Mam wrażenie, że styczeń jest dla mnie takim miesiącem snu zimowego, gdzie lubię zaszyć się w ciepłym domku i spokojnie przeczekać do wiosny. Tak czy siak przymusowo jestem uziemiona w domu z powodu choroby oraz brania antybiotyku. Postanowiłam wyleczyć się na 100%, bo wcześniej gdy tylko czułam się trochę lepiej wracałam do zajęć i wychodziłam z domu, od razu łapała mnie choroba z jeszcze większą siłą. Ale z tej sytuacji wyciągam same plusy i działam dalej w ramach styczniowych porządków. Bardzo entuzjastycznie przyjęliście zapowiedź postów o porządkach. O tym, że oczyszczenie własnej przestrzeni wpływa zbawiennie na głowę i duszę wiedzą wszyscy, ale czasami trzeba się nawzajem zainspirować i zmotywować do pracy. Nie tylko ja Was do tego motywuje, Wy również przyczyniacie się pozytywnie do porządków w Magicznym Domku, bo oprócz tego, że sama mam na nie wielką ochotę, to działam prężnie i nie rozwlekam ich w czasie, bo wiem, że zobowiązałam się Wam regularnie o tym pisać. Dziękuję Wam za to!
Nawet nie zdajecie sobie spawy jak potrzebuję oczyszczenia przestrzeni i ile sprawia mi to radości. Nie jest u nas źle, bo pewne zasady starałam się wprowadzać już od jakiegoś czasu, jednak teraz jeszcze silniej rozumiem sens minimalizowania rzeczy, których używamy. Oczywiście dom w naszym zrozumieniu musi być przytulny, ale jednocześnie nie zagracony niepotrzebnymi rzeczami. Tak, by każda rzecz miała swoje miejsce i zastosowanie.
"Nie miej w swoim domu niczego, co według ciebie nie jest użyteczne lub piękne" W.Morris
I ta zasada towarzyszy mi w oczyszczaniu domu. Jednym z pierwszych punktów, od których zaczynam jest moja szafa. Robiłam w niej porządki chyba milion razy, bo robię takie porządki bardzo regularnie (co 2-3 miesiące). Ilość rzeczy, z których się pozbywam maleje, ale systematyczna redukcja garderoby pomaga mi w rozsądniejszych zakupach w przyszłości oraz w sprawnym ubieraniu się każdego dnia. Bo prawda jest taka, że gdy mamy przejrzystą szafę, szybciej kompletujemy strój i więcej elementów garderoby jest do siebie dopasowana.
Lubie ten stan, gdy otwieram szafę i widzę dokładnie co mogę na siebie założyć. Mam sprawdzone zestawy, więc mogę bez problemu ubrać w 3 minuty do wyjścia (nawet na większe spontaniczne wyjście). To bardzo ułatwia codzienne funkcjonowanie.
Zrobiłam po prostu milowe postępy od mojego dawnego myślenia o własnej garderobie. Kiedyś myślałam, że jest to punkt honoru ubierać się niemalże codziennie inaczej. Znacznie więcej myślałam o tym co jest modne, a nie koniecznie co pasuje do mnie. I chociaż uważam, że mam jakiś swój określony styl, to znacznie mniej interesuje mnie moda, to co jest trendy. Obecnie dostosowuje ubiór to tego momentu życia, w którym jestem. To bardzo ważne, by dopasować własną szafę do tego kim jesteśmy. Czasami w szafie mamy rzeczy, które nie odzwierciedlają nas i naszego stylu życia, a są zbiorem ubrań, które spodobały się nam na kimś innym lub słyszymy, że to must-have tego sezonu. Chcemy się przecież podobać. Ale czy chcemy być przebrani za inną osobę niż jesteśmy?
Absolutnie nie neguje osób, które pasjonują się modą i mają różne zwariowane ubrania w swojej szafie. Jeśli widać, że tak w duszy im gra, to to naprawdę samo się broni. Jednak zawsze można się starać dążyć do zredukowanej garderoby, chociażby ze względu na fakt, że w dobie ogólnej produkcji przedmiotów ponad nasze realne potrzeby na całym świecie, taki konsumpcjonizm może nam zaszkodzić.
Chociaż moja szafa jest przejrzysta, a są w niej przecież rzeczy na każdą porę roku (zmieniam tylko układ półek wraz ze zmianą sezonu) to i tak uważam, że jej w niej za dużo ubrań. Po każdych porządkach przyglądam się rzeczom, których nie jestem pewna czy zatrzymać. Jeśli ich nie założę do następnych porządków, to będę bezwzględna. I co najważniejsze, nie kupię w ich miejsce zamienników! W chwili obecnej nie mam żadnej rzeczy na liście, którą chciałabym kupić. Jakie to paradoksalnie cudowne uczucie! Dwa lata temu lekko odświeżyłam swoją garderobę, kupiłam parę rzeczy lepszych jakościowo i do dziś się z nich cieszę.
Mam sporo ulubionych sukienek na wyjścia, kilka sprawdzonych codziennych zestawów i niczego więcej mi nie potrzeba. Jestem bardzo ciekawa jak ten eksperyment się u mnie powiedzie. Póki co po ułożeniu rzeczy w szafie, czuje się lekka i szczęśliwsza! Porządki w szafie to świetna terapia. :)
Jednak porządki w szafie, które i tak robię regularnie to nic szczególnego w porównaniu z komodą, a szczególnie szufladą z rajstopami. Opóźniłam 80% zawartości, bo chociaż miałam sporo nowych egzemplarzy, to wreszcie poszłam po rozum do głowy, że tych w panterkę i w jaskrawych kolorach już nigdy nie założę, bo lubię teraz nosić tylko stonowane kolory. I tak naprawdę mogłabym się wszystkiego pozbyć, bo i tak noszę cały czas rajstopy z Calzedonii, które kupiłam rok i dwa lata temu i chociaż fakt, że są droższe, to jakość się sama broni i są cały czas jak nowe.
Szuflada przed i po.
Bardzo często przed pozbyciem rzeczy powstrzymuje nas to, że są to ubrania czy akcesoria nowe, niezniszczone, albo dużo na nie zapłaciliśmy. Uwierzcie mi, że właśnie takich rzeczy tym bardziej powinniśmy się pozbyć, jeśli ich nie używamy, bo możemy je wtedy sprzedać, oddać bliskim lub potrzebującym, ale to, że w głowie mamy pulsującą cenę danej rzeczy i jest nam głupio, tym bardziej zadziała ku przestrodze, by nie kupować rzeczy pod wpływem impulsu, gdy nam tak naprawdę nie jest to potrzebne. Gdy pozbywałam się tylko starych rzeczy, szybko chciałam zapełnić szafę nowymi. Ale teraz gdy jestem dla siebie jeszcze bardziej surowa i gdy po jakimś czasie nieużywania pozbywam się rzeczy nowych, jest to dla mnie jeszcze większa nauczka i powód do refleksji.
Każde porządki w szafie to również mobilizacja dla mnie, by zabrać się za prasowanie i przyjrzeć się i ułożyć absolutnie wszystkie ubrania jakie mam w szafie. (zazwyczaj zawsze coś czeka w koszu na pranie, ale tym razem przez to, że siedzę w domu chora, lądują tam same piżamy i strój domowy ;P ).
Uporządkowałam również szufladę w stoliczku nocnym oraz toaletkę z kosmetykami i poczułam prawdziwą lekkość i przypływ pozytywnej energii. Ponieważ na gwiazdkę dostałam kilka wnętrzarskich gadżetów, postanowiłam odświeżyć aranżację naszej sypialni, zmienić pościel i porządnie ją wysprzątać.
I chociaż pojawiło się trochę nowości, już nie dążę do tego, by cały czas coś nowego dokupywać. Prawda jest taka, że wszystko to co kupiłam wcześniej stawiając na lepszą jakość lub rzeczy w 100% pasujące do klimatu domu a nie podyktowane obecną modą, służy nam i cieszy przez cały czas. Zmieniam tylko miejsca i rzeczy wędrują po całym domu zyskując nową jakość i życie. :)
Nad łóżkiem wisi grafika, która przywieźliśmy z giełdy staroci w Niemczech. Narzutka, lampa i świeca na stoliku nocnym to gwiazdkowe prezenty od najbliższych.
W pomieszczeniu jest przytulnie, ale przejrzyście i każda rzecz ma swoje miejsce w pokoju jak i w sercu. Do tego sama świadomość, że wszystko jest zredukowane i poukładane w szafach i szufladach daje mi poczucie takiego wewnętrznego spokoju. A przecież o to chodzi w sypialni, gdzie mamy uspokoić myśli i odpocząć.
Wysprzątałam każdy zakątek, umyłam fronty szaf i ogarnęłam przestrzeń. Ostatnio zrobiłam nawet porządek w moich kosmetyczkach, które trzymam również w sypialni. Miałam do nich słabość, ale oprócz jednej malutkiej, którą wkładam do większej torebki, zostawiłam sobie tylko dwie na wyjazdy. Są ładne, praktyczne i naprawdę tyle mi wystarczy, bo w jedną pakuje kosmetyki do pielęgnacji, a do drugiej do makijażu. Jest pewnie milion pięknych kosmetyczek na świecie (a przynajmniej bywają takie w TKMaxxie ;) ), ale naprawdę nie muszę ich wszystkich mieć, skoro te lubię i mi się doskonale sprawdzają. Tak staram się tłumaczyć sobie w wielu aspektach i naprawdę czuję się z tym doskonale.
Terapeutyczne porządki w sypialni zaliczone. :) A Wam jak idzie?
A już niebawem zapraszam na kolejne rejony Magicznego Domku. Do napisania! :*
Hej Gusiu,
OdpowiedzUsuńakurat dzisiaj też robiłam porządki w garderobie. Pomimo, że robię je regularnie i wydawało mi się, że pozbyłam się już wszystkich zbędnych rzeczy, okazało się, że ok. 1/4 zawartości jednak powędruje dalej. Mam w szafie (dwa skrzydła z Ikei) tylko jeden swój dolny drążek i kosz, no i jedną szufladę na bieliznę w komodzie oraz małą (wspólną) szafkę na buty - w tym wszystkim planuje zmieścić swoje ubrania (na cztery pory roku) tak, aby nie były poupychane na wieszakach, tylko miały luz. Bardzo nie lubię ściśniętych wieszaków, ubrania wtedy gniotą się, a gdy muszę szybko wyjść, nie mam czasu ich uprasować - w konsekwencji nie nosze ich wcale. Mam taka metodę przeglądania garderoby, która u mnie super się sprawdza - wyjmuję wszystko z szafy na łóżko i później zaczynam ją z powrotem zapełniać zaczynając od rzeczy, które na 100% zostają. Kontynuuję zapełnianie do momentu w którym uznam, że więcej rzeczy spowoduje ścisk, którego nie chcę. I tak na samym końcu zostają ubrania, bez których spokojnie mogę się obejść i luz w szafie :) Teraz uciekam uporządkować komodę i szafę z rzeczami "DIY" Gorąco pozdrawiam i czekam na kolejne posty :*.
Paulina
Świetny sposób! Ja np uważam, że mam za dużo półek, bo z palcem w nosie zmieściłabym się na mniejszej ilości, ale z drugiej strony lubię taki luz, bo mam poukładane rzeczy tematycznie. Mnie też czekają jeszcze porządki w butach i kurtkach oraz płaszczach. Powodzenia! :)
UsuńA ja mam pytanie skąd te kosmetyczki?
OdpowiedzUsuńWiększa to Zara Home a mniejsza Marks & Spencer :)
UsuńUbrania ciąglę redukuje od dwóch lat i dalej mam takie, które są tylko po to, żeby zajmować przestrzeń. :) Niedługo zmieniamy szafę i do tego czasu muszę zrobić gruntowny porządek. Co do strojów na większe okazję: ile ich posiadasz ? nie męczy Cię, że na okazje powtarzasz ubrania?
OdpowiedzUsuńMam sporo sukienek, więc zawsze coś się znajdzie. Inna sprawa to to, że ja nie chodzę nie wiadomo jak często na większe okazję, a w moim otoczeniu raczej nie ma osób, które by jakoś bardzo przejmowały się tym czy mam coś na sobie po raz kolejny. ;) Zawsze można coś ze sobą inaczej połączyć. Do sukienki dobrać inne buty, torebkę, coś innego na nią zarzucić. Nie męczy mnie to, wręcz to właśnie kiedyś męczyło mnie moje myślenie, że na kolejną Wigilię czy sylwestra czy imprezę muszę teraz kupić coś nowego (szukanie na stronach internetowych, chodzenie po sklepach). Teraz po prostu wybieram jedną sukienkę z szafy, na którą akurat mam ochotę i to daje mi naprawdę takie poczucie komfortu. To jest ulga!
UsuńChyba cytat niedokładny, jest nielogiczny.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od ( tez) pedantki
Cytat wpadł mi w oko w książce "Prosto z roślin" Alicji Radej, więc piszę jak w książce. ;)
UsuńSerio pozbywasz się swojej kolekcji kosmetyczek? I co się z nimi stanie?
OdpowiedzUsuńNie miałam ich jakoś szalenie dużo, ale kilka sztuk oddałam rodzinie. Naprawdę (na super serio ;) ) nie potrzebuję więcej!
UsuńSkad taka piękna narożna szafa jeśli można spytać :)?
OdpowiedzUsuńPiszę komentarz tutaj pierwszy raz choć podglądam Was od lat. Bardzo to lubię i inspiruje się. Ostatni wpis o czyszczeniu toaletki spowodował że i moja została gruntownie oczyszczona, wyleciało to czego od lat nie używam a szkoda było wyrzucić. Teraz szykuje się psychicznie do odgruzowania ubrań, jestem zainspirowana Tobą, książka i serial z Marie Kondo przestudiowany, tylko muszę zacząć działać. Chciałam zapytać Cię o radę... co z ubraniami 'po domu'? Pamietam Twój wpis na ten temat z kiedyś, ale jak to teraz? Ja od 2lat 'siedzę' w domu. Teraz oczekuję kolejnego dziecka i znów kolejne 2 lata spędzę w domu. I mam straszny mętlik co z tymi domowymi ubraniami zrobić, w moim wypadku są to stare ubrania, niby stare a z drugiej strony szkoda mi będzie 'wyjściowych' na niszczenie ich w domu. I jak kiedyś uwielbiałam kupować, tak teraz nie kupuje praktycznie żadnych, i ze względów finansowych jak i przez to przytłoczenie konsumpcją. Może coś mi podpowiesz, jak to rozwiązać? Jak Ty sobie z tym poradziłaś?
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałam serdecznie pozdrowić i życzyć wszystkiego dobrego dla Was.
Też "siedziałam" w domu przez 1.5 roku z dzieckiem, ale powiem Wam, że przez pierwsze miesiące zakładałam takie ubrania domowe. Z czasem zaczęłam zakładać też ładne rzeczy, nie odświętne sukienki, ale ładne t-shirty, a zamiast dresów jegginsy. Nie ma co ograniczać się do 10 rzeczy domowych i zimować w nich przez 5 lat;) Dbajmy o siebie i o to jak wyglądamy. Młoda mama+zmeczenie+wymiędlona bluza i dres...to nie musi tak wyglądać🙂
UsuńOj ja map z tym problem i. Z butami... Ostatnio tak sobie wytłumaczył jak Ty, że nie potrzebuję kolejnej pary błękitnych butów, bo na świecie są miliardy butów, które są piękne, ale nie musimy ich mieć, wystarczą nam te, które już mamy. Trudno mi utrzymać balans między radością z kupowania a chęcią ograniczenia rzeczy
OdpowiedzUsuńGusiu, bardzo dziękuję Ci za te wpisy! Jednocześnie proszę napisz skąd jest melanzowy sweter na środkowym wieszaku- wydaje się pasować do wszystkiego!
OdpowiedzUsuńJa zrobiłam porządki w łazience pod wpływem poprzedniego wpisu i ulga była niesamowita! Jutro zabieram się za szafę!
A czy po Twoich porządkach umieścisz jakieś rzeczy na stronie @magicznydomeksale? Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńPięknie uchwycona Gabrysia z książką,która prawie jest tak duża jak sama zainteresowana😊Wzruszające😊
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO kurcze, nawet mnie się zrobiło lżej po przeczytaniu tego wpisu :D Odgruzowanie daje cudowne uczucie :) Mnie póki co idzie wolno, ale do przodu:)
OdpowiedzUsuńŁad w Twojej szafie zachęca do podjęcia działań na swoim podwórku ;) dzisiaj pożegnaliśmy choinkę, igiełki były wszędzie, wczoraj nawet ku mojemu zdziwieniu brałam z nimi kąpiel. więc...od jutra można już zacząć walkę z ładem i składem :) no i widzę mój ( Twój) ukochany sekretarzyk, wiem wiem powtarzam się ale co zrobić, siła wyższa. Miłego wieczoru Asia
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu razem z mężem wyprowadziliśmy się z mieszkania o powierzchni 48m2. Byłam pewna, że nie mamy wielu rzeczy i przeprowadzka zajmie jeden dzień. Ostatecznie pakowaliśmy się 3 dni w wielkim pośpiechu. Jestem PRZERAŻONA ilością rzeczy, które posiadamy. Ta przeprowadzka zmusiła mnie do myślenia na temat tego, czy naprawdę tak wiele potrzebujemy? Znam te uczucie kiedy robiąc porządki nachodzi nas myśl "A może to się kiedyś przyda?" i zostawiamy daną rzecz. Ostatecznie będąc przeładowanym ilością rzeczy i tak nigdy z tego czegoś nie skorzystamy, bo pewnie zapomnimy, że to mamy. Np. kupiliśmy kilka miesięcy temu czepki na basen. Przy przeprowadzce okazało się, że mieliśmy jeden, zostawiony "bo może się kiedyś przyda". Jestem cała za tym co piszesz!
OdpowiedzUsuńPlanujesz też porządki w książkach? Masz na nie jakiś sposób?
OdpowiedzUsuńDroga Gusiu, piękne wnętrza, naprawdę cieszę się że mogę jeszcze w internecie znaleźć takie, które nie wyglądają jak przeklejone bezpośrednio z instagrama :) ja już kilka lat temu doszłam do tych samych wniosków na temat ubrań i rzeczy, które posiadam a jeszcze większą motywacją była przeprowadzka do małego mieszkania :) pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuń