03 grudnia 2022

Rodzinne Ubieranie Choinki

Zgodnie z naszą rodzinną tradycją, w pierwsza sobotę grudnia ubieramy naszą choinkę. Wszyscy pomagają i są mocno zaangażowani. Idziemy razem na strych po wielkie pudło, w którym zimowała (a raczej "letniowała" :) ) nasza choinka, szukamy ozdób, segregujemy je na stole i dopiero rozpoczynamy zawieszanie. Wcześniej zjadamy śniadanie, zapalamy świece, puszczamy świąteczne piosenki i jeszcze w piżamach zabieramy się za strojenie naszej choinki. W tym roku bardzo zaskoczyła mnie Marysia, która powtarzała młodszemu rodzeństwu, to co ja mówiłam jej przez ostatnie lata. Ponieważ nasza choineczka jest dość gęsto obwieszana, ozdoby lubimy rozwieszać równomiernie, warstwowo oraz od największych po najmniejsze. Często powtarzam też dzieciom, by co jakiś czas odeszły parę kroków od choinki i przyjrzały się czy wszystko dobrze jest rozłożone. Nawet Pan Poślubiony trochę się podśmiewywał, że do ubierania choinki podchodzimy bardzo poważnie! :) Ale przecież to jest bardzo ważna sprawa - od tego zależy czy będzie cieszyć nasze oko cały grudzień!

Dzień zaczęliśmy od placuszków z jabłuszkami oraz otwierania kalendarzy adwentowych. Jeden z nich to urocza, pięknie ilustrowana książka z zadaniami na każdy dzień.


To ugrowe pudełko, w którym od wielu lat trzymamy właśnie choinkowe ozdoby mam jeszcze za czasów mieszkania w kamienicy. To niesamowite, że niektóre przedmioty towarzyszą nam naprawdę przez większość życia, chociaż to przecież tylko przedmioty...



Chociaż na dzisiejszy dzień mogłabym jakoś ubrać specjalnie dzieciaki, to jednak lubię tą nasza rzeczywistość dokładnie taką jaka jest i nie lubię kreować czegoś co nie jest prawdziwe.


Segregację ozdób nadzorowała Marysia, a potem sukcesywnie wieszali na choince.


Wiele ozdób mam od lat i z sentymentem wyciągam je co roku. Chociaż kiedyś wspominałam Wam, że dwa lata temu zginęło nam dużo ozdób z naszej choinki... Jak to możliwe? Wiele osób do dziś pyta się co się z nimi stało.
 

Historia jest taka, że dwa lata temu na jakiś czas zatrudniliśmy nianię do pomocy przy Miłoszku - przemiłą dziewczynę z polecenia, która dorabiała sobie na studiach. Na początku nie zorientowałam się, że ma pewną przypadłość... Zaczęłam wszystko gubić, ciągle coś się zawieruszało. To był dość intensywny czas w naszym życiu, więc myślałam, że to moje roztargnienie. Nie były to duże rzeczy, żadne pieniądze, ani techniczne sprzęty, ale drobnostki, rzeczy osobiste. Znikał krem do rąk, książka, serwetki kupione dopiero co w Ikea, kosmetyki z łazienki, czasami nawet kolczyki, które zdjęłam poprzedniego dnia itp. Panowała pandemia, więc myślałam, że mam jakąś mgłę covidową i wszystko dosłownie gubię. Zaczęłam jednak baczniej się przyglądać temu gdzie odkładam rzeczy - a umówmy się kto jak kto, ale ja akurat jestem zwolenniczką, że wszystko musi mieć swoje miejsce i się tego trzymam. Byłam bardzo zdziwiona, gdy znikał mi krem, którego tylko używam w jednym miejscu w łazience i nie było możliwości, żebym go zgubiła gdzie indziej. Zaczęłam dosłownie tracić zmysły, a gdy mówiłam o moich zgubach mamie i Panu Poślubionemu to patrzyli z niedowierzaniem. Cóż, jestem trochę naiwniakiem, bo naprawdę nie sądziłam, ze to może być ktoś, kto jest dla nas tak miły i dobry. Ta młoda dziewczyna była zawsze punktualna, cudnie traktowała zarówno Miłoszka, jak i dziewczynki, a nawet dawała prezenty na ich urodziny - nie spodziewałam się, że to może być ona. Niestety rzeczy zaczęło znikać coraz więcej. Nigdy nie zniknęły np. jakieś pieniądze pozostawione na wierzchu, ale drobiazgi, takie bardzo osobiste, takie moje. Znikały nawet suplementy, które brałam, nowy lakier do paznokci, torebka z dna szafy, okulary przeciwsłoneczne, pierścionek (chociaż na szczęście nigdy nie ruszona była obrączka czy pierścionek zaręczynowy - bowiem w tych rzeczach nie chodziło do końca o rzeczywistą wartość). Przez wiele tygodni chodziłam jak struta, bijąc się z myślami, szukając dowodów (co było bardzo niekomfortowe) i nie dowierzając sytuacji. Byłam skłonna uwierzyć, że to ja zwariowałam, że to może brak snu, za dużo pracy, za dużo dzieci :P. Niestety za każdym razem gdy wracałam do domu coś znikało, a ja zaczęłam się bardzo źle czuć z tym, że ktoś zaglądał do moich osobistych rzeczy. 
Ostatecznie odważyłam się na konfrontacje z nianią, bo to naprawdę dobra dziewczyna i czułam, że nie robi tego tak stereotypowo, tylko jest po prostu...chora. Powiedziałam jej, że to może zdeterminować jej całe życie, że musi coś z tym zrobić i iść na terapię. Że musimy się rozstać, ale musi mi obiecać, że coś z tym zrobi. Kleptomania to choroba jak każda inna np. z zaburzeniami jedzenia. Rozstałyśmy się w dobrych stosunkach, nie podjęłam żadnych drastycznych kroków, bo wierzę, że może w ten sposób, gdy zobaczyła, że nas zawiodła, że to się wydało i jak bardzo było nam przykro, może spowodowało, że coś z tym zrobi - przecież dla samej siebie. W kleptomani nie chodzi do końca o rzeczy (dlatego ginęły niekoniecznie drogie przedmioty) chociaż i tak takie się niestety zdarzyły, a szale goryczy przelała moja ukochana torebka, którą naprawdę nie mogłam od tak zgubić. Umówiłyśmy się na spotkanie, bo poprosiłam ją by wróciła do domu spakowała rzeczy i je przywiozła, bo są dla mnie ważne i nie można tego tak zostawić. Wróciła z całymi worami rzeczy! O niektórych wiedziałam doskonale, o niektórych nie, bo np. znalazły się też buty(!) i sukienki, których akurat w tym okresie jesienno-zimowym nie nosiłam. Pewnie wiele rzeczy zostało zużytych (kosmetyki) albo w stresie (domyślam się, że to było bardzo stresujące przeżycie dla tej dziewczyny) nawet zapomniała spakować - bo pewnie moje osobiste przedmioty rozpanoszyły się w jej całym domu. 
W tym czasie stała już rozstawiona choinka (ta poprzednia, mniejsza, którą stawialiśmy po drugiej stronie). Pamiętam, że to ugrowe pudełko, aż z trudem się zamykało, tyle już było uzbieranych latami ozdób. Natomiast po tej całej sytuacji, w styczniu, gdy chowałam je już z powrotem, pudełeczko zapełniło się w 1/3. :( Już nic z tym nie zrobiłam, ale dosłownie wtedy ta cała sytuacja tak mocno doszła do mojej świadomości, że chowając te ozdoby wybuchłam dosłownie płaczem. Być okradanym, to przeokropne uczucie. Kiedyś w sklepie skradziono mi telefon i również nabawiłam się masy stresu, ale uwierzcie mi, że to ta permanentna niepewność, to że dzieje się to w twoim domu, schronieniu, gdy są to osobiste rzeczy (można żałować telewizora, bo pewnie jest to nie lada koszt) ale gdy znikają rzeczy codziennego użytku, a ty nie wiesz czy to ty wariujesz, czy to coś z Tobą jest nie tak, jest uczuciem nie do opisania. 
Wtedy zniknęły takie powtarzające się ozdoby, które trudne były do wyłapania od razu i na szczęście moje ukochane zostały. W zeszłym roku dokupiłam trochę cudowności w naszym stylu i znów ugrowe pudełeczko jest pełne. :) Czy uwierzylibyście, że w życiu może Was spotkać coś takiego, jak kradzież Waszych ozdób choinkowych? Życie jest wieczną tajemnicą i zaskoczeniem. :)


Kochani zawieście jeszcze ołówki!



Mam słabość do świec od lat, ale znacznie zmienił mi się gust do zapachów. Te wszystkie mocno intensywne typu Yankee są nie do zniesienia (dosłownie kończą się bólem głowy). Lubię te naturalne z pięknymi, delikatnymi aromatami. Dziś przy ubieraniu choinki pachniało nam imbirowymi pierniczkami.


Ponieważ w tym roku Mikołajki wypadają w środku tygodnia i akurat we wtorek, gdy cały dzień jest aktywny, Marysia kończy później szkołę a potem jedziemy na konie, to postanowiliśmy dać prezenty już dziś. Mamy taką zasadę (a raczej rodzinną teorię), że na Mikołajki to rodzice dają dzieciom i sobie prezenty (kochanie cały czas czekam na swój hihi) - a dopiero na Wigilię przynosi prawdziwy Mikołaj, to mogliśmy już dziś cieszyć się podarunkami od siebie.




Pisze bloga od 12 lat i chociaż przecież gust się zmienia, nasze wnętrza również, to jednak od samego początku, od naszej wspólnej, pierwszej choinki jej wizerunek jest utrzymany w bardzo podobnym klimacie. :)
 

Pewnie do czasu świąt pojawi się jeszcze parę dodatkowych ozdób, chociaż powiem Wam, że już od jakiegoś czasu lubię prostotę. Nasza choinka jest dość strojna, więc nie ma potrzeby by wprowadzać jakieś konkurencyjne ozdoby. Na Wigilię będzie przybrany stół, który też jest częścią świątecznej dekoracji. 
 


Dzieciaki ogromnie się ucieszyły, że już dziś dostały podarunki i że będą miały co robić w nadchodzacy weekend.


Zapamiętam te chwile na zawsze. Uwielbiam dzień ubierania choinki.


Domyślam się, że nie każdy ma konto na Instagramie, ale tam naprawdę staram się być obecna i pojawia się wiele dodatkowych treści. Jeśli jesteście ciekawi naszego dnia nie tylko na zdjęciach, ale też na filmiku to koniecznie zaglądajcie tu: FILM.

 Ściskam Was kochani i do napisania już tuż tuż. :)
SHARE:

10 komentarzy

  1. Okropna sytuacja. Ozdobę choinkową straciłam i ja. Miałam własnoręcznie robioną ozdobę choinkową, związaną z regionem z którego pochodzę. Pewnego razu byli u nas znajomi - kolega, którego znam od lat z żoną i córką. Córce spodobała się ta ozdoba i oglądała ją, trącała, bawiła się ale nie zdejmowała jej z drzewka. Wyszłam na chwilę do kuchni i kiedy wróciłam oni stali obok choinki, a kolega chował rękę w rękawie. Zaśmiałam się nawet, że zaplątał się w rękaw. Chwilę potem wyszli. Kilka dni później zorientowałam się, że nie ma mojej ozdoby na drzewku. Nie spadła, nikt je nie zdjął, innych gości nie mieliśmy (oprócz jednej zaufanej osoby). Do dziś nie mogę przeboleć tej sytuacji. Ozdobę mogę sobie podobną zrobić-choć takiej samej się nie uda - ale zaufać jakoś już nie umiem(przeprowadzić konfrontacji też niestety nie). Moja historia jednak w porównaniu z tą z Magicznego Domku, to małe miki. Niewyobrażalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej też okropna sytuacja - zwłaszcza, że była to osoba z otoczenia. Ściskam mocno!

      Usuń
  2. Piękna choinka i urocze ozdoby, jestem z Wami od lat i widzę jak cenne są dla Ciebie sentymentalne przedmioty. Mam podobnie. Serce by mi pękło, gdyby ktoś ukradł moje skarby kolekcjonowane latami. Przykładowo moja siostra wymyśliła sobie,że będzie co roku dawać mojemu synkowi jakaś wyszukaną bombkę z motywem Mikołaja. Od momentu narodzin nazbierało się tych Mikołajów pięć, tworzą unikatową kolekcję. Wiadomo,że to nic kosztownego, ale dla nas bardzo cenne. Rozumiem Twój ból🙁 W życiu bym się nie spodziewala czegoś takiego😳 I szacunek za to jak podeszłaś do tej dziewczyny, to faktycznie musiało być jakieś zaburzenie, gratuluję empatii i wyrozumiałości❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz cudowny Magiczny Domek, cudowną Rodzinę i piękny czas . Uwielbiam do Was przychodzić, to już chyba jedyne autentyczne, prawdziwe i szczere miejsce w świecie blogów i instagramow.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite jest Twoje podejście do tamtej ogromnie przykrej sprawy...Bardzo rozsądne i ludzkie..Mnie zginęła obrączka i pierścionek zaręczynowy,zabrał je nasz kolega kleptoman,gdy leżały na lodówce w kuchni..
    Ostatni kadr to prawdziwy majstersztyk ..chociaż nie znam się na fotografii,ale-wygląda jak upozowany a jest oczywiste,że nie jest.I chyba na tym polega artyzm-złapać tę chwilkę aby wyglądała jak obrazek...Gdybyś miała więcej czasu na blogowanie i codzienne posty, mogłabym tu spędzać pół dnia:)))Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Kilka lat temu włamano mi się do domu w Wigilię. Do dzisiaj moja Rodzina nie pozbierała się po tym wydarzeniu. Bycie okradzionym to paskudne uczucie. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  6. O jejku jaka historia z nianią! Chociaż takie przykre doświadczenia budują w nas nieufność i ostrożność, ale i faktycznie sprawiają, że człowiek się zastanawia jak to możliwe, że taka historia może być prawdą...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zachowałaś klasę przy tej konfrontacji. Będę to miała w pamięci jeśli spotka mnie podobna sytuacja (oby nie), dziękuję że opisałaś tą historię, będzie dla mnie wzorem. Choinka piękna w tym roku, zresztą jak zwykle. Macie jakieś inne ozdoby świąteczne? Np wianek na drzwi, girlandy? W sumie mniejsza choinka to mniej rozbierania i składania po świętach, u mnie zawsze jest z tym problem :)
    P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Post jak zwykle szczery i prawdziwy. Podoba mi się Twoje podejście do naturalności, braku pozowania do zdjęć, przebierania dzieci itd. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja chciałabym podpytać co to za książka z okienkami - kalendarz adwentowy? Zaintrygowała mnie bardzo. Pozdrawiam Was ciepło :)

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig