08 sierpnia 2021

Pielęgnacja Cery

To jeden z tematów, o który najczęściej pytacie i prosicie o nowy wpis o pielęgnacji mojej cery. I chociaż wiem, że czytelnicy dzielą się na dwa obozy, gdzie jedna strona na ten wpis aż podskoczy z radości, to druga grupa po prostu nie interesuje się tą tematyką i obejrzy tylko zdjęcia. :) Jednak lubię czasami tu opisać swoją pielęgnację, by potem móc powrócić do produktów, które mi się sprawdziły. Taki wpis był naprawdę już dawno temu i od tego czasu przetestowałam naprawdę wiele bardzo ciekawych produktów.

Zaznaczę jednak, że w tym wpisie nie do końca chodzi o to czego właściwie używam i jakich marek, ale jak doszłam do tego co tak na prawdę mojej skórze służy. Rzeczywiście od jakiego dłuższego czasu jestem ze stanu swojej cery bardzo zadowolona i w dużej mierze jest to efekt pielęgnacji, którą wreszcie, metodą prób i błędów, skroiłam na własne potrzeby. Z naszą skórą to trochę jak z ubiorem - wiele lat zajmuje nam odnalezienie własnego stylu, nauka (i akceptacja!) swoich kształtów, tak by ubierać się zgodnie z typem sylwetki. To świadomość, że sztuczne tkaniny nas "duszą" a w naturalnych mniej się np. pocimy, a nasza skóra nie jest tak podrażniona. Z pielęgnacją jest to samo, trzeba poznać typ swojej skóry i podążać za jej potrzebami, które mogą się zmieniać w zależności od pory roku, a nawet kobiecego cyklu. Gdy byłam dwudziestoletnią dziewczyną na siłę twierdziłam, że mam cerę tłustą lub mieszaną skłonną do zanieczyszczeń i muszę stosować silne kosmetyki oczyszczające i wysuszające - efekt był taki, że zamiast lepszych efektów, moja cera rzeczywiście do takiego stanu się doprowadziła. Bardzo duża zmianą była traktowanie mojej cery jako cerę "normalną" i gwarantuje Wam, że ku Waszemu zdziwieniu większość z Was pewnie taką cerę posiada. Oczywiście skóra ma swoje skłonności - jedni mają pobudzoną produkcję łoju i trochę się "świecą", lecz zamiast na siłę wysuszać przetłuszczone obszary, warto postawić na delikatne, ale dokładne oczyszczanie. Tak samo cera normalna z tendencjami do przesuszania (ja właśnie taką posiadam) warto nawilżać, ale ekstremalne wysuszenie często bierze się z nieprawidłowej pielęgnacji lub/i czynników zewnętrznych, które upośledzają naturalną ochronę cery. Oczywiście są przeróżne choroby i bardziej poważne problemy skórne - czasami na tle hormonalnym, reakcje alergiczne lub na zażywane leki, ale są to pewne etapy w życiu, które nie czynią naszej skóry takiej na zawsze. Po wykryciu problemu i odpowiedniej pielęgnacji, zaryzykuje stwierdzenie, że większość z nas z natury ma po prostu cerę normalną. I w moim życiu było wiele okresów i mogłabym śmiało powiedzieć, że "posiadałam" wszystkie możliwe typy skóry. Miałam cerę skrajnie naczynkową - bo bardzo często miałam zaczerwienioną twarz i rumieńce. Okazało się, że miewam tendencje do wysokiego ciśnienia, a moja cera w trudniejszych warunkach (wiatr, słońce, mróz) musi mieć barierę ochronną i gdy zwróciłam uwagę na te dwa czynniki, okazało się, że moja cera w zupełności wróciła do stanu pierwotnego. Tak samo było z niedoskonałościami - im więcej stosowałam produktów wysuszających i regulujących pracę gruczołów łojowych, tym więcej miałam nieprzyjaciół na twarzy. Taka cera, potrzebuje regularnego oczyszczania i ukojenia oraz chwilę czasu na regenerację. Miałam też hormonalne przygody - stan moich pleców w pierwszej ciąży był niewiarygodny! Miałam je całe wysypane! W moim przypadku problem od razu minął po porodzie, ale gdy mamy podejrzenia, że jest coś nie tak z naszą gospodarką hormonalną, to warto od tego zacząć, a skóra wróci do stanu normalności.

Od lat staram się sięgać po naturalne kosmetyki, które niezmiernie sobie cenię, ale sięgam też po specjalistyczne kosmetyki z dobrym składem o silniejszym działaniu. Zawsze przypatruję się swojej skórę i jej aktualnym potrzebom. Zapraszam Was na aktualizację mojej pielęgnacji i może sobie coś upatrzycie, jednak zanim przejdę do produktów, to opisze dokładniej moją cerę, byście wiedziały czym się kieruje w kosmetycznych wyborach. Jest tyle dobrych marek na rynku, że na prawdę można dobrać produkty pod własne potrzeby (wiadomo jednak, że każda z nas ma inne), dlatego mój wpis traktujecie bardziej jak inspirację w wyborze dla siebie najlepszych produktów. A jeśli macie podobną skórę do mojej, to może coś z listy przypadnie Wam do gustu.

Obecnie mam skórę normalną w stronę suchej, jej gładkość to zasługa unikania komedogennych kosmetyków, bo moja skóra jest skłonna do zapychania. Mam drobne mimiczne zmarszczki wynikające z wieku, na które najlepiej działa nawilżanie. Na przykład w przypadku okolic oczu wystarczy, że skóra jest w tych okolicach wysuszona (nawet przez źle dobrany kosmetyk kolorowy) to automatycznie pojawią się zmarszczki. Zauważyłam, że w moim przypadku mniej działają kosmetyki napinające (bo one paradoksalnie nie są tak treściwe) a właśnie głęboko nawilżające. Z tym, że nawilżenie, nawilżeniu nie równe. W moim przypadku stosowanie olejków bez uprzedniej warstwy nawilżającej moją cerę w rezultacie wysusza. Nie przepadam jednak za takimi skrajnie treściwymi kremami, bo wtedy czuje, że to nawilżenie jest jakby zewnętrzne, a pod nim moja cera się dusi. Traktuję pielęgnację więc jak dietę zbilansowaną, mam stałe produkty, których używam, oraz pomocnicze, po które sięgam kiedy jest taka potrzeba (jednak również dość regularnie). Z resztą do szczegółów wrócę przy opisywaniu konkretnych produktów.

OCZYSZCZANIE 

Jednym z moich wniosków, które teraz jawią mi się jako oczywiste, ale wcześniej wcale tak nie było, to fakt, że do kondycji skóry bardzo przyczynia się systematyczność w oczyszczaniu twarzy. Ale uwaga! Wcale nie 3 razy dziennie i absolutnie nie jakimiś mocnymi środkami. Moja systematyczność polega na tym, że rano przemywam po nocy twarz czystą wodą (lubię po prostu takie orzeźwienie na sam początek dnia) a potem przemywam twarz tonikiem. Dzięki temu zmywam (ale delikatnie) pozostałości po nocy i tonizuje twarz przed nałożeniem kremu. Woda plus delikatny, naturalny tonik to to wszystko czego moja cera potrzebuje z rana. 

Wieczorem lubię najpierw umyć twarz wodą, następnie stosuję płyn micelarny i pogłębiam oczyszczanie (z naciskiem na oczy i newralgiczne miejsca) i następnie przemywam twarz tonikiem lub używam hydrolatu w sprayu. Do mycia używam tylko pianek, bo bardzo lubię ich konsystencję i działanie. Oczywiście używałam wszystkich możliwych rzeczy od olejków do oczyszczania twarzy, po żele, mleczka czy mydła, jednak w moim przypadku najdelikatniej i jednocześnie jakoś najbardziej precyzyjnie domywam twarz pianką. Mam wrażenie, że ona zasysa bród, a do tego sama aplikacja i mycie jest bardzo przyjemne. Płyny micelarne służą do oczyszczania, gdzie mikroskopijne micele zasysają cząsteczki brudu. Stosuje do tego wacik i oczyszczam tak długo, aż będzie czysty. Po myciu wodą i pianką, najczęściej wystarcza mi jeden wacik (ja lubię takie większe), który używam jakby z 2 stron. Zazwyczaj już 2 strona jest zupełnie czysta. Drugim wacikiem nakładam tonik lub spryskuję twarz hydrolatem - to bardzo ważny moment, bo płyn micelarny zostawia twarz taką "jałową" a warto ztonizować i wyrównać PH skóry przed dalszą pielęgnacją. 

W tej chwili mam płyn micelarny z marki Soraya oraz Caudelie i szczerze mówiąc nie widzę żadnej różnicy - oba są bardzo dobre - w Caudelie jest o wiele ładniejsze opakowanie, ale Soraya ma cudowny, odświeżający zapach. Z tej serii kupiłam również właśnie piankę i jest świetna. Chociaż lubię różne niszowe kosmetyki, to jeśli chodzi o kosmetyki do oczyszczania, nie mam problemu w sięgnięciu po te drogeryjne, tym bardziej, że teraz jest mnóstwo takich z naturalnym, dobrym składem. (wcześniej używałam też Bielenda taki w fioletowym opakowaniu i też był super) Widać, że polskie marki niczym nie ustępują zagranicznym i bardzo rozwijają się w naturalnych składach.


Bardzo lubię markę Caudelie, pasuje mi estetyka opakowań oraz naturalne składy i działanie. Ostatnio powróciłam do płynu micelarnego oraz toniku, bo znalazłam duże pojemności w bardzo przystępnej cenie. Jednak tak jak już wspominałam uważam, że przy zakupie kosmetyków do oczyszczania nie trzeba koniecznie sięgać po takie z górnej półki, ważne by kosmetyki robiły to co mają zrobić - usuwały makijaż i zanieczyszczenia oraz nie podrażniały. Tu warto patrzeć na składy.


W mojej kosmetyczne nie może zabraknąć również hydrolatu (najbardziej lubię różany). Stosuje go zamiennie z tonikiem, w zależności czy mam ochotę na przemywanie twarzy dodatkowym wacikiem czy chcę tylko spryskać twarz i szybko nałożyć krem.


KREMY NA DZIEŃ

Bardzo lubię lekkie konsystencje kremów na dzień i zauważyłam, że lepiej nawilżają moją cerę fluidy i lekkie kremy lub sera. Muszą jednak być silnie nawilżające. Krem nie powinien zostawiać wyczuwalnej warstwy i trudno się wchłaniać, ale gdy moja skóra krem momentalnie wypija i ja nadal czuje takie napięcie to wiem, że to nie jest krem dla mnie (już po pierwszym czy 2 użyciu). Przez ostatnie półtora roku stosowałam przeróżne kremy i naprawdę wiele bardzo dobrze mi służyło. Sięgam naprzemiennie po takie przeciwstarzeniowe (np. z witaminą C), czasami takie kojąco-nawilżające czy też takie, które chronią skórę przed czynnikami zewnętrznymi. Pewnie nie uda mi się wszystkich wymienić, ale bardzo dobrze mi się używało kremu wodnego Avene A-Oxitive i na pewno do niego powrócę, krem silnie energetyzujący marki Skin Powerbank Alkemie też świetny oraz Sensum Mare Algolight (ten właśnie o lżejszej konsystencji). I tak właśnie zmieniając kremy, by jednak skóra się nie przyzwyczajała i testując różne marki doszłam do wniosku, że najbardziej lubię połączenie żelowego serum z lekkim, ale aktywnym kremem. Czasami sięgam po mocniejsze (i trochę droższe kremy) a czasami robię sobie taką przerwę i stosuje równie fajne zestawy drogeryjne. Teraz stosuję na zmianę duet rozświetlający Soraya z kremem 173 Make Me Bio, który pachnie kwiatowo i ładnie nawilża skórę.



Kolejny produkt to chyba tajemnica dobrej kondycji mojej cery pod względem widoczności zmarszczek oraz braku zaczerwień. Od paru dobry lat po prostu nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez kremu z filtrem SPF 50! Używam go praktycznie przez cały rok, może ciutkę mniej, gdy zaszywam się w domu zimą. I jeszcze ważna rzecz, sięgam po takie kremy z wysokim filtrem, które nie tyle służą "do opalania", ale które dedykowane są dla osób po zabiegach lub z bardzo wrażliwą cerą. Takie kremy mają wtedy dodatkowo jeszcze działanie kojące oraz antybakteryjne. Wówczas taki krem nie tylko chroni przed złym działaniem promieni słonecznych, ale również pielęgnuje. Polecam bardzo filtry marki SVR - mam krem z filtrem oraz oraz krem koloryzujący, który z powodzeniem może zastąpić normalny podkład, bo ma bardzo ładne krycie oraz odcień (do normalnej skóry, dla takiej bardziej opalonej może być chwilowo za jasny). Trzeba go tylko nakładać na skórę, która jeszcze nie wypiła w całości kremu, bo wtedy lepiej się rozprowadza.


I na tym się kończy moja poranna pielęgnacja. Jednak po zrobieniu delikatnego makijażu (ja raczej preferuje rodzaj makijażu makeup no makeup (ale o kolorowych kosmetykach napisze osobny wpis) zwłaszcza latem lubię powracać do mgiełki "piękności", o której już parokrotnie pisałam. Trudno w to uwierzyć wracam do niej od jakiś już 9 lat!). Działanie mgiełki przypomina sole trzeźwiące dla zmysłów oraz naszej cery. Działa pobudzająco, doskonale sprawdza się własnie do utrwalenia makijażu. Jest bardzo intensywna i wydajna, bo ma doskonałe rozproszenie (dosłownie najdelikatniejsza mgiełka). Cera jest promienna i świeża - uwielbiam ten efekt.


KREMY NA NOC

Jak już wspominałam wieczorem kładę nacisk na mocniejsze oczyszczanie, czyli myję dokładnie twarz pianką i wodą a następnie przemywam płynem micelarnym i tonikiem na drugim waciku i tak przygotowaną cerę przygotowuje do snu.
Moim ukochanym kremem na noc jest krem regenerujący Veoli Repair by Night. To już moje 3 opakowanie, po prostu uwielbiam tą masełkową konsystencję, która cudownie nawilża, idealnie sprawdza się do masażu płytką z jadeitu. Rano skóra jest nie do poznania. Naturalny skład i cudowna konsystencja czyni z niego jeden z moich najlepszych kremów odżywczych na noc. Jedyny mankament to niezbyt przyjemny zapach (do którego zdążyłam się przyzwyczaić), ale masaż i efekty po użyciu kremu rekompensują ten minusik.
Raz w tygodniu lub w okresach, gdy czuję, że moja cera może szybciej się zanieczyszczać stosuje złuszczający krem Avene na noc, który przepięknie wygładza głębsze warstwy, bez widocznego złuszczania.


Są różne teorie na temat kremów pod oczy. Są takie opinie, że to to samo co normalny krem, a nawet bardziej ubogi, gdyż musi mieć jak najmniej składników podrażniających. Jeśli ktoś ma bardzo wrażliwe oczy i wiele kosmetyków powoduje zaczerwienienie, to może rzeczywiście w okolicy oka stosować coś lżejszego. Osobiście potrzebuje bardzo silnego nawilżenia, wtedy momentalnie nie widać suchych kresek pod oczami i niestety większość kremów pod oczy jest dla mnie zbyt delikatna. Moja skóra dosłownie je wypija, te napinające mają odwrotny efekt bo jeszcze dodatkowo ją wysuszają, Wiele musiało minąć bym w końcu znalazła moją ulubioną konsystencję specyfików pod oczy. Mowa o masełkach, które idealnie i dogłębnie nawilżają skórę wokół oczu. Do tej pory znalazłam dwie firmy, które takie produkują - używam obecnie masełka Veoli, ale miałam też podobny krem od dr.Hauschka. Zawsze stosuję go na noc i chociaż ma bogatą konsystencję i nie wchłania się od razu, lubię stosować go tez pod makijaż, ponieważ w moim przypadku bardzo często makijaż nakładam nawet godzinę po porannej pielęgnacji i wtedy okolica oka jest pięknie nawilżona i ani podkład, ani korektor nie wchodzi w suche skórki - a o ten efekt najbardziej mi chodzi.
Do ust od lat stosuje masełko Nuxe, jest najlepsze na noc (wówczas jeszcze rano czuje delikatną, ochronną powłokę).


PIELĘGNACJA SPECJALNA

Bardzo rzadko chodzę do kosmetyczki (1-2 razy do roku!), ale w swojej łazience mam różne kosmetyki specjalistyczne i regularnie używam nasycone naturalnymi składnikami maseczki. Przynajmniej raz w tygodniu robię peeling i nakładam maseczkę. Najczęściej robię sobie taką pielęgnację podczas kąpieli w wannie i po złuszczeniu twarzy nakładam najpierw maseczkę oczyszczającą (na bazie glinki) - którą łatwiej mi zmyć podczas kąpieli, a po wyjściu na dłużej nakładam jakąś maseczkę nawilżającą lub regenerującą. Regularne stosowanie tej metody daje świetne rezultaty!


Jeśli chodzi o maseczki oczyszczające to wypróbowałam wszystkie możliwe glinki i tu też doszłam do 2 wniosków. Po pierwsze wolę glinki takie delikatniejsze, które nie wysychają na wiór, bo wtedy to bardzo wysusza moją cerę. Lubię glinki, które chociaż oczyszczają, to jednocześnie koją cerę - wybieram więc raczej białą lub różową. Druga sprawa to zdecydowanie wolę gotowe produkty. Oczywiście mam też sam proszek, ale lubię takie glinki już zmieszane z dodatkowymi składnikami, które mogę bezpośrednio nakładać ze słoiczka.  Nie przepadam za maseczkami w formie kremu, który zostawia się np. na noc. Takie maseczki wydają mi się zapychające.


Bardzo lubię maseczki żelowe lub mocno kojące na bazie np. owsa. Zawsze zachęci mnie maseczka, która chroni, koi i nawilża. W tej chwili używam maseczek z marki Lumene, Skin 79 czy Organic. Czasami skusze się na maseczkę w płachcie, ale jednak wolę zainwestować w słoiczek i móc użyć maseczki parokrotnie.


 Regularne stosowanie maseczek w zależności od potrzeb skóry naprawdę daje niesamowite efekty i jest moim stałym punktem w pielęgnacji twarzy. 


A na sam koniec dodam, że na pielęgnację nie ma jakoś wyjątkowo dużo czasu, jednak wiem, że regularność popłaca. Dlatego mam swój stały schemat rano i wieczorem (po max 5 min) i się go trzymam. Nie zasnę bez zmycia makijażu i źle się czuje bez nałożonego kremu. Regularna pielęgnacja, skrojona na nasze potrzeby oraz adekwatna do pory roku to według mnie klucz do ładnej cery.
Kolejną sprawą może być dobór kosmetyków kolorowych, ale o tym napisze Wam w osobnym poście.

Niebawem wracam do Was z migawkami lipca, a teraz życzę Wam cudownego nadchodzącego tygodnia!

Do napisania!
SHARE:

3 komentarze

  1. Świetny wpis :) Choć nie jestem w teamie skaczących z radości na widok postu o pielęgnacji :D to jednak przyjemnie się go czytało i znalazłam dla siebie 2, a nawet 3 typy do wypróbowania: krem z filtrem, krem na noc i ta mgiełka upiększająca :) Mgiełka wydaje się być też fajnym pomysłem na prezent.
    Bardzo podoba mi się Twoje podejście do pielęgnacji. Pamiętam, jak Nisiax mówiła, żeby po rpostu wsłuchać się w swoją cerę i to na pewno popłaca. Z własnych błędów młodości dodam, że zbyt agresywne oczyszczanie bardzo nie służy cerze (nie twierdzę, ze Twoje takie jest, tylko tak ogólnie ;) -> To był mój błąd. Teraz stawiam na prostotę w pielęgnacji - mało kosmetyków, proste składy, chętnie naturalne. Dodałabym jeszcze, że w kontekście kondycji skóry niedoceniane bywa picie odpowiedniej ilości wody i dieta bogata w różnorodne surowe warzywa. Niby każdy wie, ale... ;) Ja się o tym przekonałam będąc na diecie i zmieniając nawyki żywieniowe. Jeszcze raz dzięki wielkie za post i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że blogi odeszły do lamusa, bo wolę czytać takie rozbudowane wpisy. Twój blog to jedyny, który z wielką przyjemnością czytam. Instagram jest jednak nie dla mnie - jak zupka instant - niby smaczna, a jednak mało wartościowa i na dłuższą metę szkodliwa, więc regularnie robię czystki w obserwowanych kontach i detoks. Tu zawsze chętnie zaglądam, jak do ulubionej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za ten wpis. Postanowiłam w końcu zadbać o moją cerę i dzięki Tobie uzupełniłam moją kosmetyczkę o kilka słoiczków. Kupiłam też roller jadeitowy i zobaczymy jak mi się to wszystko sprawdzi. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig