07 lutego 2022

Planuj i działaj w swoim tempie

Minął już styczeń i pierwsze tygodnie nowego roku, pewnie wiele z Was zgodzi się ze mną, że po pierwszym powiewie świeżości i nadziei na lepsze czasy, o których myślimy gdy wybija godzina 24 w sylwestrową noc, styczeń okazuje się być miesiącem próby naszych noworocznych postanowień. Pewnie dlatego robi się coraz bardziej popularne, by w ogóle nie mieć postanowień na Nowy Rok i nie narażać się na uczucie porażki. Prawda jest taka, że po całym poprzednim roku, często dość intensywnym, zabieganym grudniu, oraz zaawansowanej zimie w styczniu, tak na prawdę zapału i energii mamy tyle co zimujące zwierzaki w norkach. Jeśli zakładamy, że w styczniu lub w lutym zmienimy nasze życie, możemy się dość mocno rozczarować. W wielu przypadkach, jeszcze nie zdążyliśmy naładować akumulatorów po 12 ostatnich miesiącach i zamiast katowania się, potrzebujemy po prostu... planu.

I tak podeszłam do moich postanowień, celów i planów na rok 2022. Intensywnie myślałam nad tym, co mogłabym zrobić, by nadchodzący rok był po prostu szczęśliwy i wyznaczyłam sobie kilka zadań. Założyłam sobie jednak, że styczeń i luty będą dla mnie miesiącami poświęconymi na regeneracje i rozgrzewkę dla moich planów. Znam się na tyle, że wiem co może mi pomóc a co mnie zdemotywować. Jednak najważniejsze, że znam swój wewnętrzny rytm. Miewam słomiany zapał i mogę się poddać, gdy ktoś ciśnie i mnie zmusza, a wiem kiedy z wielką siłą i determinacją potrafię osiągnąć cel i sukces.

Myślę, że warto mieć plany oraz marzenia i przekłuć je w postanowienia. Gdy chcemy coś osiągnąć, musimy wskrzesić w sobie determinację i włożyć w to sporo pracy. Z drugiej strony pamiętajmy, że robimy do dla siebie, wiec bądźmy dla siebie wyrozumiali. Gdy mamy kilka ambitnych lub dość sporo drobnych postanowień wiadomo, że nie da ich się spełnić w 100% na raz od razu. Gdy myślę o celach na ten rok, daje im określony  (realny) czas na realizację. Liczy się również podróż nie tylko cel. By wytrwać w postanowieniach, trzeba znaleźć na to swój sposób. Mi często pomaga przyjemna, pomocna otoczka, która daje mi poczucie, że jestem przygotowania na realizację i zachęci mnie do kontynuowania. 

W tym roku mam wiele drobnych postanowień, które tak na prawdę są troską o samą siebie, które jednocześnie będą korzyścią dla moich najbliższych. Cały zeszły rok dał mi wiele do myślenia, zrozumiałam, że kiedy odkładam praktycznie wszystkie swoje potrzeby na rzecz rodziny i pracy, to niestety po jakimś czasie nie mam już energii na to by przekazać ją dalej właśnie w najważniejszych dla mnie sferach. Pod koniec zeszłego roku byłam tak zmęczona, że z trudem odnajdywałam w sobie siłę na każdą dodatkową aktywność. Oczywiście nie było aż tak źle, bym zupełnie zaniedbała swoich obowiązków. Jednak życie nie może (a z pewnością nie powinno), polegać na tym, by jakoś dotrwać do końca dnia na oparach. Zdaje sobie sprawę, że zdarzyło się wiele przykrych rodzinnych zdarzeń, grudzień to czas wzmożonej pracy, a zimowa aura dodatkowo nie pomagała i nie dodawała energii, ale zaczęłam zastanawiać się nad swoim zdrowiem psycho-fizycznym. I właśnie ten aspekt jest dla mnie teraz najważniejszy. Postanowiłam zrobić generalny "przegląd" swojego ciała i zaplanować powrót do formy. Nie, nie chodzi tu o zrzucenie nadprogramowych kilogramów, o które zazwyczaj chodzi przy noworocznych postanowieniach (chociaż wiem, że w moim przypadku redukcja wagi rozwiązałaby parę moich zdrowotnych problemów), ale chcę znaleźć źródło swojego permanentnego zmęczenia i spadku energii. 

ZDROWIE

To były bardzo intensywne lata dla mojego ciała. Trzy ciąże w ciągu 5 lat, w tym jedna naprawdę wagi ciężkiej (przypominam, że Gabrysia w dniu porodu ważyła aż 5080g!), ponad 6 lat nieustannego karmienia piersią. Właściwie odkąd zaszłam w pierwszą ciążę, albo jestem w ciąży, albo karmię piersią, albo jednocześnie jestem w ciąży i karmię piersią i tak jest do tej pory (Miłoszek niedawno skończył 2 lata i przymierzamy się do zakończenia drogi mlecznej). Moje ciało było w zupełności oddane im i dla nich. Każda ciąża, chociaż szczęśliwie zakończona, coś w moim organizmie pokomplikowała. Będąc w ciąży z Marysią miałam kolki nerkowe i okazało się, że w ciągu zaledwie roku pojawił się w dużej ilości piasek. Na szczęście, po niezliczonej ilości kolek się go pozbyłam i nie było trzeba robić żadnej operacji. Inaczej potoczyła się sprawa po urodzeniu Gabrysi, gdy już po 3 tygodniach dostałam ogromnego ataku woreczka żółciowego, które nieprzerwanie trwały ponad rok i musiałam w końcu udać się na operację. Przy Miłoszku odezwało się nadciśnienie, które niestety aktywowało się po porodzie. Nie mogę narzekać, bo oprócz tych "bonusów" byłam bezpiecznym domkiem dla swoich dzieci i nigdy nie miałam jakiś komplikacji (ani przed ani po). Moje ciało zniosło 3 piękne ciąże, czyli wszystkie jakie miało. Jestem naprawdę bardzo wdzięczna, bo wiem ile osób, nawet z mojego najbliższego otoczenia nie miało tego szczęścia. Mam wiec to swojej nieidealnej otoczki cielesnej naprawdę wiele wdzięczności i szacunku. Nie mniej jednak nie oznacza to, że jestem niezniszczalna, wręcz przeciwnie, widzę jak wiele moje ciało przeszło i jak wiele potrzeba sił i determinacji by powróciło do formy. To niezwykle ważne nie tylko dla mnie ale dla mojej rodziny.

I właśnie ten cel był dla mnie na tyle ważny, że różne badania zaczęłam przeprowadzać jeszcze przed świętami. Dokładna morfologia, wszystkie hormony i ważne parametry. Zostały mi jeszcze badania typu USG - i tak jak podkreślam, nie sprawdzam tego bo coś się dzieje (jak zazwyczaj to bywa), tylko robię przegląd, by mieć pewność, że wszystko jest ok. Uważam, że profilaktyka wiele ułatwia. Okazało się, że mam tak dobre wyniki, że aż sama jestem zaskoczona. Dawno takich nie miałam, nie ma uchyleń w żadnych parametrach (no, może delikatnie podwyższona prolaktyna, ale to normalne przy karmieniu piersią). Jednak moje samopoczucie nie jest idealne, wiec już wiem, że w moim przypadku muszę trochę zmienić swój styl życia. Znaleźć czas na sport oraz zrzucić trochę kilogramów. To niestety wymaga naprawdę wielkiego zaangażowania, wiec najpierw muszę sobie to wszystko dobrze ułożyć logistycznie oraz udać się do dietetyka. 

W moim przypadku ważne jest też to, że moje podjadanie jest ściśle związane ze stanem ducha. Stresy zajadam, a jedzenie często jest pocieszeniem lub nagrodą. Między innymi dlatego zanim podejdę do diety, muszę swoją głowę odczarować i zmienić podejście do samego jedzenia. Właśnie zabieram się za  książkę Równowaga.


Nie jest to typowa książka o kolejnej diecie, a właśnie o podejściu do niej bardziej z psychologicznej strony.


GOTOWANIE

I płynnie przechodzimy do następnej książki, czyli nowości od Agnieszki Maciąg. Książek Pani Agnieszki mam kilka i po prostu naprawdę lubię jej przepisy. Jej patrzenie na świat jest mi bardzo bliskie, chociaż muszę przyznać, że czasami przedstawia to w trochę "nawiedzony" sposób i nie każdemu może się to spodobać. Jednak z wielu książek kucharskich, które posiadamy, to właśnie jej przepisy do nas trafiają. Kuchnia zdrowa, ale aromatyczna, nie przesadzona w żadną radykalną stronę. Bardzo fajną pozycję, którą również zaczęłam czytać to nietypowa książka kucharska Joanny Brodzik. I chyba dochodzę do wniosku, że lubię takie książki, gdzie obok świetnych przepisów, jest właśnie to coś, jakaś narracja i historia w tle, co dodatkowo je wzbogaca.


Przez ostatnie lata przyglądałam się i szukałam różnych odpowiedzi na temat żywienia. W moim otoczeniu mam sporo znajomych, którzy nie jedzą mięsa lub są weganami. Bardzo to szanuję i lubię wiele wegańskich dań. Jednak to nie jest do końca to co czujemy i stawiamy raczej na dietę zbilansowaną. Oczywiście zmieniła się nasza świadomość. Mięso wystarczy naprawdę jeść 2-3 razy w tygodniu, a nie przez 7 dni w tygodniu, przy każdym posiłku (niektóry więc jadają nawet ponad 21 razy)! Nie wyobrażam sobie życia bez jajek i serów, jednak tu też sięgamy tylko po takie z dobrego źródła (mamy taką Panią, która hoduje swoje kurki) i różnica jest niewyobrażalna. Lubimy miód oraz ryby (tu też trzeba mieć dobre źródło) więc weganami nie zostaniemy na bank. Radykalne poglądy nie leżą w mojej naturze i niestety widzę u niektórych osób niejedzących mięso paradoksalnie dość agresywne naciski i zaglądanie do talerza innych osób (co trochę przeczy ich teorii). Ważne, by dostosować dietę do charakteru swojej rodziny. Oczywiście, że najbardziej chciałabym ograniczyć spożywanie cukrów, bo mam do tego skłonności, ale też nie zamierzam popadać w skrajności i np. zastępować rodzinnych tortów, które je się dosłownie parę razy do roku jakimiś zamiennikami. Dla mnie ważne jest to, żeby nasza dieta była zdrowa i zbilansowana (no a mnie przyda się trochę zmniejszyć porcje, bo bywam łakomczuchem). Chcę również wrócić do celebrowania gotowania. Od kilku miesięcy nas cykl gotowania jest trochę zaburzony. Dziewczynki jedzą obiady w przedszkolu i szkole, a Pan Poślubiony od ponad roku jest na diecie pudełkowej w tygodniu. Ja też byłam przez jakiś czas, bo w zabieganych okresach pracy jest to naprawdę wybawienie. Ale przez te czynniki, jakoś to gotowanie przeszło na tryb nie do końca taki jak sobie wymarzyłam. Kupujemy wciąż to samo, a ja chciałabym próbować różne nowości i gotować z pasji, a nie bo trzeba coś zjeść na kolację. Nie oznacza, że jemy wtedy źle i niezdrowo, ale trochę wkradła się do nas monotonia. Niektóre mamy są zadowolone, gdy ugotują pyszną zupę dla rodziny na 3 dni - dla mnie jednak jest to takie minimum, które nie do końca zaspakaja moje ambicje i nie czuję się z tym najlepiej. Nie ukrywam, że sam fakt, że kiedyś urządzaliśmy masę kulinarnych spotkań ze znajomymi, kulinarne nowości gościły u nas częściej. Niestety pandemia mocno ukróciła te okoliczności. 
Grunt do postanowień podejść realnie. W tygodniu mamy czas napięty i musimy się spinać na wyżyny logistyki, że nie liczę na to, że zamiast sprawdzonych kolacji (który wiem, że wszyscy zjedzą i nie będą wybrzydzać) wysupłam czas na wykwintne nowości. Ale w tym roku, w weekendy zamierzam zamieniać się w kulinarną boginię i zaskakiwać swoją rodzinę pysznościami. By zmobilizować się jeszcze bardziej kupiłam sobie nowe garnki. Zawsze marzyłam o jasnych, bo wg mnie jedzenie wygląda w nich jeszcze smaczniej (tak, że czasami można podać danie nawet bezpośrednio z samego garnka).    



Z CZUŁOŚCIĄ JA SAMA

Na samym początku pisałam Wam, że trochę więcej troski chcę dać samej sobie. I tu chodzi mi o takie podejście całościowe. O wcześniej wymienioną dietę, ale też wewnętrzny spokój i wyciszenie. Ze snem bywa różnie (tu są dziecięce czynniki niezależne od nas :P ) ale zawsze można kłaść się spać wcześniej lub znaleźć inne metody szybkiej regeneracji. Chociaż wiem, że dla niektórych idea medytacji może wydać się egzotyczna, ale naprawdę działa. Można się wyciszyć, znaleźć drzemiącą w nas odpowiedź, osiągnąć równowagę. Oczywiście w moim przypadku to nie jest medytacja mnicha osiągającego nirwanę. Słucham medytacji tematycznych, które skupiają się na jakiś intencjach lub uważności. Moim celem na ten rok jest znalezienie czasu na regularną praktykę. 



Z czułością chcę zadbać również o swoje ciało. O ile nawyk dbania o cerę mam na wysokim poziomie i chociaż nie wiem co, zawsze znajdę czas na demakijaż i poranną oraz wieczorną pielęgnację, to jeśli chodzi o ciało z regularnością był duży problem. Chcę w tym roku ujędrnić (mam nadzieję będące w procesie chudnięcia ;P) ciało częstym szczotkowaniem na sucho i ujędrniającą kuracją. 


Masuję też twarz specjalnym kamieniem i widzę naprawdę różnice.


W całej tej pielęgnacji nie chodzi tylko o wygląd, ale o świadomość, że mam dla siebie czas, że chce zadbać o siebie chociażby samą kwestią czucia się lepiej w swoim ciele. Raczej nie jestem z tych kobiet, które co tydzień chodzą do kosmetyczki, ale gdy jestem zadbana, gdy mam ułożone włosy, pomalowane paznokcie (chociażby delikatnym, naturalnym kolorem przez samą siebie) to widzę, że ma to pozytywny wpływ na moje myślenie. 

PASJA

Uwielbiam malować i tworzyć, ale tu duża część tej materii zamieniła się z pasji na pracę z pasją. Zawsze szukam czegoś kreatywnego również w czasie wolnym. Moim hobby w dużej mierze jest urządzanie wnętrz chociażby naszego Magicznego Domku - jednak tu, z racji tego, że prowadzimy dom od lat, już nie dokupuję tak wielu rzeczy do naszych wnętrz i nie zmieniam wyglądu już tak często. Prawda jest taka, że po wielu latach i zmieniającej się dynamice naszej rodziny obecnie potrzebne są większe remontowe zmiany, które wymagają nakładu pracy i czasu oraz niestety większych wydatków. Z tych powodów, nasze zmiany, musimy dzielić na etapy rozłożone w czasie i musze przyznać, że czuję lekki niedosyt w tej materii (żeby nie powiedzieć frustrację ;P ). Szukam więc innych artystycznych domowych zajęć i mocno zaciekawiło mnie....haftowanie!


Gdy trochę się podszkolę będę mogła ozdabiać domowe tekstylia - poduszki dekoracyjne czy fartuch z haftem to byłoby coś! Kupiłam książki o haftowaniu Kaji Muszak, zaopatrzyłam się w potrzebne akcesoria, które schowałam w koszyczek i drewnianą szkatułkę po mojej Babi. 
 

By te wszystkie czynniki wdrożyć tak naprawdę nie chodzi o nowe garnki czy pufe do medytacji. To miłe dodatki, które jednak nie zagwarantują nam CZASU. Każde z postanowień wymaga czasu i zaangażowania. We współczesnym świecie czas to dobro deficytowe. Żyjemy szybko, mamy masę wspomagaczy ułatwiających życie (chociaż my nadal nie mamy samojeżdzącego odkurzacza ani pralko -suszarki ;P) ale w ten zaoszczędzony czas często upychamy kolejną tonę rzeczy do zrobienia zupełnie zapominając o sobie. Bywa też tak, że ten czas marnuje się przez złą organizację. Gdy szukasz czegoś w domu, bo nic nie ma swojego miejsca - tracisz czas. Gdy umawiasz się do lekarza w godzinach szczytu i stoisz w korkach - tracisz czas. Gdy zamiast wieczorem obejrzeć w końcu ten wartościowy film scrolujesz bezmyślnie Instagram albo skaczesz po kanałach - tracisz swój czas. Gdy rozmawiasz z kimś przez telefon przez 1,5 godziny i ktoś opowiada z dokładnością o swoich problemach, a nawet nie zada Ci jednego pytania co u Ciebie - tracisz swój bezcenny czas. Niestety każdemu z nas się to zdarza. Ale możemy zawsze planować świadomiej i skupić się na dobrej organizacji. Oczywiście nie wszystko da się przewidzieć, czasy są naprawdę trudne, gdzie nie można przewidzieć ani choroby, ani chociażby nagle nałożonej kwarantanny, która dezorganizuje życie rodzinne (przerabialiśmy nie raz). Jednak na wszystkim na co mamy wpływ warto się pochylić. Sam fakt, że poświęcamy czas na przemyślenie planu działania, powoduje, że zastanawiamy się nad priorytetami, nad tym co jest dla nas ważne i ważniejsze i dzięki temu nie żyjemy bezrefleksyjnie z dnia na dzień. A do tego przyda się porządny kalendarz. Ja lubię mieć kilka - obok normalnego np. plan tygodniowy czy też pamiętnik (nie mam póki co możliwości pisać regularnie taki normalny, ale staram się zapisać chociaż po dwa, trzy zdania dziennie) Jakiś czas temu kupiłam piękne wydanie w Zarze, które starcza na 5 lat! 





"Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie". - P. Drucker - Ta mądrą sentencję mam zapisaną w jednym ze swoich dzienników. 
 

Jednak najlepszym zakupem, który poczyniłam z myślą o rodzinnych planach jest tablica ścienna z markerem. Spisujemy tu różne rodzinne wydarzenia, o których trzeba pamiętać. Zdjęcie tablicy zrobiłam na początku stycznia, ale byłam w szoku jak mocno się zapełniła w kolejnych tygodniach.


Tablicę kupiłam chyba na allegro i jest o tyle fajna, że ma taki jakby nieinwazyjny klej, który świetnie trzyma się ściany, a można go wielokrotnie odklejać nie odrywając farby.


Nie nad wszystkim człowiek jest w stanie zapanować i nie wszystko da się przewidzieć. Każdy z nas ma tyle samo czasu - 24 godziny w ciągu doby. To od nas zależy jak je zagospodarujemy. Uważam też, że ład i porządek w domu czy też chociażby w torebce może realnie wpłynąć na nasz czas. Wiele zależy od dobrej organizacji. Jednak po wielu latach dochodzę do wniosku, że w tym zaoszczędzonym czasie nie chodzi tylko o to by wypełnić go po same brzegi. Czasami wracam myślami do grudnia 2017 roku - sama siebie podziwiam za to ile udało się w jednym miesiącu zrobić, przeżyć i zrealizować. Wtedy miałam Marysię i półroczną Gabrysię, a zdołałam napisać 24 posty (!) w ciągu miesiąca, być w 100 miejscach, przygotować święta i wszystko było bardzo intensywne i na pełnych obrotach. Pamiętaj jednak, że ten pęd kosztował mnie potem wielki spadek formy. Żyłam na 200% procent i jeszcze wtedy nie wiedziałam, że czasami trzeba po prostu zwolnić i odpuścić. Jeśli macie ochotę wrócić do tamtych postów to kliknijcie tu - KLIK i zobaczcie jaki to był intensywny czas. 
Teraz nasza rodzina powiększyła się, trójka naszych pociech rośnie i ma coraz bardziej skomplikowane indywidualne potrzeby, no a poza tym gro czasu zajmuje nasza praca w Layette. Gdy tak o wszystko się już zadba, dopilnuje, czasu jest jak na lekarstwo. Ten ułamek warto jednak poświęcić na zdrowie psycho-fizyczne by mieć nieustający zapał do życia. Dlatego też w moich postanowieniach jest przestrzeń też dla mnie i będę z całych sił starała się z niego korzystać, a nie wciskać kolejne rzeczy do odhaczenia. Bo jak to w piosence pobrzmiewa -"bo życie przecież po to jest, żeby pożyć".

U nas oczywiście też dodatkowo masa drobnych planów takich jak posadzenie kwiatów w ogrodzie, organizacja wakacji (oczywiście z przyczepą! :) ), sterta książek do przeczytania i chociaż nigdy nie wiadomo, czy uda się wszystko zrealizować, to lubię mieć jakiś cel i jest mi lepiej z myślą, że mam jakąś konkretną wizję przyszłości. Samo myślenie o tym sprawa mi przyjemność.

A jakie Wy macie plany na nadchodzący rok? Bardzo chętnie poczytam o Waszych postanowieniach. A może nie lubicie planować?

Pozdrawiam was ciepło w zimowe dni i niebawem wracam z migawkami z urodzin Miłoszka.

Wasza G.


SHARE:

12 komentarzy

  1. Mam bardzo podobne plany na ten rok :) Jeśli chodzi o dietę i smaczne, zbilansowane posiłki to bardzo Ci polecam https://qchenne-inspiracje.pl/ Autorka bloga Małgosia jest dietetykiem klinicznym i psychodietetykiem, można korzystać z dań publikowanych na blogu lub kupić diety gotowe. Ja pierwszy raz w życiu kupiłam dietę i dania są bardzo proste, szybkie do przygotowania i co najważniejsze pyszne! Oglądając zdjęcia potraw które czasem wstawiasz myślę że mogłyby Ci zasmakować :) Pozdrawiam, stała czytelniczka Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez mialam pisac o blogu Malgosi po przeczytaniu posta Gusi:-)) Tak jak Monika -bardzo polecam. Pozdrawiam,Ania

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy wpis. Ja chyba najwięcej w postanowieniach noworocznych mam tych związanych z zadbaniem o swoje zdrowie. Jestem już po wizycie u dietetyka, zrobione wszystkie badania i usg. Tez czytam ksiązkę Agatki "Równowaga" bo aby moja dieta przyniosła efekt to muszę sobie dużo w głowie poukładać. Trzymam kciuki za powodzenie w Twoich planach

    Monika G.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny post. Już od jakiegoś czasu da się wyczuć u Ciebie zmęczenie. Myślę, że tu powstanie Layette zrobiło swoje. Widać ile zaangażowania na wielu polach wymaga ta praca. Bardzo mi się od początku podobało jak profesjonalnie podeszliście do tworzenia firmy. Jak wszystko dokonale zorganizowaliście i dalej to robicie. Domyslam się, że prowadzenie firmy na takim poziomi musi pożerać mnóstwo czasu. Już tylko to i trójka małych dzieci powoduje, że masz prawo być zmęczona. I tak uważam, że w tych okolicznościach świetnie sobie radzisz. Trzymam kciuki, żeby ten rok był spokojniejszy i żeby udało się Tobie znaleźć czas na własny odpoczynek oraz zadbanie o zdrowie i ciało.
    Pozdrawiam serdecznie
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz kochana jak ten wpis był mi potrzebny. Na ten rok, miesiąc, tydzień na dzisiejszy dzień. Mam nadzieję, że wypełnisz swój plan i będziesz dla mnie motywacją. Dziękuję. Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Przełykając 7 ptasie mleczko zapisuje " rownowage" na listę do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gusiu bardzo piękny i poruszający wpis. Dający do myślenia, niby tak niewiele, a zarazem tak wiele dla nas mam. Chwila dla siebie, na regenerację i zadbanie o siebie z zewnątrz i od wewnątrz. Trzymaj się i dużo zdrowia. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gusiu, regeneracja i pomyślenie po prostu o sobie (zdrowiu fizycznym, psychicznej równowadze) jest bardzo ważne. Ja nie robię postanowień noworocznych. To, na czym się teraz skupiłam, to zdrowie (co roku robię badania progilaktyczne podobnie jak Ty teraz, tak mi to weszło w nawyk, że robię to automatycznie).Gusiu,bardzo bardzo osobisty wpis, dziękuję za niego. Życzę Ci realizacji tego, co sobie zaplanowałaś, więcej czasu na swoje inne pasję i zdrowia. Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń
  8. W moim zyciu nastaly ogromne zmiany i tak sie zaczal nowy rok. Moje dziecko opuscilo dom rodzinny, zmiany w pracy, moze zmiana domu w ktorym mieszkamy. A ja generalnie nie znosze zmian.
    Ale najwieksza zmiana bylo porzucenie cukru, ktora nastapila w zeszlym roku. Mimo ze to juz przeszlo rok, to nadal nie moge uwierzyc, ze udalo mi sie cos takiego. Jestem osoba, ktora od dziecka zawsze i w kazdej systuacji wybierze cos slodkiego. Od chwili porzucenia cukru, oczywiscie schudlam pare kilo (ale to nie byl glowny powod), ustaly wszystkie bole w stawach, zoladek doszedl do siebie, nie mam juz tzw.zgagi, ktora mnie okrutnie meczyla. Czuje sie fantastycznie, mam niesamowita kondycje (ale ja naleze do osob cwiczacych regularnie od przeszlo 20 lat)i duzo energii. A co najwazniejsze nigdy nie jestem glodna. Jem wszystko, z mala ilosci weglowodanow i mala iloscia owocow. Oczywiscie nie pije alkoholu, ale nigdy specjalnie za alkoholem nie przepadalam. Chcialabym w tym roku wrocic do pieczenia ciast i tortow (okazyjnie), co uwielbiam. Boje sie troche, jak bede reagowac na te moje pysznosci. Uwielbiam swoje ciasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, ja od dłuższego czasu też jem bardzo mało cukru, ogólnie odżywiam się zdrowo, regularnie i z dużą uwagą (i od dwóch lat jestem wegetarianką) i wciąż lubię ciasta. Tylko że odkryłam, że teraz smakują mi wyłącznie te niskosłodzone. Co jest oczywiście dużym plusem - od czasu do czasu mogę zjeść pyszne ciasto i nie załadować do organizmu za dużo cukru. Te sklepowe czy z kawiarni są dla mnie absolutnie za słodkie, a każdy przepis muszę mocno modyfikować i dawać przynajmniej połowę słodkości niż podaje autor.
      Czuję, że i Ty pójdziesz w tę stronę z Twoimi tortami i ciastami i będziesz je uwielbiać jak dawniej - z tym, że będą o wiele zdrowsze! Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Piękne plany, trzymam kciuki, żeby Ci się udało je zrealizować.

    Szczotkowanie ciała to super sprawa, stosuję w miarę regularnie i dzięki temu pozbyłam się wrastających włosków na nogach, ale też skóra jest po prostu lepsza, gładsza, zwłaszcza, ze każde szczotkowanie wymaga potem balsamu, o którym do tej pory regularnie zapominałam ;)

    Ja nie robię planów, staram się na bieżąco znaleźć trochę czasu dla siebie, a że mam więcej pomysłów na jego spędzanie (czytanie, szydełkowanie, gotowanie, seriale, joga w domu, medytacja) niż samego czasu faktycznie, to po prostu w danym momencie wybieram to na co mam największą ochotę :)

    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  10. Gusiu, podobnie jak Ty lubię planować. Daje mi to poczucie lepszej organizacji. Od posiłków, sprzątania, po zobowiązania zawodowe. W tym roku mocno stawiam na zdrowie. Wirus celebryta bezwstydnie pokazał mi, jak bardzo się mylę co do własnego ciała. Życzmy sobie powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig