04 sierpnia 2025

Migawki Lipca '25

Człowiek czeka na wakacje jak na zbawienie, gdzie odpocznie od codziennej przedszkolno-szkolnej gonitwy, a potem okazuje się, że czas wcale nie zwalnia i oto mamy już środek letnich miesięcy. 

Jednak lipiec upłynął nam naprawdę bardzo aktywnie i różnorodnie, staraliśmy się wycisnąć z niego tyle ile się dało.

Zapraszam na migawki miesiąca.



Lipiec zaczęliśmy naszym wyjazdem przyczepą kempingową nad jezioro Gopło. A o tym jak cudownie minął nam tam czas przeczytacie w poprzednim, osobnym poście (tu).



Pobyt zakończyliśmy żeglarską przygodą, która była świetnym wstępem do półkolonii żeglarskich Gabrysi i Miłoszka.

Gdy nasza Marysia była na obozie harcerskim, a dzieciaki pojechały na przedłużony weekend do Babci, my pojechaliśmy do Monachium. 


Mąż był tu służbowo w pracy, ale zostaliśmy dłużej, by pozwiedzać miasto (głównie na rowerach, które można wypożyczyć przez aplikacje).



W jednym z największym parków w Europie Englischer Garten można podziwiać nawet wodospady. Jest tu przepięknie!


Spontanicznie udaliśmy się na lunch do restauracji, gdzie na miejscu są wszędobylskie koty. Dodam, że było tam czyściutko a jedzenie przepyszne.



Absolutnie się nie nudziłam podczas nieobecności męża. Spędziłam cudowny czas w Monachijskich Galeriach Sztuki, które mają imponujące kolekcje.

Trochę klasyki.


Można było w skupieniu przemierzać niekończące się korytarze i podziwiać arcydzieła sztuki. To było dla mnie niesamowite doznanie.



Staram się często chodzić do muzeum sztuki, zwłaszcza gdy odwiedzam jakieś europejskie miasto, jednak przed zwiedzaniem w ogóle nie sprawdzam jaka jest obecnie wystawa i konkretne dzieła (chyba, że idę typowo na daną wystawę np. Picassa w Warszawie). Bardzo lubię być zaskoczona i mieć ogromną przyjemność z odkrywania kolejnych perełek w muzeum. 

Słoneczników Vincenta Van Gogha się absolutnie nie spodziewałam! Zamurowało mnie i tak się wzruszyłam, że poleciały mi łzy.



Ale to nie jedyne muzeum, które odwiedziłam - czas na Sztukę współczesną, którą uwielbiam (zwłaszcza XX wieku).


I wtedy... "Let your imagination run wild".






Monachium mnie zachwyciło. Świetnie przygotowane ścieżki rowerowe (na każdej najmniejszej ulicy w mieście).




Udaliśmy się do bardzo ciekawego muzeum BMW w Monachium. Już sama architektura budynków zachwyca.




Ze wszystkich modeli jednak zdecydowanie najlepiej prezentują się samochody retro. Miały w sobie to coś. Myślę, że takich zwolenników jak ja jest więcej i nawet pomyślałam sobie, że marki powinny produkować z jednej strony futurystyczne samochody z najnowszą technologią a drugim nurtem powinny być klasyczne nadwozia samochodów (powracające do dawnych kanonów jak w modzie), ale dostosowane technologią do współczesnych standardów.


Przepiękny, największy pałac Nymphenburg z imponującym ogrodem. Następnym razem z przyjemnością odwiedzę również jego wnętrza (ale na to potrzeba raczej całego dnia!)


Nieczęsto mamy okazję spędzić takie weekendy tylko we dwoje, więc taka podróż była nam naprawdę potrzebna. Wspólne chodzenie po mieście z celem i bez celu cofa nas do młodzieńczych lat. ;)


Po powrocie czułam wielką potrzebę zajęcia się domem przed naszym ostatnim wyjazdem w te wakacje.


Nadrobiłam trochę ogrodowych zaległości (chociaż w tej chwili mam poczucie, że znów jestem w tyle) i "ubrałam" tekstyliami dom w klimatach lata. Niebieskie poduszki w kwiaty to H&M, narzuta w paseczki Homla, a uroczy muślinowy kocyk w rybki przywiozłam z targu we Francji.




Przeurocze są te żółwie ninja, które namalował Miłoszek (ja malowałam je identycznie w dzieciństwie). Byłam ogromną fanką i pamiętam, że rodzicie mieli taką okrągła skórzaną poduszkę przypominającą skorupę żółwia i zakładałam ją na plecy by poczuć się jak prawdziwa postać z bajki.


Lipiec nas nie rozpieszczał, ale zieleń jest soczysta jak nigdy!


Nasz Vincencik skończył niedawno roczek! Jednak postanowiliśmy świętować urodziny zawsze we wrześniu, w dniu kiedy się u nas pojawił.
 

Mając na myśli zajęcie się domem oznacza dla mnie to, żeby zrobić jak najwięcej rzeczy z listy z drugiego planu. Ogromnym przedsięwzięciem były roszady i przesadzenie roślin w domu do większych doniczek. 



Zajęło mi to ze 4 godziny, ale jestem przeszczęśliwa, że zrobiłam to latem na tarasie a nie zimą w domu... Bałagan w trakcie był straszny. 


Nie lada wyzwaniem był też mój las w słoiku.


Jednak wszystkie rośliny w domu dosłownie odetchnęły z ulgą!


Hortensje w tym roku mnie zaskoczyły. Przepięknie się rozwijają, aż miło dekorować nimi dom.



Paczka ze słodkościami i płaszczem przeciwdeszczowym dla Marysi na obóz harcerski. To nasza pierwsza w życiu taka długa rozłąka i musze przyznać, że nie było mi łatwo.


A nasi mniejsi żeglarze majsterkują z tatą i tworzą uchwyt do ćwiczeń węzłów.



Nie wiem co go tak zaskoczyło. :P


Ogarnęłam też nasz "od siedmiu boleści" warzywniak. W przyszłym roku zrobimy to od A do Z w innym miejscu, a w tym roku modlę się by cokolwiek urosło. ;)


Mieliśmy planowaną przerwę w dostawie prądu, więc śniadanie zrobiłam w przyczepie.



Trzymam się diety (a raczej sposobu jedzenia) niskowęglowodanowej. Z małymi wyjątkami trzymam się zasad i czuje się coraz lepiej.



Bardzo przypasowały mi nowe garnki emaliowane (Silesia) z pięknym motywem pasującym do naszej kuchni. 


W lipcu udaliśmy się na bajkowy ślub mojej serdecznej Agatki, którą z pewnością znacie z bloga za sprawą jej ilustracji. Wyglądała zjawiskowo w piękniej błękitnej sukni a na głowie mając opaskę z żywymi kwiatami niczym Frida.


Bardzo podobała mi się oprawa kwiatowa przyjęcia.


Oraz cudowny widok na Pałac Poznańskiego i panoramę Łodzi.


Zdrowy poczęstunek dla cioci Ani. Kilka dni bez cukru i wszystko co zdrowe na nowo jest cudownie słodkie. 


Wakacyjne dni w domu jednak nie są łatwe. Dzieciom trzeba zapewnić jakąś rozrywkę, bo chociaż sami świetnie wymyślają zabawy, ale czasami aż strach się bać co im przyjdzie do głowy. :)


A tu nowe projekty w pracy na jesień.


I tak się kończy kawa w pracy. :)


I mam wyrzuty sumienia, bo zamiast biegać boso z dziećmi w ogrodzie, biorę się za kolejne rzeczy do zrobienia. Porządki w kuchni, pościeli, rożnych zakamarkach domu.



Nie jest to łatwe, ale staram się tak organizować tydzień, by w miarę równomiernie działać na wszystkich polach.


Przepyszna domowa pasta pełna białka. Ciecierzyca (miałam w słoiku), biała fasola (moczyłam na noc a potem godzinę gotowałam), suszone pomidory, podsmażona cebulka z czosnkiem, sól, pieprz i zmiksować na pastę.


Oliwa z oliwek, nasiona słonecznika i czarnuszka. Pycha!


To już ostatnie chwile w takiej konfiguracji w pokoju dziewczynek.



I wróciła nasza harcerka! Jak oni się wytęsknili! To był dzień pełen emocji!




Ale najpierw porządna kąpiel! Czekając na wodę opowiadają sobie co się działo przez ten czas.


Deser i piknik w ogrodzie. Jak tu nie kochać lata?


Mascarpone z ubitym jajkiem (osobno), erytrytolem, bananem i borówkami.


Coraz ciężej zrobić im normalne zdjęcie we trójkę. :)


A dla mnie??


Wytęsknione spotkanie z dziewczynami.


Ja jak zwykle z tej okazji tatar. Uwielbiam! 



To był bardzo aktywny lipiec a i sierpień zapowiada się na pełnych obrotach. I choć wakacje z założenia mają być czasem odpoczynku i zwolnienia tempa, często okazuje się, że to właśnie wtedy dzieje się najwięcej. Podróże, spontaniczne wycieczki, porządki odkładane od miesięcy, remonty, próby pogodzenia pracy z wakacjami dzieci… Może tak właśnie działa energia lata. Ten letni ruch też jest formą ładowania baterii, tylko trochę inaczej niż sobie wyobrażaliśmy. :)

Pozdrawiam Was ciepło i do napisania!
SHARE:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig