Ach ileż to miałam napisać dodatkowych postów w tym miesiącu. Pomysłów, a nawet zrobionych zdjęć nie brakowało, ale jak to bywa zabrakło najważniejszego - czasu.
Co prawda luty z założenia jest najkrótszym miesiącem w roku, ale winy upatrywałabym bardziej w mnogości przedsięwzięć i projektów, które pochłonęły mnie w ostatnich tygodniach. Trwają przygotowania do nowej kolekcji Layette oraz do zmiany magazynu sklepu. W toku kilka nowych projektów, trochę zamieszania z produkcją i nowych wyzwań. Gdy dużo się dzieje w pracy zawsze lubię to zrównoważyć rodzinnymi sprawami i tak oto postanowiliśmy wziąć się za wiosenne odświeżenie domu i pomalowaliśmy gabinet, hol oraz kuchnie w Magicznym Domku. Do tego ferie zimowe na całego (które co prawda za sprawą fajnych półkolonii przeszły nam bezstresowo) oraz moja praktyka wdrażania codziennych rytuałów zajęły mi czas dosłownie w 100%. To był naprawdę dobrze zagospodarowany miesiąc. Zapraszam Was na migawki minionego miesiąca.
Drobne zakupy z moim małym chłopcem w Ikei.
Ponieważ w styczniu część rodziny chorowała do Miłoszka napływały urodzinowe prezenty jeszcze w lutym.
Przyszły mroźne dni i aż nie chciało się wychodzić z domu.
Bananowe placuszki oznaczają jedno - nadszedł weekend.
Wczesnoporanne pobudki to już moja codzienność. Ciepła woda, joga i chwila skupienia w trakcie medytacji. Cała godzina dla mnie, gdy jeszcze wszyscy śpią.
Potem budzę dzieciaki do przedszkola i szkoły. Miłoszek lubi mi pomagać w zwijaniu maty do jogi.
Zaciekawiła mnie Ajurweda. Przeczytałam aż cztery książki i niektóre zasady już stosuje w swojej codzienności, niektóre jeszcze są przede mną. Jestem też w trakcie testowania Ajurwedejskich kosmetyków naturalnych. A ten miedziany przedmiot służy do... codziennego oczyszczania języka.

Rodzina już trochę przewraca oczami na moje ostatnie fascynacje i poszukiwania. Jak widać Vincencik też! Hihi

Spacery - czasami mi się nie chcę, ale ruszam na godzinny spacer, bo wiem, że po pierwsze to cudownie oczyszcza głowę, a poza tym najnowsze badania pokazują, że jest to świetny sposób na spalanie... tłuszczu! Spacer nie podnosi poziomu kortyzolu i wcale nie trzeba spędzać godzin na siłowni.
To miłe, gdy się zajadają moim autorskim zielonym curry.
W tym miesiącu mocno zabrałam się za porządki. Rozłożyłam je w czasie i robiłam też pewne czynności również po pracy w ciągu tygodnia.
Za mną już w lutym:
♡ Czystki w szafie (pozbyłam się rzeczy, których wiem, że nie będę nosić).
♡ Porządki w garderobie na dole i redukcja butów oraz kurtek i płaszczy.
♡ Porządki w szafkach i szufladach w kuchni
♡ Porządki w kredensach z zastawą stołową
♡ Ułożenie i segregacja wszystkich książek w domu
Wieczorne rytuały też są ważne. Leżenie na macie z kolcami daje ulgę w bólach kręgosłupa i pomaga w zasypianiu.
Przez kilka dni było mi przeraźliwie zimno. Nie zachorowałam i trzymałam się świetnie, ale myślę, że to zasługa wielu zmian w moim życiu oraz słuchania swojego ciała. Gdy było mi zimno jadłam ciepłe, klejące potrawy jak np. kaszę jaglaną z dodatkami na śniadanie.
Zima wracała jak bumerang ale bywało "zielono". Spacer w lesie to czysta przyjemność.
Od grudnia nie pijam praktycznie kawy, ale czasami skuszę się (gdy idę na lunch w trakcie załatwienia spraw) na taką z pianką z mlekiem roślinnym.
Marysia odnalazła kolejną swoją pasję - szydełkowanie. Taaaką kolekcję włóczek ma w swoim repertuarze.
Jak ona szybko to łapie!
Kakao ceremonialne. Moja codzienna dawka zdrowia i przyjemności.
Staram się żyć świadomie. Oznacza to również dobre zarządzanie swoim czasem i energią oraz panowanie nad emocjami. Jestem ostatnio spokojniejsza, chociaż nie brakowało stresujących sytuacji. Gdy mam jakiś problem, trudne zadanie uczę się odkładać je na bok i wyjść z Vincentem na spacer (nawet tylko do ogrodu) lub np. poświęcić chwile na podlanie i pielęgnację kwiatów. Takie przerywniki w duchu slow pozwalają mi spojrzeć na problemy z zupełnie innej strony.
U Babci prace plastyczne (malowanie farbami ceramiki) i ćwiczenia słówek. Cudnie jest korzystać ze starego poczciwego słownika. Gdy czuje, że mówię jakieś niezrozumiałe, trudniejsze słowo, to od razu je utrwalamy. Albo bawimy się w otwieranie słownika na znak stop i czytanie jakiegoś nowego słówka do nauczenia.
Ach ja też dostałam swoją walentynkę od ukochanego.
♡♡♡
Lunch biznesowo towarzyski. Mam taką dobrą duszyczkę, która też prowadzi swoją markę i zawsze możemy porozmawiać o tym jak czasami trudno kobiecie godzić ze sobą różne światy. Troska o firmę, prowadzenie domu i dbanie o rodzinę, rozwój osobisty i pracę nad sobą. Dziękuję, że jesteś. ♡
Chociaż nigdy nie ma odpowiedniego czasu na remont w domu, a sił mieliśmy jak na lekarstwo, to jestem przeszczęśliwa, że udało nam się to zrobić!

Czas zadbać o gabinet! A potem z rozmachu (bo zostało nam jeszcze farby) pomalowaliśmy przedpokój i kuchnię.
W gabinecie zapanował naprawdę fajny nastrój. Jeszcze kilka detali i będzie gotowe.
Porządki w książkach o tyle mnie ucieszyły, że teraz każdy ma swoją przestrzeń, bo książki Pana Poślubionego powędrowały do biblioteczki w gabinecie. Ja starałam się znaleźć kompromis miedzy ustawieniem tematycznym a kolorystycznym.
Piękna zima. Uważam, że było naprawdę sporo słonecznych dni.
Taki widok z rana. Coś czuję, że znów będzie pukanie w szyby jak w zeszłym roku.
Spontaniczne kino z Mamą. Bridget Jones bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, a my z Mamą odnalazłyśmy tam wiele wątków dla siebie.
O wiele milej dba się o dom, gdy w tle leci muzyka z gramofonu.
Oj Vincuś Vincuś - ileż Ty nam przynosisz radości!
Trzeba odgruzować się po tych remontach.
Wiele dni kończyłam z minimalną ilością energii (dosłownie czułam się jak ta małpka i potwierdzał to pomiar na telefonie).
Bardzo dojrzałe cytryny z twardymi skórkami, których już nie dało się kroić na plasterki wycisnęłam do pojemnika, który ułatwia mi przygotowanie porannej wody z cytryną.
Muszę przyznać, że od dłuższego czasu praktycznie nie marnuje się u nas jedzenie. Dojrzałe banany zamieniają się w chlebek bananowy, a czerstwy chlebek czy bułeczki podgrzewamy w tosterze. Bardzo dobrze mi z taką oszczędnością i myślę, że napiszę niebawem o tym odrębnego posta.
Marysia pojechała na zjazd harcerski, które odbywało się w stadninie koni (czy mogłoby lepsze połączenie?). Gdy późnym wieczorem podjechałam ją odebrać pomyślałam, że naprawdę lubię swój stary samochód, który w ogóle się nie psuje od 13 lat i ma odtwarzacz CD. Nie mam takiego w domu, w nowych samochodach nawet na taki nie ma co liczyć, a ja uwielbiam słuchać swoich starych płyt (część odnalazłam przy okazji porządków gabinecie).
Rodzinne wyjście na basen. Ach już zapomniałam jak bardzo lubię pływać. Pomyślę chyba o regularnym basenie w porannych godzinach w tygodniu (plan na marzec).
Kto by pomyślał, że odświeżenie ścian w kilku pomieszczeniach może sprawić tyle radości.
Vincent i jego "mały" patyczek, którego sobie codziennie podgryza.
Tłusty czwartek. Kiedyś było szaleństwo szukania najlepszych pączków w mieście, teraz wcale nie miałam na tą ilość cukru aż takiej ochoty. Ostatecznie ten zjedzony w pracy był naprawdę wart grzechu, ale pozostałam przy jednym i było mi z tym naprawdę dobrze.
Styczeń i luty to często miesiące, w których robię sobie kontrolne badania (zwłaszcza ginekologiczne). W tym roku nawet pierwszy raz udałam się na mammografię. Za mną oczywiście cytologia oraz usg. To naprawdę ważne by regularnie się badać.
Aż nie mogę uwierzyć, że za chwilę marzec i dosłownie kilka dni do wiosny.
Zima minęła mi naprawdę spokojnie. Z pewnością przyczyniło się do tego życie w zgodzie z porami roku. Dlatego cieszę się, że wraz z wiosną nadejdzie swoisty klimat i inne aktywności, które są o tej porze ważne.
Dziękuje Wam za wspólny czas i życzę cudownego weekendu.
Luty to krótki miesiąc a tyle aktywności w Magicznym Domku! Wyczuwam nową, dobrą energię. Bardzo cenię Twoje wpisy o codzienności, bo za każdym razem uświadamiają mi to, co w życiu jest najważniejsze- rodzina, relacje, dbanie o siebie i swoją przestrzeń. Cieszę się, że dzielisz się tym.
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! Dzięki temu, ze skupiłam się na tym co najważniejsze, w tym roku zima minęła bezboleśnie, w pełni wykorzystana i szybciutko. Czekam na wiosnę. Najtrudniejsze są te dni przejścia pór roku (łatwo można złapać chorobę).
UsuńCzy możesz zdradzić jaki to kolor ścian w kuchni? Bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńZawsze wybieramy farby Tikkurilla ze wzornika, wiec nie pamiętam numeru, ale jest to taki jaśniutki beż, lekko wpadający w oliwkę.
UsuńBardzo dobrze się czytało luty<3 wspaniałego marca ;* Ściskam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, zapowiada się ciekawie. Oby starczyło sił na różne wyzwania. :)
UsuńCo by sie nie działo to i tak z twoich postów bije spokój i opanowanie. Też nie piję kawy, czasami bezkofeinową, u mnie problemem nie była sama kawa, tylko kofeina. Pamietam pierwszy tydzien po odstawieniu (z dnia na dzien) był bardzo ciężki, ale teraz nawet nie mam już ochoty na kawę, a jak mam to robię sobie zbożową lub bezkofeinową. Małymi kroczkami, byle do przodu :)
OdpowiedzUsuńU mnie też się jedzenie nie marnuje, najczęściej po prostu mrożę. Ale u mnie to z powodów ekonomicznych, żyję dużo skromniej niż bym chiała.
Najpiękniejsze w tych migawkach to wg mnie chwile spędzone z bliskimi, dziękuję że się tym dzielisz, to jest naprawdę bezcenne :)
Pozdrawiam Cię serdecznie Gusiu
Dziękuje ogromnie. Powiem Ci, że ja obserwując różne osoby wokół mnie bardzo cenię sobie tych, którzy żyją skromnie. Widzę w takiej postawie wiele plusów. Lepsze gospodarowanie finansami, mniej marnowania, wyrzucania, większa dbałość o przedmioty codziennego użytku. Bogactwem dla mnie jest nie tyle ilość ile właśnie taka schludność i czystość, szacunek i wdzięczność do tego co się ma. Dziękuje za Twój komentarz i obecność. :*
UsuńJuz to kiedys pisalam, mimo ze jestem od Ciebie duzo starsza, mam doroslego syna I zyje na drugim koncu swiata uwielbiam czytac Twojego bloga. Ja tez staram sie cieszyc kazda mala przyjemnoscia w codziennym zyciu. Czasem roznie z tym bywa, ale generalnie udaje mi sie. Zycze nieustajacej weny do pisania fajnych tekstow .
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana z całego serca. Pisałabym więcej, ale na pisanie pozostaje tylko czas wolny, który staram się sprawiedliwie rozdzielać na różne aktywności.
UsuńAle najważniejsze, tak jak piszesz, jest cieszenie się z każdego dnia, który jest nam dany.
Uwielbiam Twoje wpisy. I dziękuję Ci, że znajdujesz na nie czas 😘 chętnie poczytam posty o porządkach, tak wiem,że były, ale zawsze mnie motywujesz. Miłej niedzieli 😍
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana, cieszę, że mogę kogoś zmotywować. Napisałabym wpis o porządkach, ale ostatnio są dość chaotyczne. Nie idę z żadnym planem, a raczej wiem co jest do zrobienia i robię tyle na ile mi danego dnia starcza siły i czasu. Czasami są to ogromne porządki we wszystkich rzeczach w gabinecie (przy okazji malowania) a czasami sprzątnę jedną szufladę w kuchni.
UsuńOstatnio moje porządki to też naprawianie lub wymiana zepsutych lub zużytych rzeczy. Czasami trzeba coś wymienić i np. ostatnio w końcu zmieniłam moją tablicę z miesięcznym plannerem,. Od razu zrobiło się piękniej i schludniej.
Gusiu tak patrzę na Twój gabinet, a jakbyś biurko postawiła na środku tyłem do okna? Tak tylko mi wpadło w oko. Pozdrowienia serdeczne!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem dokładnie o którym pomieszczeniu piszesz - czy na temat gabinetu męża, który był malowany? To rozważaliśmy też takie ustawienie, ale ponieważ biurko jest dość masywne a do tego musiałoby jeszcze w jakiejś odległości by zostawić miejsce na fotel to zabrałoby za dużo miejsca z całego pomieszczenia.
UsuńA jeśli chodzi o moje biureczko to stoi idealnie. Tu okno mam tuż nad biurkiem (takie w dachu) przede mną okno na las, a za mną doświetla jeszcze jedno okno. To jest fajne, nietypowe pomieszczenie. :)
Czy mogłabyś zdradzić przepis na to zielone curry?
OdpowiedzUsuńRobię je z głowy, więc może to dobry przepis na moją przyszłą książkę kucharską - byłoby fajnie!
UsuńTrzymam kciuki w takim razie i już staję w kolejce do zakupu :)
UsuńA gdzie przepis na tort i sałatkę?
UsuńKolejna niepotrzebna książka na rynku, która nic by nie wniosła. Gusia sama mówiła, że gotuje z głowy (dlatego nigdy nie może podać przepisu).
UsuńBardzo lubię gotować i robić zdjęcia tego co jemy (takie moje mała pasja) i jestem za każdym razem zasypywana pytaniami o przepisy. To niesamowite ile ludzi tego w sumie potrzebuje. Ja robię często z głowy - bo staram się być kreatywna również w kuchni i jakoś "czuje" smakowe połączenia. Jednak nie byłaby w stanie każdemu podać przepis za każdym razem (mając gwarancję, że komuś wyjdzie takie połączenie smakowe jak ja przyrządziłam danego dnia). Do książki trzeba się przygotować, można zebrać swoje popisowe przepisy, robi się kilka prób na bazie swoich autorskich pomysłów i gdzieś to z tyłu głowi mi świta, by tak może w przyszłości zrobić. Ale rzeczywiście jest tyle pozycji na rynku, tyle przepisów w sieci, że naprawdę zastanawiam się czy moje są potrzebne.
UsuńDlatego umówmy się tak: Traktujecie moje zdjęcia jako inspirację. Jak korzystam z konkretnego przepisu to zawsze podaję czy książkę kucharską czy przepis z Internetu. Gdy podaje z czego jest zrobiona sałatka to już samo w sobie jest przepisem. Trzeba po prostu połączyć wszystkie składniki. Dlatego dodatkowe pytanie o przepis na sałatkę wydaje się zabawny. :) Jeśli zobaczycie u mnie placek ze śliwkami - proszę wpiszcie w google "placek ze śliwkami" - wystarczy przeczytać komentarze czy przepis fajnie wychodzi. Zazwyczaj te tradycyjne są naprawdę podobne. Szanujmy swój czas i korzystajmy z dostępnej wiedzy, którą w obecnej chwili mamy.
Traktujcie to jak inspirację, a nie blog kulinarny. Może taki kiedyś założę? Ale póki co jest to luźny blog o wszystkim co w naszym świecie się dzieje. Jeśli pisze, że ćwiczę 3 miesiąc jogę, nie oznacza, że musisz ćwiczyć z Panią, którą ja ćwiczę na Youtubie - ja oczywiście podaję inspirację, ale najważniejszym przesłaniem jest to być zajęła się swoim zdrowiem. Czy będziesz pływać, czy biegać, nie ma to znaczenia, a nawet jak ćwiczysz jogę a z innym instruktorem to przecież aż tak bardzo się nie różnimy, prawda?
Skoro jesteś zasypywana pytaniami i coś obiecujesz, to nie dziw się, że ludzie potem pytają. A te przesisy obiecywałaś. Tak samo jak i post o trzech porodach.
UsuńAaaa to już wiadomo kto tak uporczywie pyta. Osoba, która nie może przeżyć, że nie ma wpisu o porodach, chociaż ostatni raz rodziłam ponad 5 lat temu. :P
UsuńNa blogu niczego nikomu obiecywać nie muszę. :) Czujesz się tu dobrze - rozgość się i weź tyle z bloga ile potrzebujesz. Jeśli uważasz, że ja jestem tu by wywiązywać się z jakiś planów wpisowych to nie ten adres. To nie jest blog komercyjny. Piszę to co mi w duszy gra na tyle ile wolny czas pozwala. Tu jest bardzo spontanicznie i szczerze! :)
Poza tym z Twojego tonu wnioskuje, że chyba nie jestem osobą, która aż tak by Cię ciekawiła, by od pięciu lat pytać o poród i sałatkę. Oba fakty niczego w Twoim życiu nie zmienią. A jeśli masz potrzebę zmiany, to zaczęłabym od prostej ale bardzo ważnej kwestii - od zmiany nastawienia do ludzi. Pomyślności. :)
Piękny luty. Kiedyś regularnie czytałam Twojego bloga, później jakoś zapomniałam, inne obowiązki mnie przytłoczyły. Od kilku miesięcy znów regularnie czytaj i znajduję u Ciebie tyle inspiracji! Dziś nawet ćwiczyłam jogę z Meghan Follows 😁 Mam pytanie. Czy ta mata musi leżeć na płasko żeby z niej korzystać, czy może być tak jak na zdjęciu? Pozdrawiam i życzę pięknego marca.
OdpowiedzUsuńMata z kolcami nie musi leżeć na płasko. Ja układam ją na poduszkę, bo chcę by te kolce przylegały mi tez mocniej do ramion i szyi. Kładąc się dopasowuje matę tak by dotykała całego ciała od kości ogonowej aż po szyję (i głowę). Doda, że kładę się na gołe plecy tam by w pełni kolce działały.
UsuńGusiu co do spacerów- to prawda- to najzdrowsza forma ruchu. Na insta spójrz na profil: no to idziemy. Sławek pokazuje tam jak pięknie schudł ponad 30 kg codziennie spacerując godzinkę.
OdpowiedzUsuńOczywiście już zaobserwowałam - dziękuje za polecajkę. :*
UsuńGusiu „nienawidzę Cię” za te porządki. Oczywiście żartuję i kocham bo to mnie skłania do porządków w moim domku. Bardzo mnie inspirujesz i uwielbiam Twojego bloga. Pozdrawiam cieplutko 💕
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! Na pocieszenie powiem, że mam różne fazy - raz sprzątam jak torpeda, a czasami robię dosłownie minimum, byleby tylko utrzymać porządek. :P
Usuń