Niedziela minęła nam niespiesznie. Takie dni totalnego resetu są mi do życia po prostu niezbędne. Cały tydzień gdzieś gonimy, więc paradoksalnie to, że możemy pobyć w domu daje mi ukojenie. Fajnie nie musieć się malować, ubierać, szykować. Możemy posnuć się po domu i pobyć razem.
Pobudka i pieszczoszki!
W trakcie robienia zdjęć na potrzebę tego cyklu, zdałam sobie sprawę ile rzeczy robi się nawet będąc w domu. Nie dałoby się za żadne skarby tego sfotografować. Ja przy porannej krzątaninie odkładam rzeczy na miejsce, podnoszę ubrania, wrzucam do kosza, po drodze podlewam kwiatek, gdy nalewam wody, przecieram kran, przy okazji wieszam świeży ręcznik, gdy sięgam po ręcznik przypominam sobie o nieschowanej wyschniętej pościeli, gdy po nią idę, zabieram również ubranka dziewczynek i wsadzam do szafy, po drodze odkładam coś na miejsce. W trakcie przypomni mi się coś co mam załatwić w tygodniu, więc łapię za notatnik i wpisuję na listę. Posta do zębów dla Marysi, odpisać na maila, o którym przypomniałam sobie podczas chowania ubrań... I tak cały czas. Mogłabym wymieniać godzinami. To jest powiązany cykl drobnych czynności, na które składa się całość! :)
No ale czas na śniadanie i poranną kawę. Dziś niedzielne placuszki z bananami.
Potem nasz wspólne zabawy i czas dla rodziny. Na obiad przygotowuje makaron z tego co akurat mamy w zapasach. Wyszło pysznie! (makaron, sos z cebulą, salami, suszonymi pomidorami, mascarpone i śmietaną).
I chociaż zazwyczaj dokładnie ścielę łóżko, to dziś je tylko wyrównałam, bo wiedziałam, wiedziałam, że nastanie taki czas, gdy reszta domowników uda się na drzemkę i będę mogła wskoczyć do łóżka razem z Gabrysią! :)
Po drzemce kawa i czas na edycję nowego posta - migawek z urodzin Marysi.
A potem czas na spacer po ogrodzie.
Tata tnie drzewo, a my zbieramy ostatnie poziomki.
Gdy robi się już ciemno, ogrzewamy się w domu herbatką i tańcami! Uwielbaimy z Marysią wygłupiać się w tańcu. Zdjęć nie ma, ale są filmiki tylko do wglądu rodzinnego. hehehe ;)
Marysi czasami zabawek wcale nie potrzebuje, wystarczy to co jest w kuchennych szafkach. ;)
Czas na kolacje. Robię coś już naprawdę z końcówki zapasów. Fajnie jak wszystko zużyje się do końca tygodnia. Grzanki z czerstwego chleba, ;) tartej mozzarelli i końcówki suszonych pomidorów. Wychodzi naprawę pycha a nic się nie zmarnuje. ;)
A na deser owoce.
Na ostatnich zdjęciach nie widać zbyt często Gapci, a to dlatego, że niestety w weekendy przypada jej kwarantanna po chemii, którą przyjmuje co tydzień w piątki. Dla tych co nie wiedzą, ma niezłośliwego guza na nosie, którego po leczeniu, będzie trzeba usunąć. Chemię jednak znosi doskonale, nic po niej nie widać, nie traci sierści, ma apetyt, a guz znacznie zmalał. Tu w drodze na spacerek.
No to dzieciaki! Kąpiel i spać!
Czas na pielęgnację mamy.
A potem wieczór dla nas. ;)
Relaks i seans filmowy. Na dziś "Song to song".
To wszystko na dziś! Dziękuję, że byliście z nami. :*
No ale czas na śniadanie i poranną kawę. Dziś niedzielne placuszki z bananami.
Potem nasz wspólne zabawy i czas dla rodziny. Na obiad przygotowuje makaron z tego co akurat mamy w zapasach. Wyszło pysznie! (makaron, sos z cebulą, salami, suszonymi pomidorami, mascarpone i śmietaną).
I chociaż zazwyczaj dokładnie ścielę łóżko, to dziś je tylko wyrównałam, bo wiedziałam, wiedziałam, że nastanie taki czas, gdy reszta domowników uda się na drzemkę i będę mogła wskoczyć do łóżka razem z Gabrysią! :)
Po drzemce kawa i czas na edycję nowego posta - migawek z urodzin Marysi.
A potem czas na spacer po ogrodzie.
Tata tnie drzewo, a my zbieramy ostatnie poziomki.
Gdy robi się już ciemno, ogrzewamy się w domu herbatką i tańcami! Uwielbaimy z Marysią wygłupiać się w tańcu. Zdjęć nie ma, ale są filmiki tylko do wglądu rodzinnego. hehehe ;)
Marysi czasami zabawek wcale nie potrzebuje, wystarczy to co jest w kuchennych szafkach. ;)
Czas na kolacje. Robię coś już naprawdę z końcówki zapasów. Fajnie jak wszystko zużyje się do końca tygodnia. Grzanki z czerstwego chleba, ;) tartej mozzarelli i końcówki suszonych pomidorów. Wychodzi naprawę pycha a nic się nie zmarnuje. ;)
A na deser owoce.
Na ostatnich zdjęciach nie widać zbyt często Gapci, a to dlatego, że niestety w weekendy przypada jej kwarantanna po chemii, którą przyjmuje co tydzień w piątki. Dla tych co nie wiedzą, ma niezłośliwego guza na nosie, którego po leczeniu, będzie trzeba usunąć. Chemię jednak znosi doskonale, nic po niej nie widać, nie traci sierści, ma apetyt, a guz znacznie zmalał. Tu w drodze na spacerek.
No to dzieciaki! Kąpiel i spać!
Czas na pielęgnację mamy.
A potem wieczór dla nas. ;)
Relaks i seans filmowy. Na dziś "Song to song".
To wszystko na dziś! Dziękuję, że byliście z nami. :*
Ah jaki spokój bije z tych zdjeć ! Uwielbiam !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 😊😊
Super :)
OdpowiedzUsuńOjej jaki piękny klimat! Cudna zastawa przy kolacji - jaka firma? ;)
OdpowiedzUsuńI lampka na szafce nocnej w Waszej sypialni genialna - marzy mi się podobna, gdzie kupiłaś? ;)
A film polecasz? ;)
Zgaduję, że zastawa jest z Bolesławca
UsuńBardzo tęskniłam za tymi wpisami! :) Inspiracja razy milion!
OdpowiedzUsuńGabrysia jest cudowna!
OdpowiedzUsuńProsze informacje czy jestes zadowolona z krzeseł które masz przy stole(białych)?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ciężko być z nich niezadowolonym :)
UsuńCudne te wpisy :) czekam z niecierpliwością na blogmas :D
OdpowiedzUsuńWitam , Magiczny Domku !!! Malo komentuje ,ale kazdy wpis czytam i czekam ... dziekuje:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wrócił ten cykl wpisów :) Kiedyś zaglądałam na kilkanaście blogów, z czasem ta ilość malała, bo nie było w nich tego czego szukałam. Dzisiaj pozostał tylko Twój i całkowicie mi to wystarcza...Jesteście wspaniałą Rodziną. Nie udajecie kogoś kim nie jesteście, tylko po to żeby przyciągnąć czytelnika, tyle w Was ciepła, radości i tej naturalności, którą bardzo sobie cenię. Cudownie, że dajesz taką możliwość żeby w jakiejś części uczestniczyć w Waszym życiu, bo wiele się można od Was nauczyć :) Pozdrawiam serdecznie całą ekipę Magicznego Domku...Ewa
OdpowiedzUsuńTaki weekendzik to ja rozumiem :D
OdpowiedzUsuńKiedy czytalam fragment o czynnosciach ktore wykonuje sie w domu to usmiechnelam sie sama do siebie. Mysle, ze szczegolnie kiedy mieszka sie juz na swoim i ma sie rodzine, dzieci to czlowiek zaczyna sobie zdawac sprawe z tego jak wiele jest do zrobienia i jak wiele robi sie nawet nie planujac. Czasem siadam na chwile i sama jestem zaskoczona ile rzeczy zrobilam "po drodze" :) A i tak na koniec dnia w glowie mam liste tysciaca rzeczy, ktorych nie zrobilam albo ktore juz mam zaplanowane na kolejny dzien :)
OdpowiedzUsuńJa również na każdy wpis czekam z niecierpliwością i jestem z Wami juz od dawna....choć komentuje bardzo rzadko....ale jesteś dla mnie mega inspiracją. ...poprostu uwielbiam
OdpowiedzUsuńniby takie błahe czynności ale jest tego cała masa
OdpowiedzUsuńrobimy coś i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo niektóre czynności są niemalże odruchowe
piękny dom
Ależ Marysia jest opiekuńczą starszą siostrą.
OdpowiedzUsuńAle piękne dzieci! :D Dla takich szkrabów opłącił się wszystkie nieprzespane noce :D Ten moment gdy widzisz ich uśmiech na twarzy pewnie jest bezcenny.
OdpowiedzUsuńTo jest powiązany cykl drobnych czynności, na które składa się całość! :) - Widzę, że język polski jest dla ciebie za trudny.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie mylę się, a z racji, że jest to moja przestrzeń, nie będę już jej zaśmiecać komentarzami, które psują atmosferę, więc będą blokowane. Wiemy jakie intencje mają te pochodzące od Ciebie... Pozdrawiam zatem serdecznie i naprawdę od serca życzę nie czytania już nic pod tym adresem, bo widać, że to wpływa na Twoje samopoczucie. Szkoda zdrowia, zarówno mojego jak i Twojego. I życzę Ci wszystkiego dobrego, bo gdy ma się dobro wokół siebie puszcza się dobro (a nie zło) dalej. Wiec warto nad tym popracować i pomyśleć co pchało Cię do takiego zachowania, bo odpowiedź jest nie na stronach mojego bloga - nieznanej Tobie osoby, ale w Twoim sercu. Przytulam i pozdrawiam ( to niestety moja ostatnia wiadomość).
Usuń