07 sierpnia 2022

Wakacyjne migawki z przyczepą campingową '22

Zanim nadrobię czerwcowe migawki (zgodnie z zapowiedzią połączę je z lipcowymi) to w osobnym poście również w duchu migawek, wrzucę wspomnienia z naszego campingowego wyjazdu. 

Wróciliśmy do tego samego miejsca co w zeszłym roku, więc dużo o samym campingu pisałam w zeszłorocznym poście tu: KLIK . Przyznam, że będąc na miejscu aż nie mogłam uwierzyć, że minął rok od zeszłego wyjazdu. Czułam się raczej tak jakbyśmy na chwilkę wrócili do domu by zrobić pranie, przepakować rzeczy i znów pojawiliśmy się tam na miejscu. :) 

Pakowanie na taki wyjazd to nie lada wyzwanie, ale już wiedzieliśmy czego się spodziewać i na co się nastawić. Z pewnością dużo łatwiejszą sprawą jest pakowanie się do własnej przyczepy. Nasi znajomi mają wszystkie akcesoria gotowe już w przyczepie (akcesoria kuchenne i campingowe, które trzymają tam na stałe, by zawsze móc wyruszyć na wyprawę) wiec o to nie musieli się martwić. Ja do ostatniej chwili nie wiedziałam jakie będzie wyposażenie wynajętej przyczepy, a było naprawdę super, wiec nie musieliśmy zabierać aż tylu akcesoriów. Nowiutkie talerzyki, sztućce, czajnik, miska do mycia naczyń czy też suszarka na naczynia. Można powiedzieć, że współcześnie projektowane przyczepy są jak małe mieszkanka na kółkach i jest naprawdę w nich bardzo komfortowo. 

Bardzo czekaliśmy na ten wyjazd i po wielkich przygotowaniach (mam nadzieje, że z roku na rok będzie coraz łatwiej) ruszyliśmy w stronę kolejnej wielkiej przygody. 

Z pewnością wiele z Was zastanawia się jak przetrwać tak długą podróż z 3 dzieci. Każda rodzina ma swoje sposoby. Jedni wolą jechać na noc, tak by dzieci mogły wtedy spać. Dla mnie było to ok, w momencie gdy dzieci mogły jeszcze leżeć w fotelikach (tak do pierwszego roku życia), niestety foteliki pionowe są już naprawdę niewygodne do dłuższego spania. Dlatego my, z racji, że jedziemy przyczepą zazwyczaj wyruszamy ok. 8 rano i do ok. 22 jedziemy połowę drogi (samochód z przyczepą, ze względów bezpieczeństwa, może jechać max 90 km/h nawet na autostradzie). Oczywiście w trakcie robimy przerwy, ale dostosujemy je do aktualnych potrzeb i ciekawych przystanków. W tą stronę znaleźliśmy bardzo fajne miejsce na kolację, a później urokliwe na sam nocleg (właścicielka tego mini campingu podarowała nam nawet z własnej pasieki miód, który przydał nam się na wyjeździe - bardzo miły gest!).



Nie oszukujmy się tak długa droga jest dość męcząca, wiec zawsze traktuje ją z przymrużeniem oka. Nie ma wtedy absolutnie limitu na bajki (bierzemy ze sobą nasze 3 stare telefony bez kart i Internetu i wcześniej ściągamy na nie ulubione bajki). Oglądają je do znużenia, a potem namawiam ich wszystkich na drzemkę, bo wtedy szybciej mija podróż. Zazwyczaj cała trójka śpi przez jakiś czas. Oczywiście mamy też gry i zabawy, a tym razem ulubione były wszelakie quizy. To też wyczerpująca podróż dla kierowcy, wiec idziemy ok. 22 spać w przyczepie i nie zaburzamy cyklu dobowego całej rodziny. Ja podczas podróży ratuje się słuchawkami i słucham podcastów, muzyki - mniej przeszkadza mi wtedy dziecięcy hałas i mam taki większy spokój, gdy obsługuje całą trójkę z tyłu. 


To jest super uczucie, że krajobraz za oknem się zmienia, a domek na kółkach wciąż jest taki sam. :)


Tym razem naszym pierwszym przystankiem był kamping Galeb, gdzie planowaliśmy przez kilka dni potrenować windsurfing. Pierwsze kroki po długiej podróży skierowaliśmy w stronę morza. Cudowny widok, za którym tęskniłam. 


A nasze dzieciaki w przyczepie campingowej od razu poczuły się jak ryby w wodzie. 


Oczywiście od pierwszego dnia basen był obowiązkowy!


Nasz mały rekinek!


W pierwszym miejscu spotkaliśmy się z naszymi znajomymi (drugą rodziną) i wspólnie zaczęliśmy kurs windsurfingu. Oczywiście ktoś musiał pilnować Miłoszka, więc ja byłam nadwornym obserwatorem i fotografem. Ale nadrobię naukę jeszcze którego dnia (może z Miłoszkiem? :P). 
Gdyby ktoś wcześniej zapytał mnie czy dałabym swoje dzieci lat 5 i 7 na naukę pływania na desce, pewnie popukałabym się w głowę. Jednak wiem już od jakiegoś czasu, że dzieciom nie należy podcinać skrzydeł i nie można ograniczać ich rozwoju. Wtedy naprawdę można nieźle się zaskoczyć jak szybko się wszystkiego uczą. Tym razem nie było inaczej.


W tych piankach dzieciaki wyglądały bardzo profesjonalnie! :)


Ćwiczenia na mokro i na sucho. :)



I niezależnie od wieku, trzeba po prostu złapać balans i wiatr w żagle.


Ogromnym plusem szkółki Winderfingu było to, że prowadzą ją.... Polacy! Bardzo fajna ekipa - a to w przypadku dzieci jest niezwykle ważne!


Co w Chorwacji nieustannie mnie zachwyca to widok gór i morza jednocześnie.


Gdybym żyła gdzieś w ciepłych krajach nad morzem, automatycznie byłabym o połowę szczuplejsza! W takich klimatach apetyt na kuchnie śródziemnomorską przychodzi naturalnie. Mogłabym jeść tylko sałatki i ryby. Dziś, gdy piszę ten post i pada od samego rana deszcz, od razu myślę o jakimś domowych cieście..


Piękne spacery do okolicznych miasteczek po zmroku.


Chociaż na zdjęciach widać chmurki, to w tym czasie było tam bardzo upalnie. Bycie blisko wody jest naprawdę zbawieniem.


I drzemeczki takie przyjemne. A reszta ćwiczy i ćwiczy.


I tak po paru dniach kursu, odebraniu dyplomów, ruszyliśmy w dalsza drogę do naszego docelowego miejsca, gdzie zostaliśmy na kolejne 3 tygodnie.


Nasz mały domek na kółkach.


A Michał baaardzo czesto kąpie się w koszuli. To już taki jego znak rozpoznawczy.:)


Typowe malutkie zakupy w sklepiku tuż obok.


I lunch raz dwa gotowy. Co najważniejsze dzieciaki też sałatki lubią!
Znajoma zapytała mnie kiedyś czy oni w takim razie się taką sałatką najadają. I zdałam sobie sprawę ile takich stereotypów (ze musi być klucha lub ziemniak, że musi być mięsko oraz oczywiście duże porcje) ma potem wpływ na nasze żywienie w dorosłym życiu. Ja ze wszystkich sił staram się to odczarować.


Jedzenie w takich okolicznościach przyrody to nie lada przyjemność. Chociaż nasza zieleń wokół tarasu też jest niczego sobie! (ba, nawet lepsza :) )


Fajne na wyjazdach było też to, że w zależności od nastroju szykowaliśmy posiłki albo osobno, albo wspólnie (bardzo miło spędza się tak czas z przyjaciółmi) a czasami po prostu szliśmy na coś pysznego do restauracji na terenie kampingu (notabene naprawdę wybornej).
 

Nasz domek nocą. 


Pewnie się zastanawiacie jak to możliwe by wyruszyć gdzieś na calutki miesiąc. Więc śpieszę się z odpowiedzią, że w naszym przypadku znaleźliśmy na to rozwiązanie. Ja przed wyjazdem pozałatwiałam wszystkie pilne sprawy, puściłam nową kolekcję do druku i produkcji, a na miejscu mamy naszą niezawodną Andżelikę, która pięknie pilnowała wszystkiego, łącznie z codzienną wysyłką paczek. Natomiast Michał (bo on co prawda mi pomaga w Layette, ale ma też swoją pełnoetatową pracę) ponieważ i tak pracuje zdalnie, to w każdy wtorek, środę i czwartek normalnie pracował. Gdy miał 15 minutową przerwę wskakiwał do basenu i wracał z powrotem do klimatyzowanej przyczepy pracować. Tak można żyć, prawda? :)
Ja miałam trochę utrudnioną wtedy sprawę, bo cała trójeczka była pod moją opieką i bałam się co się stanie podczas drzemek Miłoszka (gdy ja wtedy wolałam iść na spacer w ustronne miejsce).


Ale właśnie wtedy doceniłam ogromną wartość i widzę prawdę w powiedzeniu, że do wychowania dziecka potrzeba całej wioski. Tak jak pisałam na początku w pierwszym miejscu byliśmy w dwie rodziny, natomiast gdy przenieśliśmy się w na kamping Straśko, na miejscu zebrało się aż 6 rodzin z łącznie 13 dzieci! I paradoksalnie, pomimo iż było głośniej i weselej, to zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Dzieci nigdy się nie nudziły, same wymyślały zabawy. Natomiast każdy z nas miał chwilkę odpoczynku, bo ta odpowiedzialność za dzieciaki się pięknie rozkładała. 
Już jakiś czas temu czytałam o tym, że nuklearna rodzina (czyli taka gdzie rodzice mieszkają tylko z dziećmi i dość rzadko - "odświętnie" widują się z rodziną i znajomymi) jest bardziej narażona na negatywne skutki (przeciążenie rodziców, większe konflikty, brak dostępu do różnych wzorców, zbyt mały kontakt z rówieśnikami oraz zbyt wielkie skupienie na dzieciach i nadopiekuńczość, która hamuje rozwój dziecka). 
I właśnie w tak ekstremalnych sytuacjach (dla niektórych wyjazd taką paczką to szaleństwo) widzę jak bardzo jest to ważne, jakie wartościowe i paradoksalnie sprzyjające odpoczynku całych rodzin!


A na kempingu kilka takich skrzyneczek na książki - super pomysł!


Bardzo miłym akcentem już drugi rok z rzędu jest fakt, że na wyjeździe świętuje swoje urodziny! Wyjście z taką ekipą to sama przyjemność!


Hania i Hela. Czyż one nie są urocze?


Miłoszek chciał chyba wzbudzić zazdrość u dziewczynek i poderwał jakąś uroczą dziewczynkę. To nic, że mówiła w innym języku, w tym wieku liczy się przede wszystkim mowa ciała! :)


Mój uroczy torcik po pysznej kolacji.


Oraz wielkie zaskoczenie, że akurat tego dnia odbył się pokaż sztucznych ogni. Śmialiśmy się, że mąż się nieźle wykosztował i zaplanował całą choreografię. ;)


Czas na szybki lunch!



A wracając do wioski....nasza ekipa!

 
Piękne zachody słońca.


I moja piękna synowa. :)


W kolejce po tatuaże!


Mój model kochany.


Ach!


W drodze na kawę w Cafe Taxi (na terenie kampingu).


Te zachody słońca. Nawet zdjęcia nie są wstanie tego oddać.



Z dziećmi w kawiarni. :)


A tu w mini Zoo. :)


Piękny wieczór.


Nasze urocze starszaki.


Przez cały miesiąc dzieciaki nie poszły ani razu o swojej stałej porze spać. Wszystko się nam poprzestawiało. Szli spać (Miłoszek w sumie też!) nawet o 22.00-23.30, wstawali po 9 rano. Tu pewnego upalnego dnia, zmusiłam całą trójkę na drzemkę w klimatyzowanej przyczepie. Naprawdę tego potrzebowali!


Bardzo się bałam co będzie z naszą codzienną rutyną w domu, ale okazało się, że już pierwszego dnia cała trójka wskoczyła w nasz normalny tryb spanie o ok. 20.30 do 7.00 rano. A Miłoszek jeszcze lepiej zaczął zasypiać sam w łóżeczku.


Oczywiście nasza rodzina nie obędzie się bez jakiś szpitalnych przygód. Musieliśmy się udać do pobliskiego szpitala z powodu ostrego zapalenia oka Pana Poślubionego. Więc, gdy pytacie czy warto wyrabiać sobie dodatkowe ubezpieczenie na wyjazd - to tak! My zawsze to robimy!


Nocne eskapady.


Na plażę, gdzie odbywa się kino pod chmurką.


W ostatnich tygodniach zostaliśmy w 3 rodziny i naprzemiennie zapraszaliśmy się na kolacyjki. :) Zapraszamy zapraszamy (tylko pamiętajcie zabrać swoje krzesła i talerze) ;P Tak to było.


A rowerem jeździliśmy wszędzie. Nawet do toalety. :)


No tak...jeśli chce się być chociaż na jednym zdjęciu z wyjazdu, to trzeba je zrobić samej sobie.


Kolejny piekny pokaz przypadł w imieniny cioci Karoliny. My to mamy szczęście do tych mężów. :)



Lubimy świętować w tym gronie.


Dzieciaki.


Właśnie zamykają basen, normalnie w domku już by był przykrywany kołderką. :P


Małe co nieco.


Na wyjeździe nie jedliśmy konserw. Nie dajcie się zwieść, że właśnie tak musi wyglądać żywienie na kampingu. Były gofry, chłodnik, prawdziwy polski żurek (u znajomych) a nawet nas naszło raz na coś słodkiego i zrobiłam swój słynny deser z mascarpone!


Przez ponad tydzień panował upał nie do zniesienia, cieszyliśmy się jak w nocy popadał deszcz i oczyścił powietrze.


Wieczór, a wciąż jeszcze jasno. Będziemy za tym tęsknić zimą.


Kawa i crossanty!


Wycieczka do oliwnego gaju.




A to.. 2000 letnie drzewo. Nie mogę uwierzyć, że rośnie tu praktycznie od początku naszej ery.


Parę ususzonych ziarenek wzięłyśmy ze sobą - może coś wyrośnie?


Rekin młot!


Wycieczka do Zadaru.




Orada - czyli grillowana rybka, którą brałam za KAŻDYM razem gdy byliśmy gdzieś restauracji. Nie mogłam jej się najeść!


Tyle pięknych zakątków.


Gdy trochę daje się trochę wolności i nikt nie narzuca ciągle aktywności dzieciom, one same mają naprawdę fajne pomysły. Nasze starszaki wymyśliły, że zrobią sklepik, gdzie przechodnie będą mogli kupić muszelki i ręcznie malowane przez nich kamyki. A do tego można kupić domową lemoniadę. Naprawdę wyszło im to pięknie!


Potem cierpliwie siedziały tam niemalże cały dzień i zarobiły na dużą porcję lodów dla każdego.


Z przerwą na lunch, gdy zgłodniały. :)


Ja mogłam zająć się produkcją 20 deserów, o których wcześniej wspominałam. :)


Mogłam się też udać w zaciszne miejsce, by Miłoszek mocniej zasnął na drzemkę.


W tym roku trochę mniej miałam czasu na czytanie, ale trochę nadrobiłam zaległości.


Chociaż w Chorwacji warto mieć ze sobą specjale buty chroniące, to zdecydowanie wolę plaże kamieniste, bo nie przepadam za wszędobylskim piaskiem podczas plażowania.


Moi wspaniali.


Rybka po raz 192234 - moje uzależnienie.


Sałatek też było mnóstwo i naprawdę lepiej się czułam z taką dietą.


Randka z samym Miłoszkem w kawiarence. 


Urocze zakątki kampingu - tu część z domkami. Dużo spacerowaliśmy z Miłoszkiem i tak spokojnym krokiem od jednego końca kampingu do drugiego można było iść ze 30-40 minut!


Ekipa małpeczek. :) Mam nadzieję, że te wakacje zapamiętają na zawsze.
 

Ostatni wieczór przed wyjazdem. Będziemy tęsknić za tymi ciepłymi wieczorami, morzem na wyciągnięcie ręki i byciem razem w tak wielkiej grupie.


Cały czas szukam sposobu na to, by pomimo pędzącego świata i codzienności żyć pełnią życia i  mieć chociaż połowę tego wakacyjnego luzu.


Do zobaczenia, mamy nadzieję, że w tym samym miejscu, z tym samym niesamowitym gronem za rok!


W te wakacje obiecałam trochę udzielać się na Stories na Instagramie i naprawdę wiele Was "było" tam jakby z nami. Czy ktoś z Was obserwował? Jestem bardzo ciekawa, czy takie częstsze pojawianie się na żywo, nie tylko przez zdjęcia i język pisany jest dla Was wartością dodaną, czy niekoniecznie. Dajcie znać co myślicie.
A póki co dziękuję Wam za poświęcony czas i już niebawem wracam do Was z kolejnymi migawkami, bo wiele się od czasu naszego wyjazdu wydarzyło.
Całuje mocno.
Wasza G.
SHARE:

24 komentarze

  1. Ja oglądałam na bieżąco, poczułam trochę tego ciepła i chorwackiego luzu, a mimo to czekałam na migawki tutaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Was obserwowalam na IG i uwielbiam takie codzienne kadry z wakacji❤️ samemu można przez chwilę się poczuć jakby się tam było. To coś w stylu tydzień z G, tak jak kiedyś robiłaś. Cudne to było!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja obserwowałam z wypiekami na twarzy,bo właśnie takie wakacje planowaliśmy w tym roku z naszym trzylatkiem i grupą znajomych😊Niestety pokrzyżowała nam plany moja kolejna ciąża, która okazala się dość skomplikowana. Muszę leżeć plackiem i odłożyć na bok dalsze wyjazdy... Może w przyszłym roku się uda, w powiększonym gronie😁 Bardzo przyjemnie mi się oglądało Twoje relacje, dzięki❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne wspominki....oczywiście pojawiaj się częściej...uwielbiałam te Twoje relacje

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne migawki dziękuję 🙂🙂

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam codziennie na Twoim story i zazdroszczę bardzo takiego wyjazdu. Może kiedyś się wybierzemy z mężem 😁. Pozdrawiam cała ekipe

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne wakacje i na pewno niezapomniany wspólny czas. Śledziłam Waszą relację i cieszyłam razem z Wami. Pozdrowienia 😃

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe wakacje 🥰Stories z wyjazdu ogladalam na bieząco. Fajnie gdyby pojawiały się także na codzień 🙂

    OdpowiedzUsuń
  9. stała ekipa Obserwujących :) zgromadziłaś fajną społeczność :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Byłam codziennie z Wami na IG i popieram wcześniejszy komentarz, że było to jakby "dzień z G"🙂 bardzo fajnie się oglądało i czułam się trochę jak na wakacjach 🙂

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeny, po raz pierwszy słyszę jak ma na imię Pan Poślubiony :D przez chwilę nie byłam pewna kim jest tajemniczy Michał :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękny wyjazd, małpeczki bardziej skojarzyły mi się z kozami na drzewach 😉 czekam na więcej 🤗

    OdpowiedzUsuń
  13. Obserwowałam. Fantastyczne wspomnienia, urocze miejsce no i to co najważniejsze najlepsza ekipa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowna relacja z wakacji! Odczarowujesz życie campingowe, które niezmiennie kojarzy się tylko z namiotem, albo małą przyczepką, staniem nad "garami" również w wakacje oraz przysłowiową konserwą. Stories oglądałam i czułam się trochę jakbym też wyjechała;DD

    OdpowiedzUsuń
  15. Posty na IG byly obowiazkowe :). Bardzo fajnie sie Was ogladalo, tylko szkoda ze tak krotko :). prosimy o wiecej i czesciej :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowne migawki z Chorwacji , byłam razem z wami na Ig. Więcej relacji miło się Ciebie słucha Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Tylko u Ciebie relacje z wakacji są najciekawsze i jak zwykle towarzyszą im cudowne profesjonalne zdjęcia..Oprócz artyzmu jest ciepło,humor,no wszystko.Aż trudno wybrać namber łan ze zdjęć:)))No i jest to poczucie,jakby się tam było z Wami po prostu...Ewa

    OdpowiedzUsuń
  18. Gusiu, śledziłam codziennie stories na Instagramie, bardzo było ciekawe to jak pokazywałaś jak wygląda camping, toalety itd. Powinni Ciebie zatrudnić jako testera destynacji :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Super wpis jak zawsze. A Twoje story także są zawsze bardzo wyczekiwane podobnie jak wpisy. Chorwację kocham miłością wielką. Od wielu lat tam jeździmy więc wiem jak tam cudownie. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  20. Super wakacje. Pozdrawiam. Ewa

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja nie mam instagrama 😉 wyjazd cudny

    OdpowiedzUsuń
  22. Ehhh rozmarzyłam się. Taki wyjazd na miesiąc to musi być coś! Już od pierwszej Waszej wyprawy marzy mi się taka sama i mam nadzieję, że uda mi się to kiedyś zrealizować, chociaż mój mąż na razie dziwnie na mnie patrzy 😃 Myślę, że dużo zależy też od towarzystwa, z którym się jedzie. No i choć chwilowe wychowywanie dzieci w tej przysłowiowej wiosce na pewno daje nową perspektywę. Życzę, aby naładowane akumulatory starczyły na jak najdłużej :*

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig