Trochę mnie tu nie było. Potrzebowałam złapać oddech i nadrobić trochę domowych zaległości oraz odhaczyć parę podpunktów, na które wcześniej nie było czasu. To wakacyjne "oczyszczanie" nadal trwa, ale dziś wracam – z aparatem pełnym letnich kadrów i głową pełną wspomnień z naszego ostatniego wyjazdu na początku lipca.
Tym razem wybraliśmy się w podróż przyczepą kempingową na kamping Catalpa nad jeziorem Gopło. Blisko natury, z dala od zgiełku, ale w naprawdę luksusowych warunkach. Te zatrzymane momenty chce zachować w blogowym pamiętniku jeszcze zanim cały lipiec znajdzie się w migawkach miesiąca.
Zabraliśmy rodzinę, ruszyliśmy w Polskę… i trafiliśmy na cudowny kemping Catalpa nad Gopłem z dostępem do jeziora.
To rodzinny kemping stworzony z sercem przez kempingowców, którzy sami jeżdżą po świecie kamperem. Zadbany, z pomysłem i z klimatem. Parcela dla naszej przyczepy była przestronna, z dostępem do prądu i wody. Wygodne sanitariaty, ciepła woda, czysto. To są rzeczy, które na kempingu naprawdę mają znaczenie.
Ale to, co zapamiętam najmocniej, to atmosfera. Codziennie odbywają się animacje dla dzieci (typu piana party czy warsztaty artystyczne), organizowane jest kino plenerowe, a na terenie kempingu są też alpaki, króliki, gęsi i ptaki emu – idealna atrakcja dla najmłodszych. Wieczorami działa sauna i oraz można zamówić podgrzewaną balie, którą przywożą na parcelę.
Z jednej strony luksusowo jak na warunki campingowe: restauracja na miejscu, dostęp do sprzętów wodnych, kompleks basenów oraz zorganizowane wydarzenia, więc można się poczuć naprawdę zaopiekowanym.
A z drugiej strony wystarczy przejść kilkaset metrów, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. Polna droga, łąki, zarośla i piękne ścieżki wśród drzew. Można zanurzyć się w pięknie natury, usłyszeć wytęsknioną ciszę przerywaną śpiewem ptaków czy też podziwiać trzciny poruszające się na wietrze.
Dzieciaki oczywiście ogromnie cieszyły się z możliwości kąpania się w basenie.
A ja uwielbiałam też te chwilę, gdy szliśmy trochę dalej, dzieci szukały skarbów na brzegu jeziora, a ja miałam chwilkę by namalować kolejny krajobraz do swojego akwarelowego pamiętnika.
Wybraliśmy się też na wycieczkę rowerową, której główną atrakcją była przeprawa promem na drugi brzeg jeziora. Zrobiliśmy 20 km i byłam niezwykle dumna, że Miłoszek dał radę! I nasz Vincencik w koszyczku! :)
Jak zwykle na kempingu czas upływał w zupełnie innym tempie. Uwielbiam wtedy przygotowywać proste posiłki, które potem jemy na świeżym powietrzu.
Któregoś dnia dojechała do nas ciocia Ania z Klarą i została na parę dni korzystając glampingu czyli z zakwaterowania w stylowym i dobrze wyposażonym namiocie z wygodnym łóżkiem i udogodnieniami.
Cudownymi chwilami, które dzieliłyśmy wspólnie były nasze pikniki w pobliskim sadzie lub nad jeziorem.
Wieczory były po prostu magiczne!
Wszędobylskie zwierzątka były urocze.
To był wyjątkowy wyjazd, wróciliśmy z głowami przewietrzonymi od jeziornego powietrza, z twarzami muśniętymi słońcem i ze wspomnieniami, które będziemy pielęgnować w pamięci.
Dla mnie był to wyczekany odpoczynek i oderwanie się od codziennych zadań, biegu i projektów. Zatrzymanie się na chwilę i bycie w tu i teraz - co po prostu uwielbiam w podróżowaniu naszym domkiem na kółkach. Patrzyłam na dzieci, które biegały boso po trawie, na wodę falującą w słońcu, na wieczorne niebo – i przypomniałam sobie, jak bardzo inspirująca może być natura i najprostsza, zwykła codzienność.
Dziękuje kochani za wspólny czas, niebawem wracam z migawkami a później planuje trochę inne tematyczne posty.
Do napisania!
Jak zawsze przepiekne kadry <3 serdecznosci dla Was
OdpowiedzUsuńCudowny klimat ❤️
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się taki sposób podróżowania i odpoczynku. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spróbować czegoś takiego ❤️
OdpowiedzUsuń