30 października 2016

Weź się w garść!

"Weź się w końcu w garść!" - to powtarzam sobie przed lustrem każdego ranka. Nie wiem co się ze mną stało, ale sił mam ostatnio jak na lekarstwo. Oczywiście robię wszystko to co zawsze, ale 10 razy wolniej i jak nie ja, narzekam sobie pod nosem, że muszę to w ogóle robić. Oj narzekam strasznie, na pogodę, na nudności, na to, że czasu za mało, a spraw tak dużo. Więc kolejnego dnia mówię do siebie jeszcze dosadniej - Weź się w garść!
Trwało to tygodniami a ja wściekałam się na samą siebie, bo tak bardzo nie lubię być nieproduktywna. Głowa pełna pomysłów, a ciało nie współpracuje i nie jest gotowe do działania. Takie jakieś powolne i szybko się męczące. Jem dobrze, wyniki mam dobre, dobrze śpię i nadal to samo. Nie mogę wszystkiego zrzucić na ciążę, bo to przecież nie ona odebrała mi mój zmysł organizacyjny. Tylko co? Co prawda październikowa pogoda była bardzo dużym wyzwaniem, jeszcze nie pamiętam by tyle dni pod rząd nie było słońca. Ogarnęła mnie jesienna aura i przesilenie. Najdziwniejsze jest to, że ja wcale nie mam melancholijnego nastroju. Mam wręcz taką wewnętrzną siłę, by godzić się z różnymi przeciwnościami losu, bo wiem, że zawsze coś dzieje się po coś. Chodzę więc szczęśliwa, spokojna wewnętrznie. Tylko taka jakaś nieproduktywna i powolna! Tylko ta myśl powodowała moje niezadowolenie. Ale potem pomyślałam sobie, że mam prawo. Mam prawo zwolnić, posnuć się po domu bez celu, a plany rozłożyć na dłuższy termin. I tak pewnego dnia, dałam sobie po prostu spokój. I ten spokój po prostu był mi bardzo potrzebny.

Bo najgorsze jest to, gdy coś MUSISZ, a nie chcesz. Gdy ktoś od Ciebie wymaga, oczekuje, a Ty robiąc to nie jesteś sobą. Gdy samemu zmuszasz się do jakiś czynności, której celu nie jesteś pewien. Wtedy następuje blokada, bunt, bo organizm już nie chce produkować energii, na coś co jest niezgodne z Tobą.
I gdy dałam sobie trochę wolności, nagle, malutkimi kroczkami zaczęłam wracać do siebie. Ponieważ wiem doskonale jak spotęgować miłe uczucie panowania nad swoją codziennością, otoczeniem i czasem oraz jak przywrócić mojego organizacyjnego ducha, zaczęłam jak zwykle od prostych rzeczy.

Sprzątanie Szafy.

W tej czynności jest coś relaksującego. W sposób bezpośredni wpływa na nasze zorganizowanie każdego dnia. Bo gdy zalegasz z praniem, czy prasowaniem, szafa świeci pustkami, a Ty codziennie w pośpiechu biegasz miedzy koszem na brudy a deską do prasowania, to Twoja samoocena mocno spada. Nie cieszysz się porankiem, jesteś w ciągłym pędzie, a to wzmaga Twoją frustrację.
Ja dodatkowo od lat się uczę, że pełna szafa ubrań nie pomaga. Lepiej mieć mniej, a wszystko to w czym czujemy się dobrze i komfortowo. Sporą dawkę wewnętrznej równowagi daję mi poukładana szafa i regularność w praniu i prasowaniu.

Zaległe Sprawy.

Chociaż przebiegłbyś maraton, czy poleciał na drugą stronę półkuli, nie uciekniesz od tych zaległych spraw do załatwienia, które kłębią Ci się w głowie. One będą sukcesywnie dominowały Twoje myśli, by uporczywie przypominać Ci, że własnie czegoś nie zrobiłeś o x tygodni! I nie licz na mobilizację z tego powodu, ale powolne zabieranie Twojej życiowej energii. I ja miałam kilka niezałatwionych spraw, od większych jak rejestracja samochodu, którą powinnam zrobić pod koniec lipca, jak mniejszych jak odpisanie na maila czy zrobienie drobnych porządków usprawniających organizację w domu.

Długo się zanosiłam, by zrobić prostą rzecz. Zeszyt na ważne paragony i rachunki. Nawet nie wiecie ile to mi dało satysfakcji. O tą jedną myśl lżejsza głowa.


Na dużych kopertach przyklejonych do kartek zeszytu wypisałam pozycje typu sprzęt AGD, rzeczy do domu, książki, zabawki czy buty i ubrania. Jestem już spokojna o nasze rachunki. Zaoszczędzę też sporo czasu, gdy będę chciała coś zwrócić.


Kalendarz.

Zbliża się gorący okres w roku. Listopad i grudzień zawsze wiąże się u nas ze zwiększoną lista spraw do załatwienia. I chociaż prowadzę kalendarz, to czasami brakuje mi poglądu ogólnego na cały miesiąc. Zaznaczam innymi kolorami spotkania towarzyskie, wizyty u lekarzy czy też rzeczy związane z pracą, z hobby oraz z rodziną. Wtedy łatwiej wypracować sobie proporcje między różnymi sferami życia (od razu widać, który kolor dominuje za bardzo, a którego jest za mało).


Umiar.

Bardzo ważnym czynnikiem, który wpływa na naszą organizację oraz zarządzanie wewnętrzną energią, jest świadomość ile zadań możemy udźwignąć i ile zabiorą nam czasu. Trzeba mieć świadomość, że nie każdy wykonuje czynności w identycznym tempie oraz z tego, że nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego na raz. Jeśli chcemy spędzić w weekend więcej czasu z rodziną, bo ostatnio nie było na to dużo czasu, to nie możemy jednocześnie wyjechać na babski weekend za miasto. Sama wiem, że pewne rzeczy trudno ze sobą pogodzić, trzeba oczywiście się starać, ale najważniejsze to mieć świadomość tego co w naszym życiu jest w danym momencie najważniejsze.
Planując dni trzeba uważać na to, by nie były przebodźcowane, by można było na spokojnie zdążyć ze wszystkim nie tylko w sensie czasu ale też naszej energii.

I tak metodą małych kroczków wracam do siebie i z coraz większą siłą biorę się za kolejne projekty.

A jak Wy radzicie sobie ze spadkiem życiowej energii?

Całuje Was mocno, a już jutro zapraszam na migawki miesiąca! :)
Wasza G.
SHARE:

7 komentarzy

  1. To co napisałaś jest bardzo mądre :) Każdy potrzebuje czasem zwolnić a wręcz odpuścić, nie zliczę razy kiedy nawet dałam sobie spokój ze sprzątaniem bo od czystego domu wolałam spędzić czas bawiąc się z córeczką ile razy ubieralam nas popołudniu bo przeleżałyśmy ranek do południa ! Żadnej rzeczy nie żałuję bo dały mi mnóstwo energii sił i motywacji :) cieszę się, że udało ci się odpocząć i wrócić do nas :) uwielbiam cie czytać i podglądać na instagramie :) pozdrawiam serdecznie i ściskam cały wasz magiczny domek :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze jesienią dopada mnie taka niemoc, niby wszystko dobrze, a jednak nie mogę się ogarnąć. Jedyny raz, kiedy chodziłam jak po 12 kawach i nic, ani nikt, nie był w stanie mnie zatrzymać był w 2011 roku. Wtedy to, nie dopadło mnie, to dziwne coś. Sama byłam zdziwiona, że mam tyle energii i chęci do działania, mogłam przenosić góry. Wtedy to, okazało się, że jestem w ciąży:)Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj sobie prawo do słabości,wspaniała Kobieto..:)Pozdrawiam serdecznie,Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio tez mam taki spadek formy, wszystko robie wolniej, niespieszac sie. Dalam sobie spokoj z pedanckim sprzataniem bo wkoncu niejest jeszcze tak ze brudy walaja mi sie po domu, wszystko jest opanowane i na swoim miejscu. Teraz powoli nabieram sil i zdarzaja mi sie dni kiedy jestem pelna energiii i moglabym gory przenosic :). Daje sobie czas na wszystko i ciesze sie kazda chwila. A juz na wiosne powitam moja kruszynke co nosze pod sercem :). pozdrawiam Was goraco.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig