11 kwietnia 2015

Wpojenie

Trzy dni temu minęło pół roku odkąd w Magicznym Domku pojawiła się Marysia. I chodź bardzo się bałam tego co mnie czeka słysząc o trudach macierzyństwa, moje wyobrażenie na ten temat przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wiem, że jeszcze wiele przed nami. Wiem, że im starsze dziecko tym pewnie trudniej, ale w moim, jakże krótkim stażu bycia Mamą, mogę powiedzieć jedno - Zakochałam się!
Bezgranicznie, bezwarunkowo, a to uczucie dodaje mi skrzydeł, siły, pewności siebie i nadprzyrodzonej mocy.
Nie chcę Wam powiedzieć, że nie ma trudności, wątpliwości, czy cięższych dni. Naprawdę są. Ale czym one są? Bułeczką z masełkiem. Może zmęczeniem, dużą troską, może lekką bezradnością, zmianą organizacji czasu. Ale czym te drobne rzeczy są wobec tego małego człowieczka, który daje mi tyle szczęścia i spełnienia. Wszystko się przewartościowało. Tak, pewnie że macierzyństwo zmienia życie, o 180 stopni, bezpowrotnie, na zawsze - tak! Ale w ten właściwy, cudowny sposób. W taki, że oboje z Panem Poślubionym nie wyobrażamy sobie, że by Marysi nie było. Odmieniła nasze umysły, nasze podejście do rodziny, własnych rodziców, pracy, wartości pieniądza, rzeczy materialnych, rzeczy naprawdę ważnych Niby wszystko jest po staremu (można przecież robić wszystkie rzeczy, które robiło się wcześniej, kwestia organizacji), ale jakże nowe i ekscytujące. Czy to kwestia Marysi? Nie wiem. Myślę, że wiele zawdzięczamy naszemu podejściu. Od razu założyłam, że nie będę idealna bo nie muszę, bo nie ma takich osób na świecie, bo nie ma jednego modelu idealnego macierzyństwa. Założyłam sobie, że nie będę myśleć o dziecku jak o wrogu (że nas testuje, że robi na złość, że jest niegrzeczna). Zawsze chodzi o komunikacje. Nigdy, przenigdy się nie zezłościłam na jej płacz. Czy czułam się bezradna? Owszem. Czy nie wiedziałam co zrobić? Owszem. Czy się zmartwiłam, zatroskałam, przeraziłam? Owszem. Ale nigdy nie złoszczę się na płacz. Słucham, próbuje rozgryźć o co chodzi. Nie raz miałam tak, że Marysia kreci się, marudzi, a ja myślę sobie, że panna nie w humorze i może staje się 'niegrzeczna' bo wszyscy tak straszą, że tak będzie, bo dzieci są z założenia niegrzeczne i trzeba je na ludzi dopiero wychować! I mija chwila, albo i dwie, po chwili sprawdzam pupola, raczej nad wyraz, bo przecież przed chwilą zmienialiśmy pieluchę, a tam BAM po plecy. No i co? Marysia tylko mówi! Po swojemu, z uczuciami, jakże aktorko i teatralnie, głośno i wyraźnie. Ale ona nie testuje, ona nie jest niegrzeczna, ona jest po prostu maleńkim kochanym człowieczkiem, który jest całkowicie zależny od nas.
Terroryzuje, że chce na rączki, chce by ją nosić? Oj, jakże piękny byłby świat gdyby terroryzm polegał na wielkiej chęci przytulenia się do drugiego człowieka. :)
To nie mój obowiązek, to ogromna chęć spełniania życzeń naszej Marysi. Chcę by czuła się kochana, wypieszczona, by czuła bezpieczeństwo i ciepełko. Tylko tego chce, bo jestem w niej bezgranicznie wpojona. :)

Pytacie często co u nas, jak robimy to czy tamto i jakie mamy podejście do różnych kwestii, lecz jest to świat, który się nieustannie zmienia. Inaczej było na początku, inaczej jest teraz, to ciągła przemiana i nieustająca przygoda. Najlepsza jaka nam się trafiła. I przy tej zmienności i pełni zaskakujących zwrotów akcji, nie zmienia się jedno -to przepiękne uczucie - miłości do własnego dziecka. :)
A wszystkie inne, bieżące spawy załatwiamy intuicją. :)

I tu powinnam wrzucić jakieś zdjęcie Marysi, ale masę zdjęć Marysiowych oglądają czytelnicy śledzący nasz instagram! :)




















Dobranoc :)
SHARE:

19 komentarzy

  1. Cudownie napisane. Trafia w sedno sprawy. Mamy podobne podejscie do macierzynstwa i oby takich mam/rodzicow bylo wiele wiecej.
    Usciski- wierna czytelniczka, a mama dwulatka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisane. :) Ja muszę przyznać, że mam obawy troszeczkę innego charakteru - czy uda mi się dobrze wychować moje dziecko... Że tyle młodych ludzi wyrasta na niedobrych ludzi, chce tego kiedyś uniknąć...
    Co do Twojej sytuacji to świetnie to ujęłaś, nie trzeba się zloscić tylko szukać przyczyny problemu, nie trzeba zakładać od razu że dziecko jest niegrzeczne. Też uważam że to kwestia kontaktu z maluchem. Piszę to na podstawie licznych obserwacji, w rodzinie mamy dużo małych dzieci, codziennie jakieš u mnie gości i widzę różne podejścia rodziców do tego że dziecko alarmuje że czegoś mu brakuje.
    Kochana, życzę dalszych miesięcy takich dobrych jak te pół roku i wyciągania takich dobrych wniosków jak do tej pory :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gusiu nie zapominaj o Panu Poślubionym ;-) dzieci są ważne ale mąż najważniejszy bo małżeństwo jest do końca życia a dzieci i tak kiedyś opuszczą rodziców by wyruszyć w świat.
    Piszę Ci to tylko po to żebyś wiedziała (być może o tym wiesz bo wydajesz się mądrą kobietą) że kiedy na świecie pojawia się dziecko mąż może się poczuć odrzucony ze względu na ilość czasu poświęcaną dzidziusiowi.
    Pozdrowienia! Trwajcie we wzajemnej miłości, dbajcie o siebie i kochajcie się! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pieknei to opisalas. Mialam/mam dokladnie takie same uczucia po urodzeniu Tobiego. Jakos nie ukladalo mi sie w calosc to co slyszalam od innych a co dzialo sie w naszym zyciu po porodzie. Wiem jedno jest cudownie!! Teraz oczekujemy drugiego dzidziusia i juz niemozemy sie doczekac kolejnej dawki milosci, ktora nawzajem sie obdarzymy! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś bardzo mądrą kobieta :) Uwielbiam Cie czytać :)
    Uważam,że to indywidualna sprawa dla jednej kobiety jest maż najważniejszy dla innej dzieci :)) Ja wychodzę z założenia,że to właśnie dzieci beda na całe życie mimo,żę opuszcza dom a mąż różnie to bywa nie każde małżeństwo trwa 40 lat :) Gusia na pewno wie co dla niej najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie napisane , czuję dokładnie to samo do moich dziewczynek... trafiły w moje serce pierwszym spojrzeniem... Dla mnie czas spędzony z dziećmi nigdy nie będzie straconym , dzięki nim więcej widzę , więcej czuję... Mówiłam córeczce , kocham Cie i robiłam przy tym gest rękami , moje dziecko wyznało mi miłość pierwszy raz tym gestem w wieku 8 miesięcy. Marysia ma cudowną Mamę :)Pozdrawiam Inka

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie napisałaś że zmienia się podejście do rodziców. Ja zawsze podziwiałam rodziców i kochałam ale dopiero jak sama zostałam mamą zrozumiałam że oni zdobyli Mont Everest wychowując naszą trójkę na porządnych ludzi. Kocham ich teraz inaczej, dojrzalej i mądrzej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czesto daje sobie spokój z czytaniem wpisów o macierzynstwie. Szkoda mi czasu na czytanie jak dziecko manipuluje, jak wymusza etc. Niedojrzałe pomysły ludzie którzy przyginaja rzeczywistość małego człowieka do swojej, bo ciężko im zaakceptować, ze życie sie zmieniło. A twój wpis jest piękny, dojrzały i prawdziwy. Zdarzają sie dni, ze jest ciezko, dni wątpliwości, choroby, brak snu, ale jeden uśmiech i można przenosić góry, anie tylko nasze maleństwo na rekach:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham Cię Mamo,Twoja Marysia.

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo dobrze napisane, jesteś mądrą kobieta i świetną mamą :) uwielbiam was podglądać na Instagramie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zakochałam się w Twoim blogu i teraz przeglądam wszystkie Twoje wpisy od początku istnienia bloga. Są genialne, Ty jesteś genialna. Bije od Ciebie pozytywna energia. Ja jestem z natury mrukiem, dlatego lubię otaczać się takimi ludźmi jak Ty i czerpać pozytywne wibracje ;) W tej chwili zatrzymałam się na Świętach Bożego Narodzenia 2012 r. i naszło mnie na wspomnienia. Mój tata również spędził Święta Bożego Narodzenia w 2011 roku w szpitalu walcząc o życie. W maju 2012 roku zmarł. Nie doczekał mojego ślubu oraz narodzin mojego syna i swojego pierwszego i jak dotąd jedynego wnuka. W życiu kogoś mi zabrakło, ale ponad rok po śmierci taty otrzymałam w darze syna. I mam podobne odczucia w stosunku do mojego małoletniego jak Ty. Mój mały za 3 dni skończy 16 miesięcy. Jest całym moim światem. Nigdy nie wyobrażałam sobie tak wielkiego i silnego uczucia. Oczywiście nie zapominam o mężu, tak jak napisała Diana... Te słowa doskonale zapamiętałam z nauk przedmałżeńskich i staram się wcielać je w życie... ;) Pozdrawiam i kontynuuję przeglądanie bloga oraz z niecierpliwością czekam na nowe wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mama takie samo podejście jak Ty;) Tzn. nie denerwuję się płaczem dziecka. Nawet teraz, gdy Mała ma już 16 miesięcy i niektóre rzeczy chce robić po swojemu, a to nie do końca jest dobre, to nie złoszczę się na nią.

    OdpowiedzUsuń
  13. Śliczna ta Wasza Marysia i nie dziwię się, że chce się nosić i przytulać :) Mój mały ma już 4,5 roku, a jak na niego patrzę to bym przytulała i nosiła :) buziaczki dla Was aga

    OdpowiedzUsuń
  14. Pozdrawiam wszystkie mamy i dzieciaczki. Mam syna 15 miesięcznego i choć czasem niestety daje mi w kość swoimi szalonymi czynami to jest najukochańszą istotką w moim świecie. Jednak od Jego urodzenia nie jestem w stanie robić tego co kiedyś, bo mój syn od urodzenia śpi na dobę tyle co dorosły, nie ma nikogo innego chętnego do opieki, więc z maluszkiem u boku czy często na rękach nie potrafię zrobić wszystkiego. Kocham go nad życie i od kurzu na meblach nie umrzemy , więc zawsze można się po przytulać :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam tak samo jak ty:-)I od początku miałam w nosie dobre rady typu "nie noś bo nauczysz "itd Nosilam tulilam i dalej to robię:-)i mam bardzo dobry kontakt z moją Córeczką,jestem dla niej..i nie uważam że mąż jest najważniejszy bo gdy pojawia się dziecko wiele się zmienia.nie nadaremno się mówi że dziecko jest próbą dla związku.w tym wszystkim nie można zapomnieć o sobie,kochać dziecko całym sercem,męża tez jeśli zasługuje:-)i kochać siebie,by właśnie jak dzieci wyruszą w świat,nie stać się starym piernikiem tylko mieć swoje życie:-)i do tego będę dążyć:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gusiu , gdzie kupujesz książki dla Marysi ?

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo lubię wchodzić na Twojego bloga już od dawna. Podoba mi się jak pięknie urządzasz i dekorujesz dom. A od niedawna śledzę również wątki macierzyńskie :) Moja córcia niedawno skończyła 5 miesięcy, stąd moje zainteresowanie.
    Bardzo ładnie napisałaś :) Ja staram się również cierpliwie podchodzić do swojego szkraba. Przecież jak takie małe dziecko płacze, to znaczy że coś mu dolega lub czegoś potrzebuje. To jego jedyna droga komunikacji. A naszym zadaniem jest zgadywanie co się dzieje. Dziecko uczy się wszystkiego od nowa, ale także i my jako rodzice się też uczymy opieki :) Jak można złościć się na kogoś,kto potrafi się tak pięknie uśmiechać na nasz widok i jakby wybacza nam to że nie od razu wszystko potrafimy odgadnąć. A przytulanie jest najpięknieszym "terroryzowaniem" rodzica :)
    Życzę dużo radości i wytrwałości. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowna z Ciebie mama, Gusiu.
    Długo już Ciebie śledzę, zauważam jak się zmieniałaś, bo oprócz Magicznego Domku tak naprawdę jest to Twoje miejsce. Dziecko, i rodzina są spełnieniem. Myślę, że mamy podobne aspiracje, i kierujemy się podobnymi wartościami.
    Naprawdę jesteś wyjątkowa, Ty i rodzina, którą budujesz. Świat byłby wspaniały gdyby ludzie czerpali z was wzorce!

    Kochajcie się nieustannie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo pięknie napisane...dziecko to radość, miłość i wiele dobrego w naszym życiu. Chciałabym jednak napisać, że nie zawsze da się być bezwarunkowo kochającą mamą, taką idealną, nigdy się nie złoszczącą i znoszącą wszystkie zmiany i trudy z uśmiechem na ustach. Myślę, że wiele zależy od tego jak sami zostaliśmy wychowani, ile miłości, cierpliwości i dobroci doświadczyliśmy jako dzieci. Nie każdy był otoczony miłością, spokojem, wyrozumiałością. I to później powraca jak echo w dorosłym życiu, a już szczególnie gdy ma się własne dzieci. Bardzo pragnie się być innym niż nasi właśni rodzice, chce się uniknąć błędów przez nich popełnionych...niestety natura ludzka jest ułomna i zdarza się, że w lustrze widzi się kogoś, kim się nie chce być. Trzeba się dużo starać żeby przerwać błędne koło. Piszę jako osoba, która doświadczyła przemocy jako dziecko i teraz wychowując własne, często przeżywam rożne rozterki. Mam słabsze dni, czasami się złoszczę, czasami płaczę, czasami siebie nienawidzę, bo nie jestem idealną mamą, taką, jaką chciałabym być. Staram się, jestem świadoma tego, co powinnam zmienić, jednak nie zawsze mi wychodzi.
    Myślę, że to wspaniale, że masz takie podejście. Życzę, żebyś w nim trwała.
    Chciałam tylko napisać z trochę innej perspektywy. Mamy, która kocha swoje dziecko nad życie, jednak nie zawsze jej ta miłość wychodzi. Być może są inne osoby, które czują podobnie...
    P.S. Myślę również, że wiele zależy od tego w jakiej jest się sytuacji życiowej. Na pewno pomaga, gdy otoczeni jesteśmy kochającą i wspierającą rodziną.

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig