką. Ode mnie tylko tyle że trochę to śmieszne ale ok, szanuje poglądy innych. Opinie jednak nie omieszkałam wyrazić i ją podtrzymuję.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro :(
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!
W momentach, gdy ktoś dzieli się smutnymi wiadomościami po prostu nie wypada mówić, że jest to śmieszne, niedorzeczne, czy "masakra, nigdy tego nie zrozumiem". Jeśli nie rozumiesz, to nie komentuj i włóż swoją opinię do kieszeni bo dla autorki czytanie takich komentarzy na pewno jest bolesne. Uważam, że tego wymaga kultura osobista, by w pewnych chwilach darować sobie głoszenie własnych przekonań. Pozdrawiam! Asia.
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie wszyscy ludzie są tacy wobec zwierząt! Wzruszyłam się i trzymamy za Was mocno kciuki!
OdpowiedzUsuń"Czytelniczko" jeśli ktos dzieli się swoim bólem i cierpieniem to nie odpowiada się mu tekstem typu a cóż ty możesz wiedzieć o cierpieniu, ja to dopiero przeżywam tragedie. Dzwiwi mnie to, bo ja sama starciłam bardzo bliska mi osobe i tragedia ta nauczyla mnie ogromnej empatii dla cierpienia ludzkiego. U ciebie jej nie widze. Egoistycznie skupiasz sie w komentarzu na sobie. Tak sie po prostu nie robi.Egoizm w czystej formie. Lena
OdpowiedzUsuńKikulka na pewno czuje, że jest kochana i że się nią opiekujecie! Oby tylko cierpiała jak najmniej. Życzę Wam, abyście nie musieli podejmować tej najtrudniejszej z decyzji :( A tym bandytom, którzy strzelają do psów i kotów z całego serca życzę wzajemności losu. Kim trzeba być...?!
OdpowiedzUsuńjak można strzelać do kota z wiatrówki , ludzie sa podli :(
OdpowiedzUsuń