Wrzesień minął mi w mgnieniu oka, jak zawsze intensywny, pełen nowych obowiązków i powrotu do codziennych rytuałów po wakacjach. Początek roku szkolnego to zawsze lawina spraw: wywiadówki, planowanie i rozpisywanie zajęć pozalekcyjnych, dopinanie kalendarza, który nagle zapełnia się po brzegi. Do tego dom, w którym po letnich wojażach trzeba było nadrobić to, co przez wakacje zostało odłożone na później. A w tym wszystkim jeszcze praca nad nową kolekcją Layette, która jest twórcza, ale wymagająca, pochłaniająca każdą wolną chwilę. Wrzesień był więc dla mnie miesiącem, w którym balansowałam między rolą mamy, domowymi obowiązkami i pasją zawodową. Intensywny, momentami męczący, ale też dający poczucie, że dzieje się dużo dobrego i ważnego.
Sama jestem ciekawa co znajdzie się w mojej galerii zdjęć i zapraszam Was do migawek minionego miesiąca.
Po wakacyjnych wyjazdach, trzeba się wziąć do pracy. Staram się prowadzić firmę bez stresu (nie zawsze się da), bo wiele produkcyjnych etapów nie jest w 100% zależnych czasowo ode mnie. Jednak udoskonaliłam swoją pracę metodą Zen to Done, która mocno wpłynęła na moją produktywność przy jednoczesnym spokoju wewnętrznym.

Zen to Done to metoda organizacji autorstwa Leo Babauty, który stworzył ją z myślą o osobach, które chcą wprowadzić w życie większy porządek i spokój, ale nie odnajdują się w zbyt skomplikowanych systemach. Opiera się na 10 nawykach, które stopniowo wdraża się w życie. Nie chodzi o to, by od razu stosować wszystkie, ale by krok po kroku uczyć się nowej rutyny:
Zbieraj – miej jedno miejsce (notes, aplikację), gdzie zapisujesz wszystkie sprawy, które przychodzą Ci do głowy. (Bardzo dobrze jest spisać nawet najmniejszą rzecz, którą musisz zrobić)
Planuj – codziennie wybieraj 1–3 najważniejsze zadania, które naprawdę chcesz wykonać.
Działaj – pracuj nad jednym zadaniem naraz, bez rozpraszania się. (Już dawno stwierdziłam, że multitasking nie jest dla mnie)
Proste listy – korzystaj z prostych list rzeczy do zrobienia, nie komplikuj.
Ustal rutyny – porządek w życiu to często powtarzalne, małe czynności.
Zrób miejsce – pozbywaj się zbędnych zobowiązań i nadmiaru. (czasami trzeba z czegoś zrezygnować, nie da się prowadzić wybujałego życia towarzyskiego, gdy ma się np. gorący czas rodzinny)
Przeglądaj – regularnie sprawdzaj swoje listy i plany, żeby były aktualne. (po czasie niektóre rzeczy przestają być tak naprawdę dla nas ważne)
Upraszczaj – wybieraj to, co najważniejsze, zamiast robić wszystko. (Dla mnie to też oznacza, by robić rzeczy lokalnie i nie tracić czasu na dojazdy)
Rób małymi krokami – buduj dobre nawyki powoli, skupiając się na jednym na raz.
Znajdź pasję – kiedy robisz coś, co naprawdę Cię cieszy, łatwiej o motywację i systematyczność.
Cała metoda jest bardzo prosta i nie chodzi w niej o bycie superproduktywnym za wszelką cenę, tylko o spokój, prostotę i świadome podejście do codziennych zadań.

Back to school i moja Marysia zaczęła samodzielnie jeździć rowerem do szkoły.
A w domu zapadła cisza i spokój.
We wrześniu róże nadal przepięknie kwitną.
To było danie miesiąca! Knedle ze śliwkami i cynamonem zniknęły błyskawicznie, że zdążyłam zrobić tylko zdjęcie podczas rodzinnych przygotowań do tego pysznego obiadu.
Wczesna jesień, więc zabieramy się za ogrodowe porządki po wakacjach.
Sporo ziół już zciełam i zamroziłam na przyszłe aromatyczne dania w sezonie jesienno-zimowym.
Ostatnie posiłki na tarasie i najpyszniejsze domowe burgery.
Będę tęsknić za jedzeniem pod chmurką.
Minął dokładnie roczek odkąd Vincent jest u nas. Jak mogło go tu wcześniej nie być?
Jednocześnie bardzo tęsknie za naszymi trzeba aniołkami (Gapcią, Lunką i Matyldą) i wielokrotnie czuję ich niewytłumaczoną obecność.
Wieczorne czytanki. Uwielbiam to, że tak chętnie cała trójka sięga po książki.
Spacer z chłopakami. Nie miałam nawet minimalnej możliwości by wpleść w codzienność jakiejś aktywności (pracuję nad tym), ale mój mąż dba byśmy chociaż często spacerowali.
Spacer wśród natury ma w sobie coś niezwykle kojącego i odstresowującego. Kiedy zostawiamy za sobą dom, hałas miasta czy natłok obowiązków i zanurzamy się w ciszę drzew i widok wody, nasze myśli zaczynają poruszać się w innym rytmie. To, co w codzienności wydaje się wielkie i trudne, w obliczu ogromu nieba czy spokojnej linii horyzontu nagle maleje, traci swoją przytłaczającą moc.
Natura nie ocenia, nie pogania, nie oczekuje. Daje nam przestrzeń, w której możemy na nowo poukładać swoje sprawy. Czasem w takim spacerze pojawia się rozwiązanie, które wcześniej wydawało się niemożliwe do dostrzeżenia.
Nasz przedszkolak. :)
W zabieganej rzeczywistości trochę brakuje czasu na spotkania towarzyskie, wiec czasami fajnie jest ukraść chwilkę np. na spotkaniu przed południem, przed pracą, na śniadaniu. Opcja śniadaniowni jest super, ale wiele uroku ma takie spotkanie w zaciszu domu. Takie pyszne śniadanko przygotowałyśmy razem z Anią, a tydzień później na ten sam zestaw zaprosiłam moją kochaną Agatkę.
Dostałam od niej takie piękne słoneczniki.
Ten przepiękny jesienny serwis skompletowałam dzięki mojej kochanej teściowej. Marzyłam o czymś dedykowanym na stoliczek kawowy przy kanapie.

Tutaj jestem!

Na zmienną pogodę i masę zamieszania w codzinności najlepszy jest domowy rosołek i drzemka!
Jak ja lubię domową pielęgnację i tą krótką chwilkę dla siebie. Zaglądajcie do
poprzedniego posta, jeśli Wam gdzieś umknął.
Poranny makijaż na Dzień Kropki.*
* Dzień Kropki to międzynarodowe święto obchodzone 15 września, mające na celu wspieranie kreatywności, odwagi i odkrywania talentów u dzieci i dorosłych. Święto zainspirowała książka „The Dot” autorstwa Petera H. Reynoldsa, która opowiada o dziewczynce odkrywającej swój potencjał artystyczny. Tego dnia na całym świecie organizowane są różne zabawy i warsztaty związane z motywem kropki, angażujące szkoły, przedszkola i instytucje kultury.
Sezon na kakao ceremonialne powraca. Pijałam je teraz częściej na podwieczorek niż o poranku, by doładować się jeszcze energią do wieczora (ale bez kofeiny jak w przypadku kawy, by nie zaburzać sobie snu). Chwilowo słodzę kakao syropem z agawy, który ma trochę niższy indeks glikemiczny niż miód (i jest słodszy w smaku niż miód, więc używam go trochę w mniejszych ilościach).
Powrót Marysi to jazdy konnej po dłuższej przerwie. Ja też coś muszę zorganizować dla siebie - to jest jednak ten sport, który moja głowa i ciało nie traktuje jak sport sam w sobie, tylko inny stan umysłu. Ech, gdyby tylko było więcej stajni w naszej okolicy, które będą spełniały moje wymagania (co do krytej ujeżdżalni, dobrych koni, dobrego trenera, szybkiego dojazdu od naszego domu) i oczywiście zgrania tego wszystkiego z mikro czasem, którym dysponuję.
Do naszej rodzinki dołączyła Milenka - znajdka, która przygarną mój brat. Jest przeurocza!
Często nas odwiedza i uwielbiam obserwować jej gonitwy po ogrodzie z Vincentem.
Nowy poranny rytuał. Kieliszek z wyciśniętym imbirem, połową oleju lnianego i sokiem z cytryny.
Dla odprężenia całą rodziną haftujemy! Miłoszek bardzo się w to wkręcił.
Idzie my naprawdę świetnie!
Łapiemy ostatki pięknej pogody i sadzimy tulipany.
W weekendy chodzimy do lasu.
I zbieramy rodzinnie grzyby. To jedna z tych prostych, a jednocześnie niezwykle kojących aktywności, które mają dobroczynny wpływ nie tylko na ciało, ale i na umysł.
Sam proces poszukiwania grzybów wymaga od nas uważności: patrzymy pod nogi, dostrzegamy szczegóły, wytężamy wzrok, by w gąszczu traw i mchów zauważyć brązowy kapelusz czy delikatny kształt borowika. To właśnie ta koncentracja działa jak naturalny trening dla mózgu. Badania pokazują, że uważne wyszukiwanie grzybów aktywuje obszary odpowiedzialne za spostrzegawczość i pamięć przestrzenną. Gimnastykujemy umysł w najpiękniejszych okolicznościach przyrody, a jednocześnie wprowadzamy go w stan głębokiego skupienia, podobny do medytacji.
Pojawia się też radość z małych odkryć, gdy każde znalezione gniazdko grzybów wywołuje uśmiech, poczucie satysfakcji i dziecięcą ekscytację. Właśnie dlatego zbieranie grzybów dla wielu osób staje się nie tylko jesiennym hobby, ale wręcz rytuałem oczyszczającym głowę z nadmiaru myśli i przywracającym wewnętrzną równowagę.
Ktoś tu w przedszkolu złapał Bostonkę i przez tydzięń "pracował" z mamą i tatą w domu.
W takich chwilach myślę sobie, że jedno dziecko na pokładzie to naprawdę zupełnie inna historia, wręcz przyjemna bułeczka z masełkiem. To był paradoksalnie naprawdę miły tydzień spędzony w domu.
Ale wrześniowa gonitwa nadal trwa. Gabrysia zabrała mnie do sali zabaw na urodziny ulubionego kolegi z klasy. Dla mnie takie atrakcje to mega-giga przeboźcowanie, byłam dodatkowo przerażona jak inny kolega z klasy złamał na trampolinach rękę (!), a ja oczywiście następnego dnia dosłownie się pochorowałam, ale czego się nie robi dla życia towarzyskiego swoich dzieci. 😄
Energię, która była mocno eksploatowana we wrześniu z pewnością doładował nasz rocznicowy wyjazd do Wisły.
Dwa dni spędzone w ciszy, z dobrym jedzonkiem, odpoczynkiem, relaksującym masażem i długim spacerem po górach (22000 kroków) wśród przepięknej natury był idealną odskocznią od wymogów naszej codzienności.
Wieczorne przytulasy, na które przychodzą bez końca.
Zajęcia dodatkowe... starałam się w tym roku je trochę zminimalizować, ale przy trójce dzieciaków, które chcą próbować wszystkiego jest to dość trudne. Wspinaczka, to wielka pasja, którą dzielą wspólnie z Tatą.
Miłoszek, najmłodszy z grupy śmiga po tych uchwytach jak mały pajączek.
Jesienne wieczory i rytuały. Urocza książeczka trafiła ostatnio do naszej domowej biblioteczki.
No i rusza się nam pierwszy ząbek! Wróżka zębuszka musi być w gotowości.
Chciałabym napisać, że październik zapowiada się spokojniej, że w końcu znajdę czas na oddech i dłuższe chwile dla siebie, ale… dobrze wiem, że i ten miesiąc nie pozwoli się nudzić. Przed nami kolejne wyzwania, plany do zrealizowania i oczywiście dwie urodzinowe imprezy, które już teraz zaprzątają moją głowę. Mam jednak nadzieję, że w tym wszystkim uda się odnaleźć choć trochę jesiennego spokoju, który daje kubek herbaty, zapach świec i liście szeleszczące pod nogami podczas spacerów. Bo nawet w zabieganym rytmie warto znaleźć dla siebie małe, ciche chwile.
Dziękuje kochani i do napisania już niebawem!