26 października 2019

Jesienna Pielęgnacja Cery i Ciała

Witajcie! Ogromnie się cieszę, że mam wreszcie chwilkę, by z ciepłą herbatą usiąść do komputera i coś dla Was napisać. Brakuje mi trochę takiego wolnego, kreatywnego czasu, który wcześniej poświęcałam w dużej mierze na prowadzenie bloga. Teraz dzieje się tak dużo rzeczy, swoją twórczość przelewam głównie na pracę i czasami aż nie czuję potrzeby, by wykrzesać z siebie coś więcej. Jednak wielokrotnie blog był moją siłą napędową i pretekstem do porządkowania sobie pewnych rzeczy. Parę kolejnych postów będzie utrzymana właśnie w takim klimacie ułożenia sobie tych teoretycznie "mniej" ważnych spraw. Piszę teoretycznie, gdyż wszyscy wiemy, że często te małe, niby nic nieznaczące sprawy mają duży wpływ na jakość życia. Uporządkowany dom, poukładane sprawy w głowie, przemyślane obecność przedmiotów dnia codziennego, pozwala nam, gdy na co dzień żyjemy w biegu, po prostu o tym nie myśleć. Te małe sprawy powinny po prostu "grać", tak by nie zabierały nam energii, której potrzebujemy do tych trudniejszych i pilniejszych. I taka sferą jest niewątpliwie pielęgnacja. 
To oczywiste, że jako kobieta, chcę być zadbana i czuć się ze sobą dobrze. Gdy mamy wiele spraw na głowie: praca, prowadzenie domu, życie rodzinne, dzieci, ciąża, życie towarzyskie, własny rozwój, pasje - to czasami po prostu brakuje nam czasu na dbanie o siebie. Ja też miewam takie dni, że wpadam w ciąg artystycznej weny i kilka dni najważniejsze jest dla mnie, by tylko usiąść w godzinach pracy do biurka i malować. Czasami nawet nie przebieram się z piżamy, proszę moją mamę, by odebrała dziewczynki z przedszkola, bo nawet nie mam kiedy się uczesać i choć trochę podmalować, by wyjść normalnie do ludzi. Ten stan zrozumieją osoby tworzące w przypływie weny. Jednak prawdą jest to, że znacznie lepiej się czuję sama za sobą , gdy nie myśląc nad tym za wiele, ale wstanę, umyję się i  ubiorę się chociaż w leginsy oraz ciepły kardigan i zadbam o swoją cerę. Ta czynność nie zajmuje mi wiele czasu, ale to zasługa dobrze skomponowanej pielęgnacji, która działa, wygląda się i czuje po niej lepiej i można ją wykonać nawet myśląc o zupełnie innych tych "ważniejszych" sprawach. Dlatego od jakiego czasu często robię zakupy raz a porządnie, szukam dla siebie całej odpowiedniej dla mnie pielęgnacji (jest to dla mnie już nie takie trudne, bo już wiem co w trawie piszczy, jaka mam skórę i co mi służy) a potem nie zastanawiać się już więcej stosuje codziennie rano i wieczorem. Mam po jednym kosmetyku z danego rodzaju, nie działają na mnie żadne polecenia czy reklamy, po prostu się ich trzymam aż do wykończenia. I taka pielęgnacja naprawdę mi służy, bo widzę, że pomimo braku czasu, ostatniego życia w biegu, moja cera jest naprawdę w dobrej kondycji.

Wiecie doskonale, że od lat jestem ogromna miłośniczką kosmetyków naturalnych, jednak nie lubię wpadania w skrajność i to nie jest tak, że w mojej kosmetyczce znajdują się tylko kosmetyki z BIO czy ECO cetyfikatami. Zwracam uwagę na składy, ale nie wszystkie niekoniecznie naturalne składniki są złe. Czasami moja skóra potrzebuje trochę mocniejszego, specjalistycznego traktowania i wtedy w 100% naturalne kosmetyki mogą nie wystarczyć. Jeśli macie ochotę na luźnego kobiecego posta o jesiennej pielęgnacji, to zapraszam do lektury.

PORANEK:

Uwielbiam moją poranną pielęgnację, która jest dość bogata, ale nie zajmuje mi wiele czasu. Rano zazwyczaj przemywam twarz płynem micelarnym (zmywając w ten sposób pozostałości sebum czy resztki wieczornej pielęgnacji) i spryskuję ją hydrolatem lub tonikiem. Czekam aż wszystko się wchłonie myjąc w tym czasie zęby.


Płyn micelarny Avene, do którego wracam nie raz. Oraz hydrolat z róży damasceńskiej, który kupiłam kiedyś na eco targach marki Alchemia Lasu. Prosty skład a pięknie nawilża skórę i przygotowuje do dalszej pielęgnacji.


Następnie używam kilka produktów jednej marki, która niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczyła. Poszukiwałam jakiś kosmetyków specjalistycznych, bo choć trudno w to uwierzyć, w tym roku skończyłam 35 lat i pomyślałam, że jesienią wprowadzę przeciwzmarszczkową pielęgnację cery. Latem bardzo dobrze wpłynęło na moją cerę codzienne stosowanie filtrów i teraz jesień ma być takim dopełnieniem. Szukając odpowiednich specyfików trafiłam gdzieś na polecenie marki Sensum Mare. Kupiłam serum przeciwzmarszczkowe do twarzy, które przepięknie pachnie, a skóra jakby od razu dostaje to czego potrzebuje. Następnie nakładam po oczy krem z tej samej linii, a następnie lekki krem przeciwzmarszczkowy. Pomimo, iż nie mam skóry mieszczaniej a wręcz normalną w stronę suchej, to nie lubię ciężkich zapychających kremów przeciwzmarszczkowych. Ponieważ przed nałożeniem stosuje tez serum, ta dwójka przepięknie się ze sobą łączy. Czuję wygładzenie, odżywienie, nawilżenie a jednocześnie lekkość. Skóra jest tak przyjemnie chłodna w dotyku. :) Dawno nie byłam tak zachwycona działaniem kosmetyków.


Ponieważ rośnie mi już spory ciążowy brzuszek, to jeśli chodzi o pielęgnację ciała, głównie skupiam się na partiach narażonych na rozstępy. Niestety w poprzedniej ciąży ich nie uniknęłam, ale na szczęście z czasem mocno zbladły i stały się prawie niewidoczne. Jednak skóra po dwóch ciążach już nie była w tak dobrej kondycji. Mogę się tylko domyśleć co będzie po trzeciej! Jednak nie poddaje się i nadzieję daje mi moja brzuszkowa pielęgnacja. ;) Smarowanie nie tylko pomaga w walce z rozstępami, ale też daje dużą ulgę przy swędzącej rozciągającej się skórze. 
Zupełnie przypadkiem na targach poznałam pewną dziewczynę, która stworzyła specjalistyczne kremy Bellamama dla kobiet w ciąży i po (pamiętajmy, że rozstępy robią się wręcz jeszcze szybciej jak nasz brzuszek wraca w szybkim tempie do poprzednich rozmiarów). Powiem szczerze, że się w nich po prostu zakochałam. Cudowne, naturalne składy, przepiękny ale delikatny cytrusowy zapach i świetne działanie. Ulga natychmiastowa. Szczerze powiedziawszy, tak mi ta pielęgnacja odpowiada, że będę się jej trzymać do końca ciąży i w połogu a nawet dłużej. Rano smaruje brzuszek balsamem, a na noc stosuję olejek z tej serii i jest to dla mnie zestaw idealny. Do tego ma piękne, stonowane opakowanie, które  można dyskretnie postawić sobie np. na toaletce w sypialni.


Poranna pielęgnacja zajmuje mi dosłownie chwilkę, ale wieczorami jestem tak padnięta, że też nie lubię spędzać w łazience za wiele czasu.

WIECZÓR:

Wieczorem najczęściej zmywam twarz i makijaż pod prysznicem delikatnym płynem, a następnie przemywam twarz płynem micelarnym. Bywa, że jestem tak padnięta, że zmywam twarz tylko płynem micelarnym a myję się dopiero rano (no cóż takie życie w biegu!) - ale chociaż robiłabym to ledwo żywa na leżąco, to zmywam wtedy twarz 4 płatkami bardzo dokładnie, aż ostatni będzie czysty! To dla mnie najważniejsza cześć ciała do umycia! ;)


Następnie na noc stosuje przeciwzmarszczkowy olejek z witaminą C marki Basiclab. Bardzo ładnie wygładza i nawilża, absolutnie nie zapychając. Rano skóra jest wypoczęta i rozjaśniona. 


Pod oczy stosuje takie masełko dr.Hauschka, które uwielbiam, ale jest dość treściwe, więc idealne na noc, a na usta nakładam masełko NUXE. Oba są bardzo wydajne. Więc używam i używam i je po po prostu bardzo lubię!


Gdy biorę prysznic (jest w innej łazience) to zazwyczaj używam delikatnych kosmetyków Pana Poślubionego. Ma skłonność do podrażnień i używa po prostu szamponu i żelu pod prysznic Biały Jeleń i wiecie co? Mi też odpowiada! Jednak bardzo lubię wieczorną kąpiel w wannie i staram się zrobić sobie taki skrócony wieczór SPA chociaż 1-2 w tygodniu. Do mycia wlewam płyn do kąpieli i aromatyczny olejek, a ciało ogólnie przemywam czarnym mydłem.


Do włosów obecnie stosuje moich ulubieńców, do których cyklicznie wracam i pisałam Wam o nich nie raz. Mam nawet mini produkty z tej serii, które zabieram na wyjazdy.



I to by było wszystko z takiej mojej codziennej pielęgnacji, ale raz w tygodniu szykuje sobie specjalistyczną kurację. Będąc w wannie biorę sobie miseczkę z wrzątkiem, wlewam ziołową mieszankę dr.Hauschka oczyszczającą pory i wykonuję parówkę. Następnie z płynem do mycia twarzy robię przedłużony peeling i masaż szczoteczką Foreo i nakładam maseczkę.


Zawsze uwielbiałam maseczki, bo uważam, że stosowane regularnie naprawdę działają. Teraz stosuje dwie świetne maseczki marki Miya. Zależało mi na słoiczkowej wersji, by taką maseczkę szybko się nakładało (bardzo lubię glinkowe czy algowe, ale teraz na takie mieszanki nie starcza mi czasu). Różowa maseczka idealnie wygładza cerę, bo posiada w sobie kwas azelainowy i działa trochę jak peeling (może nawet być delikatne uczucie szczypania) ale absolutnie nie podrażnia skóry. Czarna idealnie łagodzi zaczerwienienia, daje natychmiastową ulgę, a jedyną jej wadą, jest to, że jest czarna i co za tym idzie wszystko wokół. Dlatego też maseczki nakładam na siebie w wannie a potem mam trochę relaksu leżąc w ciepłej wodzie. Maseczki są gotowe, w formie kremowej i dodatkowo nie wysychają boleśnie na twarzy jak typowe glinki.


Często, gdy na twarzy mam maseczkę to wykonuje peeling reszty ciała. Od lat najlepszym i najpiękniej pachnącym jest ten śliwkowy od Ministerstwa Dobrego Mydła. Do tego mam sztyft natłuszczający, który nakładam na suche partie ciała i często również...jako perfumy na dekolt i szyje! Pachnie intensywnie i obłędnie.



To wszystko z mojej całej pielęgnacji, która bardzo mi służy i bardzo mi odpowiada.

A już niebawem wracam również z lekkim kobiecym tematem. Takiej tematycznej odskoczni od "poważnego" życia właśnie mi potrzeba. ;) Mam nadzieję, że Wam też!

Do napisania! :*
SHARE:

17 komentarzy

  1. Witaj Gusiu..😁
    Bardzo ciekawa pielęgnacja..z przyjemnością zainteresuje się produktami Bellamama bo aktualnie jestem w drugiej ciąży i szukam czegoś z dobrym składem.. dziękuję za ten wpis i cieszę się że spotkała mnie dzisiaj taka niespodzianka..
    Chciałabym tylko powiedzieć, że płyny miceralne należy bezwzględnie zmywać-najlepiej delikatnym dowolnym płynem myjącym lub nawet sama wodą... czymkolwiek co służy.. dopiero później można stosować tonik, hydrolaty lub wody szeroko pojete np tak jak ma to miejsce u Ciebie z dzikiej róży. Sam płyn miceralny skupia w swoich cząstkach brud, który jeśli nie zostanie zmyty zostaje na twarzy.
    Pozdrawiam serdecznie
    Wierna P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak masz rację, też ostatnio gdzieś o tym czytałam! I tak czasami robię, że sobie opukuje twarz wodą, zwłaszcza wieczorem. :) Ale przyznam, że nie zawsze i muszę o tym pamiętać. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gusiu wspaniały wpis. Tego mi trzeba było. Teraz czekam na wypłatę i muszę sobie coś kupić bo twarz potrzebuje pomocy. Dziękuję. Monika

    OdpowiedzUsuń
  4. Gusiu płyn micelarny może być używany do demakijażu, ale jako pierwsze krok w dwuetapowym oczyszczaniu. Później musi być zmyty jakims żelem do twarzy. Sam w sobie nie sluzy do mycia. Teraz na rynku jest mnóstwo świetnych naturalnych żeli:) buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to napisała poprzedniczka i się do tego odniosłam. :) Zazwyczaj po demakijażu biorę prysznic i myję twarz, wiec jest dobrze. ;)

      Usuń
  5. Super post! Już dawno takich lekkich tematów nie było... Czekam na więcej!! :) Pozdrawiam serdecznie! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło widzieć kolejny Twój wpis. Odpowiednia rutyna pielęgnacyjna jest moim zdaniem bardzo ważna, szczególnie teraz, gdy zmiany temperatur dość mocno dają się we znaki. Fajne podpowiedzi i masa ciekawych kosmetyków. Róża damasceńska to dla mnie nowość, krótki rzut oka na właściwości i okazuje się, że może być bardzo przydatna na jesienne warunki :) Przy okazji, też dobrze znam to uczucie, gdy po całym dniu w biegu, wieczorem po prostu nie ma za dużo energii na zabiegi pielęgnacyjne. Ale trzeba to sukcesywnie przełamywać!

    Dziękuję za obszerny, wartościowy post. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, może może olej kokosowy wcierany po prysznic czy kąpieli. Uniknekam rozstępów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno wezmę te rady pod uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja po raz kolejny natknęłam się u Ciebie na blogu na te szampony coconut milk i w końcu się skusiłam. Zobaczymy co z tego będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam takie wpisy, zaciekawiły mnie te kosmetyki do pielęgnacji twarzy, może się na jakiś skuszę😃

    OdpowiedzUsuń
  11. Polecę ten wpis żonie. Na pewno będzie zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gusiu chyba na początku roku pisałaś o kosmetykach LaSaponaria, czy z perspektywy czasu nadal byś je poleciła ? Mam ochotę wypróbować coś nowego a tak jakoś utkwiło mi w pamięci, że byłaś zachwycona. Przymierzam się do napisania listy dla Mikołaja i zamierzam umieścić coś kosmetycznego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak nadal polecam, myślę, że do nich wrócę, ale lubię czasami nowości. A tak w ogóle to serum marki Sensum Mare ma bardzo podobny (przepiękny) zapach jak to serum rozświetlające LaSaponaria! :)

      Usuń
  13. Świetne porady dla wszystkich kobiet.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo dobrze napisany artykuł. Zachęcił mnie do wypróbowania tych kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig