14 grudnia 2025

Magia Świąt w Magicznym Domku

Staram się by grudzień witał nas po cichu. Nie z hukiem i pełną listą zadań, ale jak ciepłe światło zapalone w oknie w zimowy wieczór. W tym roku postanowiliśmy znów nie przyspieszać, pozwolić, by świąteczna atmosfera rodziła się powoli, małymi kroczkami, w zwyczajnych chwilach. Z trzema parami dziecięcych rąk, które niecierpliwie sięgają po bombki, z plątaniną lampek rozwieszanych przed domem i zapachem zielonych gałązek, z których powstaje wieniec na drzwi. To właśnie z tych drobiazgów tworzonych nieśpiesznie w gronie rodziny, rodzi się magia świąt, która rozwesela ten ostatni miesiąc w roku.

W pierwszy weekend grudnia ubieranie choinki.




Ubieranie choinki to dla mnie zawsze ciepły czas z dzieciakami i z naszym pudełkiem pełnym tych samych ozdób od lat. Słuchamy świątecznych piosenek oraz historii i wspomnień z poprzednich świątecznych sezonów. Trzy dziecięce światy spotykają się w jednym miejscu - ktoś chce wieszać tylko na dole, ktoś poprawia nieustannie ozdoby po kimś innym, a ktoś ma ulubione ozdoby, które upiera się zawiesić. Z każdym rokiem czuję, że staję się coraz większym obserwatorem niż inicjatorem tej sytuacji. Uśmiecham się do siebie, gdy nie muszę nic mówić, a oni już sami tematycznie rozkładają ozdoby, zanim zawisną na choince, albo wielokrotnie oddalają się od drzewka, by przyjrzeć się kompozycji z daleka. Nauka nie poszła w las i jest tą nicią magii, która owija rodzinę swoimi tradycjami.
Choinka choć nieidealna kojarzy się z Magicznym Domkiem od lat poprzez fakt, że jest spójna kolorystycznie i  bogato obwieszona, po kilka ozdób na jednej gałązce. I właśnie dlatego ten czas zostaje w sercu na długo - jako ciepły akcent, który rozpoczyna magię świąt.


Dzieciaki zawsze czekają na kalendarze adwentowe, więc nie mogłam odmówić im i w tym roku. Miłoszek ma cudny z zadaniami na bazie książek Gruffalo, Gabrysia z gniotkami, a Marysia z kosmetykami. 


Codziennie rano gramy z Gabrysią w memory i pokazując mi danego gniotka (są oczywiście przeróżne kształty) ja muszę wskazać w jakim to było dokładnie dniu. Poziom trudności z każdym dniem się zwiększa. 😅


Czy tych prezentów nie za dużo? To czas rozpieszczania, bo potem przychodzi czas na Mikołajki i u nas w rodzinie są to prezenty od Mamy (dla Taty też). Bo wiadomo, że na gwiazdkę to przynosi pod choinkę już sam Mikołaj.
Najczęściej wtedy kupuje świąteczne piżamki dla całej rodziny (bo z poprzednich wyrośli) i sweterki na świąteczny okres. Dorzucam książkę lub mały tematyczny gadżecik.






U Babci, tuż obok, mam ukryte prezenty, które pakuję etapami, tak, by zdążyć do Wigilii. Lubię te chwile -ploteczki z Mamą, drobne sprawunki dla świętego Mikołaja i ten cichy przedświąteczny spokój w ukryciu przed dziećmi.



Ponieważ mamy naprawdę bogato ubraną choinkę, nie przesadzam z pozostałymi ozdobami w domu. Oczywiście świąteczne akcenty pojawiają się w różnych miejscach, ale nie chcę, by odwracały uwagę od stołu i choinki.

Lubię jednak, gdy świąteczny nastrój widać już od progu domu, dlatego powiesiliśmy przepiękne lampki przed wejściem — z krzaka przyciętego w kształt kuli powstała świetlista bombka. Także z tyłu domu, gdzie sznur lampek zawieszony na żywopłocie oświetla nam widok z salonu i kuchni.



Ja zabrałam się za wieniec świąteczny korzystając z darów naszego ogrodu. Ratanowe koła kupiłam lata temu w TKMaxx i często wieszałam czy stawiałam je solo, teraz posłużyły mi jako stelaż.



Mój sposób na idealna wstążkę. 😀

Mały akcent, który nadaje domowi niesamowity nastrój. 

Tylko...śniegu brak.





Budowanie magii świąt nie dzieje się u nas jednego dnia ani według planu. To proces, który warto, by był cichy, rozciągnięty w czasie, utkany z drobnych gestów i chwil spędzonych razem. Z ubierania choinki, z rozmów przy pakowaniu prezentów, z lampek, które widać z okna, i z poczucia, że nigdzie nie trzeba się spieszyć, bo zawsze znajdzie się spokojny czas na robienie ciasteczek.
I chyba właśnie w tym tkwi cała magia - w uważności, w obecności i w pozwoleniu sobie na prostotę w tym ostatnim miesiącu roku, w którym przecież tak wiele się działo. Bo święta nie muszą być idealne ani spektakularne. Wystarczy, że są nasze. Większość z nas potrzebuje w tym okresie spokoju i czystej radości utkanej z prostych chwil, do których lubimy powracać co roku.


I tego w nadchodzących dnia Wam życzę. 💕
Do napisania już niebawem!
SHARE:

29 listopada 2025

Migawki Listopada '25

To był bardzo intensywny i wymagający miesiąc. Przyznam, że to jest jedyny okres w roku, którego jakoś za każdym razem się obawiam. Mieszanka nostalgii, kiepskiej pogody z brakiem słońca, sinusoida nastrojów. Jednak w tym roku jedno trzeba przyznać, choć nie wiem czy to akurat plus - zazwyczaj ciągnący się listopad minął jak oka mgnienie! 

Bez dłuższych wstępów zapraszam Was na migawki miesiąca w Magicznym Domku.


Na początku listopada jeszcze piękna jesień i długie leśne spacery.


Naszą tradycją są przepyszne kołduny u Babci Joli, które kosztujemy na święto zmarłych. W tym roku było ich prawie tysiąc! Nawet nie chcecie wiedzieć ile jadłam dokładek. Czekam na nie cały rok!


Miłoszek to prawdziwy kucharz, bardzo lubi pomagać, zwłaszcza przy ciastach, naleśnikach, gofrach. 


Jesienne smaki, którymi nie mogliśmy się najeść.


Sezon ciepłych lampek w domu (nawet przy porannej kawie) uważam za otwarty.
(Dla mnie górne światła mogłyby nie istnieć)


Czy pokazywałam Wam ten zakątek? Cudną półeczkę (kupiona na allegro) zabrałam podczas przeprowadzki z pracy i tu wpisała się idealnie.


Miałam w tym miesiącu przypływ weny i stworzyłam mnóstwo ilustracji w domowym zaciszu.


Ale zanim to nastąpiło poczułam wielką potrzebę zmiany organizacji swojej pracowni i przyborów plastycznych. Pojawiła się więc półka na książki, które zalegały po kątach i zrobiłam małe przemeblowanie i porządki. Więcej odnajdziecie w poprzednim wpisie.


Marysia też dba o porządek w pokoju dziewczynek. Ciągle coś układa, porządkuje i nie mogę powiedzieć - panuje tam naprawdę przyjemna atmosfera. Gabrysia już nie ma aż takich ciągot do porządków, ale stara się chociaż nie bałaganić. 😋


Uwielbiam w Miłoszku to, że on naprawdę cieszy się z małych rzeczy, jest kreatywny podczas zabawy, wiec nie ograniczają go typowe zabawki. Tu stworzyliśmy domek-szklarnie z... odpadków po grze planszowej (w tych okienkach były żetony) 


Również każde tekturowe pudełko ma potencjał. W zależności od kształtu może stać się laptopem. 


Jeszcze nie wróciłam do regularnej jazdy, ale z wielką przyjemnością oglądam postępy Marysi. Na tych zajęciach zawsze towarzyszy mi w myślach Tata... kiedyś to on towarzyszył mi w mojej końskiej przygodzie.


Zmiany pociągają za sobą zmiany. Komoda, która kiedyś służyła Gabrysi (potem Miłoszkowi) przy łóżeczku niemowlęcym, potem stała w mojej pracowni, teraz trafiła do łazienki na dole, tworząc przez to jeszcze mocniej klimat pokoju kąpielowego. Nie mówiąc o tym, że wreszcie piżamy i ręczniki mam pod ręką.



Lubię te nasze wieczorne pogaduchy z dziewczynami. Wtedy dowiaduję się najwięcej o ich przemyśleniach, marzeniach i drobnych rozterkach. Zamiast technologii wybierają książki (Marysia w tym miesiącu pobiła swój czytelniczy rekord), a Gabrysia zapisuje codzienność w pamiętniku.

Ja tymczasem w ostatnich tygodniach łapałam się na tym, że częściej sięgam po telefon. Strasznie tego nie lubię, mimo świadomości, jak działają te wszystkie mechanizmy i dopaminowe haczyki, czasem łatwiej wybrać tę prostą, zawsze dostępną rozrywkę. Im więcej jej było, tym gorzej się czułam, więc znów mocniej dbam o swoją cyfrową higienę.

I choć to my z mężem dawaliśmy dzieciom dobry przykład - wieczorami z książką w ręku - w chwilach mojej słabości role nagle się odwróciły. To one zaczęły mnie motywować i przypominać, jak dobrze kończyć dzień w spokojniejszy sposób. I muszę przyznać: to bardzo miłe uczucie.


Wypieki na kiermasz w szkole. Muffinki, które w pełni zrobiła sama Marysia zrobiły ponoć furorę. 


Nie kupuję już żadnych ozdób świątecznych, ale nie mogłam się powstrzymać by nie kupić 4 piesków na naszą choinkę. Oprócz jamniczków również ten oto uroczy dalmatyńczyk. 
I ostatnio naszła mnie taka myśl czy ktoś w ogóle miewa psy tej rasy? Ja nie widziałam dalmatyńczyka na ulicy od wieków! Czy ktoś jest jego szczęśliwym posiadaczem?


Korzystając z przedłużonego weekendu i braku zajęć w szkole wyruszyliśmy (pierwszy raz całą rodziną) do Wisły. Było cudownie!


Naszego kudłaczka też zabraliśmy.


Ponieważ miałam duży spadek formy, ja nastawiłam się na artystyczne aktywności, a reszta poszła na 14 km spacer po górach. Nie robiłam dużo zdjęć, to był wyjazd mocno regenerujący. Basen, spacery, dobre jedzonko, a dziewczynki miały nawet swoje pierwsze czekoladowe masaże w SPA. Były zachwycone!



Uwielbiam zimowe herbatki z dodatkami.


Sporo też czytałam, a że brakowało mi zakładki, to postanowiłam ją namalować. 


Trochę powietrza, trochę spokoju.


Cieszyłam się, że na wyjazd spontanicznie złapałam nie tylko farby ale mój koszyczek z mulinami do haftu. Postanowiłam wyhaftować welurową poduszkę na święta.


Po powrocie miałam nie lada wyzwanie, bo zgodziłam się namalować orła na apel do szkoły dziewczynek. Namalowałam go akwarelami, następnie zeskanowałam w dużej rozdzielczości i wydrukowałam w drukarni wielkoformatowej, by miał ponad metr wysokości.


Planszówki z ciocią Zuzią! Jak oni uwielbiają, gdy przyjeżdża do nas na nocowankę.


A ja ratuje świat moich dzieci, czyli np. zszywam odgryziony nosek ukochanego szczurka Gabrysi.


A w gospodarstwie domowym zawsze jest coś do zrobienia. Wzięłam się za dogłębne porządki w kuchni. Sprzątanie szuflad, mycie lodówki i piekarnika, przeorganizowanie zapasów. Chcę zmienić trochę plan gotowania dla całej rodziny w tygodniu, więc postanowiliśmy kupić osobną zamrażarkę. Dużo rzeczy zredukowałam, ale zakupy, które pomogą w tej zmianie też się przydadzą.


Często pytacie jak ja robię, że u nas jest taki porządek. Są takie pomieszczenia jak kuchnia, gdzie trzeba cały czas trzymać rękę na pulsie, w salonie eliminuje dodatkowe przedmioty, wszystko ma swoje miejsce, więc naprawdę, gdy się poprawi poduszki i utrzymuje ten stan, to jest zawsze harmonijnie, ale i ja mam takie pomieszczenia wstydu - w garderobie robi się szybko bałagan, mam też szufladę wstydu w kuchni, gdzie panuje chaos nawet w sprzątniętej kuchni... 


Dzieciaki rosną, ale z tych wybłaganych nocy z Mamą mam nadzieję nie wyrosną nigdy. Wtedy mogłabym się patrzeć na te śpiące twarzyczki bez końca.


Gdy wypuszczasz jedną kolekcję po drugiej to stresy w pracy masz murowane. Ilość komplikacji, goniących terminów, zawirowań była zawrotna, ale ostatecznie mocno zrównoważona twórczą pracą czy chociażby spokojnym pakowaniem zamówień. 



Przez to, że mam niewymiarowy czas pracy, czasami zastanawiam się, czy robię wystarczająco. Siłą rzeczy wciąż przeskakuję między życiem rodzinnym, domowym a zawodowym. A jednak, kiedy spojrzę z perspektywy na te wszystkie lata na ogrom pracy, którą już wykonałam, na rzeczy, które udało mi się usprawnić i przyspieszyć, myślę sobie, że naprawdę doceniam i kocham to, co robię.



W listopadzie miałam wrażenie, że świat staną na głowie. 😊


Końcówka miesiąca była trudna. Nie działo się nic strasznego, nie zamieniłabym się na listopad sprzed dwóch lat, ani tym bardziej na ten sprzed roku, kiedy byliśmy pogrążeni w żałobie, skrajnie wyczerpani minionym czasem i nieustanną opieką nad chorym Tatą. Tyle że trudne momenty często napędza adrenalina, a w zwykłej codzienności… czasem wystarczy przeziębienie, żeby całkowicie odebrało siły do działania.

Kiedy do tego dołoży się pęd życia, masę spraw do ogarnięcia, oczekiwania innych, stres związany z operacją psa i to ciągłe poczucie, że coś powinno iść naprzód a Ty nie masz nawet siły, by to porządnie zaplanować, jedyne, o czym marzysz, to w końcu po prostu odpocząć. I może właśnie wtedy ciało daje znać, że już czas. Tylko że człowiek nie może tak po prostu wyleżeć tygodnia w łóżku. Więc gdy tylko zaczynało się poprawiać, po chwili znów musiałam gdzieś biec… i robiło się jeszcze gorzej.


Biedny był ten nasz Vincencik. Musiał mieć usuwane jąderka (jedno utknęło w brzuszku, więc w przyszłości mogłoby się przerodzić w nowotwór) i nosić przez ponad tydzień kołnierz. 



Umęczyliśmy się, ale też była masa przy tym śmiechu np. gdy siadał na kolanach i śmiesznie widać było mu ząbki, albo gdy spadł śnieg w ogrodzie i mieliśmy psie odśnieżanie tym fikuśnym abażurem. 😁 Dobrze, że tu już za nami!


Dojrzałe banany to znak, że czas na bananowy chlebek.


Zawsze robię ten autorstwa Agnieszki Maciąg. Dosłownie zszokowało mnie jej odejście. 😞


Comfort food.


Nutka nowości w kuchni. Piękna lampa (TKMaxx) i coś pomiędzy obrusem a ceratą (Leroy).


Marysia wybłagała wcześniejsze udekorowanie ich pokoju. A niech tam sobie ten klimat pomalutku dojrzewa.


I choć trudno w to uwierzyć wybraliśmy się na randkę!


Gdy nie wiesz czy pić ciepłe czy zimne...


Nie potrafię sobie odmówić, to w 95% mój wybór w restauracji.



Cudownie było porozmawiać i pojeść tylko we dwoje.


Seanse domowe trochę skracają nam zapędy na kino, ale dobrze jest wybrać się tam tylko we dwoje. Choć to komedia romantyczna nie była...


Przygotowałam dla Was nowy wpis, ale oczywiście nie zdążyłam opublikować. Najpierw migawki, a w grudniu wrzucę post o kosmetykach kolorowych.


Śnieżna kraina. ☃


Bo wszystko zależy od perspektywy... 😁
 


Cudny klimat u mojej Mamy.


I przygotowania do naszego cotygodniowego seansu filmowego.


A jednak, kiedy dziś patrzę na ten listopad z lekkiego dystansu, myślę sobie, że mimo wszystkich zawirowań wcale nie był taki zły. Były trudniejsze momenty, trochę zwolnienia, trochę bezsilności, ale też dużo ciepła, rozmów, małych codziennych gestów, które przywracają równowagę. I może właśnie o to chodzi: żeby w tym wszystkim umieć dostrzec drobne rzeczy, które niosą nas dalej.

Z ciepłem w sercu czekam na nadchodzący grudzień magiczny czas. Do napisania kochani niebawem!
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig