Mój "Prosty Plan" (przeczytaj - klik) przedstawiłam Wam już 2 lata temu i postulaty tej metody nadal są bliskie mojemu sercu. Jednak to serce, tak zachłanne na piękno otaczającego go świata, czasami się w nim zatraca.
Pomimo, iż wtedy zrobiłam wielkie porządki, które dały mi ukojenie, mam nadal słabość do pewnych rzeczy i wciąż uczę się nie ulegać pokusie. Tak trudno, w moim przypadku odmówić sobie nowej pościeli czy też nowych poduszek dekoracyjnych do domu lub nowej pary butów na nadchodzący sezon. Często o tym myślę i często CHCĘ i NIE chcę za jednym razem. Przerażają mnie przepełnione przedmiotami domy i chciwy materializm, a potem zaglądam do naszej kotłowni lub garderoby na dole (gdzie trzymamy różne dziwne rzeczy) i jestem przerażona. Czuję ogromną chęć oczyszczenia naszej przestrzeni. Nie dążę absolutnie do bycia ortodoksyjną minimalistką, bo taka stylistyka nie do końca nam pasuje. Porządki chcę przeprowadzić w różnych dziedzinach naszego życia i w zgodzie z samą sobą.
Ważne, by uświadomić sobie, co jest dla nas najważniejsze. Ja bardzo lubię zmiany w naszym domu i dlatego obok sklepów wnętrzarskich jest mi trudno przejść obojętnie. Teraz wiele rzeczy można dostać naprawdę w stosunkowo niedrogich cenach i często to nas gubi. Dotyczy to zarówno rzeczy do domu, ubrań z sieciówek oraz przedmiotów codziennego użytku. Sama nakryłam się na głupim myśleniu, że lniane pościele (o których marzę) są przecież takie drogie, że bez sensu jest na nie tyle wydawać. Po czym patrzę na tą moją pełną szufladę różnych pościeli i myślę, że pomimo, iż nie były jakieś zabójczo drogie, to i tak ich wartość wielokrotnie przekroczyła dwa komplety pościeli lnianej, która by nam wystarczyła. I pomimo, iż lubimy taki ciepły, domowy nastrój, to nie koniecznie potrzebujemy aż 5 narzut na łóżko, prawda? A kolekcja świeczek? Czy ja kiedykolwiek je wypalę?
Ostatnio przejrzałam swoje wszystkie torebki, które od lat zbierałam do swojej kolekcji. A kolekcja była różna, od torebek ukochanych i znoszonych, po nietrafione do końca zakupy, aż po torebki, które były ładne, ale nie pasowały pod względem funkcjonalnym w obecnym etapie mojego życia. Miałam też takie zupełne nowe, które owszem podobały mi się, ale kupując je wyobrażałam sobie pewien outfit, który i tak nie jest w moim stylu. I generalnie zazwyczaj bym takie torebki nada trzymała, bo przecież ładne i nowe, ale znam już siebie i wiem, że już ich nie założę. Chciałam odmiany, ale zamiast kupować kolejną torebkę do istniejącej kolekcji, sprzedałam 90% swoich torebek i kupiłam dwie, o których zawsze marzyłam. I jestem przeszczęśliwa, bo ktoś skorzystał, a ja zrobiłam gruntowne porządki. Zamierzam tak zrobić ze wszystkimi rzeczami w naszym domu.
Kolejną sprawą jest podejście do marek i jakości. Uwierzcie mi, że jestem ostatnia, by zamienić się teraz w snobkę tylko z markowymi ubraniami i designerskim wyposażeniem wnętrz. Niektóre marki nie powinny zaliczać się do kategorii premium, a wciąż tam tkwią za sprawą ich logo. Ale jest też druga strona medalu. Jest też sporo prawdy w powiedzeniu, że nie stać mnie na tanie rzeczy. To co się szybko psuje, wygląda tandetnie, nie jest warte nawet swojej niskiej ceny. Za dziesięć rzeczy wątpliwej jakości, można kupić jedną, która posłuży nam lata i da nam poczucie dobrze wydanych pieniędzy. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać takich rzeczy i na co zwracać uwagę.
Kiedyś byłam młoda (hihi) i niedoświadczona i wydawało mi się, że ludzie kupują markę, by się nią obnosić. I chociaż wiem, że pewnie znajdą się i takie osoby, to uwierzcie mi, że większość kupuje droższe przedmioty, bo cenią sobie jakość wykonania. A uwierzcie mi, że różnica bywa kolosalna. Jednocześnie nie zawsze jakość idzie w parze z ceną. Od wielu lat przyglądam się rzeczom i czasami takiej samej jakości rzecz (warto czytać składy) jak w markowym sklepie, można znaleźć w sieciówce np. w produktach premium. Jest to umiejętność, którą nabywamy z wiekiem i jest cennym drogowskazem przy kolejnych zakupach. Nie zawsze drogo oznacza dobrze, ale też zazwyczaj nie zawsze oszczędzamy kupując taniej. Tego kompromisu uczę się od lat, bo jest we mnie taka wewnętrzna potrzeba, by mieć dokładnie tyle ile mi potrzeba (nie mniej nie więcej) i żeby to były rzeczy naprawdę dobrej jakości, z którymi zaprzyjaźnię się na lata.
Bardzo ważnym czynnikiem jest też poznawanie siebie i własnych potrzeb. Osoby, które kupują dużo, często nie odnaleźli jeszcze swojego własnego stylu. Poznawanie siebie jest procesem, który każdy z nas przejść musi i na przestrzeni naszego życia, widać jak bardzo potrafimy się zmieniać. Myślę, że magiczna 30-tka jest takim przełomowym momentem w życiu kobiety. Oczywiście jest to granica umowna, bo są dojrzałe kobiety już przed trzydziestką i wciąż szukające siebie panie po 40-tce. Ale zazwyczaj w tym właśnie okresie znamy siebie na tyle, by wiedzieć co nam pasuje. To bardzo ważne, by ubierać się, czy otaczać się przedmiotami, które w pełni do nas pasują. Musimy absolutnie wyzbyć się potrzeby dogodzenia innym. Świadomość własnej sylwetki, stylu życia i potrzeb jest kluczowa do stworzenia np. swojej garderoby czy wnętrza domu. Trzeba też otworzyć się na wewnętrzne zmiany, które zachodzą w każdym z nas. Czasami jest to ewolucja a czasami rewolucja. Ja tak miałam np. z kosmetykami naturalnymi (pisałam o tym sto lat temu tu - klik). Wyrzuciłam dosłownie całą swoją pielęgnację (a raczej porozdawałam wszystkim) i kupiłam parę naturalnych produktów, które uratowały moją cerę. Teoretycznie naturalne kosmetyki są trochę droższe od swoich drogeryjnych przeciwników, ale uwierzcie mi, że wtedy zakupy są bardziej przemyślane, a przez to, że skóra jest w lepszej kondycji, nie potrzeba kupować tysiąca produktów. Gdyby tak każdy przemyślał swoje zakupy i poobliczał ile to wszystko kosztowało, okazałoby się, że spokojnie stać by było ich na droższe kosmetyki, ale w mniejszej ilości, czyli dokładnie tyle ile potrzeba. To samo dotyczy ubrań i innych przedmiotów. Jeśli słyszę od kogoś, że nie stać go na rzecz lepszej jakości, to mam ochotę podliczyć mu jego wydatki. Sama sobie robię to bardzo często i nie chcę tu uchodzić za osobę idealną, bo miewam chwile słabości, popełniam błędy i muszę pilnować też samą siebie. Ale ile to mi daje satysfakcji!
By nie rozwlekać tu tematu, chcę tylko Was uczulić na to, że planuję w Magicznym Domku małe oczyszczające zmiany. O tym procesie i przemyśleniach chętnie Wam napiszę. Może pojawią się wyprzedaże, które niektórzy z Was bardzo lubią (najczęściej można coś upolować na moim Instagramie). Będę zamieniać kilka produktów, na jeden najlepszej jakości, o którym marzę. Zobaczymy jak taki plan wpłynie na nasz Magiczny Domek.
A jakie pragnienia ma dana osoba w danym momencie życia, poznasz po książkach, po które sięga. ;)
Ostatnio dużo się u nas dzieje, życie dostarcza wielu pozytywnych bodźców, ale taki pęd życia powoduje, że coraz częściej tęskno mi do ciszy i prostoty życia. Wielokrotnie o niej pisałam i jeśli chcecie powrócić do postów o tej tematyce, kliknijcie zakładkę "Prostota" na górze.
Do napisania!
bardzo fajny wpis ja ostatnio w ramach gruntownych porzadków oddałam trochę ciuchów do pck i przejrzałam sprzety co było zniszczone wyrzuciłam i poczułam ulgę a ze jestem typem chomika to ciezko mi sie rozstaje z rzeczami
OdpowiedzUsuńjesli chodzi o lniana posciel, sa strasznie drogie, przyznaje, ale mozna temu zaradzic:) ja kupilam len i po prostu uszylam z niego posciel(nie trudne, a jest sliczna i ta satysfakcja:)) pozdrawiam Magdalena
OdpowiedzUsuńWidzę, że Kasia Kędzierska rządzi :) Już od jakiegoś czasu ilość zmieniłam na jakość (dotyczy to zakupów, tego czym się otaczam,co czytam,ogladam). Kiedyś czytałam wiele blogów, teraz swoje wizyty ograniczyła do 3. Trzech blogów, które cenię. Dla mnie liczy się jakość. Uwielbiam: Magiczny Domek, Simplicity i Kosmostolog. I one mi z blogowe sfery w zupełności wystarczą. Pozdrawiam serdecznie Magda /Mrówka/Seawinds
OdpowiedzUsuńJa od jakiegoś czasu starm się zmienić swoje myślenie. Kupuje tylko skórzane buty - odkąd raz postawiłam na dobre jakościowo obuwie nie mogę zrozumieć jak mogłam kupować kiedyś "plastikowe" buty... No, ale takie prawo młodości, że trzeba popełnić kilka błędów;)
OdpowiedzUsuńTakie zmiany są dobre :) Warto próbować i szukać swojej drogi, żeby być bardziej zadowolonym z codzienności.
OdpowiedzUsuńCudny wpis i dziękuje za nie epatowanie słowem "minimalizm", ja stawiam na sformułowanie "zdrowy rozsądek". Mam takie podejście już od kilku lat (mam 26 obecnie) i po części nauczył mnie tego mój mąż. Wole mieć dwie torebki, droższe, ale konkretne, skórzane. Niż sieciówkowe, które choć śliczne, rozpadają się po sześciu miesiącach. To samo z butami, pędzlami, sprzętamii wszystkim, Mamy po jednej, dwóch sztukach, ale porządnych i na lata. Bardzo podoba mi się twoje podejście i zachęciło, by może przejrzeć niektóre rzeczy i zwyczajnie sprzedać, a nie wyrzucać na lenia :)
OdpowiedzUsuńGratuluję podejścia i powiem, że ja zaczynam bardzo podobne zmiany. W sumie to trwa już od jakiegoś czasu, staram się kupować mniej, ale lepsze jakościowo rzeczy, bo nie tylko dłużej się mogę nimi cieszyć, ale także mam takie poczucie, że mam jedną rzecz, ale porządną i nawet chętniej ją noszę/używam. Ogólnie tematyka minimalizmu (choć oczywiście nigdy ortodoksyjną minimalistką nie będę) jest mi bliska, zafascynowała mnie i nakłoniła do wielu zmian, w tym odgruzowania swojego otoczenia. Wyrzuciłam/oddałam kilka worków niepotrzebnych ubrań, sprzedałam trochę książek, a teraz robię gruntowne porządki w kosmetykach, o czym zresztą całkiem niedawno powstał u mnie wpis. To akurat kategoria, gdzie mam najwięcej rzeczy. Kosmetyki naturalne bardzo lubię, szczególnie jeśli chodzi o pielęgnację i coraz częściej właśnie na takie stawiam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Magda
Zgadzam się z tym co napisałaś. 2 lata temu wymieniłam wszystkie torebki na skórzane i od tego czasu nie kupiłam żadnej innej. Te które mam wciąż zachwycają i wyglądają jak nowe. Teraz przymierzam się do zakupu skórzanego portfela, ponieważ wymieniam go średnio co pół roku i paradoksalnie wydaję o wiele więcej.
OdpowiedzUsuńPozytywne zmiany :)
OdpowiedzUsuńJa z racji sytuacji w jakiej się znajduje zadaje sobie 2 pytania przed kupnem: czy mnie na to stać, czy jest mi to faktycznie potrzebne. Śmieszne jest to, że ja zawsze miałam kilka rzeczy czy to 1 szampon, 1 krem, 2 swetry itd. Bo więcej nie było mi potrzebne, nie lubię się zagracac 5 zelami pod prysznic o roznym zapachu.Przez ostatnie 1.5 roku nosilam 1 torebkę pasująca do wszystkiego - juz się zniszczyła i teraz mam nowa. Komentarz na koniec: teraz nagle zrobiła się wszedzie modą na minimalizm...
OdpowiedzUsuńTo godne podziwu, że tak robisz. :) A moda na minimalizm wynika chyba z potrzeby ludzi, którzy są zmęczeni nadmiarem. Co śmieszne nie napisałam w tekście "minimalizm' wręcz podkreśliłam, że nie do końca o to chodzi, ale ta moda jak widać wdała się mocno w komentarze, bo każdy o minimalizmie mówi. ;)
UsuńPowiem Ci, że to prawda z tym nadmiarem. Czasami mam dość komputera i telefonu. I choć lubie oglądać zdjęcia na IG to czasami wręcz mam przesyt i mnie to odrzuca. Pisząc wcześniejszego posta nie robilam przytyku w Twoja stronę, ogólnie patrze dokąd to wszystko zmierza wokół nas i niestety często podążamy za innymi by być "modnym". Wiele rzeczy mi się u Ciebie podoba, ale niestety albo stety zadaje sobie zawsze te dwa pytania, a przede wszystkim czerpie radość z tego co mam co nie materialne. Pozdrawiam K.
Usuń